Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Z którego roku masz KWKD ?

Mój poprzedni był z 2004 i chyba w ogóle nie był niczym uszczelniony. Po załadowaniu porządnie węglem obciążałem klapkę powietrza dużym magnesem i jeszcze często podpierałem ułamaną łopatą, czopuch zamykałem na "3" po czym modliłem się o brak większego wiatru, bo momentalnie miałem 80+, na szczęście kocioł jest za słaby żeby zagotować wodę przy działającym obiegu, nawet na grawitacji.

 

Na nowym na razie nie mam tego problemu i mam nadzieję, że tak zostanie. Metodą doświadczalną doszedłem do wniosku, że klapa na dole musi być otwarta na około 3-4mm przy paleniu węglem dla utrzymania stałej temperatury. Żadnego zakręcania do oporu ani nic z tych rzeczy. Gdzieś za godzinę zejdę do kotłowni to porobię fotki obu kotłów i zaznaczę różnice, stary jeszcze stoi.

 

Tak przy okazji, czy przy paleniu węglem potrzeba dawać powietrze drzwiczkami zasypowymi ? Zauważyłem, że jeśli zostawię tam te zasuwkę lekko uchyloną, kocioł dosysa tamtędy trochę powietrza i po otwarciu drzwiczek w komorze zasypowej nie ma dymu.

Opublikowano (edytowane)

Wyczystki i wylot wody w starym i nowym:

 

post-43219-0-13225400-1351610805_thumb.jpg

post-43219-0-67011900-1351610808_thumb.jpg

 

post-43219-0-59895300-1351610811_thumb.jpg

post-43219-0-07111800-1351610814_thumb.jpg

 

W tych starych za każdym razem były trudności w rozkręcaniu ze względu na rdzewienie śrub, raz przed sezonem posmarowałem smarem ale ze względu na to, że te przykrywki się grzeją, było potem jeszcze gorzej.

 

Popielnik w nowym - zwróćcie uwagę, że przed przykręceniem nie pożałowali jakiegoś siuwaksu, aż powyłaził bokami. W starym nic w tym miejscu nie ma, są po 2 spawy i 2 śruby. W nowym ten kit idzie dookoła cokołu, wszędzie naładowane grubo bez żałowania.

 

post-43219-0-64668400-1351610817_thumb.jpg

Edytowane przez KazioWihora
Opublikowano

ja mam z 2010 roku i jedno co ci powiem to te nowe wyczystki tez nei rewelacyjne ostanio chcialem je otworzyci ni chu chu a oje sie na siel je bo jak cos sie urwie a sezon za pasem :)

 

posprawdzam jeszcze uszczelnienia

Opublikowano

Rozpal go porządnie, przykręć mu powietrze, nakopć dookoła papierosem to zobaczysz gdzie zasysa na lewo.

Popielnik jest jakby dostawiany do reszty konstrukcji i trzyma się na kilku spawach + paru śrubach, reszta powinna być dookoła uszczelniona.

Ja nawet o tym nie wiedziałem dopóki nie poczytałem trochę tu na forum o KWKD, a ze swoim poprzednim męczyłem się parę sezonów za każdym razem, gdy była wietrzna pogoda - łatwo dobijał do 80 i szybko wypalał się wsad.

 

Przez ten czas kiedy leżał wczesny śnieg paliłem na noc węglem, bo temperatura lokalnie schodziła nawet do -7. Zauważyłem, że wymiennik nie zarasta mi sadzą tak jak to było wcześniej, ale pokrywa się warstwą różnokolorowych pyłków. Trochę szaro-białych, trochę brązowego, trochę czarnego. Usuwa się to w minutę zwykłą włochatą szczotką do ubrań.

Komora zasypowa w ogóle nie zarasta, jedynie w górnej części pojawia się taki jakby czarny meszek.

 

Problem natomiast mam z ilością popiołu, chyba węgiel ze składu gdzie zawsze biorę schodzi na psy. Odnoszę wrażenie, że objętościowo wybieram najmniej 1/3 tego co wsadzam przy czym wszystko to drobny popiół. Wcześniej węgiel był dobry (kupowany w 90% na tym samym składzie od lat 80-tych) i nie pytałem nawet skąd go biorą, wiem tylko że z Katowic. Na fakturze nic nie pisze, jedynie "Węgiel kamienny 'K'" co zapewne oznacza "kostka".

Opublikowano

Zobacz tutaj w sąsiednim wątku o KWKD15 przewija się ten sam temat

https://forum.info-ogrzewanie.pl/topic/9891-wszystko-o-kwkd-15kw/page__st__160#entry128292

 

Dodam że na moim starym kotle blachy boczne da się zdjąć bez zdejmowania górnej (trzeba je odkręcić, górną trochę podwadzić i wtedy boczne wychodzą) ale na nowym nie próbowałem i na razie nie mam takiej potrzeby.

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano (edytowane)

Parę dni temu zdecydowałem się cofnąć przeróbkę miarkownika (przeciwwagę) i dorobić dźwignię przy klapie powietrza. Nawet z dość dużą przeciwwagą miarkownik mi się przycinał, a nie chciałem przeginać z obciążeniem.

 

Pogrzebałem w złomie i znalazłem pasek z blachy 1mm, zgiąłem go na pół, przewierciłem na obu końcach i końcówkę "rozdziawiłem" tak, żeby obejmowała z obu stron ten cały dzyndzelek w drzwiczkach do którego podpina się łańcuszek po czym przykręciłem śrubą. Całość ma długość ok. 11cm. Wreszcie miarkownik chodzi idealnie - nic się nie przycina, pracuje bardzo płynnie.

Skutkiem ubocznym jest także zmiana "przełożenia" i wyszło to na plus, jak się wypali nie otwiera się wielka japa, na dodatek sama regulacja temperatury jest bardziej płynna bez gwałtownego zamykania albo otwierania klapki :)

 

Teraz zastanawiam się nad niewielką przeróbką samego kotła, przestrzeń pod grodzią wydaje mi się zbyt wysoka, w/g mnie powoduje to palenie się grubszej warstwy opału, w szczególności w połączeniu z zasysaniem powietrza przez ruszt pionowy.

Zastanawiam się czy nie wstawić tam jakiejś konstrukcji z płytki szamotowej stojącej na 2-3 nóżkach, tak żeby nieco zmniejszyć prześwit, tylko nie mam pomysłu jak ciąć szamot na wymiar.

Edytowane przez KazioWihora
Opublikowano

Szamot tnie się bardzo łatwo - tarczą diamentową tak samo jak cegły czy kostkę brukową .Też uwarzam że to powietrze przez ruszt pionowy jest niepotrzebne a wręcz szkodliwe zwłaszcza przy paleniu na pół gwizdka <_<

Opublikowano

Witam

co do cięcia szamotu to trzeba próbować, miałem takie płytki które tylko rozgrzewały tarczę diamentową a nie chciało ich "ugryźć", może da się te płytkę postawić na dwóch bocznych odpowiednio dociętych tak aby się zablokowały w wymaganej pozycji i były stabilne

 

pozdrawiam RedEd

Opublikowano

Póki co palenie na pół gwizdka mam rozwiązane poprzez postawienie pod grodzią starych cegieł szamotowych z dziurkami. Są to cegły z rozbiórki jakiejś kuchni, każda ma 3 rzędy otworów średnicy ok. 1,5cm. Po prostu sobie tam stoją, nie przeszkadzają podczas ruszania rusztami (raz na jakiś czas trzeba je tylko poprawić pogrzebaczem), powierzchnia rusztu jest przez to mniejsza, pali się intensywniej bez kiszenia ale na mniejszej mocy. Co ciekawe, za tymi otworami w cegłach palą mi się czasami płomienie jak z zapalniczki.

 

Z docięciem szamotu będę miał jednak problem, tarczę diamentową co prawda mam ale mam tylko zwykłego małego "flexa" i wymięka w zetknięciu z takim materiałem. Jak zakupię jakieś płytki, spróbuję prawdopodobnie alternatywnej metody - wywiercę dziury wiertłem widiowym jedna przy drugiej i spróbuję przełamać.

Opublikowano

Linię cięcia można lekko zwilżać wodą, byle bez przesady, żeby nie zalać uzwojenia i łożysk szlifierki. Zimą można na szamot kłaść śnieg, temperatura powoli go topi i mamy prawie automatyczne chłodzenie tarczy i szamotu. Powodzenia.

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Na razie nie miałem czasu na zabawy z szamotem. Ale metodą prób i obserwacji doszedłem do bardzo prostego usprawnienia spalania.

Wystarczy trzymać dużo żaru w tym przesmyku pod grodzią i na skosie który tam jest, wtedy absolutnie nie ma mowy o dymie z komina. Wszystko co idzie do komina musi przejść przez ten żar a że temperatura tam dość wysoka, to chyba się dopala.

 

Wypraktykowałem taki system, że jak rano idę rozpalić albo przepalić drewnem (bo temperatury póki co pozwalają na to), wszystkie pozostałe po nocy koksiki (w nocy wygasa, bo nie kładę za dużo) wpycham pod gródź, nawet jeśli nic się tam nie żarzy, to po rozpaleniu drewna zaraz zacznie i działa jak katalizator.

 

Natomiast mam drobne problemy z utrzymaniem czystości wymiennika. Smoły nie mam nigdzie, nawet w komorze zasypowej (na "suficie" tworzą się tam za to wiszące wąsy z sadzy, olewam je). Cały kocioł czyszczę zwykłą szczotką do ubrań, ale muszę czyścić co kilka dni, ponieważ wymiennik pokrywa mi się pylistą sadzą. Czasami nalot ma kolor czarny, czasami brązowy, rzadziej szary (drzwiczki wyczystne wymiennika i drzwiczki komory zasypowej zawsze szaro-brązowe, chyba jest w nich szamot i wewnętrzna część robi się gorąca).

Jak z tym walczyć ? Już kij tam nawet z tym wymiennikiem, ale pewnie podobne rzeczy zbierają się w kominie, szkoda mi opału na takie coś :)

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Przyszły wreszcie solidniejsze mrozy, zacząłem palić całą dobę. Obecnie schodzi mi jakieś 30, w porywach może i 40kg węgla dziennie (podejrzewam, że węgiel jest marny gatunkowo), a pewnie będzie więcej.

 

Niestety dalej mam problem z regularnym pokrywaniem się wymiennika sadzą. Jak myślicie, czy zamontowanie na skosie grodzi płytki szamotowej - coś jak przedostatni rysunek tutaj https://forum.info-ogrzewanie.pl/topic/3292-zebiec-kwkd-22kw/page__st__120#entry122599 - może cokolwiek pomóc ? Po każdym dołożeniu do kotła przez jakiś czas z komina wydobywa się trochę dymu, pewnie to właśnie wtedy zbierają się sadze na wymienniku. Chciałbym je jakoś spalić od razu, a nie dopiero po zmieceniu szczotką :ph34r:

Opublikowano (edytowane)

Mam szamot na grodzi, w Kwkd 22 wchodzi 3 całe płytki i jedna połówka. W wymienniku jest mniej sadzy, więcej popiołu. Fakt, że nie udało mi się go ładnie dociąć, nie jest dobrze zaklinowany i zssuwa się nieco przy rusztowaniu, czasami muszę poprawiać pogrzebaczem,ale na przyszły sezon zrobię to bardziej precyzyjnie. Sadza zawsze będzie, ale z szamotem mniej. Panie KazioWihora oprócz szamotu pokombinowałbym z powietrzem wtórnym dostarczanym przez górne wyczystki rurkami. Pan posiada wyczystki ze starego kotła, wywierciłbym w nich odpowiednie otwory, w to rurkę z gwintem i zaworek do regulacji u góry. W razie niepowodzenia eksperymentu straci Pan tylko stare wyczystki...sam pomyślę o tym latem, bo nie mam zamiennych dekli. Trzeba ustalić odpowiednią średnicę rurek, oraz gdzie i jak maja być zakończone nad grodzią , by powietrze dopalało gazy i sadzę ...a nie schładzało kotła...

Edytowane przez lolita
  • 1 miesiąc temu...
Opublikowano (edytowane)

Stare wyczystki niestety nie pasują do nowego kotła, ale spróbuję coś z tym powietrzem pokombinować.

 

Z ciekawostek - od 10 grudnia pali się u mnie non stop, to już sporo ponad miesiąc. Wymiennik czyszczę co parę dni czekając pierw, aż żar trochę przygaśnie, ewentualne kamienie i pozostałe po węglu łupki wybieram starym indiańskim sposobem - jak jest mało żaru wrzucam ze 2 kawałki drewna coby na chwilę wzrósł ciąg, żar wtedy zaczyna świecić na zółto i wszystko co niepalne jest wyraźnie widoczne. Zazwyczaj zresztą kamienie zbierają się pod grodzią.

 

Metodą ciągłego eksperymentowania doszedłem do wniosku, że ten kocioł działa dużo sprawniej na grawitacji, niż z pompą obiegową. Pompa wręcz przeszkadza w działaniu miarkownika, jeśli np. wieczorem ładuję kocioł na noc, a temperatura jest za niska, np. ok 40 stopni, to z włączoną pompą dociągnięcie do 55 zajmuje nawet 3 godziny, po czym kocioł jest za bardzo rozpędzony i zawsze przeciągnie temperaturę nawet do ponad 60, zanim wyhamuje. Ustawienie włączenia się pompy powyżej 50 stopni w ogóle nie mają sensu, ponieważ zarówno w czasie rozpalania, jak i przygasania, włącza i wyłącza się ciągle a temperatura na kotle lata tam i z powrotem.

 

Teraz 2 dni nie było po pół dnia prądu, żeby nie zostać zaskoczonym ewentualnym problemem, dzień wcześniej wyłączyłem od rana sterownik pompy i tu miłe zaskoczenie - kocioł dość szybko podnosi temperaturę i łagodnie wyhamowuje, testowałem kilka ustawień na miarkowniku - od 55 do 80 stopni - za każdym razem kocioł dobijał do ustawionej temperatury bez problemu. Przy ustawieniu powyżej 70 pali się wesoło jak w kotle z nadmuchem, aż z ciągiem porywane są iskierki z żaru.

 

Problemem są natomiast grzejniki nierówno grzejące bez pompy, żeby mieć w mieszkaniu tą samą tempraturę muszę na kotle ustawić co najmniej z 10 stopni więcej. To akurat zaleta. Niestety największy grzejnik (25 starych żeberek) zaczyna grzać dopiero po dłuższym czasie utrzymywania wysokiej temperatury, gdy temperatura "pionu" spada, szybko stygnie. Przy temperaturze na kotle ustawionej na 65, rura dochodząca do tego grzejnika ma 55-60 a grzejnik długo jest zimny.

Jeszcze większe obawy mam co do nowszej części instalacji, wykonanej w miedzi, na razie niby na grawitacji grzeją, ale już kiedyś była sytuacja, że u góry były ciepłe a 2/3 grzejnika od spodu praktycznie zimne.

Mam teraz elektroniczne opomiarowanie temperatury z wykresami, na dniach wrzucę wykresy na których będzie widać różnicę grawitacja vs pompa przy takim samym załadunku na noc.

Edytowane przez KazioWihora
Opublikowano (edytowane)

"Niestety największy grzejnik (25 starych żeberek) zaczyna grzać dopiero po dłuższym czasie utrzymywania wysokiej temperatury, gdy temperatura "pionu" spada, szybko stygnie. Przy temperaturze na kotle ustawionej na 65, rura dochodząca do tego grzejnika ma 55-60 a grzejnik długo jest zimny.

Jeszcze większe obawy mam co do nowszej części instalacji, wykonanej w miedzi, na razie niby na grawitacji grzeją, ale już kiedyś była sytuacja, że u góry były ciepłe a 2/3 grzejnika od spodu praktycznie zimne"

 

Pani Wihora ten duży grzejnik ma Pan podłączony do instalacji przeciwsobnie i z zachowanie spadku? tzn powrót podłączony nie pod zasilaniem tylko po przeciwnej stronie grzejnika na dole.U mnie wszystkie grzejniki przekraczające 20 żeberek tak są podłączone, ale tak czy siak nieco dłużej trzeba czekać na ciepło niż przy wspomaganiu pompką bo woda przepływająca przez taki ogromny grzejnik (u mnie żeliwny) traci więcej z temperatury niż przepływająca przez mniejszy.

Edytowane przez lolita
Opublikowano (edytowane)

Tak, ten grzejnik podłączony jest po przekątnej, dwa "średnie" chyba też, jedynie najmniejszy jest podłączony z tej samej strony.

Już mniejsza nawet z tym dużym grzejnikiem, on jest i tak w pomieszczeniu gdzie jest praktycznie najcieplej, jak złapie trochę temperatury to jest ok.

 

Gorzej z sekcją instalacji, obecnie praktycznie połowa, gdzie są nowsze grzejniki aluminiowe. Ta część jest w miedzi i instalacja na grawitacji gorzej działa, sprawdzałem dzisiaj dokładnie i przy 50-55 na kotle grzeją co prawda wszystkie grzejniki, ale tylko ich górna część - może z 15cm. Pompka na 1-szym biegu niby to poprawia i grzeje po 2/3 grzejnika, na 2-gim biegu grzeją całe ale tu już właśnie zaczynają się problemy z utrzymaniem temperatury na kotle, podejrzewam że przy takim przepływie i temperaturze 50 stopni moc wszystkich grzejników jest zbliżona do maksymalnej mocy kotła lub nawet wyższa. Na razie potestuję trochę pierwszy bieg i zobaczę jak będzie.

 

Pod przyszły sezon będę jednak modyfikował trochę kocioł, spróbuję przygotować jakiś szamotowy palnik i doprowadzić powietrze z góry przez wyczystkę.

W ubiegłym tygodniu kupiłem nowy węgiel - znów z kopalni Wujek, ale tym razem chyba prawdziwy, właściwości ma zupełnie inne od poprzedniego.

Poprzedni praktycznie sam z siebie palił się czysto, prawdopodobniej był mniej kaloryczny, zostawało dużo kamienia i popiołu, ale miało to też zaletę - w ogóle nie kopcił i jak już zostawały resztki, żar podtrzymywał się we własnym popiele.

 

Z nowej dostawy jest o wiele gorzej, węgiel na pewno ma więcej kalorii, ale przy takim samym załadunku szybciej mi się wypala i obojętnie jak bym nie ustawiał kotła, kopci trochę na czarno, w wymienniku zbiera się więcej sadzy, w komorze zasypowej robią się wiszące frędzle (na poprzednim węglu też się robiły, ale dużo wolniej), po 2 dniach palenia komora w środku ma futro jak Yeti.

Edytowane przez KazioWihora
  • 11 miesięcy temu...
Opublikowano (edytowane)

I wreszcie zima przyszła w tym roku (trochę późno) zacząłem na dobre palić porządnie węglem w tym sezonie.

 

W międzyczasie zdobyłem kilka nowych doświadczeń.

W tym kotle węgiel o granulacie powyżej grubszego orzecha sprawdza się dobrze tylko jeśli trafi się naprawdę dobry. 

Tak się teraz złożyło, że kupiłem drobniejszy i różnica jest wręcz kolosalna. Nawet na 'mocno średnim' jakościowo węglu, przy drobniejszym granulacie spalanie przebiega sprawnie i bezdymnie, czasami trochę przykopci na szaro albo biało przy rozpalaniu, kiedy jeszcze nie ma warstwy żaru, ale później nie widać nic, absolutnie żadnego dymu.

 

Palę teraz drobnym orzechem, kupiony mam tani ruski i jakiś 'mocny' polski (niestety nie wiem z jakiej kopalni). Ten pierwszy spala się dobrze, zero dymu, ale jakoś ciężko się rozpala i zostawia dużo popiołu + czasami trochę kamieni i jakby wypalonej gliny. 

Natomiast ten polski rozpala się błyskawicznie, w pierwszych minutach generuje więcej gazów niż kocioł jest w stanie przetrawić, stąd trochę dymku przy rozpalaniu i muszę uważać przy otwieraniu drzwiczek - raz z rozmachem otworzyłem drzwiczki od zasypowej i jak mi buchło w ryj, biegiem leciałem do mieszkania zobaczyć czy mam jeszcze brwi i rzęsy, bo poczułem smród palonych kłaków (ale na szczęście nic zauważalnie mi nie opaliło).

 

Myślałem trochę nad odseparowaniem rusztu pionowego, tak aby tamtędy nie przedostawało się powietrze, bo moim zdaniem przez to rozpala się zbyt gruba warstwa węgla, i wpadłem na taki pomysł: gdyby w miejscu zaznaczonym na foto przykleić silikonem gruby sznur szklany (sprawdzałem już i najgrubszy łatwo dostępny to 5x5cm), teoretycznie płaska w tym miejscu powierzchnia drzwiczek powinna docisnąć sznur i odciąć dopływ powietrza - modyfikacja do zrobienia w 10 minut, ale jeszcze nie mierzyłem jaka jest odległość między zaznaczonym elementem a drzwiczkami. Jutro mam zamiar zrobić pomiary i jak dobrze pójdzie i jedna ze średnic sznurów będzie pasować z lekkim nadmiarem (tak, żeby był docisk), zamawiam i w sobotę modyfikacja.

 

 

m3xYMc1.jpg

Edytowane przez KazioWihora
Opublikowano

Właśnie w tym sklepie oglądałem sznury.

W zaznaczonym miejscu raczej nie ma jakichś dużych temperatur, w tej poprzeczce jest woda, a głównym źródłem temperatury mogą być co najwyżej rozgrzane drzwiczki. Ruszt pionowy jest częściowo przesłonięty przez wystający element konstrukcji drzwiczek (ale nie jest to połączenie szczelne dla powietrza).

Opublikowano

kazio u mnie to wygląda w ten sposób, sznur 50x50 przyklejony na jakiś klej dwuskładnikowy do metalu spisuje się świetnie,z poczatku ciężko było domknąć drzwiczki ,ale się ułożył. post-55264-0-10577100-1390574782_thumb.jpg

Opublikowano

Patent z blachą już kiedyś widziałem, chciałem nawet tak zrobić, bo ścinków blachy mam dostatek, ale poległem w temacie - nie mogę odkręcić tych dwóch śrub w drzwiczkach, stoją jak przymurowane. Pewnie wszechobecna w mojej piwnicy-kotłowni wilgoć przychapała je rdzą na gwintach.

 

Sznur zamówiony, ale jeszcze nie doszedł. U mnie też musi być 50x50, pi razy drzwi mierzyłem odległość od poprzeczki do krawędzi - wychodzi 35-37mm. Do tego dochodzi niecałe 10 na wklęsłość w drzwiczkach. Mam nadzieję, że sznur ugnie się w razie czego o te 5mm, bo 40x40 będzie z kolei na pewno za wąski.

Opublikowano

Nieznacznie ponad 200 m^2 w starej kamienicy, 2 mieszkania + mała część bez ogrzewania (dogrzewa się tym, co wyleci z mieszkań).  

Praktycznie nic nie ocieplone, przy remontach czasami wprowadzane drobne poprawki, ale są też stare rozwiązania techniczne w niektórych miejscach które wręcz ułatwiają ucieczkę ciepła - np. podłogi z desek gdzie gdyby nie wykładzina, byłby prześwit do pomieszczeń niżej.

Mimo to na okresy przejściowe kocioł jest za mocny, palę wtedy drewnem korzystając z tego, że mam 500+ litrów wody w instalacji - mogę śmiało ostro nabuzować, a później kilka godzin instalacja grzeje rozpędem.

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tej strony zgadzasz się na Polityka prywatności.