Skocz do zawartości

Robercikus

Stały forumowicz
  • Postów

    845
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    17

Treść opublikowana przez Robercikus

  1. Jak chcesz jeszcze zmniejszać moc palnika, to idziesz w dobrą stronę, tylko zastanów się, czy to jest konieczne. To odwieczny spór na tym forum :-), czy prowadzić kocioł z dużą mocą i dłuższymi przestojami, czy z mniejszą mocą i dłuższymi okresami pracy? Tu już nie będę Ci sugerował co masz zrobić, bo być może do każdej konstrukcji trzeba podejść indywidualnie... Mój kocioł wydaje się lepiej pracować przy dużej mocy i dłuższych okresach podtrzymania. Jak jest z Twoim... nie wiem :-). Obserwuj popiół i niech to będzie dla Ciebie najistotniejszy wyznacznik jakości pracy kotła, jak już popiół jest ok, to patrz na efektywność grzania i ekonomię. pozdrawiam Robert G.
  2. Idea słuszna, tylko czy zawsze przydatna...? Timon coś o tym wspomniał i ja potwierdzę. Ustawiłem właśnie kocioł na wyższą moc, żeby sprawdzić jakie będą osiągi i spalanie - wyniki będę miał za kilka dni - zwiększyłem histerezę na razie na 6 stC z 2 stC, a docelowo planuję zwiększyć na 10 stC. Po co? A no właśnie po to, żeby zredukować liczbę tych 'trudnych startów'. Robiłem dziś kolejne pomiary czasów podawania przy nowych ustawieniach i okazuje się, że kocioł u mnie przez pierwsze 4 - 5 cykli podawania dochodzi do temperatury, przy której zaczął pracę. Załóżmy, że tryb praca załączył się przy spadku do 60 stC, to zanim temp zacznie wzrastać i przebije poziom 60 stC podążając dalej w górę, musi upłynąć ok 5 cykli 9/45. Dalsze pięć cykli podnosi temp o 6 stopni. Wniosek... Rozpędzanie kotła po postoju to strata. Podtrzymanie mam ustawione co 20 min i podaje mi przez 10 sek. Przedmuch w podtrzymaniu co 10 min przez 15 sek. »ar jest na retorcie w czasie startu i podczas podtrzymania nie chowa się w głąb retorty. Czasy podtrzymania mam długie - podczas dzisiejszego testu 96 minut. Zastanawiam się zatem, czy owo częstsze podawanie coś by poprawiło...? Chodzi przecież z jednej strony o szybkie uruchomienie palnika i doprowadzenie go do normalnej pracy, a z drugiej... właśnie do tego, co tu jest najważniejsze - nagrzania kotła do temp zadanej. Kocioł musi najpierw wyhamować spadek temperatury, który - szybciej, czy wolniej - zachodzi w procesie podtrzymania, a następnie rozpędzić kocioł, by osiągnął zadaną temperaturę. Im mniej procentowo czasu będzie trwało owo przygotowywanie kotła do samego wzrostu temperatury, tym lepiej :-). Może wystarczy ustawić tak podtrzymanie, żeby w momencie startu retorta była pełna, a histerezę tak ustawić, żeby kocioł mniej razy startował...? Obecnie mam na 6 stopni, a zamierzam podnieść do 10 i zobaczymy jakie będzie spalanie. Jak na razie wszystko przemawia za większą histerezą i dużą mocą palnika - u mnie idzie mniej węgla przy tym samym efekcie grzewczym. Powiem tylko, że ze spalanie 426 gramów węgla na godzinę przy ustawieniach 7/45 i minimalnym nadmuchu [1/10] oraz histerezie 2 stC, udało mi się zejść do 363 gramów przy tym samym efekcie grzewczym, ale innych ustawieniach - 9/45, nadmuchu na biegu 4 na 10 i histerezie 6 stC. To jednak tylko wstępne wyniki i chcę je przetestować w dłuższej perspektywie, jednak z wstępnych ustaleń wynika, że praca na dużej mocy i z dużą histerezą wydaje się bardziej ekonomiczna. Może zatem nie o intensywne podawanie na starcie chodzi, tylko o lepsze przygotowanie palnika podczas podtrzymania i o ograniczenie liczby startów przez zwiększenie histerezy...? pozdrawiam Robert G.
  3. Szacunek za dociekliwość :-) Na pewno wiedza, którą prezentujesz może okazać się przydatna w precyzyjnym ustawianiu kotła i sam chętnie bym przeanalizował spaliny u siebie żeby ustalić, czy mam jeszcze jakieś rezerwy, czy już nie. Nie mam nawet termometru na czopuchu, a pracę kotła i proces spalania oceniam organoleptycznie - dym wzrokowo, popiół wzrokowo i palpacyjnie, temp spalin dotykowo... Ot i całe moje laboratorium. Jedynie dla ustalenia ilości podawanego węgla przez ślimak posłużyłem się obliczeniami, stoperem i małą wagą. :-) Będę śledził Twoje dywagacje na ten temat, bo u mnie temp spalin bywa zbyt niska - można swobodnie i długotrwale rękę trzymać na rurze z czopucha do komina i nie parzy - to znaczy, że temp spalin utrzymuje się na poziomie nie wyższym niż kilkadziesiąt stopni, a to z kolei może być zabójcze dla komina. Zwiększam zatem ciąg przełączając nadmuch na wyższy bieg i tym samym rura staje się bardziej parząca, co oznacza, że spaliny przekraczają już prawdopodobnie 100 - 120 stC. :-) Wiem, że to wartość już zalecana, ale nie za wysoka. Dym przy tym ma postać gazu o żółto-szarej barwie swobodnie wydobywającego się z komina - nie ostro w górę. Dla mnie wyznacznikiem dobrego spalania jest wspominany dym i postać popiołu. Kiedy jest on szarym proszkiem z minimalną ilością grudek - spieków - o wielkości max średniej fasoli, znaczy to, że proces spalania przebiega prawidłowo, bo wyzyskiwana jest z węgla maksymalna ilość energii i w popiele nie pozostają niespalone części palne oraz że spalanie nie przebiega w zbyt wysokiej temperaturze topiąc popiół i tworząc bryły żużla - zatem czas podawania, przerwa i siła nadmuchu są dobrze ustawione. A strata kominowa...? Jak wspomniałem wcześniej... pewnie dałoby się jeszcze lepiej ten kocioł ustawić, jednak ile bym na tym zyskał??? Czy spaliłbym w skali sezonu o 50, czy 100 kg mniej węgla.??? A może jeszcze mniej :-). To już zajęcie dla pasjonatów. Mnie to opomiarowywanie wszystkiego jakoś aż tak bardzo nie kręci. :-) pozdrawiam Robert G.
  4. Skoro producent tak zaleca, to się tego trzymaj :-) Wg praw fizyki nie powinno być poniżej 57... pozdrawiam Robert G
  5. Może. Jednak nie sądzę, by mogło to nastąpić, bo skoro masz nowy, ocieplony dom, to naprawdę nie potrzebuje on wcale dużo mocy i Twój kocioł jest przewymiarowany. Schodząc coraz niżej z czasem podawania zmniejszasz moc pracy palnika. Kiedy osiągnąłeś już popiół o zadowalającej postaci, to nie zmniejszaj mocy palnika, bo, jak widzisz, przestaje on już dawać radę. Utrzymywanie się temp na obniżonym poziomie podczas intensywnego wygrzewania - czy to wychłodzonych kaloryferów, czy baniaka z CWU - to normalka i nie ma się co tym przejmować. Jedno na co zwróciłbym uwagę, to temp zadana... Nie wiem jak producent Twojego kotła, ale ten od mojego w instrukcji zalecił, że kocioł ma pracować przy minimum 65 stC. Poczytaj instrukcję... :-) No i temp załączania pomp - mam u siebie taką funkcję - warto ustawić dość wysoko. Zapobiega to nadmiernemu wychładzaniu zładu w kotle przy większych obciążeniach. Kocioł stałopalny ma pracować przy wysokich temperaturach. :-). To nie kondensat. pozdrawiam Robert G
  6. Regulacją podtrzymania zajmujesz się wówczas, kiedy kocioł ma długie przerwy w pracy. Kiedy kocioł w podtrzymaniu nie przebywa długo - max kilka minut - to nie ma sensu przejmować się jego ustawianiem, bo nie wpływa to na pracę. pozdrawiam Robert G.
  7. Łukasz... ja to wszystko rozumiem :-) i wiem, że nie da się ze stuprocentową pewnością powiedzieć, że już mamy spalanie optymalne, dla tego posługuję się pewnymi uproszczeniami, które w oczach znawców tematu mogą być przyjmowane jako jakieś tam objawy dyletanctwa ;-). Nam nie chodzi jednak o zgłębianie zagadnienia na poziomie akademickim, tylko na pomoc osobom, które są jeszcze bardziej 'zielone' w temacie ode mnie. Widzę, że na forum udziela się parę osób, które z wielką znajomością rzeczy podchodzą do tematu i na pewno sporo wnoszą do dyskusji, jednak na poziomie naszych dywagacji np. zawartość CO2 w spalinach na poziomie 6, czy 12 procent nie ma praktycznego znaczenia. Stąd moje uogólnione stwierdzenie, że wyższa temp spalin może wiązać się ze zmniejszeniem sprawności - pewnie, że kiedy drastycznie spada jakość spalania, to i sprawność drastycznie się zmienia. Tylko, że przy drobnych korektach ustawień, ani do drastycznego rozregulowania procesu spalania w kotle nie dojdzie, a już dla 'kowalskiego' kilka procent zawartości jakiegoś związku w spalinach naprawdę nie będzie miało znaczenia :-). On chce po prostu, żeby jako-tako ten kocioł mu pracował, węgiel, by się porządnie wypalał, a w domu było ciepło i w kieszeni nie było huraganu. I tylko w takim wymiarze na sprawę patrzę. Dlatego na pewne poziomy zaawansowania w dyskusjach staram się nie wchodzić, bo jest mi to niepotrzebne, a i koledze pytającemu o ustawienia również :-) Co tu dużo mówić... zwykli użytkownicy kotłów muszą metodą prób i błędów dojść do 'optymalnych' ustawień i ci, którym się to udało, starają się pomóc tym, którzy swoją przygodę dopiero zaczynają. Ja myślę, że mi się w dużym stopniu udało - bez robienia z kotłowni laboratorium badawczego :-) - zatem chętnie pomogę komuś w potrzebie. Mnie też ktoś pomógł, bo dzięki właśnie temu forum ze spalania ok 1 kg i więcej węgla na każdy stopień różnicy temperatur zew/wew udało mi się zejść do 0,7 i mniej wliczając w to grzanie CWU. pozdrawiam Robert G.
  8. Operuj tylko jednym parametrem na raz. Skoro na 12/55 jest lepiej niż na 13/55, to spróbuj jeszcze albo wydłużyć przerwę do 56, albo skrócić podawanie do 11 i zobaczysz co dalej :-) Ja bym raczej teraz zmniejszał czas podawania, żeby częściej ruch był na palniku :-). Jak popiół będzie miał zadowalający wygląd, to zostaw jak jest i określ po kilku dniach czy spalanie jest na zadowalającym poziomie i jak ten popiół będzie wtedy wyglądał. Być może jesteś już blisko ustawień optymalnych. pozdrawiam Robert G.
  9. Zainspirowałeś mnie tą histerezą. Dotychczas miałem ustawioną histerezę 2 stC, po Twoim poście zwiększyłem ją do 6 stC i... O ile wcześniej miałem podawanie na poziomie 80 sekund na godzinę, to teraz widzę, że w ciągu godziny podajnik włącza się w sumie na 69 sekund - wliczając w to podawanie w podtrzymaniu. Przy moim ślimaku, który podaje 320 g węgla na minutę, sprawa przedstawia się tak, że dla histerezy 2 stC w ciągu godziny kocioł spala mi ok 426 gramów węgla, a przy histerezie 6 stC, już tylko 370 gramów węgla na godzinę osiągając ten sam rezultat - ogrzewając podłogówkę w domu, bo grzejniki były w czasie testu wyłączone. CWU w tym czasie też nie podgrzewał, a warunki pogodowe były takie same przy obydwóch etapach testu. Zatem pytanie: Czy większa histereza powoduje, że proces spalania jest bardziej zoptymalizowany? Mój palnik ciągnie na ustawieniach 7/45, co odpowiada około połowy mocy. Czy gdybym zwiększył moc pracy wydłużając czas podawania i zwiększył jeszcze histerezę - np do 10 stC, to jestem w stanie jeszcze więcej ciepła wycisnąć z tej samej ilości węgla? Może ktoś robił już takie doświadczenia i są opublikowane na forum, albo gdzieś w necie...? Poproszę o link - chętnie się zapoznam. pozdrawiam Robert G
  10. Rozejrzyj się za tłokowcem. pozdrawiam Robert G.
  11. Ja w swoich dywagacjach przyjmuję, że proces spalania jest zoptymalizowany,, ale skoro tak... to przekonałeś mnie :-)). pozdrawiam Robert G.
  12. Wiesz... nie chce mi się za bardzo dyskutować, bo uważam to za oczywiste, że kiedy spaliny po przejściu przez wymiennik mają wyższą temperaturę, oznacza to, że mniej ciepła zostało z nich odzyskane, a tym samym jest większa strata kominowa i automatycznie mniejsza sprawność układu w kwestii odzysku ciepła. Nie rozumiem w ogóle czego tu może dotyczyć wątpliwość. Skoro jednak uważasz inaczej, to niech i tak będzie :-). Pozostanę przy swoim zdaniu - nie mylić z punktem widzenia - bo nie padły argumenty na poparcie Twojej tezy. pozdrawiam Robert G.
  13. Niby tak, ale w przypadku gorętszych spalin, więcej ciepła ucieknie - nie chodzi o szybkość przekazywania ciepła, tylko jego skuteczność - jak najmniejsze straty. Oczywiście poniżej pewnej granicy schodzić już nie należy, bo można to przypłacić degradacją komina. Nam chodzi o to, by jak najwięcej ciepła zatrzymać, a jak najmniej wypuścić do atmosfery - przynajmniej mnie o coś takiego chodzi :-) Może komuś chodzi o coś innego, to nie wiem. Gorące spaliny, to wypuszczanie ciepła w powietrze. pozdrawiam Robert G.
  14. Zależy co rozumiesz przez pojęcie 'sprawność' - mnie chodzi o sprawność odzyskiwania ciepła ze spalin, zatem kiedy wypuszczamy do atmosfery więcej ciepła - spaliny o wyższej temperaturze - to mniej energii pozostaje w układzie i tym samym sprawność jest niższa. O jakiej kolega 'sprawności' pisze??? pozdrawiam Robert G.
  15. Hey rupper. Sterownik pokojowy robi u mnie tylko i wyłącznie za termostatyczny i czasowy stycznik do zasilania pomp napędzających kaloryfery - i nic więcej. Podłogówka pracuje u mnie non stop - kiedy temp wody w obiegu kotłowym jest ponad 40 stC, a sterownik kotła jest ustawiony tak, jakby nie było w ogóle żadnego innego sterownika - żadnych tam opcji regulatora pokojowego... To fakt, że sterownik pokojowy nie może Ci wyłączać podłogówki - za duża bezwładność. Zatem... Wepnij ten sterownik pokojowy szeregowo w zasilanie pompki do kaloryferów i tyle. :-) pozdrawiam Robert G.
  16. Hehe... czyli zaprzeczamy ogólnie panującym trendom. Też mi się wydaje, że kocioł kiedy pracuje na dużej mocy - powyżej 50 procent mocy nominalnej - jest bardziej wydajny, a poza tym histereza... No faktycznie, kiedy się już rozbuja, to grzeje zład w kotle i na dłużej wystarcza. Dzięki za pomiary i sugestie z nich wynikające Spróbuję zwiększyć histerezę, może nie aż do 10 stC, ale na początek do 5 i zobaczymy jakie będą efekty. pozdrawiam Robert G. PS... Jeszcze pytanie, co Ty masz za chałupę, skoro przy temp zewnętrznych plus cztery, czy pięć stC, kocioł pracuje ze średnią mocą aż 5 kW? :-), bo tak jakoś liczę i wydaje mi się, że ciut dużo ten dom potrzebuje... albo masz bardzo słabo ocieplony, albo są jeszcze rezerwy co do efektywności spalania. albo... ogrzewasz powierzchnię z 300 - 350 m2 w dobrze ocieplonym budynku ;-). O ile się nie machnąłem w obliczeniach... Mój kocioł przy temp zewnętrznych koło zera, pracuje ze średnią mocą jakieś 2,8 kW.
  17. Moje ustawienia to 7/45, a teraz testuję 6/45. Nie sugeruj się tym jednak, bo ja mam inny ślimak i inną ilość opału mi podaje w jednostce czasu. Dmuchawa na 2 bieg przysłona zamknięta na ok 80 proc. Podtrzymanie podawanie przez 10s co 20 minut, przedmuch co 10 min przez 15 s. Jeszcze jedna rzecz... kiedy zmniejszasz podawanie opału, to pamiętaj, że zmniejsza się moc pracy palnika i może spadać temperatura spalin wychodzących z kotła - może to być szkodliwe dla komina. Kiedy stwierdzisz, że spaliny są już cokolwiek za zimne, to warto lekko zwiększyć nadmuch - spadnie wtedy sprawność, ale będziesz chronić komin przed wykraplaniem pary wodnej i narażaniem komina na degradację. pozdrawiam Robert G.
  18. Miałem sytuację podobną całkiem niedawno.. Obstawiłem kondensator i nawet go kupiłem. Kiedy jednak przystąpiłem do jego wymiany, okazało się, że poluzował się zacisk i raz kondensator łączył, a raz nie. Tym sposobem motoreduktor zatrzymywał się czasami w czasie pracy. Dokręciłem i jest ok. Mam teraz nowy kondensator 12 mikrofaradów w zapasie... :-) Sprawdź najpierw zaciski kondensatora. pozdrawiam Robert G.
  19. Ja obstawałbym za dłuższymi okresami pomiarów i nie sugerowałbym się tymi ilościami sekund w krótkiej jednostce czasu. Najlepiej wsypać do zasobnika węgiel do pełna i zmierzyć na ile dni/godzin ten zasyp wystarczy przy częstym i intensywnym podawaniu w stanie podtrzymania, a mniej intensywnym... Ja już nauczyłem się nie przejmować chwilowymi skokami i wahaniami, bo wiem, że liczy się ogólny rozrachunek i długi okres pomiaru :-). Bywają momenty, kiedy kocioł pracuje bardziej intensywnie i zużywa więcej opału, ale energia, którą on produkuje, nie ginie... ona zostaje gdzieś zmagazynowana - ot chociażby w podłogówce - i potem kocioł przez następne dni już pracuje dużo spokojniej i zużywa mniej, bo energia jest - z wcześniejszej pracy. Wahania zawsze będą i jednego dnia pójdzie 18 kg, a drugiego już tylko 15... samo podtrzymanie ma służyć podtrzymaniu żaru, a nie pracy, a że przy okazji trochę opóźni kolejne załączenie palnika... to i tak zależy od aktualnie odbieranej mocy, a spalanie przy małym dopływie powietrza - jak w trybie podtrzymania - jest mało efektywne i generuje sporo sadzy, która zawiera niewyzyskaną część energii. Pewnie, że kiedy w podtrzymaniu palnik dostanie więcej węgla, to łatwiej mu potem wystartować, kiedy zaczyna pracę, ale na samą pracę w trybie podtrzymania bym jednak nie liczył, z jakich względów... napisałem powyżej. pozdrawiam Robert G.
  20. Dzięki... Całkiem proste i pomysłowe urządzenie. Czy mógłbyś jeszcze zdradzić czym przymocowałeś je do korpusu? Nie wierciłeś chyba w nim dziur...? :-) Zainspirowałeś mnie tym pomysłem... pozdrawiam Robert G.
  21. Te obliczenia są praktycznie z czapy, zatem i margines jeszcze jakiś będzie, ale skoro popiół ładnie wygląda, to nie bardzo da się optymalizować już ten proces spalania. Energia chemiczna zamienia się w energię cieplną i pozostają tylko niepalne części oraz części lotne, które uchodzą przez komin. Teraz jedyne, co możesz sensownego zrobić, to zweryfikować politykę grzewczą w chałupie. Ile domownicy zużywają ciepłej wody? - u mnie znacząco większe zużycie wyraźnie podnosi zużycie węgla. Jakie masz temperatury w pomieszczeniach, gdzie najczęściej przebywają ludzie, a jakie w nieużywanych pomieszczeniach? Jak wygląda wietrzenie? itd itp... Myślę, że te kilka kilogramów jeszcze zjedziesz przy rozsądnej gospodarce, ale naprawdę kluczem do sukcesu jest ocieplenie budynku. Mnie schodzi teraz ok 16 kg na dobę, a u nas temp wahają się między 0 a -5 stC. Kiedy było cieplej - w granicach 0 - 5 stC na plusie, to mieściłem się w 12 - 14 kg. Dom jest nowy i ocieplony. Przy nieocieplonym musi iść więcej węgla. Zainwestuj w ocieplenie i sam zobaczysz... pozdrawiam Robert G.
  22. Hehe... oszacowałem. powierzchnia elewacji to... powiedzmy 300 m2 - połowa ocieplona słabo bo tylko 10 cm, zatem 150 m2 x 0,4 W/m2K + 150 m2 x 2 W/m2K = 360 W/K Do tego dodać trzeba dach - wełna [ile?] Skoro ściany ocieplone poniżej nrom, to i co do dachu nie spodziewałbym się przeinwestowania, zatem 85 m2 x 0,3 W/m2K = 25,5 W/k. Kolega nic nie napisał o ociepleniu gruntu, zatem przyjmijmy, że posadzka na gruncie nie jest zaizolowana - dodajmy na oko jeszcze 100 W/K, ale od temp gruntu, czyli od 8 stC, nie od temp zewnętrznej. I co nam wychodzi? Przyjmujemy różnicę temp zew/wew 20 K., a różnicę grunt/wew 12 K. Suma mocy traconej dla zew/wew wynosi 385 W/K x 20 K = 7,7 kW plus 100 W/K x 8 K = 0,8 kW Razem nasze straty wynoszą szacunkowo - precyzyjniej, niż poprzednio :-) - około 8,5 kW zamiast poprzednich 15. Wobec tego zużycie będzie 8,5 kW x 24 h = 204 kWh, zamiast wcześniej oszacowanych 360, a to daje zużycie na poziomie ok 45 do 50 kg węgla. Czyli zgadza się z tym, co wątkotwórca podał jako jego zużycie dobowe i... nic mu teraz 'w kieszeni' nie zostaje :-). pozdrawiam Robert G.
  23. Hmmm... Jeżeli w popiele nie ma niedopalonych grudek węgla, to pozostaje Ci tylko sprawdzenie temperatury czopucha. Jak jest wyraźnie wysoka, to zmniejsz nieco nadmuch - zbyt duży nadmuch i zbyt wysoka temp spalin wychodzących z kotła powoduje duże straty kominowe. Jednak widzę, że dmuchawa pracuje u Ciebie zaledwie na 2 biegu, zatem chyba już nie pokombinujesz za dużo. Policzmy... powierzchnia grzana 170 m2, różnica temp zew/wew 20 K. Skoro góra ocieplona, a dół nie, to przyjąć trzeba, że jakby 20 proc było tylko ocieplone, zatem Twój dom potrzebuje jakieś 15 kW mocy przy tych temp i w związku z tym zużycie będzie na poziomie 15 kW x 24 h = 360 kWh na dobę, a to przy odzysku ciepła na poziomie 4 - 4,5 kWh z kilograma daje ilość węgla ok 80 - 90 kg na dobę. Skoro piszesz, że schodzi Ci tylko 50... to jesteś 30 - 40 kg na dobę do przodu :-). Ociepl dół i wtedy zaczną się oszczędności - dom połowicznie ocieplony jest jak dziurawe wiadro - nie nadążysz wlewać wody, kiedy ucieka dziurami. pozdrawiam Robert G.
  24. Jeśli ktoś ma dobry komin i przyzwoity ciąg kominowy, to węgiel będzie się palił samoistnie bez załączonej dmuchawy przy otwartej przysłonie na maksimum normalnym płomieniem - ja tak mam i u mnie tak to działa, stąd moja uwaga w temacie. Przysłonę mam zamkniętą na jakieś 80 - 85 procent i palnik w podtrzymaniu przygasa. Kiedy otworzę, stan podtrzymania nie jest stanem podtrzymania, tylko stanem trochę mniej intensywnej pracy. pozdrawiam Robert G.
  25. Tu akurat nie bardzo się zgodzę. Kiedy przysłona dmuchawy jest otwarta na maksimum, to w okresach podtrzymania mamy niekontrolowany przedmuch związany z ciągiem kominowym i nadmierne palenie węgla na palniku. Lepiej, kiedy dmuchawa jest przysłonięta, a załączona o jeden bieg wyżej - wówczas niekontrolowany przedmuch w podtrzymaniu jest zminimalizowany, a utrzymuje się żar tylko w związku z zaplanowanymi załączeniami dmuchawy. Inny aspekt to bezpieczeństwo. Konstrukcja automatycznych kotłów pozwala na ich wygaszenie w razie awarii poprzez odcięcie zasilania i wstrzymanie pracy tak podajnika, jak i dmuchawy. W momencie, kiedy nadmuch nie zostanie odcięty w razie awarii - swobodny przedmuch dzięki otwartej przysłonie spowodowany przez ciąg kominowy - to i płomień nie zgaśnie, a to może stwarzać zagrożenie, bo kocioł będzie nadmiernie się rozpalał i powiększał rozmiary ewentualnych zniszczeń, zamiast wygasnąć. Radzę to jeszcze raz przemyśleć :-) pozdrawiam Robert G.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tej strony zgadzasz się na Polityka prywatności.