Skocz do zawartości
IGNOROWANY

Jak się żyje z kotłem dolnego spalania?


Juzef

Rekomendowane odpowiedzi

Uszanowanie

Chciałbym trochę przybliżyć cywilom światek dolniaków (o, tutaj) a sam nie mam bojowego doświadczenia z tymi kotłami. Tedy odwołuję się do zbiorowej mądrości tzw. praktyków: jakie są najistotniejsze różnice na plus jak i na minus gdy się zamienia górniaka na dolniaka? To, że się trudniej z początku rozpala albo dymi na kotłownię przy nieumiejętnym dokładaniu – to, jak mi się zdaje, wiadome.

Ile dni da się realnie palić bez konieczności wygaszania?
Na ile problemem byłby np. węgiel z twardymi kamieniami a na ile spiekający – w ogóle nie da się palić bo zawiśnie, idzie ale trzeba zamieszkać w kotłowni, czy jedyny ratunek to mieszanie z czymś innym?
Może ktoś ma porównanie górniak – dolniak – podajnik jeśli chodzi o obsługochłonność rozumianą jako liczba godzin lub dni pomiędzy kolejnymi niezbędnymi wizytami w kotłowni?

Wszelkie inne uwagi w temacie też mile widziane.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość berthold61

Wydaje się że najmniej obsługowy to podajnikowiec następny to górniak a najwięcej uwagi trzeba poświęcić dolniakowi , dolniak fajny kocioł jak dobrze przemyślany ale z drugiej strony to ciężko do niego z opałem bo spiekający odpada a jest go chyba 80% w sprzedaży ,palenie drewnem to chyba dla sadomasochistów lub tych co mają je za darmo i tu wygrywa zdecydowanie górniak pomijam kopcenie choć to nie reguła jak ktoś potrafi ale za to spali każdy rodzaj węgla jaki by nie wrzucić czy to paskudztwa z taurona czy koksujący 34,2 ,płomienny czy gazowy wszystko zażre , no ale spaliny gorszej jakości niestety , palić też można nawet i cały sezon bez wygaszania chociaż tak nie powioonno palić się w górniakach ale bez problemu można i nic się nie zatka zasyfi

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Paląc drewnem to tylko dolniak bo : możliwość dokładania, ekonomia i czystość spalania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie.... Jak to jest z tymi dolniakami? Sam obecnie od roku stoję przed dylematem. Dolniak MPM DS czy może lepiej dołożyć i kupić podajnikowca? Z jednej strony podajnik to wygoda, ale dokładanie węgla do zasypowca też nie jest dla mnie problemem. Tylko jak wygląda codzienna obsługa takiego dolniaka? Dużo mu trzeba czasu poświęcać, czy wystarczy po prostu rusztować-wybierać popiół- dorzucać paliwa a wygaszać np. raz na trzy dni w celu czyszczenia? Bo teraz palę od góry w leciwym, najprostszym Zębcu i pomijając fakt ogromnego przewymiarowania i związanych z tym strat, jestem po prostu tym piecem i obsługą go zmęczony. I tu mam dylemat.... MPM DS vs. podajnikowiec. W zasadzie to drugi zawodnik jest wygrany, ale być może obsługa MPM jest dla mnie do zaakceptowania? Tylko jak to właśnie wygląda w praktyce....

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość witek1234

Pewnie wielu użytkowników ds-ów nie zgodzi się ze mną ale napiszę jak to było w moim przypadku. Gdy wchodziły do użycia pierwsze MPM sam nabrałem ochotę na to cudo. Opinie pozytywne, pierwszy przemyślany dolniak. Kupiłem go z nadzieją na wygodę w paleniu ale od samego początku było pod tzw. górkę. Problem z doborem węgla, walka z popiołem. Jeśli zasypalem czymś bardziej kalorycznym to się paliwo wieszalo, jak dałem płomienny, problemem był nadmiar popiołu i kociołek wygaszal się bo był zawalony nim palnik i ruszt. Po bodajże trzech miesiącach doszedłem do wniosku że niestety to nie jest kocioł bezobslugowy, jeśli nie przerusztuje się co kilka godzin to jest problem. Na plus mogę napisać że rozpalanie szło dobrze, kocioł łapal w mig, nie było problemu z osiąganiem temp. zadanej. Na minus , trzeba uważać przy otwieraniu bo realny jest gwałtowny zapłon gazów i wówczas nieźle może pierdyknac. Bardziej czuć w kotłowni zapach dymu czy smoly, jest się tym zapachem przesiąkniętym i jest potrzeba zmiany ubrania na takie robocze. Takie są moje wspomnienia odnośnie użytkowania ds-a. Czytam że obecnie producent wprowadził sporo ulepszeń typu blacha do zmniejszania wielkości paleniska, ulepszony palnik czy zastosowanie cienszych rusztowin aby popiół swobodniej się osypywal ale powiedzmy szczerze, to nie jest kocioł bezobslugowy. Jeśli kupi się nieodpowiednie paliwo to zaczynają się schody.Mnie nie ma w domu kilkanaście godzin i kocioł przez brak rusztowania się wygaszal, trzeba o tym pamiętać bo rozczarowanie jest gwarantowane. A przerobki i modyfikacje przestały mnie rajcowac. Obecnie przymierzam się do palnika Kipi na pellet. Żadne dsy ani podajnikowce z uwagi na upirdliwosc w obsłudze jak i zdobywaniu odpowiedniego paliwa mnie nie zainteresują. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak chodzi o podajnik to zasypywałem do pełna 6-7 worków i w cieplejsze okresy było na 2 tygodnie.

Popiół zależnie od węgla, czasem raz dziennie, czasem raz na 3-4 dni.

Ale wyleczyłem się chyba z pełnego zasypywania po tym jak mi zerwało zawleczkę i musiałem cały kosz wysypać, dosprzątać się było ciężko. I postanowiłem po worku sypać ale zobaczymy co z tego wyjdzie, to jest minuta roboty.

Podajnik wypada rozkręcić przed i po sezonie i wyczyścić, skontrolować, przesmarować, zakonserwować ale nie wszyscy to robią a potem niespodzianki.

Czyszczenie kotła na Pancerpolu Duo raz na tydzień, przy SV200n raz na 2 tygodnie ale widzę że można by nawet trochę rzadziej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, witek1234 napisał:

Problem z doborem węgla, walka z popiołem. Jeśli zasypalem czymś bardziej kalorycznym to się paliwo wieszalo, jak dałem płomienny, problemem był nadmiar popiołu i kociołek wygaszal się bo był zawalony nim palnik i ruszt. Po bodajże trzech miesiącach doszedłem do wniosku że niestety to nie jest kocioł bezobslugowy, jeśli nie przerusztuje się co kilka godzin to jest problem. Na plus mogę napisać że rozpalanie szło dobrze, kocioł łapal w mig, nie było problemu z osiąganiem temp. zadanej. Na minus , trzeba uważać przy otwieraniu bo realny jest gwałtowny zapłon gazów i wówczas nieźle może pierdyknac. Bardziej czuć w kotłowni zapach dymu czy smoly, jest się tym zapachem przesiąkniętym i jest potrzeba zmiany ubrania na takie robocze. Takie są moje wspomnienia odnośnie użytkowania ds-a.

Czyli szału nie ma? Po tym co napisałeś, mam wrażenie, że zamieniając mojego kiepskiego górniaka na DS-a, wpadam z deszczu pod rynnę. Chociaż wodospad zamiast rynny byłby tu właściwszy ,bo w moim Zębcu prócz pilnowania płomienia by się zbytnio do komina nie rozpędził, to nic się nie wiesza, nie śmierdzi, nie gaśnie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze tylko dopiszę, z podajnikiem obsługochłonność zależy głównie od jakości węgla (spiekalność, kaloryczność, popiół) i jego "przepału" :D .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość witek1234

U mnie było "pod wodospad " ale jeśli ktoś ma dobry wybór węgla i ma kto od czasu do czasu przerusztowac to może i jest zadowolony. Używam teraz górne Camino i chwale sobie. Fakt, potrzeba rozpalac dwa razy ale po kilkunastu godzinach wracam do ciepłego domu a węgiel kupuję jaki się tam trafi i nie myślę jak go zmęczyć. Podajnik jest wygodny ale wiemy jakie cudowne pseudo eko można kupić za ciężki grosz. Opalilem sezon za 3500 a patrząc na oferty eko to cena przekracza często 1000 więc wydał bym gdzieś 5000. Dla mnie to spora różnica nawet biorąc pod uwagę wygodę. Wracając do ds, musi się człowiek dobrze zastanowić czy u niego taki kocioł się sprawdzi,moja opinia nie jest odosobniona, jest kilku kolegów którzy przesiedli się na dsa i niby byli zadowoleni ale po jakimś czasie wracali do górniakow i przyznawali że są bardziej przyjazne w eksploatacji. Ds to walka o odpowiedni wegiel , walka z pekajacymi palnikami , walka ze smrodem i wszechobecna smola, dochodzi jeszcze zabawa jak by tu cos polepszyc czy usprawnic .Przemyślalem temat i jeśli sytuacja mnie zmusi to dołożę Kipi do mojego Camino i mimo wyższych kosztów będę miał przynajmniej czysto w kotle, kotłowni, bardziej ekologicznie. Myślę że to będzie najlepsze wyjście bo obserwując co się dzieje na rynku sprzedaży węgla to widzę że lepiej już było i to "se ne vrati". Ot, takie realia. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kocioł ds jest jak młoda i piękna kobieta. Trzeba o nią dbać i nie zostawiać na zbyt długo bez opieki. Jak się tak robi, to będzie nam wdzięczny a my zadowoleni. Jeżeli ktoś myśli, że zostawi to cudo na cały dzień albo i dłużej samo ze sobą, to może mieć przykre niespodzianki i toksyczny związek... Tutaj palacz i kocioł, to tandem. Jak się zgrają, to nic więcej do szczęścia nie trzeba. Nie każdemu to może odpowiadać...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość witek1234

Ładne porównanie. I myślę, trafne. Każdemu co innego przypasi, zależnie od warunków jakie go ograniczają. Ja te wszystkie uwagi napisałem dla powiedzmy przestrogi ,  żeby potencjalny nabywca miał świadomość zalet ale i wad kotła o takiej konstrukcji. Na pewno jest wielu takich którzy mają takie same jak ja uwarunkowania czy ograniczenia. Warto więc wszystkich chętnych  uświadomić że samo bez dozoru palić się nie zawsze da a odpowiednie paliwo które zdobyć to trudna rzecz, jest podstawą. Ja tego nigdzie nie przeczytałem i stąd nieprzemyślana decyzja zakupu i późniejsze frustracje. Ale taki scenariusz nie musi być normą. Gdy się zna plusy i minusy to myślę łatwiej jest  podjąć decyzję o zakupie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli nie przesadzę twierdząc że czy dolniak czy górniak to człowiek jest do kotła uwiązany jak pies do budy? Bo rozmyślając nad DSem, liczyłem na wygodniejszą obsługę w stosunku do górniaka, ale mam wrażenie że moja radość z DSa zakończyłaby się na zakupie, potem byłoby tylko gorzej

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tokładnie tak bezobsługowy to tylko gaz,olej opałowy,prąd,pelet.

Dolniak dobrze działa z buforem przy pracy na dużej mocy cały czas.

Aby w dolniaku palio ci się bezproblemowo musisz mieć automatyczne odpopielanie,podajnik w drzwiczki zasypowe,mały kocioł aby się nie kisił tylko spalał.

 

A i jeszcze jedna rzecz dolniak ma dolne ograniczenie rozmiarów palnika jak zrobisz za małe to będzie ci bardziej kopcić niż na dużym+ zakopcenie w kotłowni.

W dolniaku możesz  szamotem moc zmiejszyć do określonego poziomu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jest to kocioł bezobsługowy. A w dodatku jest tego pewnie z kilkanaście konstrukcji i każda ciut inna. Do tego dochodzą różne domy do ogrzania, różne instalacje, itd...   U siebie paląc węglem mogę zostawić kocioł bez obsługi na jakieś 12 godzin. Z tym, że się wszystko wypali i po tym czasie odpalam od nowa, czyli to samo co w górniaku. Gdybym grzał dwa lub trzy razy większy dom, to pewnie bym tylko dokładał, czyścił i wynosił popiół. Ale przy takim jaki mam ciężko by było aż tak zmniejszyć palnik i palenisko, żeby palić ciągle. Ruszt pewnie miałby 10×15 cm albo i mniej a to już praktycznie pewnie niewykonalne. Zostaje więc przepalanie ale za to kocioł pracuje na chyba każdym paliwie. Szczególnie gustuje w drewnie wszelkiej postaci i rosyjskim węglu, za który na miejscowym składzie wołają obecnie 630 złotych. Jednym słowem za bardzo niskie koszty ogrzewania trzeba zapłacić większym zużyciem swojego czasu. Dla mnie nie ma lepszej alternatywy. Ale komuś innemu mogłoby to już nie odpowiadać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość witek1234

Wszystko prócz PC czy gazu jest jakimś tam uwiązaniem, górniak jest bezproblemowy ale wymaga więcej czasu na obsługę, ds po spełnieniu jakichś tam wymagań może być wygodniejszy w użytkowaniu ale posiada wady o których napisałem wyżej. Podajnik też nie zawsze będzie panaceum na wszelkie uniedogodnienia. Ja myślę że obecnie peletowce dają namiastkę wygody . Ważne jest to , że jeśli w coś zainwestujemy i to się sprawdza to już jest sukces. Często nie rozważamy zakupu na zimno, jesteśmy przypaleni, nie bierzemy pod uwagę naszych ograniczeń oraz nie dostrzegamy wad kotła bo przecież jakoś to będzie i damy radę. To najprostsza droga do rozczarowania. Moje zdanie jest takie : mam ograniczone możliwości i finanse a nie chcę kłopotów, biorę górniaka. Mogę zainwestować to wybieram peletowca . Aby uniknąć wtopy nie myślę o ds. Nie mówię o PC czy gazie bo to inna półka. To jest moje zdanie, które może być subiektywne. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O właśnie.... Napiszę czego oczekuję. Zdaję sobie sprawę, że upatrzony przeze mnie MPM nadal jest tylko zasypowiec z wszystkimi jego zaletami i wadami. Montując go, do mojej starej instalacji grawitacyjnej,ogromnym plusem jest niezależność od dostaw prądu, czy on jest czy nie, w domu się nie wychładza. Ale co mnie w górniaku denerwuje. W sezonie grzewczym, muszę wstawać godzinę wcześniej żeby rozpalić i gnić przy piecu, dopóki nie przeżucę sterowania na miarkownik. Po pracy trza szybko gnać do domu, bo żona  nie zostawi przecież dwulatka samego na górze, by sobie przy piecu posiedzieć. Do szczęścia przy dolnośląskie starczyłoby mi jedno. Żebym mógł po prostu dorzucać węgla bez potrzeby każdorazowego rozpalania. Czyli: rano wstaję, przerusztuję, dorzucę i to się tam pali, gdy muszę po pracy coś załatwić, żona tylko dorzuci i może wracać na górę. A np. co drugi dzień wygaszam, czyszczę i znów rozpalam. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość witek1234

Poznałeś moje i innych zdanie. Jeśli masz dostęp do węgli płomiennych i gazowych nie koksowych i w domu jest ktoś, kto przerusztuje od czasu do czasu to można pomyśleć o ds-ie oczywiście pamiętając o jego urokach . Skoro będziesz w stanie je zaakceptować to OK.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak, odpowiedzi wiele i to cennych. Myślę że na DSa się zdecyduję. Być może i kupiłbym górniaka, ale uchwały antysmogowe swoje robią, a szkoda mi nerwów na partyzantkę. Wiadomo, pewne obawy co do kotła mam, ale przy podajnikowcu też je mam i przy każdym innym kotle którego nie znam. Mam jeszcze Buderusa gazowego, więc zawsze nim mogę się wspomagać. Przejdę jeszcze do tematu o MPM DS, poczytam o nim

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem dlaczego ale czuję się jak świnia. Narzekam na producenta a rozpalam jesienią i nie wygaszam do wiosny. Bez rusztowania kocioł pracuje 12 godzin. W tym czasie pełny zasyp się pirolizuje a  zasyp z czubem opada do dolnej krawędzi drzwiczek i jest to ? Koks? Gdyby trafił się kamień w węglu , to na to nie ma rady. Trzeba wybrać. Rodzaje węgla są mi nieznane. Płace za lepszy z dobrych lub b. dobry. Różnie. Prawdę mówiąc początki miałem dramatyczne i musiałem sam sobie wymyślić wewnętrzną konstrukcję. Nie podpieram się niczym: goły kocioł i rury zasilenia i powrotu. W rezerwie kocioł 2 F gazowy 

 

 

image.jpeg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość witek1234

Def, daj spokój, od razu jak świnia? Super że podołałeś zadaniu i nie narzekasz. Myślę że sukcesem jest ta tajemnicza konstrukcja w komorze spalania ale i Twoje umiejętności wyciągania wniosków z obserwacji spalania. Ja poległem bo przerosło mnie kombinowanie z automatycznym odpopielaniem. Może gdybym zobaczył takie coś w realu...bo z opisów kolegów nie umiałem sobie tego wyobrazić. Zniechęcił mnie też brak wiedzy z zakresu elektroniki czy elektrotechniki. Na pewno bym kombinował gdyby nie było innego wyjścia ale znalazła się kasa i dałem za wygraną. Niestety po tamtych przejściach pozostał mi jakby uraz do ds.  Wnioskuję po kolorze kotła że palisz w Zębcu? Może to inny dolniak niż MPM...

Zawsze podobał mi się Viadrus U24. Początkowo miałem wątpliwości ale po opisach Mikesza jak go ujarzmił, gdybym mógł cofnąć czas to wybór by padł na niego.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

def, a jak w DS-ie wygląda sytuacja gdy kończy się zasyp? Co robisz gdy masz resztkę żaru? Po prostu dosypujesz opału i tyle? Czy trzeba się pogimnastykować? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilkukrotnie pisałem swoją opinię w dziale o mpmie, ale się powtórzę.

W styczniu wymieniłem statego gsa na mpm ds i uważam, że większego błędu nie dało się zrobić.

Jedyny węgiel jaki się sprawdzał to Wesoła z Bartexu (945zl tona). Pozostałe to albo ciągle wieszanie się opału, kopcenie, blokowanie kotła od kamieni, popiołu itp.

Do kotła trzeba było schodzić co 1,5-2 godziny, żeby przerusztowac, inaczej się dusil i spadała temperatura. Ciuchy wszystkie smierdzace na kilometr, bez roboczych do kotłowni wejść się nie da.

Na drewnie ciut lepiej, ale też się często lubilo zawieszac i co max 3h trzeba nawrzucac do kotła.

Jedyny plus jest taki, że z komina nie kopci - jedynie czeskiego węgla nie udało się opanować.

No i wygaszanie kotła przynajmniej raz na 3 dni, inaczej palnik zapchany popiołem.

Część osób przerobila te kotły: dodali automaty rusztujace, przerobili palniki, półki szamotowe itp i są w miarę zadowoleni. Jednak konstrukcja fabryczna nie jest zrobiona, żeby była wygodna w użytkowaniu, a żeby dostała certyfikat 5 klasy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tej strony zgadzasz się na Polityka prywatności.