MrWolf

A ja z takim rebusem. Jest ktoś w stanie wytłumaczyć po kiego grzyba jest pokazywany odczyt z czujników z dokładnością do dwóch miejsc po przecinku? Pytam, bo o ile sam odczyt mam w poważaniu, tak fakt, że sterownik do uruchomienia lub wyłączenia pompy bierze to pod uwagę mnie interesuje i fakt ten jest głupi. Pompa powiedzmy wyłącza się przy 35 stopniach. Na czujniku temperatura wynosi 34,99 i pompa staje. Oczywiście odczyt ma pewną amplitudę i tak sobie skacze 34.97, 34,99 i nagle bach 35,00 i pompa się odpala. Nie zdąży się uruchomić i sterownik ją wyłącza, bo odczyt spadł na 34,98. Za kilka sekund 35,01 i cyk znów uruchamia. Potrafi tak majtać w te i wewte nawet dłuższą chwilę. Zbyt zdrowe dla pompy to to nie jest.

Oczywiście, że jest to szukanie kwadratowych jaj. To taka tylko ciekawostka. Rozjazd kilku kg na całym zasypie należy ignorować.

Niekoniecznie. Zwróć uwagę, że przy każdym cyklu podawania potrzebny jest moment na rozruch. Silnik pracuje, ale przekładnia potrzebuje tam ułamków sekund na przekazanie tego pierwszego ruchu. Wydaje się to niewiele, ale w perspektywie setek, tysięcy cykli robią się już jakieś wymierne ilości. Osobiście twierdzę, że częstsze podawanie krótszych cykli da sumarycznie wynik niższy niż dłuższe cykle podawane rzadziej.

Jeśli cała reszta ustawień rozpalania jest ogarnięta to tak. Ewentualnie sprawdź parametr długości dopalania. Ja u siebie mam 300 sekund. Kocioł działa od listopada. Zapalarka działa w trybie auto jakieś 2 miesiące. Trochę cykli już przetrwała. Jak na razie wszystko działczy. W razie Wu wymienię ją - kosztuje dwie stówy, więc nie majątek. Szybko na siebie zarobi przy tych cenach opału.

Sposób użytkowania zapalarki jest do ustalenia w ustawieniach. Możesz mieć tak jak piszesz, czyli działa tylko podczas wciśnięcia przycisku "rozpal automatycznie" lub w trybie auto i wtedy kocioł odpala się bez ingerencji człowieka jak któryś z obwodów zażąda ciepła. Aktualnie lecę z zapalarką w auto. Jakiś czas działałem w trybie manualnym i trzymałem kocioł w pracy ciągłej. W trybie auto mimo, że kocioł 3-4 razy na dobę się odpala przy aktualnej pogodzie zużywa mniej paliwa, niż w pracy ciągłej (aktualnie spalanie w okolicach 10 kg, normalnie było w takich warunkach 12-13 i poniżej nie chciało zejść). Jest też czyściej w kotle. Grzejniki robią się chłodne dopiero około 2 godzin od wygaszenia palnika. Siłownik steruje temperaturą na zawór tak, by nie przegrzać pomieszczenia, wyciągając powoli z kotła ciepło. Zadana w pomieszczeniu 22 stopnie z histerezą 0,1. U mnie się to sprawdza. Ten rodzaj sterowania da jeszcze większe oszczędności w okresie przejściowym jak będzie 10-15 stopni.

Ewidentnie coś w trocinie jest i topi się. Tak jak napisał wyżej kolega dowiedz się skąd jest trocina, z jakich procesów jest pozyskiwana.

W najtańszych i najprostszych konstrukcjach nie będzie sterowania siłownikiem zaworu. Myślę, że nie ma sensu dopłacać do tego bajeru z myślą, że to tylko wyjście awaryjne na czas naprawy podstawowego sterownika. Nic się nie stanie jak przez tydzień trzeba będzie obsłużyć zawór ręcznie.

Wtyczki do pomp, podajnika i dmuchawy są standardowe z tego co wiem. Czujniki ster ma swoje, więc też luz. To tylko na przeczekanie, więc bierzesz coś najtańszego i tyle. Czy warto wydać te dwie stówy z hakiem? I tak i nie. Zawsze dobrze mieć zapasowy sterownik na wypadek awarii, ale zawsze może paść coś innego jak podajnik, dmuchawa. Na sto procent nie da się zabezpieczyć, ale zawsze to niedużym kosztem redukuje się ryzyko chłodnych dni. W obecnych czasach bardziej wierzę wentylatorom i przekładniom, niż typowej elektronice w sterownikach.

Warto mieć coś na zapas. U siebie w kartoniku trzymam tego podstawowego Argosa PID co został po wymianie sterownika u brata w kotle. Jakby co szybka akcja, grzeję i bez ciśnienia czekam na naprawę.

U siebie mam technixa 12 KW z najmniejszym palnikiem SV200 9 KW. Ustawiony w sterowniku na moc maksymalną 10 KW. Budynek jaki ogrzewam masz w profilu. Po obliczeniu z ciepłowłaściwie też się rzucałem jaki rozmiar palnika brać. Wziąłem tego mikrusa i jest git. W tym sezonie podczas grudniowych mrozów w końcówce roku maksymalnie moc średnia wyniosła 50% (w nocy było -18, w dzień -13). Opał to słaby rusek 24 MJ. Po kilku miesiącach palenia nauczyłem się budynku, instalacji i wypracowałem najbardziej ekonomiczny tryb pracy pod względem zużycia opału. Nie bierz nic większego niż 12 KW.

Przyjechała paleta różowego Taurona. Standardowo worki na palecie ułożone jeden na drugim w cztery stosy - brak jakiejkolwiek stabilności. Dojechało w całości, ale gibało się jak wujek Heniu w czwartej godzinie trwania wesela. Otworzyłem cztery worki. Frakcja bardzo okej, nie zauważyłem jakiegoś miału czy drobnicy (otworzyłem worki na leżąco i wyciąłem duże okienka, więc miałem wgląd w zawartość całego worka). Węgiel mokry i tutaj trzeba to odnotować. Zobaczymy za jakiś tydzień jak to będzie się jarało w kotle.

Jakąś godzinę temu odebrałem dla brata paletę różowego Taurona, bo tona Karlika palona od listopada za kilka dni się skończy. Rozmawiałem dłuższą chwilę z kurierem i od około tygodnia widać tendencję spadkową jeśli o chodzi o ilość wożonych palet z węglem. Jeszcze dwa tygodnie temu jakieś 8/10 palet to był węgiel. Teraz już się to zmienia. Być może jest to jakiś prognostyk spadku popytu.

@bercus u Was chociaż wrzucili przemielone w skarpę (choć i tak serce pęka, bo to marnotrawstwo). U nas zazwyczaj leży to na poboczu drogi i można sobie auto załatwić zaczepiając o wystające gałęzie. Inna sprawa, tak się piszczy o efekcie cieplarnianym. Taka gnijąca biomasa to duży problem pod względem emisji gazów cieplarnianych. Podczas procesów gnilnych oprócz CO2 wydzielany jest m. in. metan, którzy jest wielokrotnie bardziej skuteczny w kumulowaniu ciepła niż CO2. Spalając odpowiednio tę biomasę emitujemy do atmosfery w końcowym rozrachunku gazy mniej szkodliwe w kontekście globalnego ocieplenia, niż z naturalnych procesów oraz uzyskujemy energię, która jest podstawą naszej cywilizacji. Co do liści, również widziałem, że były mielone i przerobione na pellet. Cały czas zastanawiam się na ile ten cały proces jest wydajny energetycznie. Jednak te młynki, prasy, suszarki swoje biorą. Czy energia włożona w proces wytworzenia pelletu jest mniejsza, niż ta, którą potem można z tego paliwa odzyskać? Czy bilans wyjdzie dodatni i jeśli tak to o ile? Może to być jeden ze sposobów zagospodarowania nadwyżki energetycznej z elektrowni OZE. Tak samo jak elektrownie szczytowo-pompowe. Pompy tłoczą wodę podczas wzmożonej pracy paneli czy wiatraków, gdy mamy nadwyżkę produkcji. Tak zgromadzona woda z pewną sprawnością oczywiście zostanie później przepuszczona przez turbiny siłą grawitacji i część energii zużytej do wpompowania tej wody zostanie odzyskana. Lepsze to niż nie wykorzystanie jej wcale lub wyłączanie produkcji z paneli czy wiatraków. To samo wodór. W zamyśle doskonały pomysł, jednak elektroliza jest słaba pod względem uzyskania zadowalającej sprawności. Druga kwestia to sposób odzyskania potem części tej energii z wodoru. Napędy z ogniwami paliwowymi to super sprawa, szybko się tankuje, zapewnia takie auto zasięg na poziomie spalinówki. Minus to cena i słaba dostępność stacji. Honda swego czasu pracowała nad prototypami silników spalinowych na wodór. Jest to wykonalne, ba niedawno jakiś producent wydał informacje, że takowe w maszynach chce dać do masowej produkcji. Problem polega na tragicznej sprawności tych silników. Honda w swoich dokumentach zapisała, że pojazd z ogniwem paliwowym na wodór jest czterokrotnie bardziej efektywny od spalinowego odpowiednika. Mówimy tutaj cały czas o wodorze jako paliwie. Jeszcze dużo się trzeba nauczyć i zainwestować, by rzeczywiście być bardziej eko dla środowiska naturalnego. Na razie są to puste słowa i wielka kasa, o którą się wszyscy szarpią, a zbyt dużo z tego nie wynika.

Jakoś po 8 rano dają. Widziałem dostępnego tylko różowego. Trzeba się streszczać. Podczas zamawiania jak zauważyłem były dostępne 22 palety. Po zakończeniu płatności już towar niedostępny. Zamówiłem bratu w poniedziałek paletę 800 kg, bo kończy się mu tona Karlika zamówiona w okolicach końcówki października. Rano dostałem info o wysyłce. Zapewne jutro, najpóźniej w piątek będzie na miejscu.

Myślę, że chodzi o gęstość oraz właśnie wilgotność. Kilogram pelletu będzie miał w sobie więcej energii, niż kilogram drewna. Tutaj też w sumie zależy o jakim gatunku pelletu mówimy. Te tanie z dodatkami rzeczywiście mogą być mocniejsze.

Dla mnie ten popiół jest ok. Nie widzę tutaj żadnych nieprawidłowości. Osobiście nic bym nie ruszał.

Tutaj super popiołu nie będzie. Przerobiłem trochę tego towaru. U mnie też się lekko przytapia, choć powietrze mam już ustawione min 20, maks 45 przy 40W dmuchawie (już nieco mało jak na SV200). Taki towar i tyle. Nic nie klinuje palnika, wszystko wypalone, a te spieki rozpadają się przy dotknięciu zgarniaczka na mniejsze. To jest tylko odpad i nie warto marnować życia w kotłowni by uzyskać coś co i tak wywali się do kubła.

Jak na ruska od KTK nie jest zły ten popiół. Ja bym nie szukał kwadratowych jaj. Mam coś takiego ze Stabka.

No nie do końca. Sterownik na podstawie kaloryczności oraz przesypu wylicza ile ma podawać paliwa aby osiągnąć zakładaną moc. W Argosie PID z plusem owszem nie ma żadnego znaczenia z wyjątkiem przekłamania na spalaniu.

Ta trocina to właśnie musi robić robotę będąc w zasadzie "filtrem". Wyłapie wszystkie gazy i smoły, które zamiast osadzać się w komorze załadowczej, zatrzymają się w warstwie trocin i potem spalą. Jakbym jarał w takim zasypowcu to sam bym testował taki motyw. Ostatnio widziałem w internetach filmik z palenia w czeskim Blaze BC15. Ten akurat egzemplarz miał jeszcze sondę lambda i sam ustawiał optymalne powietrze serwomotorem. Kupa kasy za takiego, ale spala w sumie każdą biomasę drzewną. Mega przemyślany na pierwszy rzut oka i ten patent z wykrywaniem niskiej ilości opału i podtrzymywaniu żaru w celu tylko podłożenia to super sprawa. Nawet jak żar wygaśnie to zostaje węgiel drzewny, który podpali się od kawałka kartonu. Potem załadunek i heja lecimy dalej. Jeśli ktoś chce być rzeczywiście eko, nie tracić dużo pieniędzy na opał (ma swoje drewno lub dojście do tanich odpadów z tartaku) i nie boi się trochę popracować fizycznie to ciekawa sprawa.

Już gdzieniegdzie latają i nikogo o pozwolenie pytać się nie będą. Nie ma co fisiować, lecz warto mieć to na uwadze biorąc dofinansowanie i podpisując umowę.

Czyli defacto nie wolno palić w okresie obowiązywania umowy😄. Co kto robi wbrew przepisom i zapisom w umowach to już jego sprawa. Każdy jest dorosły i wie co robi. Słuszna oczywiście uwaga, że można tak zakombinować, aczkolwiek na własne ryzyko. Wystarczy dron zawieszony nad kominem i będzie wiadomo czy był grany pellet czy węgiel.

Przesadzasz. Tona Jareta wychodzi bez transportu 880 zł, a że jest po 800 kg to płacisz 7 stówek. Różowy tauron parę złotych droższy. Jeśli ktoś kupuje kilka palet to jest się stratnym na wysyłce. Zawsze to jakaś alternatywa. Co do postów o komunie to nawet nie będę komentował. Za komuny z opowieści rodziny wnioskuję, że była kicha i nigdzie nie dorwało się potrzebnego towaru. Teraz można kupić ruska po 1200-1300 zł z neta bez problemu i tracenia życia na posiadówki w sklepie PGG. Powinni tam ludziom jakiś czat założyć. Byłoby raźniej kupującym. Edyta: w tym tauronie to powinni się nauczyć jak układa się worki na palecie, bo to co jest na zdjęciu powyżej to dramat 😄

Pytałem, bo często można spotkać się z twierdzeniem, że do podajnikowca bufor to zbędny wydatek, bo mamy modulację. Niby prawda, bo gdzieś wg. badań sprawność do 30% mocy jest całkiem przyzwoita. Problem taki, że nawet mając w miarę dobrze dobrany kocioł często nie ma zapotrzebowania na te enigmatyczne 30%. Ciekawa sprawa dlaczego producenci nie weszli swego czasu w rozwój tak małych kotłów w mocach ok. 5 KW. Teraz już po ptokach bo pompy ciepła coraz popularniejsze. Jest to kwestia czysto techniczna (zbyt mała ilość węgla na palenisku i niestabilność procesu spalania) czy też raczej nieopłacalna pod względem prowadzenia firmy produkującej kotły? Może @Pieklorz byłby coś w stanie na ten temat naskrobać?

Jak sądzisz, jakbyś ogrzewał bufor i z niego grzał instalację, wzrosła by Ci sprawność? Wiadomo do czegoś takiego byłaby fajna zapalarka żeby nie kisić potem kotła x godzin w podtrzymaniu. Ciekawy jestem czy zysk z pracy na większej mocy i brak podtrzymania byłby lepszy pod względem zużycia opału niż standardowa praca. Pytanie czy w takiej pracy cyklicznej mimo potrzeby ponownego rozgrzewania zładu wody w kotle będzie ekonomiczniej, niż grzanie kotła podczas braku dużego zapotrzebowania że strony budynku.