Tak jak w temacie. Zastanawia mnie czy u Was ten sterownik też ma taki opóźniony zapłon? Mianowicie odnoszę wrażenie, że zbyt wolno reaguje na zmiany. Podam swój przykład. Po rozpaleniu kotła idzie pełną mocą. Blisko temperatury zadanej zaczyna powoli hamować, jednak robi to za późno przez co przebija zadaną i się odstawia. Z początku myślałem sobie, że okej, musi przebić temperaturę pewnie kilka razy i wprowadzi korekty, żeby zacząć szybciej schodzić z mocy, tym samym stabilizując układ. Tak się jednak nie dzieje. Temperatura zadana 55 stopni i po wyjściu z podtrzymania od tej temperatury uruchamia pracę na mocy 7%. Temperatura oczywiście spada dalej bezwładnością i powoli podkręca sobie moc. Po osiągnięciu temperatury około 50-52 stopni następuje odbicie i temperatura zaczyna rosnąć. Znając już swój układ (wcześniej paliłem w dwustanie na tym kotle i sterowniku) wiem, że jeśli zaraz po odbiciu nie zacznie hamować to na bank przebije zadaną i znów się odstawi. On natomiast dalej radośnie pali z mocą 70-100% w zależności od wcześniejszego poboru ciepła i hamuje mocniej dopiero w okolicach 54 stopni. Przy dotarciu do zadanej ma zazwyczaj modulację w okolicy 30 procent i zdąży jeszcze wrzucić 18%. Potem temperatura leci rozpędem do 56-57 stopni i następuje odstawienie. Na podtrzymaniu dolatuje do okolic 60 stopni, aż do jej wytracenia. Cykl podtrzymania przy obecnej pogodzie trwa w granicach 45 minut, a nie po to próbuję okiełznać PID, aby na tak długo kocioł się odstawiał.
Widzę kilka możliwych przyczyn tego stanu rzeczy:
1) Opieszałość sterownika we wprowadzaniu korekt. Gdyby zaraz po odbiciu zaczął hamować to nie przebiłby temperatury tak mocno i jej wahania byłby mniejsze. W tej chwili jest błędne koło, ponieważ kocioł się odstawia i długo w tym stanie pozostaje. Woda wychładza się i potem po odpaleniu modulacji nie jest w stanie sobie poradzić z szybkim dogrzaniem układu, ponieważ cały czas zalewa go chłodniejsza woda. Pewnym rozwiązaniem tej sytuacji byłoby to, że zaraz po odbiciu nastąpiłoby hamowanie. Mniej energii byłoby wytworzone i tym samym odstawienie się byłoby coraz mniejsze aż do ustabilizowania się układu.
2) Przewymiarowany kocioł. Ma on moc maksymalną 9KW (jest to mała SV200). W tej chwili dla 100% mocy jest ustawione 5 sekund podawania, 14 sekund przerwa oraz wiatr na poziomie 60% (dmuchawka RMS 120AL 40W). Przy założeniu, że palę węglem o kaloryczności 23 MJ daje to niemal moc maksymalną kotła wg kalkulatora. W mieszkaniu mam na 3 z 4 grzejników głowice termostatyczne. Na jednym w łazience zostawiłem normalny zawór odkręcony na maksa. Mieszkanko małe, bo 45 metrów, w dwupiętrowym bloku na parterze. Ocieplone styropianem 10 cm, okna plastiki dwuszybowe 5 komorowe skrzydła i ościeżnice. Klatka bez ogrzewania i moje drzwi do mieszkania proszą się o wymianę, bo dołem mocno ciągnie. Pod częścią mieszkania jest piwnica z kotłownią, która nie jest ocieplona, ale utrzymuje się w niej temperatura w okolicach 13-15 stopni w zależności od pogody. Trzymam temperaturę pomieszczeń między 23-24 stopnie, bo tak lubię, ale to i tak za mały odbiór na taki kocioł.
3) Skaszaniona instalacja. Jest to prosty układ po wcześniejszym kopciuchu. Ma już parę lat i był robiony z myślą o wymuszonym obiegu wody za pomocą pompki (rurki miedź i dość małe przekroje). Pompka jest jedna i w tym samym układzie jest wpięte CWU. Nie ma żadnych zaworów 3D, 4D itp. Powrót jest zdecydowanie chłodniejszy od zasilania nawet mimo tego, że przed wejściem do kotła miesza się z cieplejszą wodą wracającą po ogrzaniu bojlera.
Co o tym Panowie myślicie? Czy według Was warto obecnie zmniejszyć nieco moc maksymalną kotła zwiększając mu przerwę w podawaniu i sprawdzić jak układ będzie się zachowywał? Czy może macie jeszcze jakieś inne pomysłu co by tu zrobić, żeby tak temperatura nie skakała?
Pozdrawiam.