Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

jesliby tak było zatem nie da się już opatentować paleniska (być może nie mozna było w ogóle)

pozostaje zająć się produkcją pieców c.oc i robić najlepsze wyroby na rynku

nie musi to być duza produkcja, może przecież to być cos jak Maserati Quattroporte

Opublikowano
a czy kol.heso próbował palić koksem w swoim piecu?

dałoby się?

 

chodzi mi o sprawdzenie a nie o zalety takiego opalu gdyż widzialem na necie że jego cena to 1000zł/tona czyli 1zl/1 kg

 

Bez problemu- w szamotowym palenisku pali się doskonale, nawet bez rusztu...Ale nie po to kombinowałem

żeby używać drogich paliw. Ale zajmując się wieloma sprawami, używam także koksu do nagrzewania czy np.

topienia metali w tyglu (lub bez tygla, wprost w żarze). Czasami wystarcza węgiel drzewny, powstający

ze spalania drewna, także daje wysoką temperaturę, chociaż szybciej się wypala.

 

a-w, to całkiem możliwe z tym SDS ceramikiem, nie mogę potwierdzić, bo nie widziałem. Podejrzewam

jednak, że przy mojej prostocie budowy i działania to całkiem różne konstrukcje. Dla wyjaśnienia: nie zależy

mi na patentowaniu, nie widzę w tym większego sensu.

Opublikowano

o koks pytałem pro forma

niech zatem kolega pomysli o zostaniu producentem kotlów c.o.

 

trzeba wstepnie obliczyć przy jakiej sprzedaży biznes by się utrzymal na powierzchni

 

firmy kurierske nie moga sie doczekać nowych zleceń a wymiar zewnetrzny kotla dopasować tak by zmieścil się na standardowej palecie

 

sprzedaż przez internet na calą Polske jest mozliwa jak i klasycznie w najblizszej okolicy na początku dzialalności

Opublikowano

Wiem, gdzie żyję- nawet w najbliższej okolicy jest prawie zerowe zainteresowanie takim piecem.

Nie ma nadmuchu, nie ma sterownika, nie ma błyskających światełek, nie ma podajnika...pies z kulawą

noga na coś takiego nawet nie chce popatrzeć. Taki jest świat, na nic zaklinanie, że jest dobry...

To, że jest dobry dla mnie, nie znaczy automatycznie, że spodoba się większości. To eksperyment, baza

dla poznania i zrozumienia zjawisk dotyczących spalania. Na razie po prostu się bawię, czego i Wam życzę.

Opublikowano

bawic sie to ja lubie ale ze swoja niunią..

 

trzeba przerobic jego wady w zalety w opisie marketingowym a będzie na pewno dobrze

tak z marszu:

1. brak "wodotrysków" to brak dodatkowego zuzycia energii- trzeba bedzie podać w opisie ile brakujace bajerki zuzywają KWh na sezon grzewczy i pomnozyć przez cennik

2.brak podajnka-to jedna część ruchoma mniej ktora może się zapsuć

 

inne zalety to:

3. brak przywiazania do jednego rodzaju opału (dla podajnikowych-ekogroszek, dla zgazowujących drewno-tylko drzewo, brykiet jest już za suchy, dla mialowców-wiadomo ze miał) dając bezdymne spalanie

4.stałopalnośc na poziomie 12 godzin dla drewna do 24 dla węgla (zakladam że będzie miał komore zasypową minimum 40 litrów dla najmniejszej mocy)

5. płynna regulacja mocy co skutkuje wysoka sprawnościa dla pracy z mocą minimalną-"podejdzie" tez takie cos gdyz ma drugą komore dopalajacą

6. trwały wymiennik ciepła-zakladam że w komorze oplomykowej bedzie żeliwo a nie stal

7. trwala komora spalająca- jako że wykonana będzie z szamotu

8. estetyka- zamiast malowac go jakimiś cudacznymi kolorami jak to robią prawie wszyscy producenci, nalezy zewnetrzne blachy dać z powierzchnią chromowaną (by kociołek "świecił się" jak silnik V-twin Harley-Davidsona)

klient zawsze kupuje oczami

9. nazwa firmy jako nazwisko kol.Heso jak dającego swoim nazwiskiem gwarancje jakości-znane już od 100 lat (był pan Honda, był tez pan Suzuki, byl też pan Harley i 6 braci Davidson)

 

i jak zwykle jedna rzecz o ktorej regularnie zapominam:

10. wersja z powiekszona komorą zasypową dla zrębki wierzby jako specjalna wersja pieca-zauwazyłem że nie ma takich kotlów w ofercie

  • 2 miesiące temu...
Opublikowano

Odpowiedź do postu #20.W zasobniku 25 l zmieści się ok 25 kg miału ale już tylko 17,5 - 19 kg węgla. Sam też pracuję nad usprawnieniem spalania ale w piecu węglowym z dolnym spalaniem. Najwięcej efektu przyniosła przegroda w komorze spalania która rozbija płomień i powoduje zawirowania. Zmienił się osad. Jest teraz luźny i wypalony barwy brązowo -siwej. Brak zupełnie twardego osadu. Można go usunąć zwykłą zmiotką, a ponadto znika powoli stary twardy osad jeszcze z przed modernizacj, którego nie można był usunąć wcześniej. Ponadto wykonałem automatyczne odpopielanie (oryginalnie jest ruchomy ruszt który zautomatyzowałem).

  • 4 tygodnie później...
Opublikowano

Z ciekawości, a głównie za sugestią piotrka automatyka robiłem ostatnio próby palenia węglem w swoim piecu, co mi się dotychczas nie zdarzało.

Węgiel groszek po 680 zł/kg

Rozpalenie o godz. 7.30, zasypany porcją 10 kg.

Po rozpaleniu przez kilka pierwszych minut lekki szary dym z komina, potem w zasadzie bezdymnie.

Kocioł zimny po nocnej przerwie, temperaturę 60 st. C osiągnął po 2 godz. palenia Temperatura spalin ustaliła się na ok. 150 st.C

Po fazie dość energicznego spalania, kiedy z węgla wypalały się lotne składniki (smoły) temp. w kotle spadła o godz. 11.00 do 53 st, a spaliny do 120 st.C

Po następnych paru godzinach, celem dopalenia pozostałości skoksowanego węgla dałem więcej powietrza, te 10 kg paliło się do godz. 15. 00, kiedy została reszta żaru od której zapaliła się następna porcja opału, tym razem już drewna.

 

Obserwacje? Zauważyłem dziwny spadek ciągu po skoksowaniu się całej

objętości węgla. Dopóki był płomień, ciąg był niezły, potem przy takim samym podawaniu powietrza nastąpił spadek temperatury na kotle i spalin w czopuchu. Stąd wniosek, że spalanie koksu wymaga większego podawania powietrza, ale kiedy nie zależy nam na uzyskiwaniu wtedy większej temperatury, to spalać można wolniej.

Załączam zdjęcia z godziną wykonania:

Początek pojawienia się żaru blisko górnej powierzchni węgla. ( to kocioł dolnego spalania).

Potem pełny żar.

Pozdrawiam.

post-94-1234044605_thumb.jpg

post-94-1234045135_thumb.jpg

Opublikowano

Witam

Moje doświadczenia są podobne i z przykrością musze stwierdzić że przy węglu ( 3 różnych gatunkach) palenie w kotle z komorą szamotowym efekt końcowy, wynik energetyczny nie był aż tak zadawalający jak przy drewnie. Drewno zupełnie inna bajka. Mam ważenie że szamot powodował w wyniku bardzo wysokiej tem że zanikła praktycznie płomień na poczet dużych ilości żaru. Popiołu pomijalna ilość. Węgiel co innego. W tej samej konfiguracji kotła i paleniu od dołu przysłowiowa lipa. Efekt jak dla mnie żaden ( dużo popiołu stałopalność nie wiele większa) ale.... przy paleniu od góry z przeciąganiem żaru w dół paleniska popielenie znikome ( ¼ popiołu w porównaniu z paleniem od dołu). Obie próby na tym samym węglu. Te same doświadczenia na innym węglu dały nieco inny skutek przy paleniu od dołu popiołu mało ale paliło się też krócej. ( słabszy węgiel a dający mniejsze ilości popiołu). Zadawalające jest to że po zastosowaniu szamotu nie ma mowy o tym aby rusztować. Popiół przesypuje się praktycznie do zera przez ruszt. Po przesianiu 2 wiaderek na przetaku zostały dwie garstki grudek wielkości 3 –4 mm. Podsumowując ... szamot super sprawa ale najwidoczniejsze efekty przy paleniu drewnem. Pisze rzecz jasna o swoim kotle i swoich doświadczeniach. Pozdrawiam.

Opublikowano

Witam.

 

Co do spadku ciągu przy paleniu już odgazowanym węglem (koksem), to podejrzewam że wpływ na to ma zmniejszona objętośc powstających spalin. O ile przy spalaniu węglowodorów (gazów palnych, oleju opałowego, drewna, także oczywiście...węgla) jednym (ważnym) z produktów spalania jest para wodna, powstała ze spalania wodoru zawartego w w/w paliwach. Ta para, oprócz zwiększania objętości spalin powoduje jednocześnie ich lekkość, co w ogóle umożliwia powstanie ciągu- lekkie spaliny szybko wędrują w górę komina, zasysając strumień świeżego powietrza

do obszaru spalania w piecu.

 

Spalanie zaś samego węgla (jako pierwiastka) nie powoduje powstawanie pary wodnej, tylko dwutlenku węgla, który jest gazem 1,5-krotnie cięższym od powietrza. Gdyby nie mały dodatek pary wodnej z samego powietrza użytego do spalania koksu, ciąg prawdopodobnie byłby jeszcze mniejszy. Zastanawia mnie czy dodawanie wody do np. miału nie służy właśnie podniesieniu wartości ciągu... i lepszemu przez to spalaniu ? Ja sam w przypadkach, kiedy zależało mi na zwiększeniu ciągu przy spalaniu warstwy odgazowanego węgla, przyśpieszałem go poprzez wrzucenie czegoś "węglowodorowego"- drewna, tektury, trocin, folii polietylenowej. Po nawet krótkim paleniu się dużym płomieniem ciąg wyrażnie wzrastał i koks żarzył się mocniej.

 

Jak najbardziej skłaniam się po ostatnich próbach palenia węglem do zrobienia identycznej próby z taką samą ilością (wagowo) drewna. Jest okazja, żeby porównać efekt stopnia nagrzania kotła, no i czas spalania. pewnie o tym Wam napiszę.

Pozdrawiam.

  • 1 miesiąc temu...
Opublikowano

Witam,

 

to mój pierwszy post tutaj i od razu mam masę pytań. Czytam Was już jakiś czas, ale jak to zwykle bywa dopiero potrzeba skłoniła mnie do odezwania się :).

 

w połowie grudnia, po przyjeździe z pracy zawartość instalacji CO spotkałem w korytarzu na parterze ;). Trochę to trwało, ale udało mi się piec pospawać. Podczas spawania okazało się, że jego około 30 letni żywot dochodzi do końca - gdzieniegdzie blacha ma pewnie z 2mm (albo i mniej). Zacząłem rozglądać się za piecami i powiem szczerze, że mnie osłabiły ich ceny. Stwierdziłem więc, że piec zrobię sam.

 

Kilkanaście lat temu do domu podciągnięty został gaz, ale instalacja nie została zrobiona (patrząc na dzisiejsze ceny to i może lepiej). Gazu w domu nie ma, ale piec gazowy został kupiony. Jest to piec gazowy starego typu - wyglada jak bojler z kominkiem na górze i gazowymi ustrojstwami na zewnątrz. W srodku poza palnikami na dole, to właściwie tylko ocieplony rurkowy wymiennik. Jest tam 29 calowych rurek o długości 60cm. W każdej z nich oczywiście znajduje się skęcony pasek blachy do zawirowania spalin. Piec wg tabliczki znamionowej ma mieć 17kW. Dolna część wymiennika (tam gdzie są palniki) i rurki daje powierzchnię wymiany około 1,5 m2. Skoro dotychczasowy piec (o teoretycznie takiej samej mocy jak ten gazowy) jakoś wystarczał, a był używany niezgodnie z przeznaczeniem - koksownik z krótkim i szerokim "ujściem" spalin, w którym palone było przy niezbyt szczelnych drzwiczkach węglem i drewnem, to nowy chyba powinien być dużo bardziej wydajny. Wydaje mi się, że to, że nowy wymiennik jest dłuższy i "rozbity" na więcej kanałów zrównoważy to, że choćby żar nie leży na płaszczu wodnym.Może nawet będzie mieć lepsze osiągi?

 

Znalazłem na youtube filmik o podobnym piecu. Po sznurku do kłębka dotarłem do patentu. Można przyglądnąć się i ewentualnie coś zaadaptować do swojej konstrukcji. Konstrukcja ciekawa, tzw cross draft. Nie pali się ani od góry do dołu, ani od dołu do góry, tylko na dole "na wskroś".

 

http://www.google.com/patents?id=-lcxAAAAEBAJ

http://www.visionstonestoves.com/gpage7.html

http://pl.youtube.com/watch?v=rb83h6kts7o

 

Co sądzicie o ogrzewaniu powietrza pierwotnego? Zawsze wydawało mi się, że do spalania najlepiej dostarczać zimne powietrze z zewnątrz.No chyba, że tutaj zachodzi jakiś rodzaj samoregulacji temperatury. (do doczytania w patencie)

 

W jaki sposób oszacować wielkość paleniska do mojego wymiennika?

 

W jaki sposób oszacować wymagany przekrój dopływu powietrza pierwotnego? Myślę u siebie zrobić podobnie jak Pan Sedore w swoim piecu. Tzn powietrze do paleniska doprowadzac z zewnątrz rurkami i równomiernie w nim rozprowadzać. Obserwując swój dogorywający piec zauważyłem, że to kluczowa sprawa.Pytanie ile jakich rurek.

 

Pytanie do heso: Jak doprowadzone jest powietrze wtórne? Czy zaspawana na jednym koncu, podziurkowana rurka wstawiona w szamotowy "kanał wylotowy" zdała by egzamin? Jak dobrać jej średnicę, by wystarczyło powietrza do dopalenia gazów z paleniska? Jak dobrać długość tego kanału, by to w nim zachodziło spalanie, a nie poza nim?

 

Jak pogodzić wielkość paleniska (jak radzi heso - niedużego) z dużą komorą zasypową. Komorę zasypową planuję raczej dość dużą. Muszę dokładnie policzyć, ale będzie pewnie około 80-90l.Jak zrobić, żeby dużo wlazło i jednocześnie nie zawieszało się? coś w rodzaju lejka na dole zasobnika, który prowadził by do paleniska?

 

Jak rozwiązać regulację dopływu powietrza? Na "chłopski" rozum

po rozpaleniu wystarczy raz ustawić dopływ powietrza pierwotnego oraz wtórnego i przy w miarę jednorodnym paliwie opadającym z zasobnika w palenisko regulacja nie jest konieczna. Proszę o ewentualne potwierdzenie/zaprzeczenie.

 

Na koniec chciał bym pogratulować heso - piec wygląda na kawał dobrej roboty. Mój piec na drewno <- dorobił się podstrony na mojej www. Mam zamiar zamieszczać tam wskazówki dotyczące budowy takiego pieca.

 

pozdrawiam,

Piotrek

Opublikowano

Witam!

Trochę dużo tych niewiadomych, na dodatek ja sam ciągle jeszcze paru rzeczy nie jestem pewien. Na ten piec z linku trafiłem kiedyś na YT, ale potraktowałem tylko jako ciekawostkę. Teraz przetłumaczyłem sobie niektóre teksty i wiem już więcej. Dzięki za linki. Konstrukcja ciekawa, ale mam uprzedzenie do takich całych z blachy. W tamtych latach 70' był to jakiś przełom, dziś trzeba chyba myśleć trochę inaczej, ale ten wynalazek ma spore szanse na druga młodość, bo kryzys energetyczny puka do drzwi... Jak zwykle wady i zalety ujawniają się przy codziennym użytkowaniu.

Ogrzewać powietrza pierwotnego chyba nie warto, to wychodzi "samo z siebie" na drodze do paleniska. Wielkość paleniska to nie tylko przekrój np. 20x20 cm (tak jest u mnie), ale też wysokość (grubość strefy żaru), a ta zależna jest od usytuowania "wlotu" i "wylotu" paleniska. Powietrze pierwotne można łatwo regulować, ale uważam, że sporo zależy od samego rusztu (jego konstrukcji). Zwyczajny, sztabkowy ruszt nie zawsze jest odpowiedni, czasami najlepszy ruszt to tylko jego mały fragment lub nawet... całkowity brak rusztu.

Zaspawana na końcu podziurkowana rurka wstawiona w kanał wylotowy może szybko ulec zniszczeniu (przepaleniu). Przez jakiś czas stosowałem taką rurkę zwiniętą w okrąg i gazy przepływały przez taki otwór, napowietrzając się. Nawet nieźle to działało, ale także było nietrwałe. Teraz zastosowałem konstrukcję mieszaną: szamot i spawana blacha.

Kanał do dopalania możliwie jak najdłuższy, może być też w kształcie "kolanka" lub "trójnika"- daje to możliwość zawirowania gazów.

Miałem kiedyś sporą komorę zasypową, wchodził tam w całości worek trocin, ale po jednym sezonie przerobiłem, bo spalało się o wiele za dużo i dymiło przy podkładaniu.

Lejek na dole zasobnika raczej się nie sprawdza, opał się zawiesza, chyba żeby stosować jakieś specjalne paliwo (kuliste pellety?).

 

Paliwa stałe nie dają niestety żadnej gwarancji, że w każdym momencie spalania uzyskamy precyzyjnie dobraną dawkę powietrza. Można tylko uzyskać możliwie dokładne zbliżenie się do tego ideału, o co zresztą m.in. walczymy wspólnie na tym forum. Pozdrawiam. HS.

 

Ps. W ogóle omawianie budowy pieca na odległość jest cokolwiek trudne, zbyt wiele jest istotnych szczegółów, czasami wielkości milimetrów. Nie mówiąc już o mojej własnej lekkiej zazdrości o nieopatentowane "patenty".... Ale - rozmawiajmy.

Opublikowano

W książce Hansa- Petera Eberta "Palenie drewnem" zamieszczono schemat dość ciekawego pieca, który być może zainspiruje Was do zrobienia czegoś podobnego. Nic nie wiem o sposobie odpopielania rusztu, chyba że przy paleniu drewnem powstaje go tak niewiele, że nie stanowi problemu. To ten schemat, proszę zwrócić uwagę na system dostarczania powietrza wtórnego

i mieszanie gazów przed "komorą spalania dodatkowego" :

post-94-1237924316_thumb.jpg

Opublikowano

Witam,

 

dziś trzeba chyba myśleć trochę inaczej, ale ten wynalazek ma spore szanse na druga młodość, bo kryzys energetyczny puka do drzwi... Jak zwykle wady i zalety ujawniają się przy codziennym użytkowaniu.

 

Mi w tym piecu baaaardzo spodobała się komora załadowcza. W moim dogorywającym koksowniku o czymś takim można pomarzyć. Wprawdzie uzyskiwałem jako - takie rezultaty paląc od góry. Układałem drewno (obladry z tartaku - twarde drewno, z suszarni - idealne na opał) na "płask", na zakładkę, ewentualnie jedno obok drugiego. Jak mam trociny to każdą warstwę nimi przysypuję. Rozpalam na górze. Jak "wystartuje", to mam ładny, niebieskawy płomień. Jak dojdzie do końca, to ciepło w piecu trzyma niezła kupka powoli wypalającego się węga drzewnego. Niestety dużo mi tego drewna nie wchodzi do pieca, co w zimie jest uciążliwe.

 

Wielkość paleniska to nie tylko przekrój np. 20x20 cm (tak jest u mnie), ale też wysokość (grubość strefy żaru), a ta zależna jest od usytuowania "wlotu" i "wylotu" paleniska. Powietrze pierwotne można łatwo regulować, ale uważam, że sporo zależy od samego rusztu (jego konstrukcji). Zwyczajny, sztabkowy ruszt nie zawsze jest odpowiedni, czasami najlepszy ruszt to tylko jego mały fragment lub nawet... całkowity brak rusztu.

 

Czytając ten wątek zastanawiałem się jak wygląda komora załadowcza. Skoro palenisko ma 20x20cm to nie stosując żadnych "lejków" komora to prostopadłościan o podstawie 20cm. Opał, który posiadam jest dość róznorodny pod względem kształtu. Długość to nie problem, szerokość zaś od 10 do 30-40 cm. Grubość też przeróżna. Nieraz też pali się u mnie drewnem z przycinania drzew w ogrodzie. Ideałem było by pociąć to powiedzmy na kawałki po 80cm i w pionie układać w komorze - jedna decha koło drugiej. Problem polega teraz na pogodzeniu sensownej pojemności komory z niezadużym paleniskiem. Na komorę załadowczą myślałem wykorzystać stary bojler.

 

Zaspawana na końcu podziurkowana rurka wstawiona w kanał wylotowy może szybko ulec zniszczeniu (przepaleniu). Przez jakiś czas stosowałem taką rurkę zwiniętą w okrąg i gazy przepływały przez taki otwór, napowietrzając się. Nawet nieźle to działało, ale także było nietrwałe. Teraz zastosowałem konstrukcję mieszaną: szamot i spawana blacha.

Kanał do dopalania możliwie jak najdłuższy, może być też w kształcie "kolanka" lub "trójnika"- daje to możliwość zawirowania gazów.

 

Miał bym możliwość zamontować rurkę z nierdzewki. Byle co tego nie zeżre. Nie wiem tylko jaki wpływ ma na nią temperatura.

Obserwując płomienie u siebie w piecu widzę, że długość kanału do dopalania to pewnie jakieś kilkadziesiąt centymetrów? Chodzi o to jak rozumiem, żeby wymiennik dostawał tylko gorące spaliny, bez ognia - miejsce ognia powinno się kończyć w kanale.

 

Miałem kiedyś sporą komorę zasypową, wchodził tam w całości worek trocin, ale po jednym sezonie przerobiłem, bo spalało się o wiele za dużo i dymiło przy podkładaniu.

Lejek na dole zasobnika raczej się nie sprawdza, opał się zawiesza, chyba żeby stosować jakieś specjalne paliwo (kuliste pellety?).

 

A czyli jak rozumiem żeby nie kopciło przy podkładaniu rozmiar komory (jej przekrój) musi być w pewien sposób dopasowany do ciągu w kominie - tak aby "ssanie" było na tyle duże, żeby było w stanie pociągnąć dym.

 

Ps. W ogóle omawianie budowy pieca na odległość jest cokolwiek trudne, zbyt wiele jest istotnych szczegółów, czasami wielkości milimetrów. Nie mówiąc już o mojej własnej lekkiej zazdrości o nieopatentowane "patenty".... Ale - rozmawiajmy.

 

Doskonale sobie zdaję z tego sprawę, z całego zacytowanego akapitu. Wiem również, że do wielu rzeczy trzeba dojść samemu, a jak już się w końcu dojdzie to niezbyt chętnie się z innymi tym dzieli. W żadnym razie nie pytam o szczegóły. Ot kilka wskazówek.

 

pozdrawiam,

Piotrek

Opublikowano
Witam,

Mi w tym piecu baaaardzo spodobała się komora załadowcza. W moim dogorywającym koksowniku o czymś takim można pomarzyć. (...)

 

W tekście dołączonym do rysunku pieca zalecane jest powolne podnoszenie pokrywy tej komory, bo inaczej będzie dymiło do pomieszczenia. Po co podnosić ? Oczywiście dla naładowana porcji opału. Zachodzi pytanie, w którym momencie palenia można to zrobić

w miarę bezboleśnie ? Raczej pod koniec...czy trzeba czekać do całkowitego wypalenia ?

Nic nie jest proste... A może niepotrzebnie kraczę ?

 

Czytając ten wątek zastanawiałem się jak wygląda komora załadowcza. Skoro palenisko ma 20x20cm to nie stosując żadnych "lejków" komora to prostopadłościan o podstawie 20cm. Opał, który posiadam jest dość róznorodny pod względem kształtu. Długość to nie problem, szerokość zaś od 10 do 30-40 cm. Grubość też przeróżna. Nieraz też pali się u mnie drewnem z przycinania drzew w ogrodzie. Ideałem było by pociąć to powiedzmy na kawałki po 80cm i w pionie układać w komorze - jedna decha koło drugiej.

 

Widziałem rysunek takiego pieca, do którego od góry wkładało się długie żerdzie. Wypalając się od dołu, zsuwały się stopniowo do paleniska. Nie muszę zresztą daleko szukać - jest taka możliwość także w moim piecu, ale robię to rzadko, bo przeważnie tnę drewno na krótkie, nawet 15 cm kawałki. Tak drewno szybciej schnie, nie układam je w stosy, tylko suszę

w dużych siatkowych boksach.

 

 

Obserwując płomienie u siebie w piecu widzę, że długość kanału do dopalania to pewnie jakieś kilkadziesiąt centymetrów? Chodzi o to jak rozumiem, żeby wymiennik dostawał tylko gorące spaliny, bez ognia - miejsce ognia powinno się kończyć w kanale.

 

Tak, do wymiennika nie powinny sięgać płomienie. Chciałbym zauważyć, że długość płomieni zależy w dużym stopniu od tego, jak są wcześniej napowietrzone i gdzie spalane. Przy dobrze dobranych parametrach płomienie spalają się na znacznie krótszej drodze - to analogia do płomienia np. palnika spawalniczego, gdzie podanie tlenu skraca płomień.

 

A czyli jak rozumiem żeby nie kopciło przy podkładaniu rozmiar komory (jej przekrój) musi być w pewien sposób dopasowany do ciągu w kominie - tak aby "ssanie" było na tyle duże, żeby było w stanie pociągnąć dym.

 

Tak najprawdopodobniej jest. Zauważyłem, że niestety po solidnym rozgrzaniu się paleniska to "ssanie" jakby maleje. Tłumaczę to "niechęcią" wchodzenia powietrza do gorącego paleniska. Tu znowu analogia: podobnie jest z napełnianiem mieszanką paliwo- powietrze

poczciwego silnika dwusuwowego, tam też po przegrzaniu silnika tej mieszanki wchodzi o wiele mniej, niż przy chłodnym silniku. (myślę, ze to podobne zjawisko).

 

Pozdrawiam. Henryk S.

Opublikowano

Witam,

 

[...]Raczej pod koniec...czy trzeba czekać do całkowitego wypalenia ?

Nic nie jest proste... A może niepotrzebnie kraczę ?

 

Myślę, że praktyka pokaże kiedy i co należy robić ;).

Ze starego bojlera, na szybko pospawałem kiedyś, nie mając żadnego pojęcia o konstruowaniu pieców "koze" do warsztatu. Umiejętne palenie w tym ustrojstwie wymagało conieco czasu.

 

Widziałem rysunek takiego pieca, do którego od góry wkładało się długie żerdzie. Wypalając się od dołu, zsuwały się stopniowo do paleniska. Nie muszę zresztą daleko szukać - jest taka możliwość także w moim piecu, ale robię to rzadko, bo przeważnie tnę drewno na krótkie, nawet 15 cm kawałki. Tak drewno szybciej schnie, nie układam je w stosy, tylko suszę w dużych siatkowych boksach.

 

Ja się "miotam" jeszcze. Gruby opał - żerdzie, deski - dokładnie układane, czy raczej drobno pocięte i wsypane jak leci. Z jednej strony przy drobnym paliwie można pokusić się o zrobienie lejka na dużej długości (chyba mniejsza szansa na zawieszenie się) - wlezie więcej paliwa. Z drugiej strony dużo więcej roboty przy cięciu.

 

 

Tak, do wymiennika nie powinny sięgać płomienie. Chciałbym zauważyć, że długość płomieni zależy w dużym stopniu od tego, jak są wcześniej napowietrzone i gdzie spalane. Przy dobrze dobranych parametrach płomienie spalają się na znacznie krótszej drodze - to analogia do płomienia np. palnika spawalniczego, gdzie podanie tlenu skraca płomień.

 

Mhm. Zauważyłem u siebie, że dobrze napowietrzone produkty "dymienia" opału spalają się krótszym niebieskawym i przy tym cieplejszym płomieniem. Bardzo ważne też jest zachowanie odpowiednich proporcji powietrza pierwotnego do wtórnego oraz dostosowanie tego do ciągu. Wystarczy otworzyć drzwiczki do ładowania i ogień od razu robi się żólty i niezbyt intensywny, opał zaczyna mocno dymić. Po zamknięciu wszystko wraca do normy - płomień robi się krótki, niebieskawy i zero dymu. Dodatkowo dobrze nagrzany piec, by takie spalanie miało miejsce to konieczność.

 

 

Tak najprawdopodobniej jest. Zauważyłem, że niestety po solidnym rozgrzaniu się paleniska to "ssanie" jakby maleje. Tłumaczę to "niechęcią" wchodzenia powietrza do gorącego paleniska. Tu znowu analogia: podobnie jest z napełnianiem mieszanką paliwo- powietrze poczciwego silnika dwusuwowego, tam też po przegrzaniu silnika tej mieszanki wchodzi o wiele mniej, niż przy chłodnym silniku. (myślę, ze to podobne zjawisko).

 

Nie znam się na silnikach, ale wydaje mi się, że to chodzi o coś innego. Podkładamy na żar drewno. Zawsze ma te kilkanaście % wody. Do tego ma pełno substancji, które pod wpływem temperatury zamieniają się w gazy. To podobnie jak przy destylowaniu bimbru. Najpierw leci metanol, później to co interesuje destylującego, później powoli coraz cięższe alkohole. Tutaj oczywiście proporcje są inne, ale chyba zasada jest podobna. Gwałtownie odparowuje woda, żywice i inne w miarę szybko lotne substancje - szybko się spalając, "zjadając" przy okazji dużo powietrza, wytwarzając przy tym dużo gazów - duży ciąg. W późniejszym etapie rekacja palenia zachodzi mniej gwałtownie, potrzebując mniej powietrza, wytwarzając mniej gazów. Tym samym mniejszy ciąg - z tąd ta "niechęć" wchodzenia powietrza do gorącego paleniska. Takie jest moje - informatyka - tłumaczenie tego zjawiska. Być może jest inaczej :).

 

Szukając w patentach google znalazłem jeszcze taki piec.

Też ciekawa konstrukcja. Z żaroodpornym, izolowanym paleniskiem.

 

pozdrawiam,

Piotrek

Opublikowano

Posłużę się jako przykładem palnikiem do cięcia metalu acetylenowym. Do palnika na końcu doprowadzone są dwa czynniki acetylen i tlen. Przy zapalaniu palnika doprowadzamy sam acetylen aby swobodnie można było go zapalić. Co widzimy? Żółto- czerwony długi płomień, silnie kopcący , sadze , czarny dym. Czym to jest spowodowane? Brak tlenu. Odkręcamy zawór tlenu, i co widzimy płomień staje się coraz krótszy, najpierw żółty, w miarę dodawania tlenu przy wylocie z dyszy staje się niebieski, potem zostaje praktycznie tylko niebieskie jądro ognia i tylko niewielkie ilości dopalają się swobodnie na końcu płomienia. Spalanie jest bardzo intensywne. Tak samo jest z ogniem w kotle. Za mało tlenu płomień długi, kopcący, czerwony, dużo sadzy. Dodając powietrza dodatkowego płomień staje się żółty, gdy powietrza jest coraz więcej płomień staje się niebieskawy u swojej podstawy. Ale w kotle takie gwałtowne spalanie nie jest pożądane. Dlatego płomień powinien być czerwonawy lub żółty. Pod koniec palenia ilość substancji lotnych w paliwie stałym jest niewielka lub żadna. stąd płomień jest krótszy. Gaz ulatniając się z paliwa powoduje,że płomień jest rozciągnięty. Węgiel nie przemieszcza się więc płomień jest krótki, rozciągnięty jedynie przez łączące z się z paliwem powietrze. To tak w skrócie.

Podobne zachowanie się płomienia widać w palnikach kotłów gazowych gdy źle jest wyregulowane powietrze, przy niedoborze płomień jest czerwonawy , kopcący. Przy prawidłowej ilości jest niebieskawy. Nadmiar powoduje odrywanie się płomienia od palnika. Duży nadmiar powietrza powoduje zerwanie płomienia wraz z charakterystycznym strzelaniem (słychać to nieraz u spawaczy gdy zbyt raptownie otworzy tlen, następuje wystrzał. To samo w kotłach, duża ilość gazu palnego plus raptowne wymieszanie się z powietrzem powoduje wybuchy, a jest to nic innego jak bardzo szybkie łączenie się gazu, pyłu i innych substancji z powietrzem, nazywane spalaniem detonacyjnym gdzie czoło płomienia przemieszcza się powyżej 60m/s.

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tej strony zgadzasz się na Polityka prywatności.