Skocz do zawartości

heso

Stały forumowicz
  • Postów

    1 987
  • Dołączył

  • Wygrane w rankingu

    17

Treść opublikowana przez heso

  1. Ależ rozumiem intencje- do garnka z płonącym olejem nie nalewa się wody! Ale jeżeli chcieli być do końca wiarygodni, niepotrzebnie zrobili ten przeskok- przerwę po nalaniu wody do naczynia. Po prostu nabrałem podejrzenia, ze do zwiększenia efektu zamienili tę wodę na coś łatwopalnego. Nic nie poradzę, jestem w takich wypadkach nieufny, oczekuję rzetelności i maksimum prawdy. Jak siebie znam, to pewnie wbrew logice potrafiłbym zagasić ten olej wodą, trochę innym sposobem, ale to już inna historia... Dobranoc
  2. Zwróć uwagę, że wcale nie jest pewne, że gaszą ten garnek wodą.... Koleś odkręca kran, ale po nalaniu jak zwykle... cięcie obrazu i owszem coś niesie w tym naczyniu na kiju, wyjątkowo ostrożnie i leje z wielka obawą, bo przecież wie, co nalewa- jakiś łatwopalny płyn. Ustawione od samego początku. Gdyby naprawdę chcieli zgasić, nakryliby pokrywką i po sprawie. Tu inna wersja tego samego lub podobnego: http://www.smog.pl/wideo/56004/piorunujacy_efekt_eksperymentu/
  3. Nie ma żadnego uzasadnienia dla opinii, że pierwszy sezon grzewczy ma pochłonąć jakieś znacząco większe ilości opału. Niby dlaczego tak miałoby by być? Bo dom "niewygrzany" ? Tak samo jak każdy inny... Osławiona większa wilgotność (co nie musi być regułą) nie ma także znaczenia. Często działa to odwrotnie- większa wilgotność powietrza w pomieszczeniach wzmaga (wzmacnia) uczucie większego ciepła (patrz upalna "parówa" w środku lata....) Co do ilości spodziewanego zużycia opału, to sporo zależy m.in od takiego drobiazgu, jak izolacja cieplna domu, nic o tym nie napisałeś. Ale znając życie, parę ton zużyjesz na pewno. Pozdrawiam.
  4. kto to może wiedzieć... nigdy tego nie mierzyłem. Potraktowałem ten antracyt jak koks i rzeczywiście podobnie się spalał. Rozpaliłem oczywiście drewnem, węglem i dopiero potem antracyt- sypany na kilka razy. A że nie mam w zasadzie problemu ze spalaniem wszelkiego rodzaju paliwa- w czym pewnie pomaga szamotowe palenisko, no to spalił się aż do szlaki. Na pewno jest tzw. trudnym paliwem, ale przecież w pierwszej lepszej retorcie nawet nie każdy ekogroszek chce się poprawnie palić- lub inaczej : nie każda retorta nadaje się do spalania węgla. HS
  5. Antracyt palił się zupełnie poprawnie- spokojnie i długo. Chciałem teraz odszukać opis tamtej próby, ale coś się na forum pogubiło... 25 czerwca 2011 napisałem: "Pozdrawiam- wkrótce opiszę doświadczenie ze spalania antracytu, który dowiózł mi kol. ramzeus- wielkie dzięki, to paliwo wygląda po pierwszej małej próbie rewelacyjnie." Jestem przekonany, że potem opisałem, ale teraz zupełnie zgłupiałem, bo niczego nie znalazłem w indeksie swoich postów. No więc jak powyżej- nie miałem problemu, dopalał się do szlaki (były także zdjęcia, które chyba jeszcze mam gdzieś w archiwum) Tej szlaki było dość sporo jak na tak czystą postać węgla, ale widocznie taka trafiła się porcja- miałem 30 kg. Ostatnio po raz kolejny przerobiłem palenisko, bo stary (szczątkowy) ruszt wysłużył się. I jak to czasem bywa "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło". Teraz zmieniłem politykę spalania. Rusztu nie ma i w zasadzie nie produkuję popiołu, a przynajmniej w niewielkich ilościach. Tak to urządziłem, że wyjmuję (a jakże- od dołu) co parę godzin kęs stopionej szlaki, przy ciągłym paleniu. Żadnego potrząsania rusztem itp. Czynności zredukowane do wrzucania opału i wyciągania co parę godzin szlaki. Staram się nie ingerować w palenisko, chociaż moja piromańska dusza domaga się grzebania tam co jakiś czas. Zaczynam doceniać zalety komory całkowicie szamotowej, co objawia się m.in. skutecznym dopalaniem wszelkiego nawet wilgotnego opału. Wydłużył się też czas pomiędzy podkładaniem paliwa- prawie bez ograniczeń czasowych- oczywiście w granicach rozsądku. HS.
  6. Co do czeskiego groszku... Niedawno trafiła mi się ulotka, gdzie miejscowy nowo otwarty skład opałowy oferował groszek- po 550 zł. Zadzwoniłem, porozmawiałem z miłą panienką, zamówiłem tonę, przywieźli tego samego dnia, wysypali i dopiero wtedy zobaczyłem, że to ten czeski, z lekka brunatny. Oczywiście we wcześniejszej rozmowie nie padło ani słowo o tym, że to właśnie taki. Ale nie wypadało mieć pretensji, może sam sobie jestem winny, że nie dopytałem? Zresztą nie narzekam, pali się zupełnie przyzwoicie, przynajmniej mam okazję wypróbować.
  7. Ciekawe, ilu musieli przepraszać... Po tym, jak domokrążni sprzedawcy węgla na ciężarówce oszwabili mnie na na tonie ok. 350 kg, nic mnie już nie dziwi. A jakże- zaoferowali się, że wrzucą mi ten węgiel na miejsce, gdzie chcę! Nie miałem wtedy do tego głowy i dopiero później, gdy coś mi tu nie pasowało, policzyłem na zważone wiadra w trakcie składowania. Cóż, sami sobie robią krzywdę, mogą oszukać tylko raz, tylko podobno nigdy dwa razy nie przyjeżdżają w to samo miejsce, na tym polega ten system. Przekonali mnie, że nie warto ufać nikomu i dokładnie wszystko sprawdzać przez wyciągnięciem portfela. Pzdr. HS
  8. Czy to oni sami pakowali ten orzech do worków?
  9. heso

    Budowa Pieca Co

    Ja też nie widzę tych fotek. Post ze zdjęciami był podwójny, więc może aktualna jest jakaś korekta?
  10. heso

    Budowa Pieca Co

    Przecież napisał: czyżby szykowało się jakieś połączenie kotła CO z kuchenką, bo wygląda to jak miejsce na fajerki?
  11. Domyślam się, że skoro masz żar na ruszcie (chociażby z samego rozpalania), to i później dajesz trochę powietrza od dołu, chyba że wystarczają same nieszczelności (jeżeli są) ? Przy drewnie można sobie pewnie pozwolić na podawanie powietrza tylko z góry, ja niestety (lub "stety") prawdę mówiąc stosuję system mieszany- od góry i trochę z dołu - z tym, że w zależności od potrzeby czasem zamykam całkowicie albo górę albo dół. Zamknięcie dołu pozwala na doskonałe wypalanie się wsadu tzn. nie ma zjawiska zawieszania się węgla, potem po odgazowaniu można górny dopływ zamknąć i spokojnie wypalać resztę wytworzonego koksu, w międzyczasie oczywiście w zależności od zapotrzebowania dosypać kolejną porcję opału- nie za często. Ale są rzeczy, które bolą, np. teraz, kiedy trzeba grzać mocniej, temperatura spalin często przekracza 200*. Coś za coś.
  12. Popatrz, ile tego jest... http://lmgtfy.com/?q=schemat+ogrzewania+z+podkow%C4%85 Nawiasem mówiąc, dlaczego w tytule piszesz tak niedbale? To chyba mistrzostwo świata, ten "chemay"... No i pisze się także" najprostszy". Ech, co za czasy... Pozdrawiam- Henryk S.
  13. Powiedziałbym, że jest mały wyjątek- koks, który jak najbardziej jest węglem, podaje się na żar, inaczej się nie da nim palić.
  14. W zasadzie i ja podobnie, chociaż tego górnego podaję tyle, co nic. Często zasypuję tak szczelnie mieszanką grubszego i drobnego paliwa, że powietrza niewiele się tamtędy przedostaje. Ale podaję głównie pod ruszt (napisałem "pod ruszt", ale jak wiadomo, rusztu nie mam...). Uważam, że najważniejsze jest takie dobieranie ilości powietrza pierwotnego (właśnie tego "rusztowego"), aby zgrać szybkość wypalania się warstwy żaru wytworzonego koksu z jej tworzeniem sie od góry nowej "dostawy" tegoż koksu (z drewna też, w końcu powstaje też drzewny "koks"). @SONY23, wobec tego wyobrażam sobie, że najbardziej żarzy się u Ciebie na górze załadunku i płomień żaru przechodzi przez całą grubą warstwę w dół? Trochę to kłóci się z ideą dolnego spalania i robi się coś w rodzaju górnego tylko do góry nogami. Mimo wszystko uważam, że w dolniaku powinna się palić stała, niewielka warstwa- ta związana z rusztem. Chociaż przy paleniu drewnem akurat takie podawanie powietrza, jak opisałeś może być uzasadnione. Pozdr.HS
  15. Na stronie 20 rys.6. Techniki spalania- dlaczego na rysunku A typowe górne spalanie jest nazwane dolnym? Poza tym lektura O.K- nigdy za dużo wiedzy.
  16. Pełna zgoda, ale odniosłem się w tym poście do tego białego, o którym napisał krisoporanku. Gęsty, żółty dym... Ten, kto wyrzuca go kominem, udaje, że nie widzi albo po prostu mu nie przeszkadza. Pozdrawiam nieobojętnych. HS
  17. heso

    Palenie Drewnem I Biomasą

    Podeszli do tematu dość prostacko... To nie tak, panowie, nie tak!... To trzeba jak np. z plastikami, których NIE wolno spalać: szamot, powietrze, temperatura, przestrzeń i czas do dopalenia i nic nie jest straszne, nawet osławiony zdechły kot, nie mówiąc o takiej czy innej biomasie. Świat zachodni już dawno to fachowo opisał, my smrodzimy nawet pelletami. Z lekka śmieszą mnie też teksty cokolwiek zakurzone- te przed- i tuż powojenne. Kiedyś przyjmowałem wszystko z nabożną czcią, dziś widzę tam całą masą błędów i sporo naiwności.
  18. No właśnie, dlaczego nie kondensować jak w kondensacyjnym? Aż się prosi, w końcu możemy spalać nie jakieś tam brudne paliwo, ale gaz, a to już otwiera nowe możliwości. Ale nie upieram się, nie lubię sobie nadmiernie komplikować. Dowaliło u nas śniegiem, wyłączyli prąd na godzinę, znajomi wydzwaniali, że muszą wygaszać kotły, a ja spokojnie na grawitacji, bez prądu. Katalizator? Przy otrzymywaniu gazu wodnego? Czy nie pomieszałeś to z procesem otrzymywania wodoru z pary wodnej, ale bez udziału węgla? W każdym razie w posiadanych materiałach nic nie wspomniano o katalizatorze. Mógłbyś wyjaśnić, o jaki katalizator chodzi? Może jakiś link? Raczej tym pierwszym- wypromieniowanym, czyli grzejąc powietrze w obudowie paleniska. Widzę korzyści, bo można tym załatwić jednocześnie problem z nadmiernym nagrzewaniem się paleniska w tej części. Na razie mam tam izolację cieplną, ale odbierając i kierując ciepło np. do dopalacza, można osiągnąć jeszcze lepsze dopalanie.(czy o to właśnie chodziło, def ?) Na wyjściu z wymiennika... to najlepiej, żeby niewiele pozostało... Pozdr. Henryk S
  19. Cóż, mając to, co mam, nie widzę problemu, by grzać tę wodę w specjalnym płaszczu paleniska. Czy "ukradnie" mi to cenne kalorie? Ale raczej sobie odpuszczę, jestem za płaszczem dla podgrzewania tam powietrza- tu widzę korzyści. Wodę i tak mam- w opale, tak jak wszyscy i skoro już jest, to trzeba ją bezboleśnie unieszkodliwić przepuszczając przez żar- jak to w dolnym spalaniu. HS
  20. Ależ robiłem... Tylko dość dawno i wtedy palenisko nie było tak szczelne, jak teraz. Paliło się spokojnie, zużyłem jakieś dwa litry gotującej się wody. Ze starego czajnika postawionego na kuchence gazowej z rurką wyprowadzoną z dzióbka... Ale nie byłem wtedy pewny, co daje ta para i czy przypadkiem nieszczelnościami nie dostaje się dodatkowe powietrze. Znalazłem dane na temat wytwarzania gazu wodnego. Otóż dla zgazowania 12 kg koksu (żaru) dostarcza się (przedmuchem) ok. 18 kg pary wodnej, czyli... wody. Daje to mieszankę 22,4 m3 CO + 22,4 m3 H2 czyli 44, 8 m3 gazu wodnego. Czy opłacalne jest wytwarzanie i spalanie gazu wodnego ? Ciepło spalania GW to 2500 kcal/ m3 czyli po spaleniu tej ilości uzyskamy 112 000 kcal (sorry za te niedzisiejsze jednostki). Węgiel to 7500 kcal/kg czyli ze spalenia 12 kg (bez dodawania pary wodnej) uzyskamy 12x 7500 = 90 000 kcal. Różnica wynosi 22 000 kcal na korzyść gazu wodnego. Czy warto? Warto chociażby dla błogiej myśli, że spalając np. wilgotne drewno nie tylko nie tracimy ale wręcz zyskujemy. A koks to czysta postać węgla, aż się prosi, żeby puszczać tę parę... Pozdrawiam HS
  21. Mam wrażenie, że def pisze o REKUPERACJI, nazywając to recyrkulacją, stąd nieporozumienie. W wielkim skrócie rekuperacja dotyczy odzyskiwania części ciepła spalin, stosowana jest m.in w hutnictwie do nagrzewania powietrza podawanego do procesu wytopu stali, co daje określone korzyści. Na podwórku mam piecyk, a raczej palenisko kowalskie, gdzie także to stosuję. Szamotowa obudowa paleniska jest otoczona płaszczem, przez który przedmuchuję powietrze, które jako rozgrzane jest kierowane pod ruszt. Rewelacyjnie się to sprawdza, koks błyskawicznie osiąga wysoką temperaturę. Chciałbym podobnie zrobić tak w swoim domowym ...upsss, więcej ani słowa o swoim... HS
  22. Aż strach pomyśleć o tej wodzie w drewnie... Ostatnio palę intensywnie świeżymi mokrymi zrębkami, których mnóstwo pozostawili wzdłuż lokalnej drogi wycinający (czyszczący) pobocza z narosłych tam niepotrzebnych młodych drzew. Czyli- mam prawie za darmo, jeśli nie liczyć transportu itp. fatygi. Oczywiście nie ma chętnych do ich zabrania, bo normalni ludzie nie mają przecież kotła (pieca) do czystego spalania czegoś takiego. No i hula, aż huczy... dymu brak, smoły nie ma, komin suchy. Jestem nienormalny (?) Pozdrawiam.HS
  23. Prawdopodobnie doszło tu do nieporozumienia- pojęciem recyrkulacji spalin określa się dodawanie części spalin do paleniska (płomienia?) dla osiągnięcia z tego pewnych korzyści. Link do poczytania- znowu z lekka zboczony, bo o spalaniu w silnikach spalinowych, ale jednak... http://pl.wikipedia.org/wiki/Uk%C5%82ad_recyrkulacji_spalin def, jak rozumiem, nie miałeś na myśli zawracania zużytych spalin do paleniska? (a może jednak?)
  24. Aby cokolwiek palnego chciało się zapalić, trzeba rozgrzać to do temperatury zapłonu. Z twardym, ciężkim drewnem jest z tym pewien problem- spore ciepło właściwe (większe niż np. betonu) drewna wymaga dostarczenia sporej ilości ciepła dla spowodowania takiego stopnia nagrzania. Nie na darmo zaleca się wrzucanie niezbyt dużych, połupanych kawałków- takie łatwiej się rozgrzewają a i palą się znacznie lepiej natlenione.
  25. Poniżej podaję link do wspomnianej przeze mnie interesującej publikacji. Niestety- po angielsku, ale od czego niezawodny tłumacz Google... http://www.hotel.ymex.net/~s-20222/gengas/kg_eng.html Polecam szczególnie rys.5 oraz opis do niego. Rzecz dotyczy wprawdzie urządzenia nazwanego "gengas" (domyślam się, że to skrót od "generator gasifier" czyli popularnego generatora gazu drzewnego- holzgazu) ale to ciągle nasze okolice. Dwutlenek węgla można rozdzielać (wydzielać) ze spalin, wykorzystując różnicę ciężarów właściwych gazów - CO2 jest ok. 1,5 razy cięższy od powietrza. HS
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tej strony zgadzasz się na Polityka prywatności.