Skocz do zawartości

FireFlame

Stały forumowicz
  • Postów

    352
  • Dołączył

Treść opublikowana przez FireFlame

  1. W dolniaku przez ostatni sezon zimowy popalałem węglem "ekogroszkiem" i odrobiną zrębki drzewnej. Powiem szczerze że gdyby nie ta zrębka, to byłoby nieciekawie. A tak, to można było momentalnie rozpalić i "rozbujać" kociołek do odpowiedniej temperatury. Trochę drewienka jednak trzeba mieć w zanadrzu, nawet pod postacią zrębki.
  2. A ja sobie popalam spokojnie w dolniaczku... Zależność jest prosta, im lepszy węgiel, tym lepiej grzeje, im rzadziej grzebane tym czystsze spalanie i więcej ciepła :) Przy obecnych klimatach zaglądam do kociołka 2-3 razy na dobę, dosypię, grzebnę po ruszcie i spoko ...
  3. @Jamjestcichy Zrób sobie na początek raz a dobrze, przegródź komorę spalania od góry w dół, tak aby na dole zostało wysokości te ~15cm na szerokość komory zasypowej. I pogadamy. To będzie Twój punkt wyjścia do ulepszeń kotła dolnopalnego. Ciężko Ci coś doradzić bo robisz inaczej niż radzą doświadczeni forumowicze...
  4. @Jamjestcichy Taki ładny palniczek wyrzeźbiłeś, tylko nóżki 2 razy wyższe trzeba by zrobić. A pojechałeś w palnik szczelinowy pionowy. To wtedy nie jest ani dolniak ani górniak, tylko czadnica. Wytwornica palnego dymu ....
  5. DikijPietia to już dawno ma firmę i komercyjnie sprzedaje kociołki, dobre, ale nic to nowego nie wnosi do tematu, bo dolnopalne, jak marny opał zakamieniony kupisz to po zabawie, w tym momencie wygrywają podajnikowce. Chociaż konstrukcja kotła DikijPietia jest godna uznania, a szczególnie wkład pracy Jego w opracowanie estetycznego kształtu palnika. Cóż z tego, skoro nie sposób kupić do niego opału. Tak się składa że palę dolnopalnie, i jeżeli mam lepszy węgiel, kaloryczny, skądinąd z którego jestem zadowolony, to ów raczy się sklejać i wieszać w "komorze zasypowej", muszę go szturchnąć co parę godzin aby nie zapomniał że jego miejsce na ruszcie. I niweczy me plany o bezstresowym paleniu. Z drugiej strony przy mocnym paleniu / dużych mrozach, łatwiej na ruszt sam "spływa".
  6. Rozpalając w górniaku PW / rozetka w drzwiczkach zasypowych na max. PP w popielniku / klapka regulatora ciągu w popielniku, ustawione na oczekiwaną temperaturę. W miarę jak kociołek dochodzi do temperatury, przymykamy stopniowo górną rozetkę. Ile ? trzeba wyczuć przy wielu poprzednich paleniach. Na chudego gwoździa, śrubokręta, zapałkę. I idziemy spać, a w kociołku powinno się palić conajmniej kilkanaście godzin jeszcze, ze 12h z zadaną temperaturą. Jak jest krócej to kociołek za mały lub opał za słaby.
  7. ~janosh Nie wiem jak wygląda twój kociołek, ale jeżeli podobnie do mojego, gdzie w pierwszych postach wkleiłem fotki, to nawet się nie zastanawiaj, tylko kosztem 2 godzin poświęconych na przeróbkę na dolnopalny (grzebania w kotle) + gromadzenie materiałów i pasowanie, przycinanie kątowników etc. przerabiaj na dolnopalny. Zapomnisz prawie o rozpalaniu smole etc. Nic nie trzeba psuć w kotle. Stawiasz ściankę z szamotek 32 i wystarcza. Dołem wylatują spaliny znad rusztu. Lecą do góry grzejąc kocioł i tą ściankę i przy okazji wsad opału. I nie ma to tamto, na dole biały żar, z góry w zasyp sypiesz co chcesz i kiedy chcesz aby do rana wystarczyło. Z komina mgiełka pary wodnej albo nic, zero smoły etc. Jedynie wybierać popiół z popielnika i lotne popioły z wymiennika. No nie ma lepszej drogi dla "kopciucha". To jest najtańsze rozwiązanie pomiędzy mordęgą codziennego rozpalania górniaka kopciucha, a ucywilizowanym w miarę czystym paleniem. Wesołych, Zdrowych Świąt życzę.
  8. Pewnie że się zmniejszyło. A przede wszystkim zniknęła smoła i prawie sadza całkowicie z wymiennika. Prawie, bo nie da się uniknąć całkowicie rozpalania i palenia wskutek tego na małej warstwie żaru. A węgiel lubi dużo żaru i wysoką temperaturę. Co do spalania to myślę że tak ok. 30% mniej w porównaniu do palenia w tym samym kociołku górnopalnie, przed przeróbką na dolnopalny. Ale wtedy zaopatrzyłem się w zestaw kominiarski i prawie nie było miesiąca żebym nie był na dachu i czyścił komina, tudzież rur wydechowych z kotła. Teraz prawie o tym zapomniałem. Raz od wielkiego dzwonu, raz na pół roku może. Teraz właśnie wyczyściłem kociołek na Święta. Dużo lotnego popiołu w wymienniku okraszonego odrobiną sadzy. Razem szary kolor. Samą szczotką obmiotłem do gołej blachy. No ale conajmniej kilka tygodni nie czyściłem. Bo i dolnopalny kociołek lubi spaliny wydalać w ciepłym izolowanym kanale. A jak dojdzie do temperatury, to miarkownik jest uchylony na włos, spaliny się spokojnie w tym ciepełku dopalają, i grzeje rozżarzony wsad jak koks. Miarkownik doregulowuje mi temperaturę. Z grubsza odnośnie oczekiwań, uchylam "rozetkę" w drzwiczkach zasypowych. Jednak na tyle mało aby miarkownik temperatury na drzwiczkach popielnika zrobił resztę ...
  9. Jeszcze ogólnie. Uważam że mój przerobiony górnopalny kociołek na dolnopalny, za pomocą przegrody z cienkich szamotek ma wyższość nad wszelkimi blaszanymi dolnopalnymi kotłami, bo ta przegroda nagrzewa się aż świeci na jasnopomarańczowo, żółto na samym dole, powodując spalanie przylegającego wsadu opału poprzez gazyfikację. Reszta to kwestia regulacji powietrza góra - dół, miarkownika temperatury etc. Bliżej temu paleniu do gazyfikacji / spalania gazu niż do spalania stałego opału, jakikolwiek by nie był.
  10. ~janosh Wszystko co napisałem wcześniej n/t nadmuchu nad zasyp i szamotek nad węglem podtrzymuję, jednak są to półśrodki dla górniaka, bo Z ZASDADY NIE POSIADA ON KOMORY SPALANIA. Ma komorę zasypową węgla i od razu wydech.
  11. ~Jamjestcichy Ja pisząc o przerwaniu ciągu kominowego poprzez otwarcie drzwiczek zasypowych odnoszę się do palenia w kotle górnopalnym. kol. ~janosh Opisał problem, sytuację w poście: comment=411148 Jeżeli wypowiadasz się na temat palenia w kotle dolnopalnym. To diametralnie zmienia sposób palenia i funkcjonowanie takiego kotła. Bo ja wypowiadam się na temat górnego palenia w górniaku, w odpowiedzi na pytanie kol. ~janosh
  12. Jak to przerywa? Nadal jest ssanie,tyle że przez cieńszą warstwę węgla. ------- ??? No chłopie, zastanów się co wygadujesz. Jak w odkurzaczu rozłączysz rury ssące to na dole tak samo ssie, czy wcale ? ---
  13. Brakuje skoncentrowanego nadmuchu na górę węgla. Otwarcie drzwiczek przerywa ssanie powietrza przez warstwę węgla, powietrza z popielnika, więc chwilowo i smolne gazy przestają się wydostawać na górę. Po zamknięciu drzwiczek wszystko wraca, intensywnie palący się węgiel wydziela masę lotnych frakcji, które przy typie 33 już tak łatwo nie chcą się spalić. W tym momencie cegiełka szamotowa czy dwie nad zasypem pod sklepieniem komory zasypowej może znacznie pomóc, działając jako deflektor dopalający spaliny, zatrzymując wysoką temperaturę nad warstwą palącego się węgla aby za wcześnie nie wychładzać spalin. Dokładając do tego kierownicę PW może być bajka. No ale trzeba mieć miejsce w kotle aby te szamotki zmieścić i możliwości techniczne wykonać. A tak w ogóle to śmieciuchy składają się z komory zasypowej i rury wydechowej. Brak w nich komory spalania (ceramicznej np.), gdzie w wysokiej temperaturze gazy się dopalą.
  14. Się rozpisałem o sośnie a ty o węglu :), nieskojarzyłem :) Popatrzyłem na typ węgla z Sośnicy to już 33. Dobrze że przynajmniej wiadomo co to i kaloryczny. Ale gazy, ciemnoczerwone płomienie już ciężko dopalić bo chcą wysokiej temperatury spalania. Czasem taki wyższy typ węgla produkował mi wręcz smolną watę, całe stada smolnej waty z baranów. Jedno co pomaga nieco, to skoncentrowany nadmuch powietrza na górę zasypu węgla. Nie żadne tam PW leniwie poadawane przez rozetkę, bo tylko wychładza palenie. Trza konkretnie dmuchać jak z dmuchawki aby węgiel na wierzchu dostał kopa na na prawie biało. Wtedy wydzielające się lotne smoły dostaną temperatury potrzebnej do spalenia. Zupełnie jak w kotlince kowalskiej itp. Przy dobrym ciągu kominowym gwizdało u mnie w rozetce na drzwiczkach zasypowych, i po dorobieniu małej kierownicy PW na zasyp furkotało na biało wręcz dopóki się nie skoksowało. A kierownica PW to na początku był wygięty kawałek blachy nad otworami PW, aby je skierować te powietrze w dół na węgiel. Później pokusiłem się o kawałek prostokątnego profilu, bo taki miałem pod ręką, wszystko przykręcone na szybko na blachowkręty na siłę aby się trzymało. Efekty uzyskane utwierdziły mnie w przeróbce kotła na dolnopalny. I większość problemów ustała. Pozostał tylko problem sklejania się i wieszania opału przy typach od 32.2 wzwyż. Ale to pikuś. Ostatni raz kociołek gruntownie czyściłem i rozpalałem jakieś 3 tygodnie temu. A i to głownie z powodu nagromadzenia się niepalnych kamieni na ruszcie i zapopielenia półek wymiennika. Bo taki miałem dobry (kiepski) węgiel. Teraz mam lepszy, i już z tydzień nie wybieram popiołu z popielnika. Mieszam jednak trochę z tym słabszym co mi został, aby ograniczyć sklejanie się, i ułatwić spalanie smoły.
  15. ~janosh ~sylwazx Przerabiałem w moim kociołku sosnę kupowaną z posuszu w wałkach 1m. Cięłem łańcuchówką na 3-4 ry części i rąbałem. Na miesiąc przy niedużych mrozach, małej chałupie, 2m3 do przerobu Tymi rękami. I też borykałem się ze smołą w kotle. Paliłem wtedy w tym samym kociołku niemodyfikowanym, górnopalnie. Jedno co można zrobić to nadmuch powietrza ostry na górę drewna (węgla też). I tu możliwości się kończą. Bo za bardzo otwarty nadmuch zagotuje kociołek i momentalnie wypali drewno czy też głęboki dół wypali w węglu, Nie powiem, przy mocnym węglu, nadmuch przez kawałek rurki czy klapki, przez środkowe drzwiczki nad zasyp nawet zdawał egzamin + miarkownik ciągu doregulowujący na drzwiczkach popielnika. Tak jak kiedyś napisałem, na mocnym węglu z kopalni Staszic Ruch Staszic udało mi się dobić parę razy do 20h palenia przy jednym zasypie węgla i 60st na kotle. Ale sort był wyjątkowy, i traktuję to raczej jako ciekawostkę i punkt wyjścia przy oszacowywaniu jakości opału obecnie. Obecnie to miałem "najlepszy" węgiel z miejscowego składu za 850/t niesortowany, kostka, orzech, drobniejsze frakcje.... Spaliłem 0,5t w 3tygodnie. Dwa czubate budowlane kubły węgla na dobę. Jeden "wiejski" blaszany kubeł popiołu raz na dwa dni. Wkurzyłem się nieco bo takie przeroby to miałem ostatnio przy -25st. nie mówiąc o popiele. Kupiłem dzwoniąc i dopytując ze autoryzowanego składu w przyległej miejscowości kolejny węgiel, droższy raptem 20zł/t plus przywózka 30 dychy, i jestem mega zadowolony (Orzech II, Wujek Ruch Wujek), grzeje jak szalony. (typ 32.2) Popiołu prawie zero, trochę się spieka i wiesza, ale jak komu zimno to niech wstanie i se szturchnie pogrzebaczem, w zasyp a jak nie pasuje to niech kima do rana pod kołdrą Tak więc opał to podstawa. Nie warto oszczędzać paru dych czy nawet stówki, bo wyjdzie jeszcze drożej, a roboty przybędzie co niemiara. ~janosh ~sylwazx Co by nie powiedzieć, to smołę, sadzę etc. wyeliminowałem w kociołku przerabiając go na dolnopalny. Przez te parę lat eksperymentów z "palnikami" na dole dałem sobie spokój. Bo chłamowaty, o zmiennych parametrach, zapopieleniu, zakamienieniu, spiekalności opał, za każdym razem inny, dyskwalifikuje takie "zabawy" w palnik. Ograniczyłem się do pozostawienia przegrody służącej do dolnego palenia ( dwie szamotki 32mm jedna nad drugą, na kątownikach) z prześwitem na na dole ~15cm, dołożyłem tylko jedną szamotkę podpartą po bokach kawałkami w/w z przodu "dziury" palnej, aby ograniczyć zasypywanie rusztu opałem, bo za bardzo, za grubo się układał w "palniku", i trochę podlepione zaprawą szamotową z solą dla spieczenia i aerodynamicznego kształtu. Pali się praktycznie cały czas bezdymnie, nie mówiąc o smole czy sadzy. Niezależnie od tego czy sypię węgiel, lepszy gorszy, zrębkę drewnianą, mieszankę, byle w "palniku" był jeszcze palący się żar. Dorzucam opału 3-4 razy na dobę, wystarczyło by pewnie 2-3 razy ale lubię mieć oko na włościa więc częściej zaglądnę. Tyle. .
  16. Wujek Ruch Wujek jest jednak dobry na zimę. Droższy o parędziesiąt zł. ale wart swej ceny. Kociołek odzyskał moc, miarkownik ciągu kalibrację, a i kociołek stracił apetyt na węgiel. 70 st. na piecu i ani drgnie przez 8h. Zima jednak nastała i trzeba grzać konkretnie. Te zrębki i resztki kiepskiego węgla poczekają do Wiosny aby grzać Bojler z ciepłą wodą. Udanych Świąt wraz z Rodziną ! Szczęśliwego Nowego Roku ! Wam Forumowicze życzę jako doświadczony palacz domowego CO.
  17. Mam taki punkt oporu kopcenia węglem i czym popadnie, kilka posesji dalej. Próbowałem nawrócić, zagadać ... ..Dobry węgiel ? Skąd ? ... Nie wiem... ..Grzeje dobrze ? ... Bardzo dobrze ... .. Sąsiedzie masz jakiś lepszy piec ? ... Normalny ... .. Zdrożał węgiel .. ... ee ... .. Może warto by drewnem popalić .. ... ee, co się ma spalić to i tak się spali ... ... Ale wie Pan, Ja ciepła w komin nie puszczam, więc i tak oszczędzam ... Faktycznie nie puszcza ciepła w komin. Codziennie lokomotywa na rozruchu.
  18. Wykazałem zależność/intensywność odbioru ciepła ze spalin/płomieni w zależności od ich temperatury. 500-1000 st. to realne do uzyskania temperatury w palniku, szczególnie ceramicznym, kotła dolnopalnego. I tę wysoką temperaturę odbiera kocioł, im wyższa tym sprawniej zachodzi wymiana ciepła. W kotle dolnopalnym, prawidłowo skonstruowanym, to właśnie "palnik" oddaje najwięcej mocy, bo wsad węgla, zapala się i spala stopniowo w niewielkiej przestrzeni, tak więc odbiór ciepła przez płaszcz wodny kotła z niewielkiej ilości skoksowanego palącego się węgla przed "palnikiem"jest niewielki. Zupełnie inaczej wygląda sprawa w kotle górnopalnym/kopciuchu, bardzo często, nagminnie rozpalanym na dole. Leniwy przepływ powietrza w nawet w prawidłowo rozpalonym od góry kotle górnopalnym, wytwarza płomienie o niskiej temperaturze, stąd próby podniesienia ich temperatury spalania poprzez "Kierownicę Powietrza Wtórnego". Nie ma tu mowy o wysokiej temperaturze spalin. Walka idzie o ograniczenie smoły i kopcenia. De facto po pewnym czasie wsad się wypala ze "smoły" i skoksowuje lepiej lub gorzej. Wtedy dopiero tak rozpalony kocioł górnopalny zaczyna w miarę oszczędnie grzać, spalając koks. ? Nie wiem co do tego ma czopuch ?
  19. ~SONY23 I tak ma być, i oto chodzi, ja tak palę aż większość wsadu osiągnie fazę koksu. No ale może być problem z domownikami, - za gorąco... Dlaczego warto ostrzej palić uzyskując tak conajmniej 2x wyższą temperaturę spalin ? Ano dlatego między innymi że wymiana ciepła pomiędzy mediami w funkcji temperatury rośnie kwadratowo. Tzn. dla spalin o temperaturze 1000 st. o tym samym przepływie, kocioł odbiera 4x więcej ciepła niż ze spalin 500st. A co dopiero mówić o spalinach z kopciucha ~140st.... Właśnie dlatego producenci kotłów podają sprawność do mocy nominalnej. Bo to tylko i aż, takie proste i prymitywne zarazem. Paląc na 1/4 mocy wcale nie spalimy 1/4 nominalnego zużycia, ale często grubo, grubo ponad 50%.
  20. Bo trzeba by dopisać jeszcze wiele punktów dotyczących spalania w kotle dolnopalnym: 5. wilgotność paliwa (skoro się upierasz, ale to kontrowersyjne, bo para wodna - woda dysocjuje w wysokiej temperaturze na tlen i wodór, ułatwiając spalanie) 6. Słaby ciąg kominowy / za niski / nieszczelny / zapchany komin. 7. Nieodpowiedni węgiel, zapopielony, ale nie tylko bo węgle wyższych typów 34+ , początkowo popalą się kopcąc smolnie, poczym przestają prawie wydzielać gazowe frakcje, więc w palniku nie ma się co palić. 8. Zimny palnik. Tzn. np. ze stali chłodzonej wodą kotłową, ewentualnie/tudzież paliwo przed palnikiem jest chłodzone stalowymi, wodnymi ścianami kotła. A Obie te przestrzenie powinny być izolowane cieplnie, akumulować temperaturę żaru i wspomagać zapłon paliwa i palnych gazów. Dużym błędem jest odbieranie ciepła przez kocioł w tych miejscach. Uniemożliwia to prawidłowe i całkowite spalanie. Wręcz przerywa proces spalania. (!) I można by mnożyć powody takiego gaśnięcia płomienia, tudzież niedoskonałości kotłów CO. ...
  21. ~def Nie wiem jak tę temperaturę organoleptycznie sprawdzasz na palniku, bo 800 st. to już całkiem jasnożółto. Ale o to chodzi aby w miejscu spalania (gazów) utrzymać jak najwyższą temperaturę. Gratuluję kociołka i wszystkiego dobrego dla znakomitego palacza.
  22. Poczytałem następne odpowiedzi, ale to nie tak. No to Teraz JA się wypowiem. Nieco późno, ale właśnie teraz walczę z takim tematem gaśnięcia płomienia "za palnikiem." Przyczyny takiego gaśnięcia są conajmniej trzy (i przeważnie występują razem): 1.Za mało tlenu do spalania w palniku - gaśnie płomień. 2. Za małe stężenie palnych gazów w palniku aby podtrzymać spalanie ( w palniku spala się GAZ PALNY a nie węgiel etc.) 3. Za niska temperatura reakcji spalania wskutek zaduszenia kotła / przymknięcia klapek etc. Wreszcie czwarty czynnik, najgorszy z możliwych. Trzeba być niezłym pacanem paląc w kotle C.O. aby nie zorientować się, że zamiast ognia i ciepła Kocioł produkuje dym, smog, kopeć na całą okolicę smrodząc niemiłosiernie. 4. Tak więc czwarty czynnik to zdecydowanie za bogata mieszanka spalin, gdzie reakcje endotermiczne biorą górę nad wytwarzaniem ciepła. Panaceum... Hehehe, jakbym je znał na wszystkie bolączki palenia kapryśnym, za każdym razem innym węglem, to bym opatentował we wszystkich krajach tego świata i został miliarderem. Ale, trzeba sobie zdać sprawę podstawową, że spalanie (przeważnie) zachodzi w fazie gazowej, w odpowiednio wysokiej temperaturze, w obecności tlenu. Drewno się nie pali, lecz wydziela palne gazy, tak samo węgiel (może za wyjątkiem fazy koksu pod koniec spalania). Czyli chcąc nie chcąc, spalamy uwolnione palne gazy w Naszych Kociołkach rozpalając i podgrzewając za pomocą palenia ten czy inny rodzaj paliwa. Pozwólmy się tym gazom spalić w odpowiedniej temperaturze i atmosferze tlenowej jak w "palniku gazowym" i będzie ok. No to teraz tylko w praktyce trzeba to zastosować
  23. Się pali, trochę węgla, na to zrębka ile wlezie, i tak parę razy w ciągu dnia. Hussaria huczy na dole. Na noc raczej sam węgiel. Wymiennik znacząco czystszy niż na samym węglu. Ale można przyoszczędzić. No tak conajmniej 40% węgla. I lepiej się węgiel dopala, nawet smolny. Mniej popiołu objętościowo, mniej pyli popiół, za to ciężki ... Narzuciwszy cały zasyp zrębki na rozżarzone węgle, nie ma problemu aby w ciągu godziny podnieść temperaturę w CO z 50 do 90 st. i zagotować kocioł, tudzież wypalić komin... Ale bałagan ... i nakład pracy... Mam mieszane odczucia. Chmmm. Da się, spróbowałem, ale te góry zrębki to jeszcze na wiosnę będę utylizował jak patrzę. Temat dla masochistów. Będę nim zdaje się jeszcze przez kilka miesięcy, do wiosny.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tej strony zgadzasz się na Polityka prywatności.