Dlaczego nie pójdę na ten film do kina?
Zaznaczmy od razu, że nie jednoczę się z tymi, którzy uciekają się do wyzwisk i histerycznych postaw. Nie jestem też krytykiem, co najwyżej krytykantem :) więc to co naciapię tutaj to amatorszczyzna i tak to traktujmy, ze spokojem.
Nie trzeba wchodzić do jakiejś gospody, uczestniczyć w jakimś wydarzeniu, by mieć wyobrażenie jak tam jest, co ze sobą niesie przebywanie w takim miejscu. Kino traktowane jak rozrywka ma pewnie zalety i wiąże się z jakąś tam nauką poprzez zabawę.
Pani reżyser, bez wątpienia, jest osobą profesjonalnie przygotowaną do swojej pracy, rozumiejącą ten zakres działalności. Jest autorytetem dla wielu, rozpoznawalna w świecie, cytuje się jej wypowiedzi. Nie musi więc przekonywać do siebie jakiejś rozemocjonowanej gromady, która o twórczości filmowej wie tyle tylko, że jest, że takie coś istnieje.
W mojej zaś ocenie jej twórczość, choć wybitna, posiada w sobie jakąś gorycz, swoistą żałość. Jako że nie jestem zwolennikiem nauczania poprzez zasmucanie, docierania do sumień za pomocą lękliwości, uporczywego zawstydzania, unikam takiego stylu, takich środków przekazu. Filmy więc penetrujące nasze uczucia, postawy życiowe, postrzeganie rzeczywistości, traktuję raczej ostrożnie. Nie bagatelizuję siły obrazu. Jeśli ktoś chciałby z tej perspektywy ocenić skutki upadku instytucji małżeństwa, moralności, niech prześledzi historię kina. Nie umknie jego uwagi a może nawet przekona się jak to się dzieje, że cichą "dzielnicę" purytańskiej czystości można w dość krótkim czasie przemienić na ulicę festiwalu krejzoli. Pozbawiać naturalnego wstydu, odebrać młodocianym mapę zasad, wybujać szaleńczą pogoń za zwodniczymi uczuciami, uzasadnić zemstę, wystawić swoisty kult fantazyjnych superbohaterów.
Tak więc ściśle trzymając się tematu tej dyskusji, większe zaufanie dziś pokładam w mundurowych niż w swobodnych nastrojach i wrażliwości jakiegokolwiek artysty. Dzięki mundurowym nie musimy spać z giwerą pod poduszką. Twórczości filmowej zaś sprzyja niemal wszystko... wielka polityka również, w ślad za którą trzeba balansować, szarpać się, uczestniczyć w zdarzeniach, które nie trwałyby dłużej niż jedną minutę, nie stałyby się tematem do dyskusji.