Skocz do zawartości

KazioWihora

Stały forumowicz
  • Postów

    181
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez KazioWihora

  1. 5kg siarki w worku kosztuje około 20-25zł, dosyp klientowi do miału ze 2 worki na tonę, będzie zadowolony :lol:
  2. Ciekawe natomiast, ile wagowo wody "przyjmie" w miarę gruby węgiel, np. grubszy orzech czy kostka. O tym że drobniejszy potrafi jej łyknąć całkiem dużo, już się kiedyś przekonałem. Chyba zrobię eksperyment, wrzucę parę średnich brył do wiaderka, zostawię na dzień coby dobrze się zwilżyły, zważę, a później na parę dni na grzejnik i powtórka ważenia.
  3. W KWKD trzeba regularnie czyścić poziome rury i wylot do komina, w zależności od umiejętności palacza (i ewentualnych modyfikacji kotła) będą tam się zbierać sadze albo pył w postaci lekkiego popiołu. O ile nie zasmoli się pieca kiszeniem, czyszczenie trwa maksymalnie 2 minuty i jest do zrobienia bez wygaszania, w fazie samego żaru. W pionowej części nie ma czego czyścić, od biedy można raz na jakiś czas odkręcić wyczystkę i zajrzeć jak tam jest, ale przy dobrym paleniu co najwyżej zbiera się trochę sadzy na samych pokrywach, reszta się opala.
  4. Cienka rura idąca ze zbiornika na sam dół to przelew. Zawór 3D na powrocie wydaje mi się ciekawym rozwiązaniem, ale raczej niechętnie widziałbym jakąkolwiek automatykę ze względu na częste i niezapowiedziane braki prądu. Żeby to miało ręce i nogi musiałbym mieć porządnego UPSa i automatycznie startujący po jakimś czasie agregat. W chwili obecnej przy braku zasilania nie dzieje się nic, jeśli nie działa pompka, to niektóre grzejniki robią się po prostu chłodniejsze, inne cieplejsze i tyle. Kocioł nie jest w stanie zagotować wody i wolałbym żeby tak zostało, ponieważ nierzadko kotłownia zostaje na wiele godzin bez nadzoru. Doprowadzenie czegokolwiek z kotłowni do mieszkania odpada, żeby puścić chociaż ze 2 przewody muszę czekać, aż sąsiad będzie robił remont. Czy w ogóle wchodzi w grę zawór 3D ustawiany ręcznie ? Niechby ustawiony na minimum podniósł mi temperaturę chociaż o 10 stopni, to już byłoby coś.
  5. Mam starą instalację zbudowaną w latach 70, która wygląda mniej więcej jak na rysunku. Z kotłowni do mieszkania idzie "pion" do którego wpięte są 3 odejścia dla grzejników. Naczynie podłączone jest w najwyższym punkcie tego pionu, a nie przy kotle. Chciałbym jakoś podnieść temperaturę na kotle, żeby w okresach przejściowych nie kisić go na niskich temperaturach. Trochę poczytałem i widzę że o zaworze 3D/4D wpiętym przed naczyniem lepiej zapomnieć ze względów bezpieczeństwa. Nie ma szans przepiąć naczynia, za duże koszty (kucie przez 3 stropy i rycie ścian u sąsiada z dołu), taniej od razu kupić drugi kocioł na zapas. Czy są jakieś alternatywne (i tanie) rozwiązania ?
  6. U mnie jest taka instalacja - kiedyś była całkowicie grawitacyjna, zasilanie i powrót 2", w najwyższym miejscu pionu wkręcona redukcja i ok. 1m rury 1" do naczynia. Dawniej (przed rozbudową), co najmniej kilka razy woda się zagotowała i oprócz tego, że podzwoniło trochę w grzejnikach, nie było żadnych skutków ubocznych. Teraz kocioł, mimo że chyba trochę przewymiarowany, nie ma raczej siły zagotować wody, bardzo ciężko w ogóle przekroczyć 70 stopni. Niestety mam też coś mocno niezgodnego z normami - mianowicie zawory kulowe 2" na zasilaniu i powrocie, wiem czym grozi ich zamknięcie i wiedział to też pewnie ojciec który kazał je założyć kilkanaście lat temu. Jedyne zagrożenie jakie widzę, to że ktoś mógłby mi się włamać do kotłowni i je zamknąć.
  7. Bardziej martwiłbym się tym zaworem tuż nad kotłem, zakręcenie go uruchamia odliczanie do autodestrukcji.
  8. O kurde, ale górę kotła to masz "trochę" zarośniętą. U mnie w KWKD 22 wygląda to tak jak na foto niżej, niestety jeszcze daleko do ideału, bo jak się przejedzie palcem po szarym, pod spodem czarny pył. Patent na popielnik dobry, muszę coś takiego zrobić. Widzę że Twój kocioł ma lepszą klapkę w popielniku. W moim szczelina, a zwłaszcza jej dolna krawędź, jest za blisko wewnętrznej części drzwiczek i parę razy zdarzyło się już, że wpadł tam jakiś odprysk z popiołu. Miarkownik wtedy nie przymyka klapki jak się należy i temperatura rośnie, na dniach będę kombinował zrobić jakiś ekran.
  9. Myślę że jednak da radę. Możesz zrobić ją trochę wyżej i spreparować specjalną szczotkę. Znajomy ma taki patent ze sztywnego węża do podlewania, na końcu jest przywiązana lekka szczotka kominiarska. Ze strychu pcha to przez wyczystkę w kominie do góry ze 3-4 metry. Oczywista sprawa że w ten sposób jest trudniej, ale da się wyczyścić. Skutek uboczny - jak szczotka przebije się do samej góry, trochę sadzy wypada na dach i brzydko wygląda, ale to problem tylko do pierwszego deszczu. Sam myślę nad taką wyczystką, bo wyjście na dach u mnie jest co najmniej upierdliwe.
  10. Dobrze widzę, że wokół tej rury od czopucha która wchodzi w ścianę jest szczelina ? Tak nie może być, pewnie pół ciągu tam się marnuje.
  11. KazioWihora

    8 Godzin...

    Przy takiej temperaturze to nie dziwne, że zasyp starczał na krótko. U mnie typowa temperatura jaką trzymam w pomieszczeniach to ok. 20-21 stopni w dzień, w nocy pozwalam powoli spaść do 19, czasami spadnie do 18. Kiedyś przez dłuższy czas trzymałem 23-24, różnica w zużyciu opału była kolosalna, śmiem twierdzić że blisko 50%.
  12. Ja cały czas dążę do tego, żeby tak palić, ale mimo że w kotłowni spędzam sporo czasu, jakoś nie mogę dać rady i ciągle powstaje mi trochę sadzy. Przynajmniej nauczyłem się nie produkować smoły :rolleyes: Kupiłem sobie ten wynalazek z reklamy w ramach testu, żeby zobaczyć jak działa, raczej na dłuższą metę wolałbym się nauczyć palić jak najczyściej.
  13. Przyszły wreszcie solidniejsze mrozy, zacząłem palić całą dobę. Obecnie schodzi mi jakieś 30, w porywach może i 40kg węgla dziennie (podejrzewam, że węgiel jest marny gatunkowo), a pewnie będzie więcej. Niestety dalej mam problem z regularnym pokrywaniem się wymiennika sadzą. Jak myślicie, czy zamontowanie na skosie grodzi płytki szamotowej - coś jak przedostatni rysunek tutaj https://forum.info-ogrzewanie.pl/topic/3292-zebiec-kwkd-22kw/page__st__120#entry122599 - może cokolwiek pomóc ? Po każdym dołożeniu do kotła przez jakiś czas z komina wydobywa się trochę dymu, pewnie to właśnie wtedy zbierają się sadze na wymienniku. Chciałbym je jakoś spalić od razu, a nie dopiero po zmieceniu szczotką :ph34r:
  14. Odświeżę trochę temat. Kupiłem trochę tego spalsadzu do testu, kocioł regularnie pokrywa mi się nalotem pylistej sadzy i zastanawiałem się, czy to nie pomoże. Jak na razie niestety za dużych efektów nie widzę. Sypałem po 1-2 łyżki na rozpalony żar. Niewątpliwie trochę się zmieniają procesy zachodzące w kotle, kiedy sypnę na żar palący się bardzo krótkim płomieniem, płomień od razu znacznie się wydłuża. Niestety takiego ładnego efektu jak mieli niektórzy - kocioł wypalony do gołych blach - to ja u siebie nie miałem przy normalnym paleniu, kocioł dalej pokrywał się pyłem, z tym że pył był trochę jaśniejszy. Parę dni temu natomiast zrobiłem test, przeczyściłem kocioł, ustawiłem wyższą temperaturę niż normalnie, no i wtedy efekty widać - kocioł nie pokrywa się sadzą tylko jakby białym kurzem który da się nawet zdmuchnąć. Najwidoczniej środek działa, ale jedynie przy paleniu w wyższych temperaturach. Dopóki nie ma mrozów poniżej -10, ja u siebie nie mogę na długo przekraczać 55 stopni, bo jest po prostu za ciepło. Ciekaw też jestem jak to jest z ekologią tych produktów, w końcu są w tym m.in. jakieś sole miedzi, która z pewnością nie znika.
  15. Na razie nie miałem czasu na zabawy z szamotem. Ale metodą prób i obserwacji doszedłem do bardzo prostego usprawnienia spalania. Wystarczy trzymać dużo żaru w tym przesmyku pod grodzią i na skosie który tam jest, wtedy absolutnie nie ma mowy o dymie z komina. Wszystko co idzie do komina musi przejść przez ten żar a że temperatura tam dość wysoka, to chyba się dopala. Wypraktykowałem taki system, że jak rano idę rozpalić albo przepalić drewnem (bo temperatury póki co pozwalają na to), wszystkie pozostałe po nocy koksiki (w nocy wygasa, bo nie kładę za dużo) wpycham pod gródź, nawet jeśli nic się tam nie żarzy, to po rozpaleniu drewna zaraz zacznie i działa jak katalizator. Natomiast mam drobne problemy z utrzymaniem czystości wymiennika. Smoły nie mam nigdzie, nawet w komorze zasypowej (na "suficie" tworzą się tam za to wiszące wąsy z sadzy, olewam je). Cały kocioł czyszczę zwykłą szczotką do ubrań, ale muszę czyścić co kilka dni, ponieważ wymiennik pokrywa mi się pylistą sadzą. Czasami nalot ma kolor czarny, czasami brązowy, rzadziej szary (drzwiczki wyczystne wymiennika i drzwiczki komory zasypowej zawsze szaro-brązowe, chyba jest w nich szamot i wewnętrzna część robi się gorąca). Jak z tym walczyć ? Już kij tam nawet z tym wymiennikiem, ale pewnie podobne rzeczy zbierają się w kominie, szkoda mi opału na takie coś :)
  16. A możesz mi powiedzieć, jak wygląda ten węgiel z kopalni Wujek po wypaleniu ? Ja podobno mam teraz węgiel stamtąd ale nie wierzę w to jakoś, pewnie wydymali mnie sprzedając jakiś syf. Ogólnie pali się nienajgorzej, ale ilość popiołu taka, że jak co parę godzin nie pójdę przerusztować to zagaśnie. Po nocy rano mam żar otulony popiołem, o tyle dobrze że nie muszę rozpalać, ale temperatury też nie daje. Objętościowo chyba tyle samo wyjmuję popiołu co wkładam węgla, do tego niektóre bryły spalają się do postaci brązowoszarych kamieni i pod taką postacią zostają na rusztach.
  17. Póki co palenie na pół gwizdka mam rozwiązane poprzez postawienie pod grodzią starych cegieł szamotowych z dziurkami. Są to cegły z rozbiórki jakiejś kuchni, każda ma 3 rzędy otworów średnicy ok. 1,5cm. Po prostu sobie tam stoją, nie przeszkadzają podczas ruszania rusztami (raz na jakiś czas trzeba je tylko poprawić pogrzebaczem), powierzchnia rusztu jest przez to mniejsza, pali się intensywniej bez kiszenia ale na mniejszej mocy. Co ciekawe, za tymi otworami w cegłach palą mi się czasami płomienie jak z zapalniczki. Z docięciem szamotu będę miał jednak problem, tarczę diamentową co prawda mam ale mam tylko zwykłego małego "flexa" i wymięka w zetknięciu z takim materiałem. Jak zakupię jakieś płytki, spróbuję prawdopodobnie alternatywnej metody - wywiercę dziury wiertłem widiowym jedna przy drugiej i spróbuję przełamać.
  18. Parę dni temu zdecydowałem się cofnąć przeróbkę miarkownika (przeciwwagę) i dorobić dźwignię przy klapie powietrza. Nawet z dość dużą przeciwwagą miarkownik mi się przycinał, a nie chciałem przeginać z obciążeniem. Pogrzebałem w złomie i znalazłem pasek z blachy 1mm, zgiąłem go na pół, przewierciłem na obu końcach i końcówkę "rozdziawiłem" tak, żeby obejmowała z obu stron ten cały dzyndzelek w drzwiczkach do którego podpina się łańcuszek po czym przykręciłem śrubą. Całość ma długość ok. 11cm. Wreszcie miarkownik chodzi idealnie - nic się nie przycina, pracuje bardzo płynnie. Skutkiem ubocznym jest także zmiana "przełożenia" i wyszło to na plus, jak się wypali nie otwiera się wielka japa, na dodatek sama regulacja temperatury jest bardziej płynna bez gwałtownego zamykania albo otwierania klapki :) Teraz zastanawiam się nad niewielką przeróbką samego kotła, przestrzeń pod grodzią wydaje mi się zbyt wysoka, w/g mnie powoduje to palenie się grubszej warstwy opału, w szczególności w połączeniu z zasysaniem powietrza przez ruszt pionowy. Zastanawiam się czy nie wstawić tam jakiejś konstrukcji z płytki szamotowej stojącej na 2-3 nóżkach, tak żeby nieco zmniejszyć prześwit, tylko nie mam pomysłu jak ciąć szamot na wymiar.
  19. U mnie na składach chyba zaczęli robić przekręty na węglu. Przez lata brałem 90% węgla z tego samego składu, bo zawsze był dobry, nigdy nawet nie pytałem się skąd go mają ani co to za typ węgla, bo skoro paliło się dobrze, nie była mi ta wiedza potrzebna. Tyle wiedziałem, że zaopatrują się w Katowicach. Jedyny problem jaki miewałem wcześniej, to produkcja smoły jeśli za bardzo się "zakisiło". Tymczasem węgiel zakupiony w tym roku na tym samym składzie to jakaś masakra - jak zwykle wziąłem kostkę, smoły tym razem nie ma nic (może dlatego, że lepiej teraz palę), ale odnoszę wrażenie, że objętościowo wynoszę tyle samo popiołu co wkładam węgla. Mało tego na rusztach po wypaleniu zostaje sporo białych i brązowo-szarych "kamieni" które mają strukturę warstwową, w większości kruszą się w palcach,. po przełamaniu w środku czasami jest jeszcze węgiel. Co to za czort ? Byłem na składzie popytać o ceny bo w tym roku jeszcze muszę ze 2 tony dokupić, zapytałem od razu skąd jest węgiel - podobno z Wujka, aczkolwiek coś mi się nie chce w to wierzyć, obstawiałbym że to jakiś ruski.
  20. Zobacz tutaj w sąsiednim wątku o KWKD15 przewija się ten sam temat https://forum.info-ogrzewanie.pl/topic/9891-wszystko-o-kwkd-15kw/page__st__160#entry128292 Dodam że na moim starym kotle blachy boczne da się zdjąć bez zdejmowania górnej (trzeba je odkręcić, górną trochę podwadzić i wtedy boczne wychodzą) ale na nowym nie próbowałem i na razie nie mam takiej potrzeby.
  21. Problem w tym, że ta nieszczelność wcale nie musi być śladowa, a im większa temperatura tym większy ciąg i tym więcej powietrza zasysa kocioł, przez co znów temperatura rośnie itd, aż do oporu. Mój stary KWKD przy wietrznej pogodzie w ogóle nie pozwalał się kontrolować, wszystko pozakręcane a na kotle temperatura dobijała do 80, całe szczęście że w mojej instalacji więcej po prostu się nie da.
  22. Jeśli sączy się gdzieś w dostępnym miejscu, to można zorganizować jakiegoś spawacza, parę minut roboty a kocioł raczej wytrzyma do przyjazdu nowego. Ja na piecu z którego się sączyło paliłem przez cały okres największych mrozów, upewniłem się tylko na początku czy stan się szybko nie pogarsza. Leciała gdzieś szklanka wody na godzinę, w ogóle w niczym to nie przeszkadzało, nawet paliło się jakby lepiej. Bałem się tylko, żeby dziura nie powiększyła się nagle do na tyle dużej, że zeszłaby cała woda z naczynia wyrównawczego, a jednocześnie na tyle małej, żeby nie zagasiło żaru. W trakcie naprawy okazało się, że kocioł jest po prostu zeżarty, spawacz jakoś młotkiem wymacał miejsca gdzie oryginalna 5mm blacha była jak papier. Z nałożonymi 4-ema spawami jakąś specjalną elektrodą, dociągnąłem spokojnie do końca sezonu.
  23. Rozpal go porządnie, przykręć mu powietrze, nakopć dookoła papierosem to zobaczysz gdzie zasysa na lewo. Popielnik jest jakby dostawiany do reszty konstrukcji i trzyma się na kilku spawach + paru śrubach, reszta powinna być dookoła uszczelniona. Ja nawet o tym nie wiedziałem dopóki nie poczytałem trochę tu na forum o KWKD, a ze swoim poprzednim męczyłem się parę sezonów za każdym razem, gdy była wietrzna pogoda - łatwo dobijał do 80 i szybko wypalał się wsad. Przez ten czas kiedy leżał wczesny śnieg paliłem na noc węglem, bo temperatura lokalnie schodziła nawet do -7. Zauważyłem, że wymiennik nie zarasta mi sadzą tak jak to było wcześniej, ale pokrywa się warstwą różnokolorowych pyłków. Trochę szaro-białych, trochę brązowego, trochę czarnego. Usuwa się to w minutę zwykłą włochatą szczotką do ubrań. Komora zasypowa w ogóle nie zarasta, jedynie w górnej części pojawia się taki jakby czarny meszek. Problem natomiast mam z ilością popiołu, chyba węgiel ze składu gdzie zawsze biorę schodzi na psy. Odnoszę wrażenie, że objętościowo wybieram najmniej 1/3 tego co wsadzam przy czym wszystko to drobny popiół. Wcześniej węgiel był dobry (kupowany w 90% na tym samym składzie od lat 80-tych) i nie pytałem nawet skąd go biorą, wiem tylko że z Katowic. Na fakturze nic nie pisze, jedynie "Węgiel kamienny 'K'" co zapewne oznacza "kostka".
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tej strony zgadzasz się na Polityka prywatności.