Skocz do zawartości

Robercikus

Stały forumowicz
  • Postów

    845
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    17

Treść opublikowana przez Robercikus

  1. Ja mam i użytkuję kocioł ze ślimakowym podajnikiem. Wprawdzie nie będzie on prawdopodobnie spełniał Twoich wymagań, bo ruszt awaryjny na drewno w nim to porażka, ale można dokupić sobie odpowiedni ruszt i też będzie ok. Co do opinii pseudofachowców, to myślę, że czas ich zmienić :-). Faceci po prostu albo nie mieli w ogóle do czynienia z kotłami automatycznymi, albo są tak totalnymi ignorantami, że nie dociera do nich fakt względnej bezobsługowości kotła z podajnikiem. Na początku owszem - trzeba było spędzić trochę czasu na poznaniu kotła, ale teraz już zaglądam tam tylko celem dosypania węgla, wybrania popiołu i wyskrobania kotła z sadzy. Nic więcej - łączny miesięczny czas obsługi, gdyby tak go zliczyć, to max 2 - 3 godziny razem z przyniesieniem węgla do kotłowni. Zasypowiec chyba więcej absorbuje, a jeszcze ta regularność wizyt w kotłowni, żeby mieć ciepło... Tu, jak nie masz czasu/nie chce Ci się/nie możesz, to zajrzysz później i też nic się nie stanie. Co do opału... Ślimakowce mają to ograniczenie, że nie da się w nich palić grubszym węglem, ale miałem już owszem. Tłokowca nie używałem, ale ponoć jest tu większe pole manewru co do wyboru opału, za to trudniej go opanować. Sugeruję jednak kocioł z podajnikiem, skoro nie masz gazu. Ja użytkuję Bawaria Seko 25 kW z obrotową retortą, grzeję 180 m2 ocieplonego domu i zasobnik CWU 300 l. To był, jak dla mnie, dobry wybór. pozdrawiam Robert G.
  2. A no można... Wspominałem już, że u mnie idzie mniej więcej tyle kg węgla, ile jest różnicy średniodobowej temperatury zew-wew. Teraz, kiedy temp średnie oscylują u mnie na poziomie 5-7 stC, na dobę idzie mi jakieś 12 - 17 kg węgla i to już z grzaniem CWU. Przy założeniu, że spalam 12 kg/dobę i tej magicznej 63 procentowej sprawności można sobie przyjąć: 24 MJ/kg x 12 kg x 0,63 [sprawność] / 3,6 MJ/kWh = 50,4 kWh Po podzieleniu tego na 24 godziny wychodzi, że dom potrzebuje obecnie niewiele ponad 2 kW mocy do utrzymania temp w granicach 19 - 22 stC w zależności od pomieszczenia - łazienki cieplej, pokoje nie używane mniej. Dom 180 m2 powierzchni ogrzewanej ocieplony. Nie wiem jak z tłokiem, ale na ślimaku da radę - jak koledzy piszą - utrzymać dzienne spalanie na poziomie ok 3 - 5 kg. Nie testowałem tego osobiście jeszcze, ale widzę, że jest to realne. Rozpalanie jest nie tylko upierdliwe, ale jeszcze mało oszczędne, bo trzeba ten kocioł w końcu nagrzać, a na samo to już kilka kilo węgla idzie, a potem to ciepło wypuścić bez celu po jego wygaszeniu. :-). Wątpię w oszczędności przy codziennym rozpalaniu i wygaszaniu. Lepiej niech pracuje na podtrzymaniu. pozdr Robert G.
  3. Tak... zgłębiam przeróżne konfiguracje... gaszenie i rozpalanie też uskuteczniałem przez kilka dni, ale doszedłem do wniosku, że lepiej, jak kocioł jest cały czas 'na chodzie', tylko trzeba zoptymalizować działanie instalacji i oszczędności opału są. Co do samego rozpalania, to kolega vernal ma rację - ważne jest by doprowadzić do pełnego rozpalenia się węgla na retorcie przed przejściem w tryb automatyczny. Już kiedyś pisałem, ale nadmienię jeszcze raz - wsypuję z pół szufelki węgla w szmatę, tę zawiązuję na supeł po czym ten supeł umaczam w oleju napędowym i układam na retorcie w dołku - ważne, bo jak na kopczyku, to zawiniątko spada, a i powietrze nie może zbyt dobrze operować. Dobrze gdyby węzeł - nasączony ropą - znalazł się pod węglem. Podpalam ten węzeł i zaczyna się palić ropa - długo - od niej zajmuje się węgiel. Po zapaleniu ropy włączam w ręcznym trybie nadmuch, zamykam drzwiczki, żeby nie dymiło i czekam :-) Jak węgiel się zajmie i wyraźnie się pali, to załączam tryb automatyczny i kocioł już grzeje wodę. Podpałek nie próbowałem, ale sądzę, że można zrobić coś podobnego - podpałka pod węglem, ale w zasięgu powietrza z otworów nadmuchowych. Jak się rozpali od niej węgiel, to tryb auto i powinno grzać. Jak u kolegi martin1980 coś nie załapuje, to może trzeba zajrzeć do kanałów nadmuchowych i je przeczyścić...? pozdr Robert G.
  4. Spróbuj może jakiejś podpałki - są takie do grilla. pozdr Robert G.
  5. Czyli, że chodzi Ci o moc, a nie o energię...? kWh, to energia, ciepło - odpowiednik przebytej drogi :-), a kW, to moć, czyli ilość ciepła na jednostkę czasu - odpowiednik prędkości - jeżeli to przybliży cokolwiek temat. Mnie też coś nie pasowało te 3 kWh... Nie mylcie ludzie jednostek fizycznych :-) pozdr. Robert G
  6. Ja też pierwszy sezon i w lecie nie grzałem jeszcze, ale... Właśnie testuję propozycję kolegi sobona, który wspominał, że latem można ustawić tryb priorytetu bojlera i wyłączyć pompę co. Tak właśnie u siebie robię od kilku dni - działa mi sama podłogówka, a kalafiory nie. Do tego kocioł grzeje CWU. Myślę, że latem wyłączę także tą podłogówkę i rzeczywiście mało opału będzie szło. Kocioł cały czas gorący, a węgla teraz zależnie od pogody, ale niewiele idzie. U mnie najwięcej ciepła idzie na obsługę kalafiorów... U Was też? :-) Sama podłogówka lekko puszczona służy raczej dogrzewaniu teraz niż ogrzewaniu, ale dziś nad ranem miałem za oknem -10... Jeszcze czadu trzeba dawać... pozdrawiam Robert G.
  7. Nie zapominajcie panowie, że istnieje coś takiego, jak korozja niskotemperaturowa, która daje o sobie znać, gdy kocioł pracuje z zadaną temp poniżej 60 stC. Tak na prawdę za graniczną temp przyjmuje się 57 stC, bo wtedy zaczyna wykraplać się para wodna w przewodach dymowych. Po kilku latach pracy kotła z zbyt niską temp zniszczenie może okazać się tak duże, że trzeba będzie zainwestować w nowy kocioł. Ja utrzymuję temperatury znacząco powyżej 60 stC W mrozy 68, jak trochę cieplej, to 65, a teraz - w okresie przejściowym 63, ale to głównie dlatego, że okresowo odłączam pompy co i kocioł przez większą część doby pracuje 'luźno' na obiegu grawitacyjnym przy nieznacznym odbiorze ciepła. Moje obecne ustawienia to: podawanie 9 sek przerwa 45 sek dmuchawa 1 bieg przerwa w podtrzymaniu 20 min Na dobę schodzi mi obecnie ok 12 - 15 kg, czasem dwa worki [25 kg] na trzy dni. To już z grzaniem CWU - zbiornik 300 l. No i... kombinuję jak tu nie marznąć, a żeby mi wystarczyło węgla, bo mam jeszcze nieco ponad pół tony i nie chcę już dokupować :-) pozdr Robert G.
  8. A może nie po stronie pieca leży problem...? Może masz błędnie ocieplony dom i skopaną instalację, która pożera dużo ciepła nie przekazując go do domu...? To Twój pierwszy kocioł tego typu? Nie zapominaj, że na zużycie opału składa się więcej czynników niż tylko sama sprawność kotła. :-) Może okazać się, że jak przełączysz instalację na ogrzewanie miejskie, to rachunki będą gigantyczne, bo to ciepło może gdzieś uciekać 'bokiem' i ile byś go nie wpompował, to zawsze ucieknie na zewnątrz. Może dlatego ten kocioł - 28 kW [potężny] nie daje rady... Ja spaliłem w lutym ok 750 kg węgla, a zimny był... oj zimny :-) - ogrzewam ok 180 m2 i miałem ciepło. pozdr Robert G
  9. Hmmm... Ustawiłem właśnie tryb priorytetu bojlera i - w okresie przejściowym się sprawdza :-). Powiedz mi jak wygląda zużycie opału latem, kiedy kocioł działa cały czas i grzeje tylko CWU? U mnie jakoś to utrzymywanie temperatury zadanej na kotle chyba za dużo 'kosztuje' opału :-( W mrozy jest wszystko ok, bo nie są to straty - ciepło pozostaje w domu - ale w okresie, kiedy jest już cieplej i wystarczy przepalać, a nie grzać oraz latem, kiedy grzeje się tylko CWU, jakoś mi to nie wygląda najekonomiczniej... Jeszcze muszę przetestować temat, ale jak kocioł będzie sobie pracował w podtrzymaniu, a utrzymywał zadaną temp przez całą dobę, to ile węgla idzie na takie ciągłe utrzymywanie temp bez ciągłego odbioru ciepła? Ja mam duży baniak CWU i mogę go ładować spokojnie raz dziennie, a przy oszczędnym używaniu ciepłej wody może nawet raz na dwa dni. Obawiam się trochę tej ciągłej pracy kotła. Czy nie sensowniej go po prostu wygaszać i w miarę zapotrzebowania na CWU - raz na dobę, czy dwie - rozpalać? pozdr Robert G
  10. Witajcie. Mam pytanie odnośnie trybu letniego. W kotle Bawaria Seko jest sterownik st-37 - przynajmniej w moim :-) - a tam znalazłem opcję 'tryb letni. Pytanie do użytkowników Bawaria, ale i nie tylko, na czym ten tryb właściwie polega? Na wyświetlaczu widzę trzy wskazania: CO xx stC; CWU yy stC; zadana zz stC Czy tryb letni grzeje CO, czy tylko CWU? Czy kocioł dąży - jak w innych trybach do zadanej temp na kotle, czy bardziej utrzymuje temp CWU/CO, a temp na kotle w okresach podtrzymania spada? Będę wdzięczny za uwagi. pozdrawiam Robert G
  11. To w dużej mierze zależy od węgla. Paliłem dość dobrym, który żar trzymał nawet 10 godzin, ale teraz mam taki, co wygasa już po dwóch-trzech godzinach. Potem już tylko rozpałka pozostaje. pozdr Robert G.
  12. Nie wiem czy już taki temat był tu wałkowany, zapytam więc :-) Powiedzcie mi proszę, czy ma ktoś sprawdzony sposób na rozpalanie. Załóżmy, że w okresie przejściowym, albo nawet letnim - tylko CWU - nie chcę ze zwykłej oszczędności, by kocioł pracował cały czas. Chcę go załączać/rozpalać okresowo i po paru maksymalnie godzinach wygaszać. Jak przeprowadzać to rozpalanie, żeby nie ubrudzić się zbytnio i nie spędzać za każdym razem w kotłowni całej godziny nasiąkając przy tym zapachem wydostającego się dymu? Może ma ktoś jakiś swój sprawdzony rytuał - prosty i skuteczny? Ja kombinowałem na kilka sposobów, ale jak dla mnie obecnie najlepsza jest... Szmata nasączona ropą :-). Robię zawiniątko w którę wsypuję z pół szufelki węgla, zawiązuję to na supeł i ten supeł umaczam w ropie. Układam ten węgiel na retorcie, gdzie zostawiam niewielkie zagłębienie - żeby moje zawiniątko miało gdzie się ulokować i nie spadało - potem podkładam ogień i zaczyna się palić ropa w szmacie. Zamykam wtedy drzwiczki i uruchamiam w trybie ręcznym nadmuch. Czekam z 10-15 minut aż węgiel się zajmie i uruchamiam zwykły tryb pracy - z reguły już za pierwszym razem załapuje i kocioł zaczyna się normalnie rozgrzewać. Może ktoś ma jakiś prostszy i bardziej niezawodny sposób...? :-) Chętnie się zapoznam, bo okres przejściowy już się zaczął i będzie trwał zapewne do późnej jesieni, czyli mam przed sobą pewnie ze 150 rozpalań. pozdr Robert G
  13. Nie dalej jak kilka dni temu kwestionowałeś moje wyliczenia - przypomnę, że mi też wychodziło właśnie ok 64 proc sprawności. Zauważę, że mam nowy kocioł z pionowym wymiennikiem i u mnie uzyskiwanie wyższych sprawności jest bardziej realne niż w starszych kotłach ;-))). pozdr Robert G.
  14. Po prostu jak masz gdzie zmagazynować trochę ciepła, to możesz sobie rozpalić kocioł i pozwolić mu pracować kilka godzin, a potem go wygasić. Dobrym buforem jest np podłogówka - jak masz jej sporo, to się na pewno sprawdzi. Ostatnio tak właśnie stosuję - jest już cieplej, nawet tu u mnie, nie potrzebuję grzać przez cały czas. Jak były mrozy, to do kotłowni schodziłem właściwie jedynie żeby zasypać trochę węgla do zasobnika, wybrać popiół i wyskrobać sadze. Teraz pilnuję, żeby kocioł miał żar, ale nie musi pracować cały czas i niepotrzebnie spalać węgla - grzeje wodę i dogrzewa dom. Na noc całkowicie go wygaszam. Obserwuję wyraźną oszczędność kiedy kocioł nie utrzymuje cały czas temp zadanej, kiedy to nie jest konieczne. Jak pracuje, to nagrzewam podłogówkę, a potem kiedy go wyłączę, to ta podłogówka jeszcze sporo czasu jest ciepła i w domu nie jest zimno - jest ok. Ot i filozofia z działaniem bufora :-) pozdr Robert G.
  15. No więc skontaktuj się z serwisem, bo to jest ta retorta, która wymaga wymiany - miałem taką samą. Nowa jest trochę inna - talerz jest w całości i całość się obraca - inna konstrukcja i się nie zacina. Poza tym jakoś lepiej pracuje i lepiej dopala węgiel i nie zbierają się zwały popiołu wewnątrz komory spalania, co u mnie miało miejsce przy starej retorcie. - Trzeba było pogrzebaczem toto rozgarniać. pozdrawiam Robert G.
  16. Witaj volvik :-) w klubie... Masz pewnie późniejszą wersję kotła - mój jest z maja 2011 i potrzebna była wymiana retorty na tę właściwą, bo stara się nie kręciła. Z paleniem drewnem, to już pisałem - na ruszcie to kompletna porażka, ale jak się dorzuca bezpośrednio na retortę, to da radę palić. Myślę, że z tym rusztem problem polega głównie na tym, że jest za mały dostęp powietrza do komory spalania. Otwory w centralnej części rusztu - którędy powietrze powinno się dostawać - są bardzo małe i wąskie, a ujście spalin może odbywać się jedynie w dół i po bokach też są stosunkowo małe otwory, chociaż większe od tych na środku rusztu. Wydaje mi się, że może ewentualnie coś na kształt siatki z prętów o regularnym, ale nie za dużym oczku - np 20 x 20 mm i grubości prętów może z 10 mm, mogłoby załatwić sprawę. Chodzi przecież głównie o to, by kawałki drewna nie spadały swobodnie do szuflady, co ma miejsce, gdy wrzucamy je bezpośrednio na talerz retorty, a jednocześnie, by nie blokować i tak ograniczonego dostępu powietrza. A może dałoby się zaadaptować jakiś ruszt z innego pieca żeliwny...? :-) pozdr Robert G
  17. Dziś po raz kolejny chciałem wypróbować ruszt i... Znowu porażka !!! Kopci jak nieszczęście, nie chce się palić, jak działa nadmuch, to dym wydostaje się z zasobnika, jak wyłączę nadmuch i uchylę drzwiczki, to dymi do kotłowni. No masakra... Myślę, że to palenie drewnem sprawdzi się jedynie jako dorzucanie polan pojedynczo na retortę, a samo grzanie CWU latem najsensowniej będzie celebrować w ten sposób, żeby wygaszać kocioł i rozpalać go tylko na samo grzanie baniaka - tak z jedną do dwóch godzin palenia. Czy ma ktoś pozytywne doświadczenia z tym rusztem awaryjnym? pozdr. Robert G
  18. Szczęściarze... :-) U mnie ciągle nocami temp spada do jakichś -2 - -5 stopniC. W dzień nie podnosi się w zasadzie wiele powyżej zera. Zima w pełni - taka trochę lżejsza niż zimą, ale dalej zima :-) Co do ustawień... Jak średnia dobowa temp oscylowała w okolicach -10 - 12 stC, to trzymałem na kotle 68. Teraz obniżyłem do 63 stC. Co do wyłączenia kotła po sezonie... myślę, żeby do CWU wykorzystywać ruszt awaryjny i baniak z wodą grzać drewnem, żeby już nie syfić tym węglem, bo brudu jednak jest sporo z niego. Co o tym sądzicie? pozdr Robert G.
  19. I jak ten cudak działa jako ruszt...? :-), bo jak mi się coś wydaje, to powinien mieć trochę więcej otworów, zwłaszcza po bokach, żeby popiół miał którędy spadać do popielnika :-). Ale może... pozdr Robert G
  20. Też tak myślę... Zresztą w rozmowie z serwisantem wyszło, że ruszt awaryjny jest głównie po to, by kocioł uzyskał klasę jakąś tam '...eko', a jak chce się na nim palić, to trzeba wyłączyć pracę podajnika na sterowniku i postawić sobie taborecik w kotłowni :-) pozdr Robert G.
  21. Uuuffff... aleś mnie okadził :-DDD. No z tym jest trochę problem, bo retorta ma swoją moc i już udało mi się zoptymalizować jej pracę - po prostu daje czadu, aż kocioł osiągnie zadaną temperaturę, a jak już jest, to się wyłącza. Teraz, choć co noc są mrozy jeszcze niewąskie, to w dzień już kocioł chodzi coraz dłużej na podtrzymaniu, a ja nie bardzo potrafię ustawić palnik na małą moc. Chyba już teraz tak musi być - popracuje, nagrzeje, a potem stoi, aż znowu będzie potrzebny. W nocy za to działa jak w pełni zimy, bo i minus dziesięć się zdarza... pozdr. Robert G
  22. Bo luka się wkradła :-)... Na poddaszu już sytuacja jest ciut inna - testowałem. O ile parter - szczególnie jak u mnie - z większością podłogówki - nie da się zarządzać w cyklach dobowych, o tyle poddasze już bardziej. Tu jest betonowy strop, ściany murowane, ale cała reszta już lekka - krokwie, deski, wełna i płyty gk na profilach. To wszystko ma małą akumulacyjność i gdybym tu całkowicie wyłączył grzejniki, a z dołu nie szłoby ciepło od podłogówki, to jednak góra wychłodzi się szybciej niż dół, za to też i łatwiej ją dogrzać. Poddasze daje się bardziej regulować pod względem zmienności temperatury w ciągu doby, ale też nie są to jakieś wielkie wahania. :-), bo te tony betonu swoje robią. pozdr Robert G.
  23. Nie przejmuj się... pierwszy sezon, to zawsze większe zużycie. Ja też wygrzewam dom pierwszy sezon i też ponad 4 tony już spaliłem, tyle, że przewidywałem takie zużycie. Dom mam za to już suchy - może czasem nawet za suchy - momentami wilgotność spada nawet do 25 proc. Co do tego zaworu i temperatur.... Na zdjęciu, które zamieściłeś widać, że termometr wskazuje niewiele ponad 40 stC. Dlaczego tak mało !? Koniecznie musisz podnieść tą temperaturę, bo Ci korozja zeżre kocioł ! Jak ten - widoczny na zdjęciu - termometr będzie pokazywał co najmniej 60, to ustawisz sobie jakieś pośrednie położenie zaworu 3d. A tak swoją drogą... ten zawór jest wspólny dla podłogówki i grzejników? Jak masz dużo podłogówki w domu, to się może i sprawdzi, ale jak ta podłogówka, to max kilkanaście m2, to stanowczo powinna być osobno sterowana. Ponadto... Na podłogówkę nie powinna iść wyższa temperatura niż jakieś 30 - 35 stC, a najlepiej nawet poniżej 30. Na grzejniki natomiast co najmniej ze 40 - 45. Jak to sobie ten Twój instalator wyobrażał, że wszystko powiesił na jednym zaworze 3d, to nie mam pojęcia :-). pozdr Robert G
  24. Tak czytam o tych sterownikach pokojowych i pogodowych... i zastanawiam się jaki by to u mnie mogło mieć sens - o ile w ogóle ??? Dom jest murowany, dobrze docieplony - mury mają sporą bezwładność. Jest też sporo podłogówki, która też ma ogromną bezwładność. Bieżącej zimy było cokolwiek dni, kiedy miałem okazję dobrze sobie przetestować działanie tej mojej instalacji - to pierwsza zima w nowym domu. Mam na wszystkich grzejnikach zawory termostatyczne, na podłogówce zawór 3d, a między obiegiem kotłowym, a grzewczym nie mam żadnego zaworu, tylko są one odseparowane wymiennikiem płytowym. Co się okazuje...? W siarczysty mróz często-gęsto bywało tak, że w domciu ciepło - jakież 20 stC, a większość grzejników po prostu zimna !!! Jakbym je pootwierał, to bym chyba nie wytrzymał. Owszem, w pomieszczeniach w skrajnych częściach budynku zakręcenie/wychłodzenie grzejników znacząco wpływa na subiektywne odczuwanie temperatury, ale ogólnie widzę, że grzejnikami nie posteruję komfortem cieplnym, bo jak mi się wydaje, wszystko doskonale załatwia te 60 m2 podłogówki. Podłogówki znowu nie da się ot tak sobie ujarzmić w cyklach dobowych - ona się rozgrzewa kilkanaście, do kilkudziesięciu godzin, a potem nawet jak się ją całkowicie wyłączy, to jeszcze przez cały dzień, albo dwa trzyma to ciepło i żadnych wahań nie da się uzyskać przez takie wyłączanie, włączanie, obniżanie temp na zaworze 3d, podwyższanie... Następna sprawa, to oszczędności... Zauważyłem, że jak się wychłodzi dom - bywało, że wyjeżdżałem na kilka dni i wygaszałem wtedy instalację - to potem dogrzanie go trwa ze dwie doby, a węgla idzie tyle, że to jest totalna masakra. Wniosek...? Ciepło, które uciekło trzeba uzupełnić. A oszczędność? Może wynika ona jedynie z chwilowej obniżonej temperatury wewnątrz, ale gdyby takie obniżanie miało trwać całymi tygodniami, to byłoby sensowne, ale nie w cyklach dobowych :-). Zatem pytam znawców - bo ja laik jestem - czy zakładanie takiego sterownika ma jakiś sens??? W domu jesteśmy cały czas - pracujemy w domu - zużycie opału też mam już na tyle zoptymalizowane, że w porównaniu z innymi użytkownikami tego samego kotła mam podobne w przeliczeniu na m2. Myślę sobie, że takie wyłączanie kotła, zatrzymywanie pompek, czy może jeszcze inne kombinacje, mogą doprowadzić do przyspieszonej korozji niskotemperaturowej, a oszczędności mogą już nie dać :-). Schładzanie czy dogrzewanie pewnych pomieszczeń załatwiam ręcznie - kręcąc zaworami przy grzejnikach. Wadą może jest tylko to, że muszę to robić ręcznie, ale może są jakieś zawory na grzejniki z czasową nastawą...? :-) co to się same przestawiają o zadanych godzinach na odpowiednie położenie? Ale czy to w ogóle ma sens...? Może się mylę, ale jakoś centralne sterowanie temperaturą w średnio rozbudowanej instalacji chyba nie bardzo się sprawdza :-), Szczególnie, że dobrze docieplony dom pracuje jako całość, a w dodatku murowany - wspomniane setki ton ciężkich materiałów - ma dużą bezwładność. Jak ktoś ma lekki dom - w technologii szkieletowej - to oczywiście takie sterowanie dobowe ma jak najbardziej sens, bo dom w kilka godzin zdąży się sam wychłodzić, a potem dogrzanie go nie pochłania tak gigantycznych ilości ciepła :-). W murowanym jakoś tego nie widzę, bo on w ciągu doby całkowitego wyłączenia ogrzewania wychłodzi się max o 2 stC, a przez kilka godzien zasledwie - może o 0,5 stC i ani z tego wyraźnie subiektywne odczucie, ani oszczędność, bo potem te pół stopnia trzeba nadrobić intensywniejszą pracą kotła :-). Co o tym sądzicie? pozdr Robert G
  25. Już w innym wątku trochę przybliżyłem, to skopiuję tę część: Grudzień 2010 - temperatury średnie bliskie -10 i sporo silnych wiatrów - poszło ok 1 tony węgla, ale uczyłem się jeszcze ustawień Styczeń 2011 - temperatury średnie wyższe - może coś ok - 3 do -4 stC - poszło 30 worków - 750 kg węgla Luty 2011 - temperatury jak pisałem wcześniej - podobne jak w grudniu - poszło 30 worków, ale nie na 31, tylko na 28 dni. Teraz mamy marzec i zima nie odpuszcza - tak wczoraj, jak i dziś w nocy miałem -18 stC, za to w dzień jest bardzo ładnie, bo słonecznie, ale w cieniu mrozik trzyma - schodzi ok 25 kg/dobę. W październiku i listopadzie spaliłem dużo za dużo, bo jeszcze prace budowlane trwały, a ja uczyłem się ustawień. Od 15.10 do 15.11 - 930 kg Od 15.11 do 30.11 - 500 kg Razem po podliczeniu wszystkiego wyszło mi do dnia dzisiejszego ok 4100 kg. Gdyby jednak nie te nieszczęsne pierwsze miesiące, to poszłoby mniej - szacuję na ok 3,5 t..., ale to dopiero przyszły sezon pokaże. pozdr. Robert G.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tej strony zgadzasz się na Polityka prywatności.