Cieszy fakt, że ściany nie dają za wygraną ;)
Taka klimatyzacja to nie ma być efekt jak w samochodzie tylko całkiem co innego.
Uderzenie ciepła mają przyjąć ściany (nie puszczą więcej niż 2C nawet bez wspomagania przez spory okres czasu), ale zanim same zaczną ogrzewać, to trzeba im energię odebrać - też nie mysi być bardzo szybko a najlepiej zawczasu, gdy dopiero 25C na zewnątrz a klimy prądowej nikt jeszcze nie uruchamia (bo po co?), tudzież całą noc.
Jak się trochę cieplej w domu zrobi, to też tragedii nie ma - po prostu nie ma być zaduchu.
Z ogrzewaniem jest trochę gorzej, bo nawet 1C działa niekorzystnie na ludzi delikatnych, których mało nie jest.
I tu nie ma przeproś, wymiennik 3 razy większy musi być.
Ale przy chłodzeniu bym się tak bardzo tym nie przejmował.
Przy chłodzeniu trzeba jeszcze brać pod uwagę fakt, że zazwyczaj okablowane nie są wszystkie ściany a sufity bardzo rzadko, to jest pewna niedogodność...
Pozdrawiam.