Skocz do zawartości
IGNOROWANY

System nawęglania kotła zasypowego


daromega

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Dokładnie tak jak kolega Gredy napisał. 

@marcus312 

Oszczędności wynikają ze stałopalności a nie ze sposobu podawania. Najpierw wpompowałem opału w dogrzanie chaty i w końcu się dogrzała. Ściany nie chłoną tak jak chłonęły. Grzeje w dużej mierze z powrotu, kocioł robi obecnie bym powiedział za bufor ciepła i dozuje tyle gorącej wody na zasilanie, ile ustawione jest na zaworze. Cykle pracy jak pisałem 2-3 ma godzinę. Pompa też przestawiona na 1 bo nie ma sensu mielić tej wody jak nie potrzeba. Wszystko razem wzięte powoduje spokojną pracę. Teraz kocioł pracuje na 55 stopni. Przeciąga po cyklu do 60-62. I ten magazyn ciepłej wody w kotle, powoli oddaje ją na układ mieszając z powrotem. Ustawione mam 42 stopnie na układ. Tak to się teraz odbywa. Ma tą zaletę że spala to czego retorty nie chcą spalać i jest tańsze bo omijane na składzie. Ma wadę do retorty taka że nie jest bezobsługowy przez kilka dni. Trzeba pod dobie ruszt oczyścić, a co dwie doby wybrać wszystko i podpalić na nowo. Wszystko na świecie ma wady i zalety. Jeśli wady przytłaczają zalety to nie ma zmartwienia. Zamiast 10 razy na dobę jestem w kotłowni raz na dobę. Ubrudzić się trzeba, ale to jest pomijalne przy tym co było a co jest.

Wleciała druga dmuchawa na pp w drzwiczki paleniskowe. Bardzo delikatnie osłonięta na około 1cm robi robotę. Jest dobrze a nawet bardzo dobrze. Jeszcze do niej też klapką zamontuje żeby kotła nie chłodziła, bo miałem zapasową bez klapki. A tak niepotrzebnie studzi kocioł w jakimś tam stopniu. 

Opublikowano

Dokładnie stałopalność a stałopalność wynika z zastosowania podawania ,w tym przypadku układu podajnikowego bo nie każdy będzie siedział przy kotle i dosypywał co 2-3 cykle na godzinę ręcznie .Są palniki które spalą tańsze opały ze składu chociaż te raczej nie występują  (nie powinny występować) w formie ekogroszku czyli w granulacji 5-25 mm .Skoro ktoś chce palić tańszym węglem to musisz mieć również  kruszarkę do opału.

Opublikowano

Jak by tego nie ujął stałopalność jest pod każdym względem lepsza od przepalania. Straty są mniejsze, a komfort cieplny nieporównywalny.

Krótki film z cyklu pracy i podawania kociołka

 

Opublikowano

Ktoś już coś takiego chyba wymyślił tylko na większa skalę

 

 

Opublikowano

Jestem tego pewien, że nie tylko u mnie cos takiego jest zrobione. Wielu ludzi niczego z tego czy innego powodu nie pokazuje publicznie. To co się pojawia to promil tego co ludzie wymyślilii i wdrożyli dla swojej wygody czy biznesu. Pomysł tego podajnika to żadne odkrycie. Każda retorta realizuje podawanie ślimakiem tyle że nieco inaczej. Zmieniłem tylko nieco sposób podawania i palnik ze stalowego czy żeliwnego na szamotowy po to aby nie martwić o jakość opału + zwolnić się z roli kotłowego. A takie kociołki jak wyżej zaprezentowałeś czy inne podobne zagazowujące za "milion dolarów" nie są dla maluczkich. Żaden "Kowalski" nie zainwestuje w kocioł który jest wartości połowy chaty albo i więcej. Więc nie ma co bujać w obłokach. Zdecydowanie lepiej skromnie stąpać po ziemi, kombinować na miarę swoich możliwości i mieć z tego pożytek za realne $$$ :)

 

Opublikowano

Po zakończeniu montowania wszelkiego dodatkowego osprzętu i zaworu mieszającego przyszedł czas na jakiś realny test. Wczoraj o 22 groszek wyciągnięty do dna zasobnika.. Postanowiłem zasypać worek 25 kg  poczekać 24 godziny bez względu na wszystko co się wydarzy :). Dzisiaj o 22 zszedłem zobaczyć efekty doświadczenia. Zostało z przeliczenia 10.9 dm3 zajętej powierzchni zasobnika, co przy masie węgla 0.73kg/dm3 daje ~ 8kg. Tak więc wychodzi że w ciągu 24 godzin przy obecnej temperaturze kocioł zużył około 17 kg groszku. Może to nie jest jakieś mistrzostwo świata, ale z tego co spalałem z góry i później na dokładki z przerwą 10 godzin na dobę to wynik jest dla mnie rewelacyjny. Więcej pożerał w starym systemie z przerwą.  Jak przyjdą mrozy tak różowo nie będzie, ale powodów do zmartwienia nie mam i jestem dobrej myśli. Wydaje mi się, że bardzo dużo dało dodatkowe powietrze pierwotne w drzwiczki. Zdecydowanie ładniejszy płomień i sadza się skończyła osadzać więc czyściej się spala a co za tym idzie jeszcze oszczędniej. Bardzo ważne jest też przy takim paleniu bardzo małymi ilościami na raz, zamykanie kotła po cyklu klapkami na dmuchawach. Jeśli jest jakiś otwór otwarty wywiewa z kotła i dużo szybciej go chłodzi bo nic go tak naprawde nie trzyma. Kilka żarzących się groszków nie ma żadnej mocy a jedynie realizują podtrzymanie ognia. Dlatego należy o tym pamiętać. I takie trzy poglądowe fotki moich dmuchaw i zasobnika po 24 godzinach pracy na 25 kg groszku.  

 

Test.jpg

Dmuchawa1.jpg

Dmuchawa2.jpg

Opublikowano

Jeszcze wpadła jedna mała modyfikacja. Na ruszt wodny położyłem płytkę szamotu 3cm (pół cegły) bo taki wymiarowo mam ruszt. Po bokach jest przerwa po kilka mm 7-8 do cegieł komory. To otwory pomiędzy rusztami wodnymi i przy okazji PP z dołu. Co 24 godziny wyciągam ta płytkę jak czyszcze kocioł. Co ciekawe nie ma najmniejszych śladów wtopnień żużla / szlaki w szamot. Więcej powiem. Kiedy miałem wysoką komorę i paliłem od góry, cegły były masakrowane wtopieniami spieków nawet po jednym paleniu jak ostrzej poszło np na orzechu. W tej chwili gdy grzeje tylko płomieniem nie jakimś wielkim żarem, nic takiego nie występuje. Widocznie nie są na tyle wysokie temperatury przy dokładaniu małymi porcjami aby się to wtapiało. Świadczy też o tym choćby to, że jak wybiorę szufelką resztki żaru z tej płytki która robi za ruszt, spokojnie ręką w zwykłej szmacianej rękawiczce mogę ją wyjąć i nawet nie parzy. Pewnie że jest na niej po 24 godzinach jakaś warstwa popiołu która izoluje żar od szamotu, ale mimo wszystko symboliczne ilości opału spalane na bieżąco nie powodują wtopień nawet do płytki szamotowej która robi za ruszt. Płytka praktycznie w 100% wyeliminowała resztki sadzy które się jeszcze pojawiały. Teraz jest sam pył w kotle. 

I jeszcze dodam, że przegarnianie popiołu i trzymanie cyklu dłużej niż 24 godziny jest słaba opcją. Tym bardziej teraz z tym rusztem szamotowym bo tam jest tylko żar i drobny popiół. Jak ten kopczyk żaru i popiołu się utworzy, grzeje kocioł równo stabilnie bez problemu 24 godziny. Jak zacznę tam mieszać to tylko burzę mu cały proces. Żar poprzelatuje do popielnika i zostaje parę rozżarzonych węgielków które muszą od nowa rozpalić nowy węgiel i utworzyć to co właśnie rozwaliłem. Nic to nie daje, kocioł pracuje niepotrzebnie dłużej żeby zbudować to co właśnie zrujnowałem. Dlatego nie dotykam niczego całą dobę od rozpalenia, po tym wybieram wszystko z popielnika, z paleniska przekładam te trochę żaru z popiołem do popielnika, łopatka groszku i rozpalam na nowo i kolejne 24 godziny spokój. 

Opublikowano

Sie ma

Chetnie bym zobaczyl ten twoj sprzecik w realu

Pozdrawiam

Wysłane z mojego LG-M700 przy użyciu Tapatalka
 

Opublikowano

Cały czas się uczę :) Nie mam jeszcze kwasówki - miski ale miałem jakiąś stalową taką nakładkę w formie patelki około 20 cm

Oj spada zużycie, spada, i coraz czyściej w kotle :). Szamot żółto biały sie robi. Już mam plan na kwasowy deflektor. Tylko musze ze dwie miski nabyć po świętach. Się będzie jeszcze działo.

 

 

Opublikowano

No ale po co Ci ten deflektor , co chcesz osiągnąć przez jego zastosowanie , z czym jest problem . 

Rozwiązanie samo w sobie widzę że się sprawdza , jedyny minus jaki tu widzę to typ zastosowanego podajnika który wymusza określony asortyment paliwa . Myślę że bardziej uniwersalny byłby podajnik tłokowy który łyknie dużo bardziej zróżnicowany opał bez uzależniania się od jednego asortymentu . regulacja czasu podawania ( wielkość porcji )  co jest zaletą ślimaka w tym przypadku staje się drugorzędna bo można to samo osiągnąć jedynie przez zmianę częstotliwości podawania .

 Napisz w czym problem z tym deflektorem bo może nie jest potrzebny .

Opublikowano

U mnie deflektor pełni rolę przysłony dla ognia który ucieka na wymiennik prosto i szybko. Deflektor rozbija go na boki i musi po ścianach kotła dodatkowo lecieć na wymiennik a nie prosta drogą imijając je. Poza tym deflektor odpowiednio nisko nad palnebiskien szamotowym dogrzewa zdecydowanie bardziej szamot, który w fazie podtrzymania to ciepło oddaje. Nie tyle chodzi w tym rozwiązaniu o dopalanie co o przytrzymanie płomienia jak najdłużej w kotle i wydłużenie mu drogi na wymiennik i do komina. Ze zwykłą stalowa patelką widzę po kilku dniach wymierne korzyści w ilości spalanego opału, więc w moim przypadku działa ta przysłona - deflektor korzystnie.

Opublikowano

Półtorej miesiąca system nawęglania już pracuje. Szereg korekt w między czasie robiłem. Przecieram ten szlak więc nie ma wsparcia i sam musiałem doświadczalnie to dopracować aby działało jak najbardziej wydajnie. W ostatnim czasie przyglądałem się na moce i wielkości palników retortowych. Jeszcze tutaj znalazłem pewne wskazówki co można zmienić i skorygować. Na obecną chwilę palnik / palenisko jest z 5 stron wykonane z szamotu. Wszystkie 4 boki + ruszt. Wielkość paleniska wynosi 12x12 cm. Wysokie jest na 5 cegieł czyli około 30cm. Nad paleniskiem jest deflektor z miski nierdzewnej fi 25cm. Ma za zadanie w tym układzie może nie tyle dopalać, co opóźniać wylot ognia i spalin na wymiennik, i tym samym nagrzewać mocniej palenisko szamotowe które oddaje ciepło promieniowo no i rozprasza resztki płomienia. Żadne szamoty jako deflektor się nie sprawdziły. Były większe straty i mniejsza efektywność. Miska poprawiła spalanie dobowe o około 3-4 kg opału. Technika palenia też się ostatecznie zmieniła. Pali się 24/24. Jednak na noc zawór 3 drogowy jest skręcany na jakieś 30 stopni na układ. Inaczej ciężko się śpi bo jest za gorąco. Po nocy wybieram popiół, a raczej kamienie. Palę około 2 tygodnie Sztygarem Ultra i ten groszek jest OK jeśli chodzi o spalanie i temperaturę, tylko jest zakamieniony. Na około worek groszku jest z jedna - dwie szufelki takiego białego drobnego kamienia. Chyba przejdę na coś innego bo mnie to irytuje. Po wybraniu tego kamienia zasypuje kocioł około 3 kg groszku i odpalam z góry. W tak małej komorze jest to z 15 cm opału. Po rozpaleniu zawór 3 drogowy przestawiam na dogrzanie układu z nocnych 30 do dziennych 40 stopni. Te 3 kg pali się kilka godzin. Oczywiście podajnik jest załączony, ale kocioł w tym czasie zanim nie wypali zasypu praktycznie nie załącza podajnika po pierwszym cyklu dojścia do zadanej temperatury. I takim sposobem w zasadzie palę niezmienie od jakiegoś czasu. Jeszcze zwiększyłem histerezę na 3 stopnie. Próbowałem różnych ustawień ale 3 stopnie dają najlepsze efekty i nie ma odczuwalnych skoków temperatury. Kocioł natomiast grzeje dłużej za to jest mniejszą ilością cykli. Lepiej w moim przypadku tak sterować, bo dogrzanie długim cyklem to wysoka temperatura, szamot się mocno w tym czasie nagrzewa i bezwładność jest większa bo cegły są przy płaszczu i oddają to ciepło które gromadzą w cyklu grzania. Te wszystkie korekty dają sumarycznie efektywne spalanie, brak sadzy i umiarkowane bardzo akceptowalne zapotrzebowanie na opał. O komforcie cieplnym nie wspominam nawet bo nie ma o czym gadać. Tego że chodzę w końcu czysty też nie da się ukryć. Jeden raz dziennie 15 minut czyszczenia i rozpalenia akceptuje w pełni. Gdyby przyszły jakieś duże mrozy i ten palnik 12x12 by nie dał rady,  jednym ruchem wyciągam zastawkę szamotową i mam palnik wielkości 23x12 o dużo większej mocy. Chyba to wszystko co chciałem napisać. Nie ma z kim o tym podyskutować, bo nie ma podobnych konstrukcji, więc wychodzi monolog. Ale może kiedyś ktoś coś takiego sobie zrobi to będzie miał jakieś informacje i wskazówki bazowe / wyjściowe z tego tematu.

Wszystkiego dobrego w nowym 2019 roku.

Opublikowano

Kiedyś przez jakieś trzy dni użytkowałem coś podobnego. Ale dość szybko zrozumiałem, że ręczne odpopielanie to kicha.

Nie wiem, co chcesz w ten sposób uzyskać, budując takie palenisko zamiast jakiegoś klasycznego palnika? Szczególnie, że już pod wieloma względami jesteś blisko palnika. Ja liczyłem na prostotę: hop, skrzynka na opał na wierzchu kotła, kawałek ślimaka, rura którą mi paliwo wpada na ruszt – ale ta prostota okazała się mieć krótkie nogi, bo wszystko rozbija się o odpopielanie. Żeby taki układ pracował na okrągło bez doglądania, to i tę kwestię trzeba zautomatyzować.

Opublikowano

Jest jeden zasadniczy powód. Jakość opału. Nie ma tego co było kiedyś, że Pieklorz był Pieklorzem co roku takim samym, a opał o innej nazwie był innym takim samym. Teraz co dostawa to inny shit w workach a co za tym idzie w retorcie inne ustawienia i kozetka do kotłowni powinna być w gratisie od firmy sprzedającej opał do retorty. Poczytaj dział opał. Poczytaj o Skarbku i innych. Natomiast nie mam zamiaru kupować jakiegoś opału po 1300 za tonę bo tylko taki się w miarę pali bez egzorcyzmów i ciągłego kręcenia nastawami. W tym moim układzie spala się wszystko w pył. Ustawienia do procesu spalania są sztywne. Nie muszę nic zmieniać przy zmianie opału. Najwyżej zrobi dogrzanie jednym cyklem więcej czy mniej, i wyprodukuje nieco więcej popiołu lub mniej. Żadnych innych zależności nie ma. 

Natomiast z odpopielaniem automatycznym nie mam ruchu. Gdybym nie miał rusztu wodnego pewnie bym to zrobił jakoś bardziej automatycznie. W tym układzie jestem skazany na ręczną obsługę. 

Założeniem tej przystawki miało być wyeliminowanie mnie z roli "Kunta Kinte" i to się udało w 100%. Nie jestem palaczem całodobowym, a dokłada za mnie prąd i mechanika.  

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tej strony zgadzasz się na Polityka prywatności.