Nie ma „Bercika” i dyskusji też nie ma. Gdyby tu był to może ożywiłby ją bardziej. Wątek przypomina więc teraz przysłowie: „zeżarł świeczkę, siedzi poćmi”. Tkwimy więc w nieśmiałości a co jakiś czas ktoś, jakby zza winkla, podrzuca „kość do ogryzania”.
Nie mam „serca na dłoni” jak wspomniany wyżej forumowicz, więc powściągliwy jestem w komentarzach. Powtórzę więc tylko pytania: jaka jest alternatywa? Czemu miałby posłużyć sprzeciw i komu utorować drogę?
Nie sposób nie docenić poważnej pobożności, poważnych ludzi, do której tu nawiązuje się; lecz historia wykazała już przecież, iż religijność ma nie mniej despotyczną naturę aniżeli jej przeciwieństwo. Pouczeni tym, oddzieliliśmy święte od pospolitego i zbudowaliśmy instytucje świeckie. Gdyby tą równowagę naruszono, to obecne problemy okażą się błahe.
Pierwszą potrzebą jest więc wykształcenie i utrwalenie szacunku do władzy, (nie mylić z czołobitnością), i ćwiczenie się w takiej pobożności, która stroni od buntu. Buntowniczy duch może przejawiać się nie tylko w furii przecież, ale też i w beznadziejności, smutku, rozżaleniu.
Jeśli więc słyszymy odwołania do pobożności, starajmy się pamiętać też o tym, iż wymaga ona cierpliwości, nie tylko odwagi. (2Mojż. 14:13.14).
Nie masz szacunku do władzy (nawet takiej, która „potyka się o własne nogi”), nie masz też umiejętności, by ustanowić taką, z której będziesz dumny.