
Fozgas
Stały forumowicz-
Postów
1241 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
23
Typ zawartości
Forum
Wydarzenia
Blogi
Artykuły
Treść opublikowana przez Fozgas
-
O, dziękuję :) To już znam trochę, bo testuję sobie dla zabawy i zrozumienia tematu. Szukam jakiegoś fajnego projektu "artuditu" :) A motoryzacja? Zastanawiałem się nad elementem ogranicznika drzwi w aucie – dotyczy chyba tylko tego wschodniego, bo w zachodniej produkcji jest inne rozwiązanie i się nie zużywa tak szybko, jeśli w ogóle. Pytanie tylko jeszcze o rodzaje materiału – filamenty są różne i mają pewnie dedykowane zastosowania.
-
Sezon letni się zbliża, na forum trochę luźniej, więc i luźne pytanie. Czy druk 3D będzie miał zastosowanie w elektronice, instalacjach co, elektryce... na tyle duże, iż wyprze wtryskarki przemysłowe, znane pewnie większości tutaj? Podobne pytanie można by zadać z innych dziedzin, które się szybko rozwijają i przekształcają, programowanie, tłumaczenie, testy (badania) wytrzymałości materiałów… Takie sondowanie, wypytywanie futurystów :)
-
-
Dziękuję bardzo. Wygląda, że dość obowiązkowo potraktowałeś wywołanie. Na dodatek poszedłeś szeroko. Poczytam jeszcze, z kilka razy… Ostatnie dni wypełnione są u mnie zagospodarowywaniem rójek, króciutko więc :) A kiedyś to było inaczej? Pierwszy z brzegu przykład o przeszłości. https://www.youtube.com/watch?v=d_AhRpfXBOw Latami wykuwano przekonanie, że to gra pozorów przecież, gra na rozbudzanie i wygaszanie oczekiwań itd. itp. Zacierają się więc granice między elitą społeczeństwa, ambitnym miejscem docelowym w rozwoju a wstydliwym obszarem, który po przewartościowaniu podniósł głowę i z właściwą sobie arogancją ściąga poziom debaty publicznej, kulturę obyczajów, powszechną edukację, postawę względem państwa, działalności społecznej… Cóż tu będziemy się rozpisywać kolego. Upadek wartości republikańskich jest widzialny najbardziej w Stanach, gdzie społeczności potomków pionierów dały się powieść człowiekowi, który jest spoza obszaru ich świata zupełnie. Dotykasz też jakby sfery duchowej, przy okazji. Mniejsza o słowa, iż człowiek zatrzymujący się w marszu nie stoi w miejscu, lecz cofa się. Byłoby trzeba kilku przykładów, by to wykazać. Gdybyśmy nadali temu kontekst wspomnianej wyżej debaty publicznej to trzeba by wybierać pomiędzy niejednoznaczną już dziś wizją, z lewej bądź prawej strony. Lewa strona przekroczyła granice akceptacji społecznej, przesiąkła jakąś przewrotną ideologią samodestrukcji. Prawa zaś, nie uwolniła się od Kościelnego "koła młyńskiego", które zawsze będzie jej balastem, choćby intelektualnym, uniemożliwiając wyjście poza ramy dogmatów "firmy". Chętnie czytam komentarze – te jakby z prawej strony i ciągle wyglądam tam ludzi nieposkromionych religizowaniem. To są jednostki, większość nie zna chyba historii albo celowo uległa przekonwertowaniu jej do bieżących potrzeb… Jesteśmy więc kolego, spomiędzy dwóch światów jakby :) To wymusza rozsądne podejmowanie wyborów lub powstrzymywanie się od nich. Nie wybieramy mniejszego zła, nie pozwalamy sobie na taki komfort sumienia.
-
Dziś tak wiele się wydarzyło a kolega @Andrzej_M_ tym razem nie nawiązał do tego długiego dnia. A jest o czym, bo chyba obudził się instynkt, w co poniektórych. Szef, w prostych słowach, krótkimi zdaniami przyparł oponentów. Pamiętacie, zobaczcie… Wydarzenia przyszłe nabiorą tempa.
-
Tym się właśnie różnimy od "oburzonych", mamy wątpliwości. Staramy się rozumieć drugą stronę, nie zawstydzać.
-
Mija czas, wydawałoby się, iż emocji powinno być mniej, że rozum poukłada sobie jakoś nowy obraz świata; ale nie, tak zwane elity, nie pozwolą zbyt szybko ostygnąć myślom. Żują smak porażki i dopóki same się nie zmęczą, społeczeństwo będzie zmuszone poniekąd, przysłuchiwać się temu "mlaskaniu". https://www.dw.com/pl/taz-polscy-artyści-oburzeni-zwycięstwem-nawrockiego-wstyd-za-innych/a-72834397 Nie wiemy skąd przekonanie o wzrastającej z dnia na dzień nienawiści. Tak szybkie tempo dałoby się zauważyć, możnaby odczuć, doświadczyć jakichś przejawów. A tak nie jest! Wręcz przeciwnie, zgodnie z osobistymi przewidywaniami można zaświadczyć, iż "ludzi popuściło". Są może nawet bardziej uprzejmi właśnie. Satysfakcja z uratowania tego, co dla nich najcenniejsze, oddają bardziej pogodne nastroje. To było do przewidzenia zresztą, znającym choć trochę naturę ludzką i grę, która się toczy. Każdy, kto ma lekkie pióro i szybką myśl, mógłby więc z łatwością punktować to zadziwienie elit, tą gorycz właściwą despotom, których tolerancja obejmuje tylko świat zawarty w granicach ich nieprzejednanej woli. Lamentacje wyrażane publicznie dają dowód, iż nie byli odpowiednio przygotowani, by ścigać się z pieszymi a gdzież im do konnicy.
-
Melancholia i euforia. Pamiętasz co było później. Historia list i tym podobnych doświadczeń. Historia patosu, oglądanego przez świat.
-
Publicyści, wnikliwi dziennikarze próbują dociec źródła ostatnich wydarzeń. I wiesz kolego, że dziś jeden z liderów posłużył się tym samym przekazem? Niebywałe :) Na cały świat odpowiedział, że przyczyny były wielorakie a potem, o pęknięciu na pół. Na innych miejscach można wyczytać zaś, że co poniektórych, (o lichej zdaje się pamięci, komu zawdzięczają powrót do gry), już świerzbi ręka, by zmienić szefa. Właśnie teraz, już, rychło, natychmiast :) To jak poharatać przewodnika, na terenie zbliżających się coraz bardziej drapieżników :) Odbija się też echem kolejna odkrywcza myśl, w stylu: musimy więcej pracować, trzeba wziąć się do roboty… robić, robić, robić… :) To motanie się przypomina młodego elewa, który podczas alarmu próbuje wciągać spodnie przez już założone buty :) Czy wypada podpowiadać wyalienowanym bywalcom salonów wielkich miast, co mają do odrobienia? Czy w ogóle potrzebują tego, skoro wymościli sobie wygodne miejscówki w pierwszym levelu i nie widać, by mieli mocne, rozsądne chęci grać o więcej? Opowiadać im o tym, jak wygląda świat po drugiej stronie rzeki? Przeciwnik wartości republikańskich, które go uwierają odkąd wzięły swój początek, majta społeczeństwem na starym solidnym fundamencie lęków i mobilizuje do obrony tychże. Stara chytra podwójna gra. Mając cierpliwość nietrudno napisać historię na nowo w sercach ludzi. Wykształcić sobie kolejne pokolenia zwiedzionych patriotów. A ci będą już własnym sumptem rozmontowywać wszelkie próby budowy nowoczesnego państwa. Jeśli nie odczaruje się tego zauroczenia odpowiednio przystępną i szeroko podaną edukacją, kraj będzie się kręcił w kółko do końca świata. Pozostanie w imadle sprzecznych sobie idei, gdzie demokrację formułuje instytucja jej obca. Wystarczy posłużyć się tylko jednym przykładem, by wykazać jak neutralizowane są uzasadnione wysiłki a przy tym, jak instytucja wroga ideałom republikańskim biegle i bez wahania potrafi posługiwać się jej strukturami; a przy tym bez obrzydzenia, gdy potrzeba. https://www.radiomaryja.pl/informacje/trwa-zbiorka-podpisow-w-obronie-religii-i-etyki-w-szkole/
-
A czemuż tak melancholią powiało? Coś jak zauroczenie zapętleniem. Ileż to pokoleń jeszcze, kołysać się będzie przy tej samej melodii? Nic niezwykłego nie dzieje się. Stosownie do tego jakich przewodników świat obiera, taką drogą podąża i znajdzie się w miejscu do którego poprowadzą. https://www.rp.pl/dyplomacja/art42308921-czy-watykan-bedzie-miejscem-negocjacji-pokojowych-miedzy-rosja-i-ukraina Pogodniej proszę, bo są jeszcze na tym świecie i tacy, co słabości zamieniają w sukces :)
-
Poziom edukacji, szkolnictwo, mają związek ze światopoglądem; determinują nie tylko nasze osobiste wybory. Jakość edukacji kształtuje społeczeństwo, nadaje kierunek na przyszłość. Na tym polu więc toczy się najbardziej zaciekły i podstępny bój. Jego wynik decyduje o wszystkim, co istotne dla narodu. " Słyszał głos swojego profesora z Krakowa: ‘Wychowanie jezuickie spowodowało utratę naszej państwowości. Pod tym względem wszyscy są jednomyślni: Konarski, Kołłątaj, Staszic, T. Czacki, Trentowski, Mickiewicz, Słowacki, Krasiński, Cieszkowski, Libelt… Najświetniejsze umysły polskie oceniły działalność jezuitów jako katastrofę narodową! Zamiast wychowania obywatelskiego, zagłębiali się w spekulacje teologiczne! Wyrabiali w społeczeństwie religijność pozorną, dewocję faryzeuszów, fanatyzm i nietolerancję; równocześnie przebaczali winy publiczne i prywatne za pomocą hipokryzyjnego nabożeństwa. Wpajali wiarę ograniczoną do dewocji, do postów, do pielgrzymek, do koronowania cudownych obrazów NMP, uczęszczania do kościoła tylko z ciekawości i zwyczaju. Kształcili uległych sobie panków, nieczułych na błędy społeczne, bez rozwiniętych uczuć patriotycznych, bez obywatelskiego sumienia, bez społecznych obowiązków! Jezuickie wychowanie za utrzymaniem status quo było naszym narodowym nieszczęściem’. Literat Czechowski W maju 1862 roku otrzymał pierwsze egzemplarze swojego ‘Thrillera’. Książeczka była starannie wydana w Bostonie, na dobrym papierze. Drukowana ładną czcionką Storn 286! ‘Trilling and Instructive Developments: an Experience of Fifteen Years as Roman Catholic Clergyman and Priest, Boston: published for the author, 1862’. I oto dostał entuzjastyczny list od Ślązaka Hanzlika (Jana ) Wąsa, mieszkającego w Poland, w pobliskim stanie Maine. Pragnie poznać Michała, przyjechać, otrzymać dedykację! Tego jeszcze nie było! Michał wyszedł na dworzec. Z religijnych rozważań przeszli na tematy polityczne. Polscy emigranci zupełnie nie znali swojej wielkiej przeszłości. Byli to często analfabeci. Poniżani, uważano bowiem, że pochodzą z dzikiego kraju, nie potrafili nawet obronić swojej pozycji. Prócz tego rośnie młode pokolenie polskich Amerykanów. Powinno się im też pokazać swój bądź co bądź piękny rodowód. Tacy np. Irlandczycy zadzierają nosa, a przecież ich państwo nigdy nie miało większego znaczenia w Europie. Gdzież im się równać z Polską! - Drogi bracie Czechowski! Niechże nas brat poratuje! Jest nas, Polaków, spora grupa i wszyscy brata błagamy o napisanie historii Polski w języku angielskim! Doszliśmy do wniosku, że wyłącznie brat ze swoim wysokim wykształceniem, swoim talentem, swoją pasją może to uczynić. Powinno się tam podać poczet królów polskich. Podkreślić ukochanie przez Polaków wolności i ich prawo do walki o niepodległość. Wspomnieć o polskiej tolerancji religijnej. Jedynym państwie europejskim, które w średniowieczu nie miało stosów do palenia czarownic i innowierców! - Z tą tolerancją różnie bywało – rzekł Czechowski – ale rzeczywiście w Polsce była nie do pomyślenia ‘noc św. Bartłomieja’ z 1572r. W październiku 1863r. ukazała się w nowojorskiej oficynie wydawniczej książka pod tytułem: Polska – szkic historyczny. Uważny czytelnik dostrzeże chwyt dyplomatyczny Czechowskiego: oto w Ameryce szalała już trzeci rok niezwykle krwawa wojna domowa o zniesienie niewolnictwa. Dlatego Czechowski pisząc o tiurmach, zsyłkach i kazamatach, o pracy w łańcuchach w kopalni związków rtęci czy ołowiu na Uralu nie użył słowa ‘więźniowie’, ale ‘niewolnicy’, aby być lepiej przez Amerykanów przyjęty i zrozumiany. Książka jednak rozchodziła się pomału. Trochę egzemplarzy kupili Żydzi. Resztę trzeba było rozprowadzać przez związki polonijne. Miesiąc później sympatia Ameryki obróciła się w kierunku Rosji! Na przyjęciu w ambasadzie tańczono ‘kazaczoka’. Ofiarowano beczkę astrachańskiego kawioru burmistrzowi Nowego Jorku… Nie miał Czechowski szczęścia do robienia interesów! Ale mimo utraty pieniędzy – nie żałował swojej pracy. Zrobił to wszystko dla Ojczyzny, dla której wiele razy narażał życie. Nie wiedział, że jego historia Polski przez całe dziesiątki lat będzie traktowana wśród Polonii amerykańskiej jako relikwia. Z pokolenia na pokolenie, jako dowód, skąd biorą się ich ‘korzenie’ i że ‘sroce spod ogona się nie wypadło’. "
-
Dzisiaj, jakaś pani w telewizji, przy okazji rozmowy czy też wywiadu mówiła, o potrzebie pełnej mobilizacji, coś tam o jakichś niedzielnych marszach też było. Zląkłem się oczywiście, bo z tych lękliwych jestem :) Szybko przeglądnąłem komentarze internautów i tak zwane memy, gdyż ten nowy nurt dowcipnej pracy artystycznej coraz lepiej się rozwija, po prostu obraz prześciga myślą niejeden długaśny felieton, pisany ciężkim piórem. No więc ukazał się schemat ciągle żywy, ten sentymentalny urok, który każe wiązać nadzieję z przedsięwzięciem, które już wcześniej stało się przykładem klęski. Przypomina to beznadziejne zrywy, skutkujące zwycięstwami moralnymi, bajońsko kosztownymi. Naprzeciw mamy niewątpliwy sukces postaci wyrazistych, które właśnie stały się bohateremi obrazów tematyki: …przychodzisz do mnie, …gapisz mi się na elektorat? Czy tak trudno było rozeznać się, iż czasy sprzyjają nie byle jakiej grze scenicznej, lecz po mistrzowsku wykonanej, autentycznej, z ogniem w żyłach? I oto bohater, jakby wzorujący się na historycznym Pinechasie, rozprawia się z przeciwnikami oraz odstępstwem. Objawia ponadto, że nietrudno rozsierdzić demona rewolucji, który da zapał, by w imię prawdy przez siebie rozumianej i racji przez siebie definiowanej wtargnąć na jakiś wykład czy imprezę, porozwalać sprzęt elektroniczny, pogasić świeczki, trącać kogoś… Przemyślne wykonanie, upewnia świat, iż zmieniły się tylko ubrania, samochody… Któż potrafi dać odpór wzbierającej fali? Ktoś, z wyuczonym uśmiechem ma dać radę?
-
Jeśli ktoś z forumowiczów ma na działce pasiekę to jak radzi sobie w ten czas? Dałem tylko półnadstawki, choć widuję przejazdem, że niektórzy mają już dwa korpusy.
-
Ciąg dalszy. Fragment, z którego możemy dowiedzieć się też, jak obsychały i zamierały wartości szlacheckie a wyrastały nowe na ich miejscu, pospolite. " Czy każdy Polak to katolik? Wielkie poruszenie było w seminarium, gdyż sam najprzewielebniejszy biskup, Walentyn Bończa-Tomaszewski, miał wizytować zakład i brać udział w conversatorium. Superior wybrał ulubiony temat biskupa: ‘Każdy Polak to katolik’. Rozdzielono tematy wypowiedzi: ks. Stanisław będzie mówił o tym, że państwo polskie nie istnieje, a jedyną drogę do ojczyzny stanowi Kościół katolicki. Ks. Jędrzej ma powiedzieć o zjednoczeniu Polaków z trzech zaborów pod koroną Maryi, Królowej Polski. Ks. Czechowski ma powiedzieć, że można sobie wyobrazić Polaka, nawet sprzedawczyka i renegata, ale Polaka wyznania mojżeszowego, prawosławnego czy luterańskiego nie można! - Co za bzdura! – pomyślał Michał – jest niezliczona liczba osób innych wyznań, którzy byli znakomitymi Polakami. Traugutt i Linde, Bossak-Hauke, nie mówiąc o Reju, ojcu literatury polskiej. Przecież im nie można odebrać prawa do polskości! - Ja tego nie powiem! – odparł Michał. – Generał Dąbrowski, bohater narodowy, którego wymieniamy w hymnie narodowym, był luteraninem! Milszy mi jest Berek Joselewicz niż zdradzieccy prymasi i biskupi: Poniatowski, Massalski, Kossa… - urwał, gdyż zrozumiał, że palnął niezręczność. Zaległa cisza. Superior Świtalski uśmiechnął się, jakby zobaczył żabę. Zapytał łagodnie: - I ksiądz by to powiedział najprzewielebniejszemu biskupowi, że jego poprzednicy, których motłoch powiesił, nie byli męczennikami, ale zdrajcami!? - podniósł głos. – Za to jakaś żydowina jest bohaterem!? - Taak – kiwnął niepewnie głową Michał. - To gratuluję dyplomacji i wyczucia potrzeb Kościoła! My wpiszemy to do akt personalnych, które pójdą za księdzem całe życie! Więc powie ksiądz? - Może coś innego? - Dooobrze. Mam jeszcze dwa punkty. Zajrzy ksiądz do broszurki znakomitego ks. dr. Goliana, gdzie jest napisane, że każdy konserwatywny katolik ma swą ojczyznę w Rzymie, która jest ważniejsza i której należy dać pierwszeństwo. Michał był zdruzgotany. Ten ks. Zygmunt Golian zasłynął kazaniami przeciw dążeniom niepodległościowym Polaków. On tego nie powie! Felcha: - Ja bym to chętnie powiedział! Superior: - Jak widać lepsi są pasterze wychodzący z ludu. … Michał był przerażony. Przecież to było jawne sianie nienawiści! Wołanie o samosądy i noce bartłomiejowe! W sloganie ‘każdy Polak to katolik’ nie było nigdy ani śladu miłości do ludzi, do polskości, a nawet do katolicyzmu! W tym haśle były tylko agresja, nienawiść, nietolerancja, które szukają obiektu mordu lub szykan. I co gorsze, zwykle go znajdują. Zakręciło mu się w głowie, przycisnął ręką kołatające serce: - Polska słynęła zawsze z tolerancji – wyszeptał i stracił przytomność."
-
Kolego @Andrzej_M_, podniosłeś jakby poprzeczkę i wprowadziłeś dyskusję na tematy kontrowersyjne, trudne. Wiemy, że nie każdy dziś może usiąść na ławeczce i godać o pięknym świecie. Jest coraz więcej osób, którym w ogóle już nie chce się godać, mają dość. Życie przydepnęło ich tak, że nie widzą na wyciągnięcie ręki, nie dostrzegają szumnych perspektyw. Nie będą z Tobą obserwować pszczółek czy spędzać czasu na oglądaniu filmów przyrodniczych, wypełnionych igraszkami ptaszków, miśków, wilczków… Ja nie znam podobnych kanałów, bo nie interesują mnie "przesłania kanałowe", zawężające poselstwo do jakiejś jednej, konkretnej grupy followersów (wyznawców). Słabe są wszelkie mowy motywacyjne, metodyka obliczona na jeden krok. Jest ich pewnie wiele i kto wie czy zmanierowane duchowieństwo nie sięga po nie także. Objawiałoby się to upadkiem religijności w ogóle, nad czym biadają głównie "wielkie firmy", przywykłe do silnej pozycji w społeczeństwie lat minionych. Kościoły tracą posłuch, bo nie ma tam czego słuchać. Jednym została forma, innym bajdurzenie i charyzmatyczne uniesienia ocierające się o zbiorowe szaleństwo. A że internet idzie im z odsieczą to mogą se przemawiać do setek czy tysięcy, których nie byliby w stanie zebrać inaczej. Interes więc jakoś się jeszcze kręci. Do czasu, aż braknie prądu… Nastąpiły zmiany cywilizacyjne, które wykoleiły wartości rodzinne, małżeńskie. To co spaja społeczeństwo w jako takim porządku jeszcze, znajduje się w zakresie praw świeckich. Etos pracy, lojalności dla narodu, Państwa, poszanowanie dla powszechnej edukacji, zostały zachwiane kultem pieniądza. Żeby tylko… Kasa nie jest już środkiem zdobywania władzy, odkąd władza stała się sposobem zarabiania pieniędzy. Republika znalazła się w trendzie spadkowym. Gołodupcy na smyczy prawdziwie możnych i wpływowych stali się zakładnikami wyznawanych doktryn. Ponad nimi toczy się gra, którą sami ledwie może ogarniają. Jak o tym jesteś w stanie się przekonać? Posłuchaj jak się do Ciebie mówi, jakimi środkami retorycznymi posługuje się adwersarz. Powtórzenia, "rzyganie" zamykającym zdanie: tak, komiczne pauzowanie, jakoby przemawiający szukał czy zbierał myśli… Nikt nikomu już nie ufa – zamierają więzi społeczne. A Ty propagujesz starzyków opowiadających bajki młodym? Kolego, jesteśmy nieautentyczni do granic możliwości. Gramy jak orkiestra na Titanicu. Znam tylko jeden obraz, który wyłamuje się z tego murtu. Autorzy poszli tak daleko, że mędrcy z całym dorobkiem psychologii nie rozumieją go. Rdzeń chrześcijaństwa zawarty w jednym zdaniu. Uchwycisz go, przenikniesz myślą amatorów, wszelkiej konfesji naprawiaczy świata tego. Polecam, tu tylko krótki fragment.
-
Podczas porządków w pomieszczeniu gospodarczym natrafiłem na bardzo proste urządzenie, które okazało się pompą. Zrobione pewnie w czasach, gdy było trzeba wykazać się niebywałą pomysłowością, by zrobić coś z niczego. Można by stworzyć muzeum takich wynalazków pewnie, bo niejeden posiada jeszcze podobne. Pompa wygląda tak, że w zbiorniku (proszę wybaczyć za opisowe nazwy), są dwie dość szerokie łopatki przyspawane do długiego pręta, który umocowany jest wzdłuż rury ssącej. Całość ma budowę pionową (około 3m), zbiornik jest zanurzany (ma nóżki), wraz z rurą i wspomnianym prętem, na końcu którego jest przekładnia z kołem pasowym. Napęd jest przekazywany paskiem klinowym z silnika, ten zamocowany jest na osobnej podstawie. Pompa i silnik są więc dwoma oddzielnymi modułami. Trwało to trochę zanim zorientowałem się, że to coś jest w stanie pompować na taką wysokość :) Gdy się temu przyjrzałem to pierwsze wrażenie minęło, są tam podkładki (chyba fosforobrąz) i wykazuje się dużą wydajnością – kręci łopatkami dość szybko, gdyż silnik prawdopodobnie ma duży zapas mocy. W ramach wolnego czasu miałem zamiar poszukać obliczeń i zorientować się co do przybliżonych wartości. Sięgnąłem po stary poradnik z lat pięćdziesiątych i wybrałem dział z pompami odśrodkowymi. Pewnie błądzę… Zdjęcie tylko poglądowe, gdyż format wydania pozwala tylko na taki obraz.
-
Bardzo dziękuję. To jak kto kogo klasyfikuje ma mniejsze znaczenie. Liczy się skuteczność, sztuka by zwrócić na coś uwagę w oryginalny sposób właśnie, niekoniecznie czytelny, jednoznaczny. Propagandowa retoryka przyzwyczaiła nas do dyskusji wywarzającej drzwi a jej tempo i forma ma za zadanie zawstydzać adwersarza. Walić młotem argumentów aż ustąpi. Z tego co pamiętam raz mi się to tutaj zdarzyło i po dziś dzień mam niesmak. Takie łatwe zwycięstwa "mojszego" wynikające z obrania drogi na skrót, są wygodnictwem. Tak więc czasowi pozostawiam zrozumienie w całej rozciągłości tego co chciałbym przekazać w danym temacie. Wiem, obecnie wszystko musi być odkryte natychmiast, szybko już :) Nie ulegam temu trendowi i nie poczuwam się, nie jestem od przekonywania, choć pewnie świadczę na korzyść i niekorzyść niektórym nurtom myślowym. Poza tym wpisy na forum to nie traktat, wystarczy przecież tylko dać pole do namysłu, zakreślić jakiś temat, bo każdy wnikający jest w stanie sam odnaleźć stosowne opracowania czy źródła. Obecnie problemem nie jest dostęp do wiedzy, lecz umiejętność korzystania z niej jest kluczem sukcesu. Dowiedzieć się o czym masz się dowiedzieć – jest pierwszym stopniem indywidualnego rozwoju. Czy gdybym zacytował wspomnianą wyżej listę, podając nazwiska pomogłoby Ci to w zrozumieniu źródła problemu? Nie sądzę. Dogadujemy się bez dokładania do pieca personalnymi wycieczkami. Poza tym trzeba wziąć też pod uwagę czas. Może to nadawać kontekst danej wypowiedzi. Przybrać formę kampanii, dlatego narobilibyśmy niepotrzebnych dylematów administratorom. Byłoby to mało eleganckie. Jeśli chcielibyśmy się włączyć w taki nurt to powinniśmy prowadzić bloga, nie wiem, może ścigać się uszczypliwościami na popularnej platformie krótkich zdań, publikować jakieś opracowania. W przeciwnym wypadku zmilczeć albo pisać tak, by przejść nie budząc psa. A wiesz przecież, że internet czasów obecnych różni się od tego z lat ubiegłych, gdy pisało się kocoboły i nie dbało za bardzo, jaki mogą przybrać kontekst. Pojawiają się regulacje, o których jeszcze dekadę temu nie pomyślelibyśmy nawet. Gdybym miał dalej ciągnąć te wyjaśnienia to wiesz też albo i nie, że różnimy się tak bardzo w podejściu do wizji czasów, że nawet gdybyśmy rozmawiali ze sobą łopatologicznie to nie dogadamy się. W końcu natkniemy się na punkt, w którym będę Ci obcym tak bardzo jak tylko potrafisz to sobie wyobrazić. Po cóż więc uciekać się do granicznych argumentów? Na forum technicznym, budowlanym? Chyba tylko dla próżnej rozrywki, przyciągać ciekawskich. Wątpię, by tak było, podpuszczasz mnie :) Pułapką o tyle, że nie uważam za obelgę czy powód, by naprędce szukać jakiejś tam nieudolnej obrony. Kiedyś jakiś fajny, pyskaty forumowicz napisał, że brzmię jak domokrążca :) Uwłacza mi to o tyle, że to oni uczyli się od takich jak my. I nadal im nie dostaje. Wszelkie działy nowoczesnego marketingu "mają na spaniu", w porównaniu do "handlarzy pereł", którzy przez wieki zmuszeni byli przedzierać się w nieprzyjaznym świecie i rozpoznawać, jak przygotować "grunt do sprzedaży", choćby jednej "perły".
-
"Pucybut Boży" "Stali na pokładzie owiani kroplami słonej bryzy. Tam, na widnokręgu, miała się ukazać kraina marzeń – Ameryka. Nadzieja narodów. Jutrzenka swobody. Kraj miodem i mlekiem płynący. Ziemia obiecana. Kraj postępu i urodzaju. Zielony od puszcz niezmierzonych, pól żyznych i zielonych dolarów… Prędzej, prędzej, do krainy marzeń! Kapitan kazał zwiększyć ciśnienie w kotłach. Rzeczywiście statek zaczął szybciej pruć fale. Czechowscy, po zejściu z trapu okrętowego, uklękli i ucałowali ziemię. W górze łopotała wytęskniona, gwiaździsta flaga. Orkiestra grała, a chór śpiewał jakąś pieśń, w której stale powtarzano: liberty, liberty! Zaproszono ich do wielkiej Sali, gdzie siostra zakonna wydawała w wyszczerbionych miseczkach skromny posiłek. Gdy przyszła kolej na Michała, maskowato uśmiechnięty, krochmalony kornet powiedział: - Następny proszę! - Jeszcze ja nie dostałem! - Niestety, mamy bardzo mało jedzenia dla swoich wiernych. - Przecież siostra nikogo nie pyta o wyznanie. Jestem księdzem. - Wiem, wiem… Pan Czechowsky. Proszę następny… A więc ojciec gwardian zadziałał z diaboliczną szybkością!"
-
Kolego @Andrzej_M_, to idę w pole :) Skoro zahaczyłeś o wątek transcedentalny to jestem zmuszony poniekąd dopowiedzieć, że trochę inaczej mają się rzeczy, gdy gdzieś lokalnie nakładają się uroczystości Kościelne. To jak święto w święcie :) Ale dziękuję, masz rację. Odkąd lewa strona sceny pogubiła się w swej mądrości zupełnie, utraciła azymut i wygląda obecnie jak przekonwertowana, niczym pole kultywatorem, dając żałosny obraz wyścigu ze związkami zawodowymi forsującymi, tak zwane prawa niedzielne to można czuć się zwolnionym z lojalności dla niej. A na długi weekend polecam lekturę, napisaną pięknym językiem, żywo. Z której to dowiedzieć się można wiele ciekawych historii. Nie tylko o tym jak "gończe psy" podążały za wierzącymi do Stanów (co wspomniane było przy innej okazji), ale pokaże też jak czujnie oczekiwały na kolejnych pielgrzymów, już tam na brzegu. Zanim ktokolwiek chwyci za sztandar i zacznie z nim chodzić wokół ołtarza mógłby dowidzieć się najpierw jak traktowane były dążenia wolnościowe szlachetnych rodaków, nie tylko z urodzenia…
-
Wtrącę na chwilę tylko (na kilka godzin), pytanie z innej kategorii, ale w temacie. Czy wypada dziś "pograbić, podłubać" na działce? Nikogo wokół, więc postanowiłem zapytać, jak tam na szerokim świecie :) Byłby to taki forumowy sondaż.
-
Kuchnia Wegańsko - Wegeteriańska
Fozgas odpowiedział(a) na Witek-z-Ulicy temat w Rozmowy na dowolny temat
Z mąki żytniej ciasto wydaje się maziaste, więc mieszam z pszenną. Chleb wychodzi jakby był wilgotny, ale może to błąd zastosowanych proporcji, czasu pieczenia... Gdyby trzeba było zrobić chlebki w większej ilości (dla kilkunastu osób), na przykład na spotkanie namiotowe, gdzie bardziej chodzi o walory zdrowotnościowe niż smakowe - tak by przypadkiem nikogo nie paliła zgaga :) , to który wybralibyście, pszenny z dodatkiem mąki ziemniaczanej? Byłem kiedyś na takim, u południowych sąsiadów, mieli wypieczone niewielkie bułeczki, jako dodatek do zupy. Bardzo smaczne, ale o skład nie pytałem. Coś jak daktylaczki. Zapamiętałem tylko, że można je długo przechowywać i nie tracą na przydatności do spożycia. Idealne na górskie wycieczki, długie spacery z termosem w plecaku. -
Z tą uprawą pomidorów u nas to jest różnie, ze względu na pogodę - zmiany są gwałtownie (różnice temperatur), zwłaszcza wiosną, dlatego tak wiele opinii. Stosuję więc sposób zaproponowany, chyba też w internecie. Do tyczek zamocowane są pojemniki na wodę – te pięciolitrowe. Obcinam w nich dno, odkręcam zupełnie nakrętkę i tym sposobem krzaczki są chronione od chłodu, mocnej ulewy i gradu. W późniejszym okresie wzrostu, pozbywam się butelek (przechowuję do następnego roku). Pracochłonny zabieg, ale sprawdza się. Agrowłóknina to też fajny wynalazek. Przykrywam nią ogórki, cukinie… Później do skrzyń (donic), wkładam kije z wierzby energetycznej i wyginam w pałąk – są sprężyste, można dowolnie regulować wysokość przykrycia. Skłaniam się ku opinii, że owoc dojrzewający w słońcu ma lepszy smak i mniej narażony jest na choroby. Niekiedy przeciągnę szlauch, ale ciśnienie wody jest już słabe i daje niewielki zasięg z luloka. Na jaką odległość stosuje się takie podlewanie? Jest jakieś sterowanie czy po prostu, na zaworze reguluje się ciśnienie wody?
-
To jacyś akrobaci na maszynach :) A robótka w polu to mozół (satysfakcjonujący, ale jednak mozół). Zaś pierwsze co mnie wypłaciło to podejście do spraw pilnych, kolejność prac. Życie wiejskie wydaje się bardzo spokojne, wolno sobie płynące – to zniekształcony obraz z telewizji a także maciupnych ogródków działkowych dla mieszczucha, który urozmaica sobie codzienność, eksperymentuje. Traktorzysta nie zapomniał o mnie i dziś wszystko ładnie obrobił kultywatorem. Jednak do tematu kupna jeszcze wrócę kiedyś, bo mając własny sprzęt nie trzeba czekać. Najwyższy czas, gdyż słoneczniki już wyrosły na jakieś piętnaście, dwadzieścia centymetrów. Kolega @Kordjano, poruszył ważny wątek, chodzi też o sąsiedztwo roślin. Mając tę wiedzę można polepszać plony, unikać błędów.
-
Po internetach rozpropagowano wczorajszą dyskusję. Tak więc i ja obejrzałem a tym sposobem miałem okazję poznać wystąpienia i doszukiwać się intencji. Redaktorzy wpadli na oryginalny pomysł i oddali niemal całkowicie głos bohaterom. Wyłania się obraz, iż wystarczy epatować przesadną wrażliwością bądź wejść w spór dogmatyczno historyczny. Tradycją też chyba staje się, że ktoś coś przynosi a inny zabiera. Jacyś dowcipni redaktorzy w końcu kiedyś rozsypią sól w studiu a my patrzeć będziemy wszyscy na reakcje, jak w wielkim bracie :) "Fuzbaliści" wyświadczyli niejaką przysługę wiarusowi dyplomacji. Bo o czymże miałby rozmawiać z konkurencją? Jak na razie, nie tyka się nawet spraw międzynarodowych, na poziomie adekwatnym do obecnej sytuacji.
-
Jest książka, bardzo przystępnie i w sposób interesujący wprowadzająca w temat inwestowania, ekonomii, gospodarki… Autor posłużył się listą znanych postaci, którą jedna z gazet opublikowała w 2009 r. Jest tam "dziesięciu najmniej wiarygodnych autorytetów ekonomicznych". Gdyby wymienić niektórych z tej listy to trzeba by uznać, iż co kilka lat naród kręci "bębnem losującym", z którego wypadają wciąż te same kule :) Może jest w tym jakiś urok, na szczęście nie muszę tego rozumieć :)