Przy"czytuję" się rozmowie. Padają dowody andegdotyczne, statystyki (też oszustwo). Ja mam swoje latka, są tutaj (zwłaszcza chyba w tym wątku) bardziej doświadczeni koledzy. Nie jeżdżę dużo. Zawsze to spalinowe silniki (najczęściej iskrowe - z małym epizodem o zapłonie samoczynnym Ford Escort 1,8 td - też dał radę 🙂 ). Jeszcze nie miałem elektryka, ale znajomi mieli (brak awarii, nie narzekają).
Moje doświadczenie obejmuje głównie jeden samochód. Seat Ibiza 1,4 (wersja Sport Rider - 75km). Kupiłem w salonie w 2006 roku (w promocji rocznikowej 2005). Ma już prawie 20 lat i (skromne) prawie 200tys km. Bez awarii krytycznych. Raz padła cewka - wymieniłem więc 4 zgodnie z założeniem, że jak jedna padła to następne też za chwilę padną).Kupiłem za 50 tys. Koszt coroczny standardowych serwisów rzędu 500-800 zł. Czasem jakiś rozrząd za 400 więcej. Preferuję hamowanie silnikiem więc przy pierwszym serwisie jak serwisowałem "autoryzowanie" z planową wymianą klocków Pan zasugerował, że raczej nie trzeba - pokazał klocki że są prawie całe więc nie wymieniłem. Potem wymieniłem je pewnie z 2 razy. Teraz samochód już rdzewieje, wycieraczka tylna też dziwnie działa. Ale 20 lat przejeździłem na tyle na ile mi potrzebne. Pewnie jeszcze z 3-4 lata w miarę bezproblemowo przejeździ - będzie tylko trochę brzydszy z zewnątrz. Nawet nie planuję sprzedaży bo nikt nie uwierzy w przebiegi i dbanie o niego. Możliwe że to jeszcze samochód z czasów
Ale jest ok.
A i nie mam nawet anegdotycznych dowodów, że elektryki są gorsze. Mam za to 2 przypadki ludzi, którzy już od 3 lat bardzo chwalą - wiadomo jeszcze im się nie zepsuły. Ale może... się nie zepsują po prostu. Albo zepsują za 10 lat.