Skocz do zawartości

KazioWihora

Stały forumowicz
  • Postów

    182
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez KazioWihora

  1. KazioWihora

    Kocioł DS MPM

    Rozważam zakup MPM DS ponieważ mój stary kocioł zakończył karierę. Mam na razie 2 pytania: w necie występuje jakiś MPM DS II a na stronie producenta jest tylko DS - to jest to samo ? I druga sprawa - czy z tego kotła da się łatwo wyjąć jakieś elementy, żeby zmniejszyć masę ? U mnie już było ciężko wnieść Zębca który ważył 280kg (trzeba stargać kawałek po schodach w dół), a wersja 18kW DSa waży dużo więcej.
  2. Odświeżę ten temat, ładne parę lat temu gdzieś tu pisałem o zakupie KWKD22. Dziś kocioł zakończył żywot. W nocy obudził mnie jakby dźwięk bulgotu i kapiącej wody, ale przekręciłem się na drugi bok i spałem dalej. Rano praktycznie o tym nie pamiętałem i myślałem, że to sen, ale jak wróciłem z roboty przypomniało mi się i zszedłem na dół do kotłowni zobaczyć czy tam coś się nie wydarzyło - przywitała mnie ogromna kałuża wody. Jest konkretna dziura gdzieś nisko za grodzią, nawet nie ma opcji doraźnego naprawienia bo nie da się jej dobrze zobaczyć, a co tu mówić o spawaniu. Kocioł wytrzymał 8 sezonów - tak samo jak poprzedni KWKD22 którego miałem. Pewnie tak samo jak w poprzednim, żywotność skrócona przez okrutną wilgoć panującą u mnie w kotłowni latem, w każdym razie zawiedziony trwałością nie jestem.
  3. Do przetykania tych kształtek używam kawałka grubej żyłki do kosy spalinowej, takiej zębatej 6mm. Jest na tyle twarda że stopniowo się przeciśnie, na tyle elastyczna że da się ją tam wciskać i dłubać. Dopóki nie wpadnie tam jakiś kamień to raczej nie da się tego zatkać trwale - wszystko co palne i tam wleci po jakimś czasie się przepali i skruszeje. Kupiłem też miniaturową szczotkę drucianą (3cm długości centymetr wysokości) którą zamocowałem z drugiego końca żyłki do czyszczenia - mogę tym przeczorchać kanały wewnątrz jak już są wstępnie przetkane, żeby uzyskać pełen prześwit.
  4. Jedyna opcja to niestety sprawdzić eksperymentalnie (i sprawdzać za każdym razem jak zmieni się opał na inny rodzaj). Ja mam zawsze otwartą chociażby na tyle, żeby odciągało trochę dym z komory zasypowej przez te kształtki na grodzi. Bez tego strasznie zarasta syfem, wiadomo w dolniaku komora zasypowa ma być zasyfiona no ale bez przesady, jak próbowałem kiedyś palić z za bardzo zakręconą rozetą to miałem wszędzie pół centymetra asfaltu i wiszące frędzle. Zresztą jak dam tam za mało powietrza to ciężko uzyskać naprawdę czyste spalanie. Teraz palę paskudnym węglem (w wątku o KWKD 22 możesz zobaczyć ile sadzy naprodukowało mi się przez 2 miechy palenia, zanim ruszyłem dupę żeby rozpracować lepsze ustawienia), rozeta otwarta do połowy i dbanie o czystość kanałów PW powoduje, że ten mocarny węgiel nawet mi się spodobał, pali się super czysto a nie ma z niego prawie nic popiołu. Co do rozpalania całego zasypu to niemały wpływ ma też szczelina między rusztem pionowym a drzwiczkami, chociaż wiadomo, jak klapka na dole domknięta to tamtędy nie pociągnie.
  5. Ja mam co prawda wersję 22, u mnie rozeta przy przeciętnym węglu była otwarta gdzieś na 1/3, przy jakimś mocniejszym (prawdopodobnie jakiś mocny typ 33) mam otwartą do połowy i jest git.
  6. Tak apropo palnika to jest jeszcze jeden problem. W KWKD ruszt nie jest pochylony co uważam za jedną z większych wad tego kotła, czy tam nawet co gorsze jest pochylony nie w tą stronę co potrzeba i niestety przed palnikiem po jakimś czasie robi się dziura w opale, co pogarsza trochę spalanie. Testowałem swego czasu palniki z szamotu i z betonu i niestety w obu przypadkach do tej dziury łapczywie wciągało stopniowo popiół. Z ciekawszych faktów zauważyłem coś takiego, że np. teraz mam porządnie rozpalone - temperatura w komin idzie prawie 200 stopni, na kotle ponad 75, podchodzi pod 80, w samym kotle jak szybko uchylę drzwiczki od wymiennika nie widać żadnego dymu, a z komina leci sobie biały który rozwiewa się bez śladu po paru metrach. Tak jest prawie za każdym razem jak podłożę solidniej tego węgla a jest mocno napalone - ciekawe czy czasami jego spalanie nie generuje po prostu tyle pary. No chyba, że gdzieś w kominie są jeszcze resztki sadzy i po zmianie sposobu palenia po trochu je wypalam %-)
  7. No jak wyżej pisałem nie wiem czym palę - nie da się u mnie za łatwo zdobyć tych informacji. Niby od listopada sprzedający ma chyba dawać jakiś kwitek, ale ja węgiel kupowałem pod koniec lata i nic nie dostałem, zresztą jak się nieraz pytałem o takie rzeczy to i tak raczej ściemniali. Palnika na razie nie mam bo jak do tej pory obywało się bez , chociaż eksperymenty robiłem. Trafiały się czasami jakieś typy węgla które trudniej było spalić, ale jakoś dawało radę, raz kupiłem na innym składzie typ 33 z którym już było ciężko (przy byle błędzie w paleniu biały dym) ale i tak palił się lepiej od obecnego. Palnik sobie zbuduję ale muszę się trochę ogarnąć z czasem. Przyhamowuje mnie robota z dodatkowymi dyżurami i douczanie się w ramach różnych szkoleń, niewiele zostaje czasu na dłubanie.
  8. Palnika jako takiego to ja obecnie w kotle nie mam. Niemniej jak pod grodzią jest napchane żaru i świeci tam na biało to i tak część z dymu z tego węgla się przedziera, jeśli zdarzy się, że na raz jest odgazowywane zbyt dużo, a to niełatwo kontrolować. Musiałbym faktycznie pod ten węgiel zmniejszyć powierzchnię paleniska. Główna różnica jest taka, że przy wysokich temperaturach dym nie jest czarny a co najwyżej jasno szary. Czegoś takiego jak temperatura zadana to ja w chwili obecnej nie mam, bo przy paleniu tym węglem nie podłączam nawet miarkownika - minimalne ustawienia żeby nie kopcić są i tak powyżej tego, co miarkownik by utrzymywał, musiałbym go ustawiać na 80 stopni :D Przy aktualnych ręcznych nastawach i takich temperaturach na zewnątrz, to na kotle trzymają mi się temperatury 65-70 stopni i nawet dobije po jakimś czasie do 75 jak w chałupie trochę temperatura podskoczy. Nawet nie jest z tym tak źle, tylko w domu wahania temperatury trochę większe niż przy paleniu słabszym węglem. Co do samego węgla to ja chciałbym móc wybierać - niestety u mnie na składach albo nie idzie się dowiedzieć co się kupuje, albo opowiadają jakieś farmazony o typie i pochodzeniu węgla ale nijak nie pokrywa się to z rzeczywistością. Wiele lat zaopatrywałem się na tym samym składzie i za każdym razem mówili to samo, a węgiel potrafił się różnić z dostawy na dostawę (przecie jak się pali w kotle to od razu pozna się zmianę).
  9. Przez święta miałem chwilę czasu żeby pokombinować i doszedłem do wniosku, że to że naprodukowałem tyle sadzy to także moja wina, bo jak się uprzeć da się ten wungiel spalić co najmniej dość dobrze, tak że zamiast z kotła wyciągać szuflę sadzy dziennie jest tylko szary pył i nawet za zbytnio nie ma co czyścić. Żeby to się spaliło w miarę czysto przy dokładaniu robię coś jakby skrócone rozpalanie - żar przesuwam pod gródź na ile się da, na to trochę w miarę drobno połupanego drewna, na tym praktycznie ręcznie układam pierwszą warstwę węgla. Do tego dużo powietrza i szybko rozpala się tak, że pod grodzią jest biały żar. Na tym etapie można już trochę powietrze przykręcić, czasami da się dobrać tak ustawienia, że nie ma dymu w ogóle, ale nieraz trochę przykopci na szaro. Powietrza nie można pożałować bo skończy się czarnym kopciuchem i w rezultacie muszę tym palić prawie jak drewnem - w okolicach maksymalnej mocy kotła, nie wiem nawet czy jej czasami nie przekraczam. Temperatura spalin utrzymuje mi się na poziomie 150-180 stopni, bywa że dociągnie do 200. Wolę jednak to, niż jakbym miał komin skrobać z syfu. Jak ogarnę się z wolnym czasem, pokombinuję ze zbudowaniem palnika, ale mam przeczucie że jakiejś spektakularnej różnicy nie będzie.
  10. Coś w ten deseń miałem właśnie odlane z betonu żaroodpornego. Akurat jednak wtedy węgiel dłuższy czas utrzymywał stałą jakość - generował sporo popiołu ale palił się spokojnie i płomienia za dużego nie było, a dymu to w ogóle. Z palnikiem miałem deczko problem bo ciągle zachodził mi popiołem - wciągało go tam i kumulował się na początku wymiennika, tak więc jak się uszkodził nie chciało mi się go odbudowywać. Tym bardziej że paliło się czysto bez. Dziś miałem przymusową wizytę kominiarza, bo ewidentnie komin zarósł i w ostatnich dniach postępowało to lawinowo. Spadek ciągu -> gorsze spalanie -> więcej syfu -> dalszy spadek ciągu -> jeszcze gorsze spalanie -> jeszcze więcej syfu itd. Dziś rano po prostu doszedłem do wniosku że nie warto rozpalać, bo nie wiadomo czy w ciągu dnia jak mnie nie będzie ciąg nie pogorszy się na tyle, że zacznie się kopcić z kotła. Kocioł został wygaszony i obdzwoniłem kilku kominiarzy w okolicy - dopiero 4-ty zdecydował się przyjechać. W sumie nie dziwne, bo wigilia. Z komina wyskoczyły 4 wiadra sypkiej sadzy, na szczęście suchej, nie żadna smoła itp. Po czyszczeniu mam ciąg taki, że prawie węgiel wciąga do komina. Po powrocie z roboty posprzątałem ten sajgon i przepaliłem z pół godziny na nie domkniętych drzwiczkach - przy takim rozpalaniu ten wungiel jak już chwyci i złapie temperaturę to nawet nie ma tragedii - trochę leciał z komina białawy dymek. No ale tak palić to raczej ciężko bo zaraz na kotle mam z 80 stopni a w komin przed chwilą patrzyłem to szło jakieś 180. Po świętach zabiorę się chyba do budowania palnika z szamotu, a tymczasem korzystając z okazji chciałbym Wam wszystkim życzyć wszystkiego najlepszego :D
  11. Dym przybiera różne barwy w zależności od tego ile na raz się rozpala, od prawie białego do ciemnoszarego lub nawet prawie czarnego. Oczywiście śmierdzi klasycznie kiszonką węglową. Palnika obecnie żadnego nie mam, jakiś czas miałem odlew z betonu żaroodpornego i powiększony wlot powietrza pod gródź (kawał grubej blachy zawieszony sztywno między ceownikami w środku) ale odlew był trochę źle zrobiony i na dodatek z czasem popękał, nowego nie miałem czasu robić. Zastanawiam się czy po świętach się za to właśnie nie zabrać. Co do palenia kroczącego, to tak łatwo nie przejdzie - za szybko się rozpali grubsza warstwa a wtedy przejdzie w fazę czarnego dymu. Zresztą standardowo mniej więcej robię tak, że przesuwam żar na tył tak, żeby ten dym który powstaje musiał przebijać się przez warstwę białego żaru. Jak jest go sporo i kocioł rozpędzony to nawet nie ma tragedii, na wieczór mogę nawalić do pełna i starym zwyczajem wymiennik będzie praktycznie biały tylko trochę piegowaty od drobnych wykwitów sadzy. Niestety właśnie trudno osiągnąć taki stan, wystarczy że jest trochę za mało żaru i muszę czyścić potężne futro z sadzy. W grudniu 3 razy już się przez to do roboty spóźniłem bo musiałem z rana po trochu kocioł rozpędzać. Na dodatek nie mam w ogóle regulacji mocy - rozeta w drzwiczkach musi być otwarta na max a klapka gdzieś co najmniej na 5mm, jak pożałuję powietrza to od razu będzie generowało syf. Jedyna zaleta tego wungla jest taka, że jak już przejdzie do fazy koksu/żaru to naprawdę długo się tak utrzymuje.
  12. Dawno nic nie pisałem, chociaż od czasu do czasu zaglądam poczytać co tam w kotłach słychać. Wiele lat paląc na "pełnej ***" miałem spokój z czyszczeniem komina (bo go nie czyściłem - nie było z czego) a kocioł w środku był często biały, zresztą jak i sadze . W tym roku niemiła niespodzianka. Zakupiłem "wungiel" tam gdzie zawsze, aczkolwiek deczko zaniepokojony zmianą logo na tablicy przy bramie wjazdowej. No i jest po prostu masakra. Rozpala się raczej łatwo ale zanim złapie temperatury skwierczy jak skwarki na patelni i wydobywają się z niego smugi grubego dymu. Dorzucony na "słaby" żar generuje kłęby białego dymu, takie że ledwo mi się to w komin mieści, raz przy takim rozpalaniu jak fuknęło mi na kotłownię to musiałem wyjść i czekać aż się przewietrzy bo nic nie było widać - biało. Dorzucenie zbyt dużej ilości na "mocny" żar generuje kłęby czarnego dymu, tak gęstego że można by go widłami nabierać. Kocioł od tego zarasta dosłownie futrem - bywa że wieczorem wyczyszczę, rano przed wyjściem do roboty trochę w pośpiechu dorzucę na 2 dawki i jak wracam to już centymetr futra. Jak myślicie co to za badziewie mi sprzedali i czy można coś pokombinować żeby taki wungiel lepiej spalić ? Zostało mi jeszcze koło 1,5 tony. Jak na razie jedyna spoko opcja jaką znalazłem to rozbujać kocioł na obroty drewnem i małą dawką tego wungla a potem dosypywać po trochu, ale na to od biedy to sobie mogę w weekendy pozwolić. Od tego badziewia komin już mi chyba zaczął zarastać aż rozpędem zamówiłem skręcany zestaw do czyszczenia od dołu (jak leży śnieg u mnie ciężko raczej wyjść na dach), ale akurat fartem dziś w nocy wszystko stopniało i w razie W będę leciał z kulą i szczotą na dach. Fajnie też widać, kto jeszcze kupił ten wungiel. U mnie po okolicy pojawiło się nagle sporo kominów kopcących potężnie na biało i to w miejscach, gdzie wcześniej rzadko było widać jakiś dymek.
  13. Oryginalną pewnie kupisz u producenta, tylko cena nie wiem czy taka atrakcyjna jak za kawałek rurki http://www.zebiec.pl/kotly-co/cennik-czesc-zamiennych-kotly i cholera wie która to, zawsze jednak możesz napisać do nich i zapytać, maile są podane. Coś jednak musi być nie tak, skoro te rury ukręcasz. Ja użytkuję KWKD jakby nie patrzeć grubo ponad 10 lat i jedyny problem jaki miałem z rusztem, to zniszczenie końcówek na których nasadzana jest wajcha, a i to przez własne lenistwo - czasami się obluzowały i nie chciało mi się dokręcać, co w pewnym momencie skutkuje wyrobieniem końcówki. Może za bardzo siłujesz się z rusztem, jak chodzi za ciężko, trzeba raczej sprawdzić dlaczego. Powinien chodzić na tyle lekko, że wajchowanie nie wymaga prawie wysiłku.
  14. A co masz nie tak z tą rurą ? Ukręciłeś ją, czy zniszczyła się końcówka na której wajcha jest dokręcona ?
  15. Ja jadę na pompce ale miarkownik mam przerobiony, tak że klapkę ledwo co uchyla ponad limit ustawiony śrubką (łańcuszek w połowie ramienia). To skutek uboczny tego, że mam jeszcze tę stara wersję klapki która swoje waży, na całej długości ramienia miarkownik nie miał nieraz siły jej podnieść. W momencie jak się zatka sznurem przepływ powietrza, temperatura w obrębie rusztu pionowego jednak chyba rośnie i dlatego ruszt się stopniowo deformuje. Dodam jeszcze, że stopniowo się też wypala - pokrywa się takim czerwonym nalotem który robi się coraz grubszy i po jakimś czasie odpada po czym proces zaczyna się od nowa. Po 2 sezonach mam ten ruszt wizualnie cieńszy niż zdemontowany ze starego kotła, który miał okazję popracować dłużej. Nie jest to jakaś tragedia, z pewnością da się wymienić w razie czego we własnym zakresie, niemniej kosztem większej chwili czasu. Do swojego chyba latem zamówię nowy i wymienię go na spokojnie. Zmiana co 2-3 sezony to żaden problem.
  16. Ja stosowałem sznur dłuższy czas (2 sezony). Gdy dorwałem jakiś mocniejszy węgiel niestety po jakimś czasie zaczął się lekko deformować ruszt pionowy. Aktualnie mam lekko wygięty w banan, jeszcze nie przeszkadza ale trochę już stawia opór przy otwieraniu, bo nierówno pracuje na sworzniach. Wymiana nie będzie zbyt łatwa, sworznie są wspawane, do wymiany trzeba będzie pewnie przeciąć stary ruszt, a jeden sworzeń rozwiercić żeby wstawić w to miejsce nowy, z nowym rusztem.
  17. Ja od dłuższego czasu robię swój "miarkownik" - można dostać całkiem niedrogie siłowniki ustawiające się w pozycji wyznaczonej dokładnie przez sygnał wejściowy, mające przy tym dość duży udźwig (nawet kilka kg). Do tego kwestia dorzucić jakiś procesor z kawałkiem programu + kilka czujników temperatury. Niestety idzie mi to bystro jak woda pod górę - za dużo czasu zżera mi główna praca + dodatkowe fuchy. Projekt zacząłem ze 2 lata temu, złożyłem jakiś wstępny prototyp sterownika - który ma jednak duże problemy no i na razie na tym stanęło. Dlatego zainteresowałem się tym Unisterem. 2 dodatkowe opcje które potrzebuję, to regulowane otwieranie klapki i ewentualnie opcja "strząśnięcia" syfu który wpadł w szczelinę i przyblokował klapkę - w tym celu wystarczy ze 2 razy podnieść ją ciut wyżej i opuścić, najlepiej rozpędem, a można to wykryć na podstawie obserwacji temperatury - jeśli będzie dalej rosła mimo przymknięcia klapki. Parę razy zdarzyło mi się to na mechanicznym miarkowniku, akurat jestem w o tyle dobrej pozycji, że i tak kocioł wody nie zagotuje bo instalacja jest w stanie oddać moc większą niż kocioł dostarczy, ale sauna wtedy w domu straszna i szkoda zmarnowanego opału :D
  18. Szkoda, bo u mnie go to dyskwalifikuje - chyba, że da się jakoś tak ustawić, żeby otwierał klapkę w limitowanym zakresie ? Interesuje mnie podnoszenie np. o 2-3mm względem minimalnej pozycji ustawionej na śrubce. Nie mogę sobie pozwalać na zbyt duże otwarcie klapki, bo mam bardzo dużo wody w instalacji i co za tym idzie, kocioł będzie długo jechał na max mocy lub powyżej, zanim osiągnie ustawioną temperaturę. Grawitacja rusza u mnie bardzo szybko więc kocioł wyżre za dużo opału puszczając dużo ciepła w komin (temperatura spalin dużo powyżej podawanej przez producenta dla max mocy) zanim temperatura na wyjściu na stałe się podniesie, Na mechanicznym miarkowniku, problem obszedłem po prostu wiercąc dodatkowe dziury w ramieniu, którymi reguluję zakres ruchu łańcuszka, jednak został mi kłopot w postaci otwierania klapki po wygaśnięciu.
  19. Ten Unister otwiera i zamyka klapkę płynnie, czy na zasadzie otwarta/przymknięta ? Sam bym się może na niego skusił, bo mechaniczny trochę mnie denerwuje na początku i końcu sezonu, kiedy jest za ciepło na palenie ciągłe - jeśli w kotle przygaśnie robi mi w drzwiczkach japę wielką jak stodoła i na wykresach temperatury widzę, że kocioł wtedy studzi instalację.
  20. Ja tam prawie od początku tego sezonu jadę na zatkanym dopływie powietrza do rusztu pionowego. Według mnie spalanie jest lepsze, ale ja nie mam żadnej dmuchawy tylko ręczne nastawy lub ewentualnie miarkownik jak dłużej trzyma mróz. Większego niż zwykłe smołowania w komorze nie stwierdzam, ale zawsze tam miałem syf i się tym nie przejmuję. Jedyna wizualna różnica, to że ruszt pionowy jest teraz zazwyczaj czysty, ale po jego bokach trochę jest osmolone. Teraz póki nie ma mrozów (i może w tym sezonie już nie będzie) przymierzam się do odlania jakiegoś palnika przy okazji zmniejszającego nieco japę pod przegrodą. Jak myślicie, trzeba brać beton typu 145 (odporność 1450 stopni) czy wystarczy wersja na 1250 stopni ? Zaglądałem do budowlanego w okolicy i różnica taka, że tę pierwszą mieszankę mają tylko z grubym ziarnem (do 5mm), a te drugą jakąś drobniejszą i moim zdaniem lepiej by się nadawała na odlew który musi mieć trochę "detali" (pozostawione miejsca na ruchomy ruszt).
  21. Powietrze wtórne można też doprowadzić od góry przez wyczystki - dokupić 1 lub 2 nowe dekle i dospawać do nich idącą w dół rurkę. Taka rurka prędzej czy później pewnie się upali (albo i nie, bo w końcu będzie chłodzona przelatującym powietrzem), ale wymiana czy dospawanie nowej końcówki raz na sezon czy dwa to nie problem. Przy okazji PW będzie podgrzane. Sam się do tego przymierzam już od dłuższego czasu, zdobyłem nawet dekle ale przez chroniczny brak czasu zablokowałem się na zakupie spawarki i na razie temat wisi.
  22. Weź pod uwagę to, że dla KWKD drewno to tylko opał zastępczy, na bank w wielu kotłach spalisz je dużo efektywniej. Ja też mam trochę swojego drewna - głównie z drzew owocowych, leszczyn i orzechów - często aż do pierwszych większych mrozów palę tylko drewnem, jak jest suche da się je w tym kotle spalić nie produkując smoły. Nawet bym powiedział, że biorąc pod uwagę zachowanie czystości wymiennika i komina, drewno łatwiej jest w nim spalić niż węgiel - wystarczy nie żałować powietrza, ale musi mieć co odbierać ciepło. U mnie typowo po przepalaniu suchym drewnem miałem wymiennik w środku biały a w wyczystce komina dominował szaro-brązowy popiół. Podczas palenia stałe nastawy - powietrze tak ustawione, żeby było wyraźnie słychać ciągłość płomienia + niewielki dodatek na wszelki wypadek. Niestety w komorze zasypowej będzie się produkować smoła, trzeba co jakiś czas czyścić strategiczne miejsca, ja też z raz na tydzień palenia drewnem przepalam ostrzej niż zwykle, żeby ewentualne zanieczyszczenia dobiła temperatura. Jeśli chodzi o wymienniki w KWKD, to jak się jako tako umie palić, do tego pionowego wystarczy od góry zajrzeć z raz na sezon - raczej nie ma tam zresztą co czyścić, poziomy szczota załatwia w mgnieniu oka. Warto też sobie zmajstrować jakąś szczotkę z twardym włosiem na długim kiju, żeby mieć czym wymiatać zanieczyszczenia z tego kwadratowego otworu i łącznika do komina.
  23. Testowałem jakiś czas nakładki na boczne ścianki kotła, kształtem przygotowane jak na rysunku ze 2 strony wcześniej - te ze ściętymi końcami. Wykonałem je ze zwykłych cegieł położonych wzdłuż ścianki po długości i dociętych na wymiar. Cegły stare i lekko zmurszałe, dość łatwo dociąłem skosy, wymiary i wycięcie na ruchomy ruszt zwykłym flexem z zwykłymi tarczami, takimi po 1zł. Na wysokość akurat kawałek powyżej "japy" pod grodzią. Powiem tak - pali się sporo lepiej, choćby dlatego, że zmniejsza się ogólny prześwit palnika i wielkość paleniska, łatwiej o to, żeby cały prześwit był zakryty żarem, a wtedy spalanie jest najlepsze. Niestety zwykłe cegły zbyt długo mi nie wytrzymały, niecałe 3 tygodnie i całość do badziewia. Pomyślę nad odlaniem takich wkładek z jakiegoś betonu. Tymczasem przywróciłem uszczelnienie między popielnikiem a rusztem pionowym. Z aledrogo kupiłem nowy, jakiś lepszy sznur 50x50 - dociąłem trochę dłuższy niż potrzeba (chyba 33cm) i po prostu wszedł na wcisk, bez żadnego klejenia. Trzyma się już jakiś czas, ładnie się ułożył i podejrzewam, że sam nie wypadnie. Ciekawa sprawa bo wydaje mi się, że na mniej więcej takiej samej ilości węgla zyskuję trochę więcej ciepła - może bez spektakularnych różnic, ale jak przeanalizowałem dane z termometrów (mam logowanie temperatury) wygląda na to, że ciut dłużej trzyma zanim zacznie przygasać. Zdecydowanie żar jest niżej niż z otwartym przepływem powietrza, ale jest też wada - od strony rusztu pionowego zostaje niedopalony węgiel (w zasadzie to czysty koks). Zobaczę co będzie jak (jeżeli) przyjdą mrozy. Trochę boję się o ruszt pionowy, wyczytałem że może coś mu się stać przy braku przepływu powietrza, a w tym kotle chyba za łatwo nie da się go wymienić - wygląda jakby sworznie na których się obraca były wspawane. Gdyby nie to, w ogóle bym się nie przejmował, bo pewnie nie jest to jakiś szczególnie drogi element.
  24. Niestety tu u mnie można jedynie kupić "wungiel" i to co mam napisane na papierze nijak się nie ma do tego, co faktycznie dostaję. Od lat kupuję to samo na tym samym składzie, a praktycznie co dostawa inaczej pali się i wygląda. Podejrzewam że zależnie od farta, dostaję wszystko od najgorszych ruskich węgli kamiennych z domieszką kamieni, do najmocniejszych polskich których ten kocioł nie potrafi przetrawić. W te 7kW minimalnej mocy bez produkcji syfu to mi się nie chce wierzyć, chyba że na drewnie. Za wielka japa jest na standardzie pod grodzią.
  25. Coś mi się wydaje mało prawdopodobne, żeby na dłuższą metę paliło się w miarę dobrze przy otwartym całkowicie wlocie w górnych drzwiczkach, chyba że masz go częściowo zabitego smołą albo słaby ciąg w kominie. U mnie w zimie jak chwyci trochę mrozu i ciąg w kominie jest dobry, wystarczyłoby do połowy otworzyć te rozetkę i nawet przy zamkniętym całkowicie powietrzu na dole, kocioł się rozpędzi aż zacznie szumieć, dość szybko rozpala się cały węgiel. Co innego przy paleniu drewnem, wtedy zazwyczaj dół zakręcam prawie do końca a górę otwieram na maxa, nie wiem czemu ale wtedy pali się najlepiej. Chyba że masz jakieś inne drzwiczki ? U mnie przy całkowicie otwartym PW te otwory prześwitują na przestrzał, razem z ich powierzchni robi się dość konkretna japa.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tej strony zgadzasz się na Polityka prywatności.