Pompę mam na I od 50*. No nie da się właśnie u mnie palić raz dziennie. Te 10kg wypala w 6-7h. Od 13-14tej dom nie wytrzyma do 7 rano. Dom to może wytrzyma ale żona nie. Wczoraj po pracy ok 17 tej było w domu prawie 24* (po tych 10 kg, chyba że teść po kryjomu dosypał). Żona oczywiście pod kocem.... Rozpaliłem z 5kg (głównie dla CWU). Nie wiem jak szybko się wypaliło bo szybko idziemy spać(dwumiesięczny synek nie daje w nocy wytchnienia). Rano było już 20*. Czyli przy większych plusach na dworze da rade 2x po 10 kg gdzie 1/3 doby to wygaszony piec. A jak mróz teraz docisnął to 3*10kg szło.
Grzanie na okrągło było tylko bez szamotu 2x na pełnym załadunku. Nie wiem ile kg wchodziło. Tak sobie teraz liczę: poszło 3t w 4 miesiące to teoretycznie 25 kg/dobę. Raptem 2,5kg więcej na załadunek a jaki był komfort...... Przy kolejnym rozpalaniu musiałem żar wygarniać i zasypywać nim nową dawkę. Coś mi się wydaje, że nic nie polepszyłem tylko żonę wkurzam siedzeniem w kotłowni....
No chyba, że coś zapomniałem bo notatek nie robiłem. Na pewno inny węgiel był. ten sam dostawca ale piękna wielka kostka. Bryłki czasem przez drzwiczki nie chciały wejść. No i częściej rozpalałem tradycyjnie bo od góry ją rozpalić ciężko było. Piec gonił na 70* bo niżej gasnął. Za duże szpary między bryłkami no i ze 4 szufelki niedopalonego i tak zostawało ale wracały do kotła...
Wiem, chaotyczny trochę jestem. Za mało pewników żeby ogarnąć. Pewnie dom niedocpieplony, węgiel do d...y, piec za duży, palacz do d...y, żona zmarźluch... Zaczynam zazdrościć koleżankom, które się niedawno pobudowały. Piece z podajnikami na eko, dokładnie wiedzą ile spalają, mężowie bawią się tylko ustawami sterownika....
Echhhhhhhhhhhhhhhhhhh................................ :unsure: