Nie wiem jak u Kolegi poszło spalanie ale u mnie przy zasypaniu całej komory samym węglem było dymienie do 2 godzin od rozpalenia od góry i nie pomagało żadne ustawienie dopływu powietrza wtórnego (czy lekko uchylona czy na maxa klapka) w dzwiczkach zasypowych. Kocioł zawsze musiał się wspomagać miarkownikiem (otwór w klapce popielnika na stałe Fi16mm). Czasami powstawał taki spiek że po kilku godzinach kocioł - gdy żar schodził na sam dół - potrafił zlecieć z 60 zadanych na 45 stopni...Po każdym paleniu zawsze zostawały kalafiorki i koksiki niedopalone co przerzucałem na górę podczas ponownego rozpalania. Po tygodniu palenia wymiennik do czyszczenia sople wisiały kilkucentymetrowe. Nie miałem już chęci dla dalszej przeróbki pieca (dodatkowy obieg przed wymiennikiem aby spalić ten dym) więc po dwóch sezonach z Rydami przeszedłem na 50/50 - Piast(na górę)/Rydułtowy(na dół) i to jest kapitalna mieszanka dla mojego kotła. O połowę mniej kopci przy rozpalaniu i maksymalnie przez 30 minut, potem już ładnie idzie płomień i zero dymu, sadzy brak, w piecu siwo, nie trzeba czyścić kotła co tydzień, popiół jak mąka, zero niedopałków, spieków, kalafiorków i co najważniejsze pierwsze 10-12 godzin idzie na samym powietrzu wtórnym (no chyba że zamknę wcześniej) a później robotę robi sam miarkownik (nawet szczelinę fi 16mm musiałem o połowę zmniejszyć bo mi za mocno bujało temperaturą), brak efektu "usypiania" pieca podczas schodzenia żaru w dół. Stałopalność podobna jak do palenia samym Rydułtowskim...