Ja sobie co najmniej raz w roku robię taką sesję praktycznie bez prądu, spędzając kawałek urlopu na działce.
Stoi sobie na niej altanka, w której miło jest czasami spędzić tydzień czy trochę dłużej.
Prądu nie ma, bo się najzwyczajniej w świecie nie opłaca go podłączyć mimo możliwości technicznej.
Jest agregat, ale hałasuje, więc używany jest od czasu do czasu.
Ogólnie wygląda to tak - kuchenka na gaz, lampy na gaz lub naftę, lodówka na gaz. Piecyk węglowy, woda grzeje się w beczce na dachu, doprowadzana jest do niej pompą ręczną.
Oświetlenie "awaryjne" zasilabne jest opcjonalnie akumulatrorem 12V.
Jak potrzebuje naładować telefon, korzystam z łądowarki samochodowej, chociaż bez problemu dałoby się zrobić ładowarkę na gaz (z ogniw peltiera).
Cisza, spokój, relaks :)