Jako że nam dział zarasta pajęczyną, postanowiłem nieco rozruszać towarzystwo. Odkryłem ostatnio będąc na festynie w Biskupinie stoisko z chlebem ze smalcem. Można było kupić całe bochenki takiego chleba żytnio-pszennego foremkowego. Chleb ten widziałem tam już po raz drugi, i po raz drugi kupiłem zachowawczo tylko jeden bochenek (17zł ok. 1000g). Okazał się tak samo dobry jak za pierwszym zakupem kilka lat temu. W komplecie kupiłem pojemniczek doprawionego smalcu. W domu plułem sobie w brodę że wziąłem za mało, bo tak dobry chleb. Znalazłem piekarnię skąd pochodzą wypieki. Mam do nich 160km, ale specjalnie pojadę po większą partię chleba, choć można zamówić wysyłkowo do paczkomatu. Chcę przy okazji kupić trochę zakwasu, bo mój już się skończył, a widzę że Browin już nie ma w ofercie samego czystego zakwasu żytniego, z którego dotychczas korzystałem. Nie używam za długo tego samego rozrostu, bo tam za dużo jest innych żyjątek, szczególnie bakterii kwasu octowego i ciasto chlebowe zaczyna być zbyt kwaśne. W dodatku wyczaiłem przypadkiem że niedaleko mnie, istnieje piekarnia w której młode małżeństwo wypieka chleby żytnie ze swojego zboża, zmielonego na swoich żarnach i wypieczone jest to w piecu chlebowym opalanym drewnem. Żona już zamówiła jeden bochenek w lokalnym sklepie, takim ze zdrową żywnością prowadzącym sprzedaż wyrobów tej piekarni. Sprzedają też swoją mąkę żytnią. Są certyfikowani, więc raczej nie mogą odwalać popeliny. Sprzedaż mają w prawie całym Poznaniu i okolicach.
Jako że nadszedł czas długich wieczorów i większego zapotrzebowania na kalorie, zabieram się znowu za wypieki swojego chleba. Kupiłem już folię grzewczą do zrobienia jakiegoś pojemnika rozrostowego, żeby poprawnie temperaturowo prowadzić zakwas, a potem wsadzać tam ciasto do wyrośnięcia. Mam już dosyć kombinowania z ustawianiem naczyń na grzejnikach.