Może ktoś mi coś podpowie, bo już rok walczę z ustawieniem pogodówki i powoli mi się odechciewa. Obecnie mam krzywą 28 stopni dla +20 stopni na zewnątrz i 54 stopnie dla -10 stopni. Wszystko jest fajnie dopóki temperatura zewnętrzna nie zmienia się gwałtowanie, bo jeżeli tak jak dzisiaj z -7 stopni w dwie godziny zrobiło się -2, pogodówka radykalnie obniżyła krzywą i już niektóre pomieszczenia robią się niedogrzane. Zmieniałem ustawienie tłumienia, ale nic to nie pomogło. Najlepiej byłoby trzymać wysoką krzywą, albo zrezygnować z tej pogodówki i ustawić stałą temperaturę np. 50 stopni, ale wtedy jak zwykle pojawia się problem z taktowaniem, bo wystarczy, że ktoś przykręci lub zakręci zawór termostatyczny np. do wietrzenia, albo zaświeci Słońce i kilka termostatów się zamknie, to kocioł wyłącza się, zaczyna taktować i sypać błędami o zbyt niskim przepływie w bloku cieplnym. O dziwo na wiosnę, czy jesieni jest lepiej, bo nawet jak kocioł się wyłączy to temperatura nie spada na nim tak szybko jak w zimę i zanim ponownie wystartuje to przepływ się zwiększy o tyle, że nie ma żadnych błędów.
Do głowy przychodzą mi tylko dwa rozwiązania. Pierwsze to bufor, ale ta opcja nie wchodzi na razie w grę, albo jeden grzejnik stale otwarty na maksa co również będzie problematyczne, bo nikt nie chce mieć tropików w pokoju, a przegrzewanie salonu, czy wiatrołapu jakoś mi się nie widzi.