Skocz do zawartości

EdAlox

Forumowicz
  • Postów

    99
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Odpowiedzi opublikowane przez EdAlox

  1. Też takie mam. Częściowo to kawałki blachy, a częściowo nagar z sadzy, pyłów oraz smoły. Trudno doczyścić, trudno też stwierdzić jak długo taki kocioł podziała. Choć tutaj nie wygląda to aż tak źle.
    Jeśli tylko zobaczysz zawilgocenie popiołu wyciąganego z popielnika, to niestety mam złe wieści, bo to oznacza, że blacha jest już cieniutka jak papier i w końcu puści, bo już przepuszcza wodę. Miałem taką sytuację w grudniu i zmusiło mnie to do szybkiej podmianki kotła na nowy. Choć należy tu nadmienić, że mówię o zasypowcu. Kocioł podajnikowy pracuje inaczej a przede wszystkim czyściej. Wtedy kotły jeszcze nie były tak drogie więc nie rozpaczałem ale przy nowych kotłach to już jest bardzo duży problem, bo mało kto ma 10 tysięcy na jego wymianę w ciągu tygodnia.

  2. Mieszkałem rok w jednym z krajów południowej Europy. Konkretniej to na wsi, również w ciągu lata. Przeżyłem na własnej skórze 6 dni z rzędu gdzie temperatura w cieniu wynosiła po kolei 43 / 44 / 45 / 45 / 46/ 45 stopni.
    Oprócz tego cały lipiec i sierpień dzień w dzień było ponad 33 stopnie i zero chmur. Nie rzadko temperatury sięgały takich jakie obecnie mamy w Polsce czyli ponad 35-38 stopni. O potwornych pożarach, sadzy, zapachu spalonego drewna i kłębach dymu nie wspomnę.

    Da się to przeżyć, należy jednak śmiertelnie poważnie traktować taką pogodę, bo udar to w takich warunkach nic trudnego. Wychodzić wcześnie rano i w miarę możliwości załatwić wszystko do 8:00-9:00 rano a później nie pracować fizycznie i najlepiej skryć się w chłodnej piwnicy. Dopiero po godzinie 22:00 temperatura spadała poniżej 30 stopni, nagrzane budynki oddawały ciepło w nocy więc sen był trudny. Najlepiej było leżeć na gołej trawie i ziemi, dopiero w nocy życie wracało do wioski i kawiarni, bo dało się oddychać. 

    Ktokolwiek twierdzi, że ocieplenie klimatu to ściema, to albo lubi konfabulację albo ma po prostu awersję do zdobywania rzetelnej wiedzy opartej na faktach. Chwilowe wahania pogody nie świadczą o klimacie ale wieloletni trend pogodowy buduje przekrój klimatu panującego na danym terenie. Wyniki badań są bezsprzeczne - ociepla się wszędzie i to bardzo ale to bardzo szybko. Obecne temperatury ostatni raz w historii geologicznej miały miejsce kilkanaście milionów lat temu a ich osiągnięcie zajęło klimatowi kilkaset tysięcy lat. Tymczasem nam zajęło to raptem 150 lat cywilizacji industrialnej.

  3. Po wymianie okien myślę, że opękam tą zimę na 2 tonach węgla, z czego jedną już zakupiłem. Tanio nie było i już raczej nie będzie, choć mimo wszystko taniej niż workowany ekogroszek. Do czasu wykorzystania tego co mam, zdążę kupić kolejną tonę. Gazu w butlach używam tylko do gotowania i mam takie dwie na własność. Jedna zawsze pełna a druga używana na bieżąco i tak na zmianę. 

    W zasadzie wyleczyłem się już z marzeń o pellecie, stawiam na drewno, którego mi nie brakuje ani nie brakuje go w okolicy, a jest znacznie taniej niż obecnie stoi węgiel czy pellet. Pokupiłem narzędzi, przygotowuję miejsce na suszenie i jest dobrze. Pogodziłem się z koniecznością dodatkowego wysiłku przy paleniu i przygotowaniu drewna ale już mniej brudno i nieprzyjemnie niż z węglem w zasypowcu. Tylko szkoda, że te wszystkie modernizacje tyle kosztują. Wkład, bufor, kocioł zgazowujący i instalacja tego wszystkiego wyjdzie mnie drożej niż samochód jakiego używam. Ocieplając dom chyba więcej zyskał na wartości niż wyposażając go w kocioł, który jednak nie jest bezobsługowy. Poważnie obawiam się niedoborów prądu, więc pompa jeszcze nie teraz. Zbudują atomówki to wtedy można pomyśleć ale to minimum 10-15 lat.
     

  4. Cześć wam,

    Ja póki co jeszcze czekam z zakupem, bo chociaż 1700zł za tonę miału jest dla mnie do przeżycia - to mam wrażenie, że najpodlejszy węgiel do mojego kociołka dostanę w końcu nieco taniej. Fakt faktem za ogrzewanie zapłacę 2 razy tyle co kiedyś ale w stosunku do zarobków jeszcze nie ciągnie mnie to mimo wszystko pod wodę.

    W styczniu dokupowałem 1 tonę za 920zł z lokalnego składu, z dowozem kilka kilometrów. Poprzednią tonę kupiłem za ~700zł w październiku. Być może się pomylę i jednak będzie drożej więc czekanie nie jest rozsądne - ale trudno, zapłacę. Gorzej jeśli okaże się, że nie ma węgla w ogóle. Odkąd ociepliłem dom to zwykle spalałem 1,2 tony do połowy stycznia i drugie tyle w nowym roku. Czasem trochę mniej + 1mp drewna i igliwia/szyszek na rozpałki. Przy temperaturach w domu, które bez zaworów 3D/4D, mieszaczy itp tylko pompka obiegowa i 55 na piecu wahają się w granicach 20-24 stopni w zależności od pokoju i miesiąca. Po zmianie okien pewnie będzie 20% lepiej więc powinienem opękać w maksymalnie 2 tonach pomimo słabej wydajności takiego zestawu. Ponieważ na kolejny sezon po nadchodzącym (czyt. 2023/2024) powinienem już zmienić źródła ogrzewania, to zapasów węgla nie robiłem już od kilku lat bo wiedziałem co mnie czeka. Nic też jednak nie wskazywało, że będzie aż tak źle. W styczniu jeszcze nie zanosiło się na embargo węgla z Rosji a wzrost ceny choć 25% też nie wskazywał na nic katastrofalnego. Dziękuję sobie w myślach za bycie przewidującym w przyszłość, bo inwestycja w ocieplenie w 2017 roku jednak była dobrym ulokowaniem oszczędności.

    Choć co dalej to powiem szczerze, nie wiem. Gaz odpada w przedbiegach. Rozważam opcję wygodną ale drogą w zakupie i utrzymaniu (pellet) opcję mniej wygodną ale tańszą w zakupie i utrzymaniu (zgazowywanie drewna i bufor 800L-1000L) albo wersja deluxe ze złoto (gruntowa pompa ciepła z wymiennikiem pionowym). Bardzo działa na moją wyobraźnię fakt, że mieszkam w pasie wysokiej wydajności geotermalnej w naszym kraju. Wiem, że to źródło nie do wyczerpania przez tysiące lat i aż szkoda nie skorzystać. Tylko, że odwiert w kształcie U albo nawet 2 sztuki, to koszt 25k-30k jeśli będę miał farta. Nie wspominając o instalacji, która na grzejnikach będzie działać średnio i ciągnąć za dużo prądu. Chyba, że przerobię na podłogówkę. To chyba jedna z ciekawszych inwestycji jaką można sobie zafundować ale nie wiem czy się na to zdobędę. Trochę przerost formy nad treścią, bo chcę tylko ogrzać 4 litery przez kilka miesięcy w roku. Można to zrobić dużo mniej finezyjnie, może mniej przyszłościowo i jakościowo gorzej ale jednak taniej, bo całość kosztów tych kotłów mogę zmieścić w koszcie samego odwiertu pod gruntowy wymiennik ciepła. Choć kiedyś, czemu nie. Inwestycje miast nawet małych miast w geotermię ciągle rosną. Docelowo geotermia, pompy ciepła i prąd z elektrowni jądrowych typu HTGR (High temperature reactor) czy MSR (Molten salt reactor) czy nawet SMR ma potencjał ogrzania nas wszystkich bez wykorzystania grama węgla. Uprzednio oczywiście trzeba ponownie "zelektryfikować" czytaj unowocześnić sieć przesyłową by dała radę zasilić te wszystkie pompy ciepła za circa 30-50 lat.

  5. Najbardziej w tej sytuacji uderza mnie jedno - jak Unia Europejska z Brukselą na czele; która wyciera sobie gębę rzekomym dbaniem o ekologię, dopuszcza do sytuacji, w której jest pogodzona z tym, że jeden z jej członków musi importować węgiel z antypodów. Co prawda uprzednio naciskała na tego członka swojego stadka, aby zaczął poważnie podchodzić do transformacji energetycznej, edukacji, budował elektrownie i niezależność energetyczną jak najlepiej potrafi. Jak wyszło? To chyba widać, zawdzięczamy to niestety wszystkim politykierom od czasów powojennych poprzez okrągłostołowe aż po Premiera Morawieckiego. Absolutnie nie zapominajmy czyja to zasługa i podziękujmy im kopem w dupę w czasie wyborów. Można było stopniowo od lat budować atomówki, edukować ludzi, modernizować ich domy, inwestować w geotermię i prawdopodobnie konflikt jak ten na Ukrainie nie wpłynąłby na nasz kraj bardziej niż wzrostem cen żywności i koniecznością niesienia pomocy uchodźcom. A tak, zbliża się lato a my rwiemy sobie włosy z głowy (jeśli ktoś jeszcze je ma) jak tutaj przygotować się do zimy z opałem.

    Aby nie być gołosłownym, że najwyraźniej według naszego rządu bardziej się opłaca węgiel z dalekiego importu niż węgiel z Rosji albo ewentualnie węgiel polski oraz budowanie atomówek:
    - Gdynia i Baranquillo w Kolumbii, odległość ~9300km, dostawa morska pewnie do 10000km
    - Gdynia i Kapsztad w RPA, odległość ~9800km, dostawa morska pewnie ponad 11000km
    - Gdynia i Perth w Australii zachodniej, odległość ~13300km, dostawa morska pod 20000km zapewne
    A więc żeby ogrzać tutaj w Polsce nasze domy jakimś tam węglem 25-30MJ/kg, transportujemy spalając cenne paliwa, najbardziej dziadowski opał z drugiego końca planety. Czy tylko dla mnie wygląda to jak totalny absurd?
    Tylko człowiek może wpaść na coś tak absurdalnego. Ktoś uwielbia wręcz zarabiać na kryzysach bo jest z tym obeznany i ma dostęp do tego co ludziom potrzebne. Jak dla mnie Unia jest sterowana z zewnątrz, przez jakąś grupę czy think tank w stylu Friends of Europe (Amerykańce, można sobie sprawdzić bo mają stronę nawet) i rządy europejskie wykonują ich polecenia, tak by ciągnąć Europę na dno i zyskiwać naszym kosztem. Mamiąc oczywiście, że robią to dla Ziemi i inne takie. Ziemia ma nas w dupie, jeśli coś robimy dbając o dobro publiczne to robimy to wyłącznie dla siebie. Inaczej to ja nie widzę jaki sens ma to udawanie, że to wszystko dla naszego zdrowia. To nie dla zdrowia tylko dla pieniędzy, zysków i niesłabnących wpływów oraz kontroli.


    Patrząc na to z czystego punktu widzenia matematyki i fizyki - zamieniamy energię wartą jakieś 40MJ na kg (bo statki nie są już ożaglowane) żeby uzyskać z nich te 25-30MJ na kg. Czy to czasem nie jest jakiś celowy sabotaż? Bo z logiką to nic wspólnego nie ma. Najpierw zrujnować kontakty, spalić mosty a później z dumą ogłosić, że jesteśmy honorowi, a to, że obywatele za to zapłacą to już szczegół nie wart rozgłosu, po co to komu. Wpieprzyli nas w głęboki kanał swoim olewactwem od dziesiątek lat i teraz czekają tylko na dobry moment, żeby wejść cali na biało i dostarczyć nam czarne złoto pod sztandarem Pisu i polskości. Wszystko oczywiście pod wybory. Tylko co dalej? Jakieś plany żeby znowu nie wejść w to samo gówno w sezonie 2023/2024? Zbudują 5 atomówek w rok? A pompy skąd weźmiemy i za co? Nawet Gierek nie miał takiej bujnej wyobraźni. Bo wiadomo, Polska węglem stoi, Pan Duda tak nawijał na ostatnim COP24 w Katowicach, nawet kopalnioki rozdawał, pewnie dlatego teraz brakuje węgla na hałdach. Człowiek złoto, tak jak i cała nasza scena polityczna, która uczciwą pracą się nie skalała.

     

    • Lubię to 1
    • Zgadzam się 1
  6. Nawet jak dom zmieni powierzchnię na 200m2 to 18kW i tak wydaje się zbyt dużą mocą. Będzie przepalać więcej opału na podobnej mocy co mniejsze egzemplarze i to zupełnie niepotrzebnie no ale już go masz, więc mówi się trudno. Nie podałeś szczegółów dotyczących budynku ale jeśli dom jest docieplony albo dopiero będzie; a pewnie z czasem będzie - to myślę, że w przeciętny dzień zimy przy 200m2 będziesz potrzebować nie więcej jak 6kW. Dopiero w srogie zimy może 10-12kW przez kilka dni, zależy od izolacji. Większą część późnej jesieni i wczesnej wiosny - znacznie mniej, w okolicy 1-3kW.
    Generalnie opykałbyś to nawet na 8kW peleciaku, góra 12kW a i tak będzie pracował z modulacją na ćwierć lub pół gwizdka przez 70% okresu opałowego. W zasadzie to jest trochę problem dorwania kotła peleciaka mniejszego niż 8kW. Są jedynie piecyki na pellet. Ciągle usiłują wciskać za duże kotły, taka tradycja chyba z dawnych czasów jeszcze.

    "Kup Pan 25kW innym chałupy nie ogrzejesz!" A ja mam dawno już całkiem przyzwoite ściany, dach i 3 szybowe okna, więc zapotrzebowanie na energię to połowa lub mniej tego co kiedyś. Kiedyś waliłem 5-6 ton dobrego węgla na sezon, gorszego czasem było i 10 ton mało a obecnie przy (jeszcze) kopciuchu górniaku mieszczę się w 2 tonach miału, czasem do 2.5 tony. Peleciak 8-12kW pochłonie pewnie do 3 ton peletu i mogę z tym żyć, tym bardziej przy wygodzie automatyki.

  7. Podzielę się swoimi doświadczeniami z roku 2017. Ściany ociepliłem miejscami 8cm ale w większości było to 10cm styropianu grafitowego EPS 032, część była EPS033 i część EPS034, plus jeszcze białym 2cm na balkonach gdzie trzeba było mniej istotne elementy czymś pokryć. Ściany z pierwotnym tynkiem miały 50cm grubości, a teraz 60cm. Tylko ściany na balkonach i wiatrołapie są cieńsze. Powierzchnia to było między 300m2 a 400m2. Zakres prac obejmował klejenie płyt styropianowych, kołkowanie, narożniki, siatka i klej na wierzch. Tak to zostawiłem ale powoli wchodzi zielenina od północnej ściany i mnie to denerwuje. Chciałem tynkować ostatnio, żeby tą robotę zabezpieczyć w końcu przed wilgocią jak należy bo dopiero teraz mam kolejne środki na ten cel ale koszt tego przedsięwzięcia za położenie 2mm baranka to jakiś absurd i znacznie przewyższa wcześniejsze prace. Całość zrobiona bez żadnych dofinansowań, odliczając koszty innych prac jak komin, schody i poprawki na dachu jakie wtedy robiłem, to wyniosło mnie to jakieś 15 tysięcy z materiałem i robocizną na rok 2017. Otynkowanie tego po obecnych stawkach to przynajmniej jeszcze raz tyle siana, zależy od rodzaju tynku i ekipy, nakładanie oczywiście ręczne, rusztowania itd. Pierwotnie brałem pod uwagę tynk silikonowy ale poprzestanę pewnie na jakimś Si-Si ze średniej półki typu Kabe. Najpierw chyba jednak zmienię te stare okna PVC i dopiero wtedy tynk.

    Wraz z dachem, który ocieplałem około 10 lat temu, z pierwotnych 5 ton spalanego węgla, udało się zejść do 2 ton, w porywach 2.5 tony i około 1m3 suchego drewna na rozpałki. Oczywiście nadal na kotle miałowym górnego spalania i kominie ceglanym, nie jest to więc wydajne spalanie ale i tak jest lepiej oraz cieplej.
    Pod względem finansowym to nie wiem kiedy się to zwróci, bo wzrost cen opału już i tak zjadł różnicę jaką zaoszczędzałem na mniejszej ilości jaką spalam. Wydatek może i zbędny ale miało to służyć też zabezpieczeniu konstrukcji domu przed niszczeniem - by przetrwał jak najdłużej. Co jeszcze z resztą dalej będę robił sukcesywnie. Mam do wykonania jak wspomniałem ostateczne tynkowanie, dalsze poprawki na dachu w perspektywie najbliższych 10 lat, wymianę stolarki okiennej i ocieplenie wiatrołapu oraz piwniczki pod nim. Bez tego też nie mam co nastawiać się na ekonomiczne palenie w nowocześniejszych kotłach jak zgazowujący na drewno albo pellet, w których kierunku będę zmierzał.

    Myślę, że nie należy jednak patrzeć na ocieplenie domu i renowacje jak na inwestycje, która zawsze musi się opłacać finansowo. Tym bardziej, że koszty opału wraz z kosztami prac będą wzrastać co przy odpowiednim wyprzedzeniu remontów, pozwala patrzeć na opłacalność inwestycji w lepszym świetle. Podobnie jak było do niedawna z fotowoltaiką, którą przepisy trochę pokrzywdziły. W remoncie elewacji czy dachu chodzi też o estetykę i naprawy, które pozwolą zabezpieczyć budynek przed warunkami atmosferycznymi. Chociaż oczywiście nie namawiam na siłę, jeśli ktoś tego nie czuje i nie chce, to po co się męczyć i stresować. Remonty to nie tylko koszt pieniężny ale też brud, hałas, gruz do wywożenia, użeranie się z nierzetelnymi wykonawcami i potencjalna wtopa finansowa. Osobiście wolę inwestowanie w budynek niż w nadmiar uciech codziennego życia albo luksusowy samochód, który traci na wartości zdecydowanie bardziej niż nieruchomości. Trzeba mierzyć siły na zamiary i dobrze planować, to na pewno.

    • Zgadzam się 3
  8. Ja również nie chcę się chwalić swoimi nastawami kotła, mówię tylko jak jest u mnie bo to podobne konstrukcje w całej Polsce i być może takie informacje będą podobne. Co do zaradzenia no to tak jak pisałem, możesz zmniejszyć objętość zasypu przez cegły szamotowe położone na ruszcie, byle zachować dopływ powietrza. Można wrzucić mniej węgla/miału na zasyp jednocześnie, choć to krótszy czas palenia, a oprócz tego należałoby poszukać mniej kalorycznego węgla, nic lepszego nie da rady wymyślić tak na poczekaniu. No i raczej trzymać się palenia od góry, bo nie każdy kocioł miałowy ma konstrukcję zdatną do spalania od dołu a jak dodać do tego dmuchawę, to efekt jest porównywalny do parowozu. Poszukaj na olx czy ktoś nie ma gorszego węgla typu ekomiał, zawsze można go mieszać w węglarkach w odpowiednich proporcjach i tak zasypywać kocioł. Robiłem tak już kiedyś i przy proporcji 1/4 - 1/3 lepszego węgla + reszta miał, spalało się to całkiem znośnie bez istotnych modyfikacji nadmuchu ani przegrzewania kotła. A miało by to miejsce gdybym zasypał go tylko węglem z rodzaju np orzech. Trzeba to kontrolować bo chociażby silne wiatry mają tendencje do rozdmuchiwania zasypu zbyt mocno i można się zdziwić. Na kalorycznym miale też mi się kiedyś udało zrobić 80+ stopni i nie wspominam tego zbyt miło.

    Ja nastawiam przy minusowych temperaturach 60 stopni bo to raz, że cieplej, a dwa bo lepiej się pali, mniej popiołu, mniej czarnej sadzy w kotle czy w kominie. Jak jest naprawdę za ciepło na zewnątrz to nie schodzę poniżej 55 stopni nastawy i najwyżej rozszczelniam okna gdy robi się za ciepło w domu. Przy takiej aurze jak teraz jest raczej 20-21 stopni w pokojach a to w sam raz. U mnie też jest cieplej bo dom jest mniejszy i dość dobrze docieplony choć nie jakoś wybitnie dobrze. Mimo wszystko wolę tak niż żeby mi instalacja rdzewiała bardziej niż powinna wraz z kotłem. Jeszcze musi mi wytrzymać tą zimę a może i kolejną, bo nie jestem zbyt chętny do wymiany kotła, który jeszcze może być używany kolejną zimę i wybulić blisko 25 tysięcy, czekając na dotację, która może wcale nie nadejść "bo tak" a w międzyczasie obserwować w panice jak rosną ceny peletu drzewnego, na który chętnie bym się przesiadł nawet za cenę droższego opału.

  9. Ja tam palę tą odsiewką 24-25MJ z braku miałów jako takich na składzie. Nie wiem jednak skąd dokładnie pochodzi, a z deklaracjami sprzedawców też bywało różnie w ostatnim czasie. Obecnie to już drugi rok, a wcześniej pewnie też te miały nie były jakieś super powtarzalne. Tak czy tak to jest węgiel, jedynie konkretna mieszanka jest nie do odgadnięcia. Nie narzekam jednak bo spala się u mnie stosunkowo poprawnie, ciepło daje i wychodzi jeszcze całkiem ekonomicznie. Popiołu wyciągam objętościowo po jednorazowym zasypie około 1/5 tego co wkładam ale sama drobnica i bez spieków. Ile to dokładnie wagowo to nie wiem ale pewnie wyjdzie z 10% może nieco więcej. Mała kaloryczność jest nawet plusem bo ociepliłem dom, a kocioł jeszcze stary więc nie potrzebuję aż tak dużej mocy. O wiele większe problemy miałem przy zbyt dobrym miale i wyższej kaloryczności niż przy za niskiej. No ale tak, można szukać też po nazwie ekomiał, chociaż moim zdaniem to mimo wszystko będzie zbliżone jakościowo paliwo do odsiewki. Wiele też pewnie zależy od rejonu, w którym się mieszka.

    O buforze znajdziesz tutaj sporo tematów. W skrócie to zbiornik z wodą, wpięty w układu centralnego ogrzewania i jego zadaniem jest odbiór ciepła oraz jego przechowywanie w postaci gorącej wody. Następnie ona stopniowo odpowiednimi zaworami mieszającymi trafia do kaloryferów czy podłogówki i nawet po wygaśnięciu kotła, można się grzać z bufora. To bardzo wygodne rozwiązanie i ZNACZĄCO poprawia ekonomię spalania paliw stałych (węgiel i drewno w szczególności) bo wydajność kotła zasypowego z przeciętnych 30-40% skacze do blisko 70-80%. Dzieje się tak dlatego, że spalamy zasyp w wyższej temperaturze na piecu (70+ stopni) i całość mocy odbierana jest przez bufor lub bufory. Istotne jest tylko odpowiednie dobranie rozmiaru bufora czyli jego pojemności, do swojej instalacji i maksymalnej mocy kotła, tak by nagle nie zadusić palącego się zasypu bo zaczniemy produkować za dużo ciepła. Wtedy proces spalania nie jest już tak wydajny i marnujemy opał. Przy wyższej temperaturze spalin i odpowiedniej konstrukcji kanałów spalinowych w samym kotle, dopalamy większość gazów oszczedzając opał. Zamiast rozpalać co 2 dzień, mógłbym z powodzeniem palić co 4 dni.

    Co do nastaw, u mnie w 25kW kotle miałowym, moc dmuchawy oscyluje w granicy 18-20%, przedmuchy są co 3 minuty przez 12-14 sekund, nastawa na piecu to 60 stopni, histereza 2-3 stopnie, pompa obiegowa załącza się przy 45 stopniach i jest to 30 letnia instalacja w układzie otwartym przeznaczona kiedyś pod działanie grawitacyjne. Nadmuch im mniejszy tym lepiej, bo nie gasi i nie wyciąga zbyt mocno płomieni. Łatwiej też rozpalać. W czasie częstszych przedmuchów również nie powoduje zbyt mocnego rozpalania zasypu, a przy odpowiedniej kaloryczności paliwa pozwala osiągać całkiem sypki i szary popiół. Częstsze a słabsze przedmuchy nie powinny też zagotowywać wody na ruszcie i nie pozwalają nadmiarowi gazów doprowadzić do wybuchów w kotle bo są odpowiednio wcześnie usuwane. Co prawda tracimy część z nich bo nie zostaną one spalone do końca, więc tracimy też opał ale lepsze to niż kilka wybuchów dziennie, które potrafią zestresować. Podobno zapobiega im również moczenie miału ale ja od lat tego już nie robię, bo częstsze przedmuchy działają równie dobrze. Sam z siebie miał i tak namaka nieco, szczególnie trzymany w piwnicy czy na świeżym powietrzu, a do tego przy rozpalaniu dokładam drewna i igliwia, więc wilgoć też jest. 30kg zasypu starcza obecnie na ponad 12 godzin spalania i dostarcza dość ciepła by móc palić co 2 dzień z temperaturą w pokojach nie mniejszą niż 18 stopni (jak dla mnie wciąż jeszcze znośnie) a przy paleniu w ciągu dnia temperatura dochodzi i do 22-24 stopni. Tak więc większość łagodnych zim jakie ostatnio mamy, opękałem po ociepleniu domu spalając 1800 do 2200 kg tego miału odsiewki.

  10. Nie będzie to łatwe, palić w kotle miałowym - standardowym węglem o większym gabarycie. Ekogroszek jest zbyt kaloryczny i zasypanie całego kotła zawsze skończy się tak jak kończyło, czyli gotowaniem wody w układzie. Przy otwartym to konieczność ciągłego dolewania wody (gdy już wszystko ostygnie) a przy zamkniętym obawa, że coś strzeli chyba, że masz zawór schładzający ale nawet wtedy to wątpliwa przyjemność mieć świadomość, że tam w układzie właśnie woda zamienia się w parę, która ma 1000 krotnie większą objętość.
    Przede wszystkim potrzebujesz jak najmniej kalorycznego węgla, jak najdrobniejszego. Taka jest idea kotła na  miał, jest przewymiarowany (fizyczna objętość komory zasypowej) a 23kW osiąga przy paliwie słabszej jakości jakim jest miał węglowy. Spalając się od góry mamy stałopalność całkiem znośną bo kilkanaście godzin w porywach nawet do całego dnia. Z węglem w kęsach, kostkach, orzech jest inaczej i łatwo doprowadzić do nadmiernej generacji ciepła bo kocioł miałowy mieści znaczne ilości tego paliwa. Jak zasypiesz podobną ilość ekogroszku 28-30MJ i wszystko się rozjara to piec wystrzeli w kosmos (przerysowany obraz ale niestety możliwy do zrealizowania)

    Doraźne metody radzenia sobie z problemem:
    a) Jeśli palić węglem o większym sorcie niż miał i większej kaloryczności, to palić małą ilością - choć to oznacza częste wizyty w kotłowni i stałopalność na kilka godzin, przy ciągłym nadzorze. Problem sprawia też nadmuch, który trzeba dobrze ustawić by nie rozpalał za dużo opału jednocześnie, realizował odpowiednie przedmuchy i podawał powietrza w sam raz. To niestety trochę trwa, trzeba podjąć sporo prób i błędów, a kto lubi spędzać cały dzień w kotłowni?

    b) Można zmniejszyć wielkość zasypu poprzez montaż cegieł szamotowych i wypełnienie otworów między nimi zaprawą szamotową. Tylko trzeba to zrobić tak by nadal był napływ powietrza nad zasyp o ile zamierzasz palić dalej od góry, co bym polecał mimo wszystko. Na paleniu od dołu się nie znam i nie próbowałem za wiele. W ten sposób zmniejszasz objętość zasypu i jednoczesną objętość węgla jaki spala się w danej jednostce czasu. Tym samym zmniejszasz moc kotła - kocioł przestaje być przewymiarowany i może (ale podkreślam może) zacząć działać lepiej ale niekoniecznie wygodnie i przyzwoicie. Cegły i zaprawa mogą sprawiać problem przy dokładnym czyszczeniu bo okruchy węgla potrafią wpaść dosłownie wszędzie, a same cegły z czasem się kruszą więc to rozwiązanie krótkotrwałe.

    c) Równocześnie starałbym się szukać węgla sortymentu typu miał zwanego teraz czasem na składach odsiewem/przesiewem, o gabarycie ziarna 0-25mm czy tam 40mm, do jakichś 25MJ. Być może ktoś w okolicy ma zapas, mnie udało się jeszcze kupić latem 2 tony miału 24MJ za 650zł/t i prawdopodobnie wystarczy mi to do końca zimy, a być może wręcz będzie mi musiało to wystarczyć, bo nie wiem jak wygląda obecna sytuacja na składzie lokalnym. Rozumiem, że obecny problem wynika właśnie z tych braków, więc ciężko coś tutaj doradzić. Trzeba szukać.

    d) W dalszej kolejności; choć pewnie nie pora na to, warto dodać do układu centralnego ogrzewania bufor ciepła by odbierał jego nadmiar, gdy nie ma innego wyjścia i trzeba palić kalorycznym paliwem.

     

    • Zgadzam się 1
  11. Ja na umowie mam 19kW trzy fazy, dom podobnej wielkości zabudowy ale powierzchnia użytkowa pomieszczeń (ogrzewana) to około 80m2, reszta to balkony, wiatrołap i podjazd czy schody. Najlepsze, że rozsądnie gospodarując energią elektryczną za prąd płacę w okolicy 150zł na 2 miesiące. Tyle, że ogrzewam jeszcze węglem w kotle zasypowym. Fotowoltaika tym samym wciąż jest średnio opłacalna bez możliwości magazynowania prądu.

  12. Nie kupuję węgla w workach tylko luzem, bo palę miałem w zasypowcu (jeszcze) bo póki co nadal mogę to prawnie robić do końca 2023 roku. Kalorymetru też nie posiadam więc nie potwierdzę, że deklarowana wartość opałowa zgadza się ze stanem faktycznym. Zwracam jedynie uwagę, że przeróbki kotłów i doposażenie ich w retorty czy palniki nie jest zgodne z przepisami i może nie zostać pozytywnie rozpatrzone w przypadku kontroli, która może choć nie musi się pojawić na danym terenie czy w czyimś domu. Sam bym tego nie robił. Chociaż oczywiście rozumiem rozterki i chęć szukania oszczędności w takich przeróbkach.

  13. Podziwiam za chęci i upór w omijaniu prawa oraz dążenie w kierunku wydania jak najmniejszych pieniędzy. Sam bym jednak nie próbował naginać tego zbyt mocno. Również denerwuje mnie to, że kocioł, który jest stalowym pudłem nie wiele odbiegającym od konstrukcji jakie powszechnie kupowaliśmy 5/10/15 lat temu za nawet 2000 złotych, obecnie kosztuje 5-6 razy tyle. Pensje o tyle nie wzrosły... Koszt jeszcze zależy od producenta i rodzaju paliwa ale dobrej klasy peleciak to już kilkanaście tysięcy złotych. Sam bym chętnie poprzestał na przeróbce kotła miałowego i dodanie palnika pelletu (który też jest drogi). Tylko, że takie rozwiązanie nie spełnia przepisów uchwały antysmogowej chyba w żadnym z województw. By było to zgodne z przepisami należy taki kocioł-przeróbkę podesłać na badania, które jeszcze musi przejść i spełnić normy - koszt astronomiczny. Jesteśmy więc w kiepskim położeniu, bo kotlaże zamiast zabrać się za innowacje już dawno temu, to tłukli byle co, byle tanio i byle utrzymać się na rynku. A obecne koszty zmian technologicznych i dostosowania wrzucająw cenę finalnego produktu, więc skok cenowy jest absolutnie katastrofalny. Kiedyś ogrzewanie choć szkodliwe i smrodliwe, można było mieć bajecznie tanio. Obecnie kocioł, do którego się przymierzam wraz z instalacjami będzie droższy niż to czym się poruszam do pracy i z pracy (stary samochód, skuter i rower) Dziwne czasy, albo ciekawe czasy.

    Wracając do samego naginania przepisów,  wraz z kontrolami można się spodziewać również kar i nakazów zmiany całego kotła, niestety. Myślę, że o ile ktoś mieszka na wsi z daleka od sąsiadów to ma większą szansę na unikanie kontroli przez dłuższy czas. Mniejsza gmina też temu by sprzyjała ale na przedmieściach coś takiego raczej szybko zostanie wyłapane. Bo przeróbka z góry nie dostaje 5 klasy, chociaż może to i szkoda. Bo zamiast nabijać kieszenie producentom publicznymi dotacjami z podatków, moglibyśmy co nieco zaoszczędzić a pieniądze wydać raczej na faktyczną kontrolę nad przebiegiem tych wszystkich termomodernizacji i modernizacji ciepłownictwa mieszkaniowego. Bo przeróbki tego typu pod kontrolą fachowców oznaczałyby, że przynajmniej część kotłów można by przystosować do spalania mniej szkodliwego pelletu albo do lepszego spalania na palniku ekogroszkowym. Czyli oszczędność pieniędzy. No ale tak jakoś się przyjęło w świecie ludzi, że najlepiej wszystko wymienić na nowe, bo tylko wtedy będzie dobre.

    • Zgadzam się 1
    • Nie zgadzam się 1
  14. Musisz szukać kolego, biorąc pod uwagę co raz niższe temperatury to nawet szybko trzeba kogoś szukać. Trochę nie w porę takie przeróbki. Polecić można wszelkie olxy, fixly i inne tym podobne. Kogoś może znajdziesz. Cena za usługę zawsze zależy od tego co obejmuje zakres prac. Często hydraulicy liczą też nie tylko roboczogodziny ale również punkt, w którym ma coś być wykonane a wtedy koszty idą w górę lawinowo. W sensie jeśli chcesz mieć założone do kaloryfera termostaty, to płacisz za termostat i punkt przecięcia rur oraz pracę w danym miejscu instalacji + ileś tam stawki godzinowej. Więc warto określić w umowie dokładny zakres prac i omówić te punkty z wykonawcą pod względem kosztowym. Chociaż rozumiem, że teraz pewnie wolałbyś kogoś na szybko byleby zrobił bez względu na koszty, o ile nie będzie zbyt drogo. Ja niestety z centralnej polski więc nikogo bezpośrednio nie dam rady polecić bo to nie moje rejony, mogę tylko współczuć. Mnie też kiedyś padł kocioł w grudniu i nie było za wesoło (przez kilka dni na szczęście) ale koszt tej operacji (ekspresowa wymiana starego kotła na nowy bez większych przeróbek) wyniosło mnie wtedy 400 zł (2014 rok). Producent nowego kotła nie oferuje usługi montażu?

  15. Ja okno uchylam do możliwego maksimum (jakieś 30 stopni) na czas palenia. Dom jest podpiwniczony a piwnica pod poziomem gruntu nie jest ogrzewana jako tako, poza rurami i samym kotłem, który się tam znajduje. Czasami uchyły robiłem na ukos przez powierzchnię całej piwnicy (4 okienka po 2 sztuki na północ i południe) ale to jednak wychładza piwnicę nieco za mocno. To ostatni sezon takiej partyzantki ale jednocześnie praktyka trwająca w tym samym domu od blisko 30 lat i nie było przez ten czas problemów ze spalaniem węgla w górniaku. Później sam zabieram się za wkład stalowy i będzie też zetka oraz inne konieczne elementy i zabezpieczenia.

  16. Również korzystam (póki co) z uchyłu okiennego na czas gdy w kotle się pali. Nie jest to może dobre rozwiązanie ale cóż, lepsze niż brak dopływu powietrza. Docelowo zetka będzie w miejscu zsypu, który zostanie zatkany.

    A co mówił kominiarz przy odbiorze? Jakieś uwagi miał? Odskraplacz czy też skraplacz nie powinien stanowić problemu, można zmniejszyć jego średnicę do drobnej rurki skierowanej jedynie do jakiegoś pojemnika na skropliny.
    A tak organoleptycznie choćby na dłoni, jak zaglądasz do wyczystki to czuć ciąg kominowy? Jakiej wysokości jest wkład?

  17. To kocioł na węgiel jak mniemam? Sadza wskazuje, że ciąg kominowy jest bardzo zły. Nie masz tam jakiejś przesłony czopucha albo zawirowywaczy, które tak bardzo go zmniejszają? Co prawda bywają potrzebne ale jeśli bardziej utrudniają niż pomagają no to cóż.
    Komin czy też wkład kominowy, generalnie powinien mieć jak najmniej zakrętów i kolanek typu 90 stopni, lepiej by to było 45 stopni i wyłącznie do góry a nie na boki. Chociaż ktoś mógłby stwierdzić, że jak jest szczelny to takie skręty nie mają znaczenia.
    Jaka jest średnica samego wkładu? Domyślam się, że raczej zestaw składał fachowiec więc nie popełniłby babola związanego z nieodpowiednią średnicą wkładu względem kotła ale z drugiej strony... wiem, że producenci kotłów zmniejszali czopuchy by nie wyjść z rynku. Zaś deficyt ciągu nadrabiali dmuchawą albo wentylatorem wyciągowym, który wypychał spaliny przez komin.

    Odskraplacz lepiej by miał ujście do kanalizacji. No chyba, że masz zabezpieczony komin od góry przed wpadaniem wody do środka. Należy tylko pamiętać o wentylowaniu przestrzeni między wkładem a ścianą, bo zdarza się, że smród spalin w nowoczesnych piecach o niskiej temperaturze spalin - przesiąka pod ciśnieniem przez cegły starego komina do pomieszczeń w środku. Jak jest wentylacja tych pustek wokół samego wkładu, to raczej do tego nie dochodzi.

  18. No to fakt, ptaki widzą linie pola magnetycznego a w szczególności Ziemskiego. W ten sposób bardzo dobrze sobie radzą z nawigacją w czasie migracji wiosennych i jesiennych, bo zwyczajnie widzą dokąd lecą. Także mogą rzeczywiście czuć się zdezorientowane ale jednocześnie nie powinna to zagrażać ich życiu, przynajmniej nic na to nie wskazuje. Nie wiem jakiej skali by było takie pole magnetyczne w stosunku do tego z wnętrza Ziemi, może być silne ale jest też na pewno bardzo małe. Tak jak mówiłem czynników jest zdecydowanie więcej niż tylko panel fotowoltaiki i on w tym wszystkim pewnie jest najmniej istotny. Dla pewności można by panel zabrać, a samo pomieszczenie dla nich po konsultacji z jakimś specjalistą typu choćby weterynarz czy ornitolog - odpowiednio przysposobić, jeśli będzie to konieczne. Bo nie wiem czy należy coś odkażać czy nie, nie wiadomo jaka była przyczyna tego dziwnego lęgu.

  19. Nie sądzę by było to możliwe. Być może najem długoterminowy z umową, która jasno określa datę możliwości wykupu takiego lokalu/budynku, co świadczyłoby, że dana nieruchomość jest nam przeznaczona i przez najem/zasiedzenie powoli ją spłacamy aż do momentu wykupu i przepisania jej aktem na naszą własność. Program w dużej mierze dotyczy budownictwa jednorodzinnego, zaś w wielorodzinnym dotyczy właściciela budynku, który może wtedy występować o dotację na podobnej zasadzie jakby robiły to podmioty typu spółdzielnia ale dla spółdzielni jest chyba jakiś inny program albo programy lokalne/miejskie pełniące podobną rolę. Więc z programu czyste powietrze korzystać mogą w zasadzie wyłącznie właściciele i współwłaściciele budynku mieszkalnego - i to raczej wolnostojącego niż prywatnego lokalu w bloku. Chociaż wiem, że są bloki, które nie mają spółdzielni i każdy lokal sobie sam radzi. Najlepiej będzie udać się do urzędu gminy albo powiatu/starostwa i tam pytać o szczegóły.

  20. Pole elektromagnetyczne od paneli? Pierwsze słyszę.
    Warto się zastanowić czy ptaki nie są zwyczajnie chore. Oprócz czynnika z paneli jest jeszcze kilkaset innych, które wpływają na ich rozrodczość w ciągu każdego sezonu.
    Myślę, że bardzo podobne kwestie fizyczne mają tutaj miejsce jak w wypadku promieniowania elektromagnetycznego, bo rzeczone "pole" jest obszarem poddanym promieniowaniu. Moc zdecydowanie za mała z takiego panelika jak na taki obszar rozpraszania tego "pola", żeby coś komuś złego zrobić. Podobne "pole" wytwarza każde urządzenie elektryczne a nawet człowiek, bo również emituje promieniowanie choćby cieplne w podczerwieni.
    Promieniowanie niejonizujące jest generalnie bezpieczne bo jedynym skutkiem takiego opromieniowania będzie wzrost temperatury powierzchniowej. Wyjątek stanowi tutaj mikrofala, która wprawiając cząstki wody w drgania potrafi zawierające je substancje dość mocno podgrzać. Należy pamiętać jednak, że mikrofala to nawet 1000W skupione w wiązce, która nie jest szczególnie duża. Promieniowanie jonizujące za to, jest wręcz zabójcze i z całą pewnością groźne oraz nie rzadko kancerogenne nawet w niewielkich ilościach. Wybija elektrony z atomów, tworząc jony, wolne rodniki, dewastując nić DNA. Przykładów jest mnóstwo. Alfa, beta, gamma, X, roentgen, UV A/B/C, promieniowanie kosmiczne.

    Czy więc panele są szkodliwe? Raczej nie. Bo spektrum "wypromieniowywanej" z nich energii, jest w większości skupione na kablu w jakim wzbudzany jest przepływ prądu, reszta to pewnie odbite promieniowanie słoneczne i cieplne do rozgrzewania się w ciągu nasłonecznienia. Nic specjalnie groźniejszego od gołej blachodachówki - bo jednak panel może porazić prądem albo spaść na głowę ale w zasadzie to tyle.

  21. U mnie jeszcze ten sezon będzie palone w miałowym zasypowcu choć mam już tego serdecznie dość mimo, że obsługa ogranicza się do sprzątania, czyszczenia i załadunku raz na dzień czy dwa. Tym bardziej po kilkunastu latach takiej zabawy i brudzenia się po uszy w pyle (opalany obecnie drobnym węglem - następca klasycznego miału 24-25MJ/kg) zaś do końca 2023 mam wciąż prawo z niego korzystać, zgodnie z wytycznymi uchwały antysmogowej dla wielkopolski. Problem w tym, że zima 2023 to też zima 2024 stąd konieczność uporania się ze zmianami w ciągu 2022 roku, a sezon zimowy 2022/2023 mam nadzieję, będzie już w pełni automatyczny albo przynajmniej zgazowujący. Do momentu przeczytania uchwały miałem zamiar kupić znów zasypowca na węgiel ale tym razem klasowego i doposażyć instalacje w odpowiednie dodatki włącznie z buforem i wkładem rzecz jasna. Byłoby najtaniej ale już bez dotacji bo te na kotły węglowe nie są brane pod uwagę. Tyle, że węgla też zakażą, wkraczamy właśnie w przejściowy okres, który potrwa jakieś 10-15 lat. Myślę, że po 2030 zakażą montowania kotłów na węgiel, pozwolą tylko działającym jakoś dotrwać końca swoich dni. Jak do tego czasu padną kotły na biomasę czy gazowe (a gaz do 2050 roku to maks zapewne) to pewnie będą pchać na siłę pompy ciepła do domów ale ciekawe czy tym razem będę jakieś dotacje. Bo ja nie wiem jak ja za 10 do 20 lat będę pruł podłogi by robić podłogówki pod pompę ciepła. Już teraz nie chcę tego robić a co dopiero za 20 lat. Nie wspominając o kosztach tych przeróbek.

    Obecnie rozważam kocioł na tzw. biomasę czyli pellet albo kombi zgazowujący drewno + pellet żeby pewnego dnia nie być zmuszonym głowić się nad tym "skąd ja wezmę opał na kolejną zimę bo pellet sięga już cen 1500-1600 za tonę". A u mnie 2-3 tony pelletu to optymistyczne założenie, 3-4 tony to bardziej realistyczne zakresy. Wygodnie, czysto i bezobsługowo ale przy cenie o +50% wyższej za tonę pelletu niż obecnie to już będzie powoli nieco za drogo. Pellet pewnie osiągnie taką cenę, to tylko kwestia czasu, bo już w tej chwili z dowozem certyfikowane nie rzadko są po 950-1050zł tona/paleta.
    Stąd myślę nad kombiaczkiem drewno/pellet żeby móc nieco zaoszczędzić na paliwie póki mam siłę pracować przy drewnie. Co prawda są one również droższe od zwykłego mini pudła z palnikiem na pellet, które i tak jest kosmicznie drogie. Jedyny kocioł z obsługą ręczną jaki u nas dopuszczono to właśnie ten na drewno zgazowujący. Drewna u nas dostatek, łatwo je pozyskać, łatwo je kupić i wciąż jeszcze drewno opałowe pozostaje stosunkowo tanie w porównaniu do innych paliw stałych i jest niemal pewne, że drewno odpadowe zdatne jedynie na opał będzie powstawać cały czas. Pewnie i tak podrożeje ale czy jakoś znacznie? Wymaga najmniej pracy ze wszystkich paliw stałych więc i jego cena będzie niższa od innych.
    To moim zdaniem jedna z alternatyw jakie mamy. Nawet jeśli pellet zdrożeje, nawet gdyby prądu brakło, to kocioł zgazowujący zadziała z buforem na grawitacji. Czy będzie to do końca bezpieczne tego nie gwarantuję ale mnie to wygląda jednak na najtańsze i najbardziej bezpieczne dla mieszkańca wsi. Węgla sam sobie nie pozyskam, do brunatnego za głęboko a do kamiennego za daleko. Z gazem podobnie, natomiast drewno mam na własnej ziemi, muszę tylko wygospodarować czas i chęci.

  22. Po pierwsze autor winien podać w jakim województwie jest dom.
    Na tej podstawie można określić jakie przepisy z uchwały antysmogowej go dotyczą. 
    Dopiero wtedy można polecić "najtańsze i najszybsze" opcje dla danego województwa bo tu występują pewne różnice.
    Najtaniej i najekologiczniej to będzie kupić ubrania polarowe, wełniane skarpety oraz koce i nie ogrzewać.
    Najtaniej i najrozsądniej oraz najekologiczniej to chyba jednak pellet oraz drewno kawałkowe w kotle zgazowującym.
    Oczywiście po uprzedniej termomodernizacji inaczej to co komu po wydajnym ogrzewaniu jak straci większość ciepła na budynku pełnym szpar. Tylko, że całość prac to i tak kilkanaście tysięcy więc nie wiem gdzie tutaj taniość.
     

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tej strony zgadzasz się na Polityka prywatności.