"Zresztą nadchodzący sezon wszystko zweryfikuje." - tego wę właśnie obawiam :) to mój pierwszy sezon grzewczy w życiu, a i CO specjalnej troski :)
Dziękuję za podpowiedzi. Jeśli chodzi o węgiel to są raczej duże kawałki ( nie znam się na nazewnictwie węgla ) niektóre nie przechodzą przez otwór zasypowy. Na tą chwilę robię tak:
1) podpalam trochę kartonów a na nich układam suche drzewo. Kilka klocków. Górna klapka zamknięta, dolna otwarta prawie na maxa.
2) kiedy drzewo się zajmie, opuszczam do połowy klapkę dolną.
3) Słychać że płomień się "bujnął", piecyk huczy.
4) Układam 3-4 grubsze kawałki węgla, pozostawiam dolną klapkę uchyloną tak na 50%.
5) Po kilkunastu minutach schodzę do pieca, lekko uchylam klapkę górną żeby zobaczyć jak się pali. Z reguły węgiel pali się wtedy spokojnie i jest rozżarzony.
6) Temp na piecu podchodzi pod 50*C więc dokładam 4-5 większych kawałków i trochę drobniejszych. Klapka dolna uchylona na 50 %.
7) Czekam kilka chwil, kiedy komora spalania jest wolna od większości dymu, domykam klapkę dolną na ok. 15% a w górnej ustawiam małą szczelinkę.
8) Piec po takim zabiegu utrzymuje mi temp w granicach 60 - 70*C ( myślę że przy temperaturach poniżej 0*C wskazanie kotła będzie nieco niższe )
Przyznam że trochę się nachodzę do kotłowni ale zbytnio mi to nie przeszkadza. Wolę zajrzeć raz więcej i mieć pewność że wszystko będzie OK. Jestem cierpliwym człowiekiem ;)
Kominem zajął się kominiarz zanim w ogóle dotknąłem pieca - chciałem mieć pewność że będzie OK. Dym z komina prawie niewidoczny, czopuch nie robi się czerwony więc chyba nie przesadzam z dopływem powietrza.
Niestety w drzwiczkach mam pourywane śruby regulacyjne. Na dole udało mi się dorobić, ale przy górnej jest ułamana i zapieczona. Używam do jej uchylania podkładki stalowej.