Skocz do zawartości

nowalijka

Forumowicz
  • Postów

    44
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Treść opublikowana przez nowalijka

  1. Dzięki za odpowiedź. Najbardziej mnie martwi duża ilość popiołu. W zeszłym roku po tygodniu palenia non-stop wyjmowałam z komory spalania pół wiadra popiołu i dosłownie garść koksików. W tym roku po trzech dniach piec zapchany jest popiołem, a to z kolei powoduje, że palenie nie przebiega tak dobrze i część pozostaje jako "koksiki". Łupków też w zeszłym roku nie pamiętam...
  2. Witam wszystkich po długiej nieobecności. Mam pytanie do forumowiczów, którzy w tym roku i w poprzednich kupowali węgiel z Chwałowic. Czy w tym roku zauważyliście różnicę w jakości węgla w stosunku do poprzednich lat? Pytam, bo od trzech lat kupuję węgiel z Chwałowc dla moich rodziców w tym samym składzie na Opolszczyźnie. Poprzednie dwa lata węgiel był bardzo dobry. W tym roku (przy takim samym paleniu "od góry")- więcej popiołu, niewypalonych "koksików" i popiołowych łupków. Moi znajomi, którzy też kupują w tym składzie, mówią to samo - węgiel jest wyraźnie gorszy. Twierdzą, że węgiel pewnie jest "od Ruskich", sprzedawany jako z Chwałowic. Ale może po prostu Chwałowice się pogorszyły. Chciałabym wiedzieć, czy skład jest uczciwy i czy w przyszłym roku też tam kupować, czy też faktycznie oszukują i szukać nowego dostawcy. Pozdrawiam wszystkich, szczególnie tych Forumowiczów, którzy nauczyli mnie palić "od góry" i życzę wesołch Świąt i wszyskiego dobrego w Nowym Roku.
  3. Witam, Dzięki Waszej wszechstronnej pomocy wszystko działa bez zarzutu :) . Kupiliśmy w końcu węgiel z Bobrka, bo akurat taki mieli, a od Was wiedziałam, że będzie dobry. Palimy od góry, układ dochodzi do temperatury 60 - 70 st w ok. 40 min. Pełny załadunek trzyma tą temperaturę bez żadnej ingerencji jakieś 6-7 godzin, potem albo powoli wygasa albo trzeba przesunąć żar na jedną stronę i dołożyć. Pompka chodzi przez zasilacz, dzięki czemu mozna rozpalić, wszystko ustawić i wyjść na całe popołudnie. Wracamy i jest cieplutko :) . Ponieważ to mąż na ogół rozpala, ja często wręcz zapominam, że mamy kocioł węglowy :) . Tak więc chciałam Wam wszystkim gorąco podziękować za wsparcie, cenne rady i dzielenie się wiedzą i doświadczeniem. Gdyby nie Wy, nie wiem czy nie wymienialibyśmy kotła na inny w przekonaniu, że w tym się nie da palić. Zyczę wszystkim uczestnikom forum, a szczególnie moim Forumowym Nauczycielom ;) , udanego Sylwestra i wszystkiego dobrego w nadchodzącym roku, aby był spokojny, dostatni i pozwolił na realizację planów i marzeń. Nowalijka
  4. No i właśnie, w łazience jednak taka akcja jest dość kłopotliwa. Ktoś pisał, że przesuwa żar na bok, dosypuje węgla i zgarnia żar na nowo wsypany węgiel. Ta sztuka też mi się nie udaje, bo dostępnymi mi narzędziami nie udaje się w kotle przesunąć żaru do góry na nowy węgiel. Chyba trzeba by jakieś grabki ognioodporne albo motykę, a najlepiej rękę żaroodporną włożyc do kotła i nagarnąć żaru pod górkę. :D Na szczęście sprawdza się też usypanie nowego węgla obok zgarnietego na jedną stronę żaru. To jest dla mnie wykonalne.
  5. Trudno powiedzieć, bo nie palimy całkiem zgodnie ze SZTUKĄ PALENIA OD GÓRY ;) . Przy rozpalaniu układamy warstwy do rozpalania od góry, ale węgla wsypujemy tak ok 2/3 kotła, reszta to rozpałka. I na początku otwieramy też drzwiczki popielnika, żeby ciąg był lepszy. Jak już wiele razy pisałam mamy węgiel trudno-palny ;), bez tych "modyfikacji" rozpalanie trwało 3 godziny :unsure: . W opisanych warunkach temparatura ok 60 st. utrzymuje się ok. 5 godzin bez żadnej ingerencji. Potem powoli zaczyna spadać, żaru jest ok 1/4 komory i wtedy zależnie od tego, jak długo chcemy jeszcze utrzymywać ogień, albo dokładamy ze 2 łopatki, albo przesuwamy ten żar do tyłu i wsypujemy jeszcze z pół komory węgla. W tym drugim przypadku (dokładka wypada gdzieś ok 22-giej) rano (ok. 6-tej) jest jeszcze trochę żaru i temperatura na kotle ok 40 st. Myslę, że u Ciebie jest faktycznie wina węgla, bo to z gatunku takich, co palą się jak słoma, dobrze i szybko. Ale trzeba też poeksperymentować z otwieraniem i zamykaniem różnych otworów ;) . Każda sytuacja jest inna, kocioł, ciąg, paliwo i nie ma jednej uniwersalnej procedury. Pozdrawiam i życzę cierpliwości. Napisz jak wypadło doświadczenie z innym węglem.
  6. Hmm, zabrzmiało trochę szowinistycznie, ale nie będę się czepiać :) . Faktycznie panie rzadko tu zagladają, co nie znaczy, że nie palą w kotłach (o czym pisał np. Albodek). A ja nie narzekam na brak zainteresowania, wprost przeciwnie, na początku, gdy problemy (i pytania) się mnożyły, dostawałam odpowiedzi niemal natychmiast. To pozwoliło nam przetrwać pierwsze próby i zaoszczędziło mnóstwo stresów. A czy na rozmiar pomocy miał wpływ mój "babski" nick? Mam nadzieję, że nie... Z cieplutkiego mieszkania pozdrawia nowalijka :)
  7. Witam, post przeczytałam, niestety trochę za późno dowiedziałam się, że są jakieś rozsądne możliwości podłaczenia kotła gazowego. Kominiarz i ekipa, która montowała kocioł zgodnie (choć niezależnie) głosili, że trzeba by stawiać nowy komin (nie było mowy, że tylko na strychu). Na początku wątku tak byłam zmęczona walką z nowym kotłem, że rozważałam każde rozwiązanie, byle się go pozbyć ;) . Teraz pali się juz bardzo ładnie, więc zapał do zmian osłabł... To miło, że się o nas tak martwisz, ale niepotrzebnie. Ten system funkcjonuje w kamienicy już ponad 20 lat, łazienka jest niemal bez przerwy wietrzona, mamy czujniki co w łazience i przedpokoju , sprawdzamy okresowo czy działają, jeszcze nigdy się nie włączyły same... Wiem, że jak ktoś czyta o takich rozwiązaniach, to mu się może włos zjeżyć, ale to niestety częste rozwiązania w starym budownictwie. Mieszkamy w domach budowanych przed wojną, przystosowanych do "kafloków" i kuchni węglowych. A chcemy mieć centralne ogrzewanie, "junkersy" i kotły gazowe... Każdy chciałby mieszkać w nowiutkim domu, przystosowanyym do nowych rozwiązań, ale wiele ludzi nie ma wyjścia... Ludzie mieszkają też pod wulkanem, niebezpieczenie, ale gdzie mają się podziać, jak tam jest ich dom... A i standardy się zmieniają, np. w Niemczech już odchodzi się od gazu, na rzecz ogrzewania i kuchni elektrycznych, bo instalacja gazowa sama w sobie jest niebezpieczna... Co do zamkniętego obiegu, tego bałam się bardziej, ale dzięki forum mam już zasilacz, który mi przypilnuje kotła na wypadek braku prądu. Instalację mam w miedzi, rurki cieniutkie, grzejniki konwekcyjne, z łazienki przez jedne pokój instalacja puszczona pod sufitem, co niby miało nieco ratować sytuację na wypadek braku prądu (że niby nieco grawitacji, ale czy ja wiem...). W tym mieszkaniu będziemy jeszcze mieszkać przez max. 5 lat, więc raczej w pierwszej kolejności zmienimy mieszkanie niż ogrzewanie. "Taki" w sensie - taki sam, czy też - taki mały... Ja w tej chwili z naszego jestem bardzo zadowolona, jak juz się zapali, to właściwie pozostaje tylko przerusztować przed spaniem, żeby się wszystko wypaliło. No ale, jak sam piszesz, jeszcze jest ciepło na dworze. U mnie ciągle jest problem z rozpaleniem, ale węglem, który mam, można by pożary gasić ;) . Ciekawe jak się będzie rozpalało innym węglem... Bo jak się wraca wieczorem do zimnego mieszkania, to jakoś całe poczucie humoru człowieka opuszcza... No ale, dzięki zasilaczowi nowe perspektywy przed nami ... :) Pozdrawiam cieplutko wszystkich Towarzyszy w Boju :D -nowalijka
  8. Czy akumulator może być ok 70 cm za kotłem (z tyłu) i 60 cm od rury odprowadzajacej dym do komina? Co do pozostałych warunków, w łazienko-kotłowni jest raczej ciepło (akumulator woli niższe temperatury), a podczas kąpieli jest sporo pary (jak to w łazience), ale tego nie przeskoczę. Nad groszkiem pomyślimy, wasze argumenty są kuszące, ale zależy nam na możliwie szybkim rozpaleniu, może przekonam męża, żeby kupić wcześniej trochę na próbę, jak radzi emus. Pozdrawiam - nowalijka
  9. Po co w ogóle te bzdury w instrukcji piszą? Napisaliby uczciwie "Kupiłeś ten kocioł i nie wiesz, jak go obsługiwać? To twój problem, bo ...my też nie wiemy. Próbuj, jak i czym da się w nim palić, a jeśli nie masz do tego smykałki, zapytaj na forum info-ogrzewanie.pl ;)
  10. Piękne dzięki Panowie :) . Co ja bym bez Was zrobiła? W przyszłym tygodniu kupujemy węgiel według zgodnej rady :). A dziś kurier dostarczył zasilacz i akumulator. Trzeba tylko pomyśleć, gdzie ustrojstwo umieścić. No i nie wiem, co lepsze dla urządzeń, czy lepiej podłączyć pompkę "na stałe" przez zasilacz, czy puszczać przez zasilacz tylko, gdy nas nie ma w domu, ewentualnie na noc. Myslałam o tym, bo na wspomnianym składzie mają też groszek z Chwałowic, ale trochę się boję, że będzie się trudniej rozpalało. No i w instrukcji kotła piszą, że zalecany orzech. Choć z drugiej strony... piszą też, żeby rozpalać od dołu, które to zalecenie skutkowało kłębami dymu w całym mieszkaniu :angry: . Pozdrawiam - nowalijka
  11. Witam, mam jeszcze pytanie odnośnie węgla. Obecnie palimy węglem typ 33, bardzo kaloryczny, przy rozpalaniu od góry pali się długo, nie spieka się, nie dymi i nie smoli. Popiołu jest niezbyt dużo, koksików jedna łopatka. Czyli ok, tylko... trudno go przekonać, by zaczął się palić. Jeśli chcę mieć gwarancję, że się rozpali za pierwszym podejściem i w miarę szybko - dajemy ok pół komory węgla i pół rozpałki (gruba warstwa papieru i z 8-10 kawałków suchego drzewa, nie zawadzi też kawałek tektury, jeśli mamy). Na tak mały kociołek to sporo. Ale wszelkie "oszczędności" na rozpałce kończą się albo powtórnym rozpalaniem albo oczekiwaniem 3 godziny, aż od tych 3 rozżarzonych węgielków zapali się w końcu reszta :unsure: . Ten węgiel mamy jeszcze z zeszłej zimy i nawet w poprzednim kociołku, (w którym prawdopodobnie można by palić nawet azbestem :) ), palił się dośc opornie, a niemrawy ogień można nim było przy dokładaniu zagasić. W przyszłym tygodniu chcemy kupić węgiel na tą zimę, a jako że to sprawa życiowa - mam wątpliwości. Opcje na pobliskim składzie (autoryzowany sprzedawca Kompanii Węglowej) są takie (biorę pod uwagę tylko orzech): - Bobrek, Chwałowice 28-30 Kcal - 720,00 - Piast, Ziemowit, Bielszowice - 26-28 Kcal - 700,00 - Sobieski, Janina - 22-23Kcal - 670,00 Poczytałam tu troche o węglu, wiem już, że ostatnia pozycja odpada, Piast też ma nie najlepszą prasę ;) , więc stawiałabym na poz. 1 , ale ktoś w zeszłym roku pisał, że Chwałowice fedrują z nowej ściany i teraz się spieka. W takim małym kotle skorupiejący opał to katastrofa. Chyba kupimy worek na próbę. Można też szukac innych składów, ale na ogół nie chwalą się skąd mają węgiel, albo po prostu oszukują. Chciałabym, żeby węgiel lepiej się rozpalał, nie spiekał, wypalał do końca, ale tez był możliwie kaloryczny. Może ktoś mógłby coś doradzić? Pozdrawiam - nowalijka
  12. Rozumiem, że masz co grawitacyjne, a prąd potrzebujesz tylko do pompki wspomagającej (ew. do zasobnika) i do automatyki? A może masz też jakiś zasilacz, na wypadek braku prądu (jak dzisiaj), tylko się nie chwalisz? ;)
  13. Heh, musiałam sobie to wszystko 3 razy przeczytać, żeby z grubsza zrozumieć dyskusję. :D Nie wiem, po co mi taka duża moc przetwornicy, po prawdzie taką przetwornicę znalazłam i z opisu wynikało, że się nadaje. Wydaje się też, że w naszym przypadku pełny sinus nie jest konieczny, w końcu ma to być zasilanie awaryjne (zeszłej zimy wyłączyli nam prąd 3 razy na ok. 1h), chyba że akurat nasza pompka ma szczególne wymagania,bo automatyki nie mamy. Korzystając z Waszej uprzejmości i szybkich korepetycji z fizyki wyliczyłam, że ustawiając pompkę na pierwszy bieg (30W) akumulator powinien wytrzymać ponad 10h. To w zupełności wystarczy. Biorąc pod uwagę moje zaawansowane umiejętności elektryka, nie będę eksperymentować. ;) Życzę dobrej nocy.
  14. Witam ponownie, z pompką to ja trochę namieszałam, pompka Grundfos typ 25-40, standardowo chodzi na 2 biegu, tj. 50W ( a nie 45W, jak napisałam z pamięci-zawodnej zresztą) i to jest faktycznie 0,21 A. Tak pisze na pompce. Dużo róznych cyferek tam jest, z czego jak dotąd rozumiałam tylko waty, bo to jak w żarówce ^_^ . No, ale już dzięki Wam wiem co i jak, powinno wystarczyć nawet te 6 godzin, a braki prądu nie zdarzają się często, zresztą to chodzi właśnie o sytuacje awaryjne. A wychodząc i zostawiając pełny kocioł pod opieką zasilacza, można przełączyc pompkę na 1 bieg, też wystarcza, a pobór 30W, (0,13A). W każdym razie bardzo Wam dziękuję, jesteście niezawodni. Pozdrawiam raz jeszcze
  15. Witam, zdecydowaliśmy się na zasilacz http://www.volton.pl/pl/p/Zasilacz-awaryjny-UPS600-MPL-TRAPEZ/74 + akumulator żelowy 40 Ah. Myślicie, że to dobry wybór? Szukam optymalnego połączenia ceny i jakości, tak by układ był możliwie bezawaryjny. Nim zamówię chciałam się jednak upewnić, czy dobrze rozumiem (z fizyki miałam "dostateczny", a ten prąd płynący pod prąd zawsze mnie przerastał :wacko: ). Jak podłączymy pompkę do tego zasilacza z akumulatorem, to on sam będzie pilnował i kiedy wyłączą prąd, przełączy pompkę na zasilanie z akumulatora? A jak prąd włączą, to przełączy pompkę na prąd z sieci i naładuje akumulator? I zrobi to wszystko sam, bez naszego udziału i obecności? I jeszcze jedna prośba, o ile to nie jest problem, czy ktoś mógły mi wyliczyć na jak długo wystarczy takie zasilanie awaryjne przy akumulatorze 40Ah i pompce o mocy 45W? Pozdrawiam.
  16. Witam, a... zastanawiałam się ;) . Nawet parę lat temu szperałam po necie rozpaczliwie szukając jakiegoś zabezpieczenia tego naszego nieszczęsnego układu, na wypadek braku prądu i domowników... Ale wtedy nic mądrego nie znalazłam. Myślałam o UPS do komputera, ale się nie nadaje. Było też o przetwornicach na benzynę, ale w naszych warunkach to nie wchodziło w grę. W końcu pogodziłam się, że trzeba pilnować kociołka i już. Twój post jest jak gwiazdka z nieba :P . Już znalazłam stronę, będziemy oczywiście kupować zasilacz ( nie wiem czy kilka lat temu jeszcze takich patentów nie było czy ja tak kiepsko szukałam. ) Czy taki akumulator może stac koło kotła, czy to niebezpieczne? Gorące podziękowania albodek za tą informację w imieniu moim i mojej, udręczonej dyżurami przy piecu, rodziny :D. Pozdrów żonę :)
  17. Dzięki darecki2308, Twoje rady odnośnie powtórnego załadowania w nocy na pewno wykorzystamy w zimie, jak będą mrozy. Wtedy faktycznie już rano jest chłodno w mieszkaniu, a po powrocie z pracy to już nie wiadomo czy najpierw kurtkę zdejmować czy najpierw rozpalać w piecu ;). Póki co, takie nasze palenie wystarcza, bo na dworze jest ciepło. Jesli chodzi o rozpalanie z rozetką, to nie wiem w czym jest problem, ale jak ustawiamy tak jak Ty, to ciąg jest trochę mniejszy, a więc i czas rozpalenia dłuższy. Tzn. pali się, ale tak bez przekonania i temperatura rośnie baaaaaardzo powoli. Może to nasze rozpalanie z otwartym popielnikiem jest mniej ekonomiczne, ale najszybsze. Myślę jednak, że jak dojdziemy do wprawy, będziemy stosować różne warianty w zależności od potrzeb i warunków. Miło byłoby w mrozy budzić się rano w ciepłym mieszkaniu :P
  18. Witam i jeszcze raz dziękuję za poświęcony mi czas i wsparcie. Ale... są pewne uwarunkowania, które powodują, że nie wszystko możemy zastosować. Po pierwsze - wracamy późno do domu, czasem o 16-tej, częściej po 18 - tej. Czasem ktoś jest w domu z rana, ale nie może rozpalić w piecu i zostawić pełnego kotła bez dozoru ze względu na układ zamknięty. Tak więc mieszkanie jest wychłodzone, gdy wracamy (zależnie od temperatur na dworze w mieszkaniu mamy czasem 18 a czasem 15 stopni) i nic się na to nie poradzi. Ale w tej sytuacji rozpalający jest zainteresowany, żeby temperatura grzejników i powietrza w mieszkaniu szybko rosła. Przy rozpalaniu jak w powyższej instrukcji do 60 st na kotle dochodziliśmy po 2 godzinach od rozpalenia, może częściowo przez brak wprawy. Ciepło w mieszkaniu robiło się koło 22-giej, czyli akurat wtedy, gdy należałoby przewietrzyć mieszkanie przed snem. Jeśli chodzi o samo układanie rozpałki przy paleniu od góry, to znalazłam kilka różnych instrukcji, To zależy pewnie od kotła, ciągu i paliwa podstawowego. No i od tego, czym kto dysponuje. W naszych warunkach na przykład rozpalanie jedną zwykłą gazetą + 8 kawałków drzewa zupełnie się nie udawało. I to niezależnie od tego, co gdzie było otwarte. Teraz dajemy więcej papieru i drzewa i rozpala się dość szybko pod warunkiem otwarcia popielnika. Przy zapalaniu przy otwartych drzwiczkach zasypowych - taka ilość wystarczała, aby w końcu rozpalić węgiel, ale trwało to strasznie długo. Dla nas-za długo. Ale dobrze wiedzieć jakie są możliwości, wiemy do czego dążyć, gdy np. będziemy w zimie cały dzień w domu. Życzę spokojnej niedzieli :)
  19. Póki co ustawiamy tak (patent mojego męża ;) ) - od rozpalenia do uzyskania 60 st.- drzwiczki popielnika mamy całkiem otwarte, rozetka zamknięta - po osiągnięciu 60 -tki drzwiczki popielnika zamykamy, zostaje miarkownik, (szczelina ustawiona na 2mm) i uchylamy lekko rozetkę, tak jest ustawione praktycznie do końca, jeśli dokładamy węgla - otwieramy szerzej rozetkę - teraz próbujemy palić bez rozetki tzn. otwierać ją dopiero do dopalenia, różnie to wychodzi, zależy chyba od dnia i ciągu, ale się uczymy :rolleyes: Pozdrawiam
  20. Witam, no, no, super !, nawet nie przypuszczałam, że taki mały kociołek ma takie duże możliwości :) . My nie mamy sterownika, rozetka w drzwiczkach zasypowych jest uchylona cały czas, dół reguluje miarkownik. Jak pisłam na początku tematu - kocioł mamy od lata, a użytkujemy od miesiąca. Na razie jesteśmy w fazie testów ;) , póki co zachwyceni, że się w ogóle pali i nie dymi, bo początkowo różnie z tym bywało... Węgiel mamy (jak tu Specjaliści orzekli) gazowy, więc kaloryczny. Dobrze wiedzieć, że można z tego kociołka wykręcić jeszcze więcej, popróbujemy, w zimie się przyda. Każda porada mile widziana, bo my palimy w CO już kilkanaście lat, a teraz widzę, że dotąd byliśmy "jak dzieci we mgle" ;) Pozdrawiam
  21. Hej, nasz kociołek jak żywy :D . Nie zasypujemy do pełna, musi się jeszcze zmieścić rozpałka, a kocioł (jak wiesz) nie jest przepastny. Po 4 godzinach zostaje trochę żaru na dnie i temperatura powoli zaczyna spadać. Wtedy właśnie robimy "dokładkę". Inna sprawa, że nauczyliśmy się palić bez rozmachu, bo kocioł jest podłączony w układzie zamkniętym. Na wypadek braku prądu lepiej nie mieć pełnego kotła rozżarzonych węgli. :unsure: Uważam, że 4 godziny to nie jest źle, a ile Ty "wyciągasz". Pozdrawiam cieplutko ;)
  22. Witam, opanowaliśmy palenie w naszym Ogniwie, (no właściwie to mąż opanował). Dałam mu do przeczytania kilka tematów z tego forum, spróbował, wprowadził pewne drobne modyfikacje w ustawieniu powietrza i .... sukces. Rozpala się do 60 stopni w ciągu niecałej godziny, nic nie dymi, trzyma temperaturę jakieś 4 godziny. Niestety potem musimy trochę węgla dokładać od góry, bo komora jest za mała, żeby na raz dało się załadować na cały wieczór, a trudno o 20-tej wygaszac piec i rozpalać od nowa. Ale dokładamy niewiele i nie ma z tym problemów. Zauważyłam przy rozpalaniu od góry, że faktycznie komora spalania i wloty do komina nie oblepiają się sadzami, węgiel ładnie się wypala, w łazience jest czyściej i nie ma "wybuchów", które czasem się zdarzały i w starym kotle, gdy od góry zrobiła się skorupa, pod którą gromadziły się gazy. Jedyna wada - wychodzi więcej drewna na rozpałkę. Serdeczne dzięki. Pozdrawiam.
  23. Witam ponownie. Wczoraj pierwsza próba i... czapa. Ale też warunki nie sprzyjały eksperymentom. Wróciliśmy wieczorem do zimnego mieszkania, nałożyłam ok. pół komory węgla, gazeta, kawałki kartonu, drzewo. Rozpałka ładnie się zapaliła, gdy drzewo zaczęło się palić - wrzuciłam na nie 5 kawałeczków węgla i ...po minucie wszystko przygasło. W końcu zostały na nienaruszonym węglu 2 kawałki rozżarzonego drewna i reszta okopconych, i na tym etapie dałam za wygraną. Ale chyba coś namieszałam z tymi drzwiczkami. Czytam i czytam, ale chyba wyjątkowo ciężki przypadek jestem :unsure: bo nadal nie jestem pewna, jak to ma być z tym powietrzem na etapie rozpalania. Najpierw tylko dół na maksa, a góra zamknięta, jak się zacznie palić drewno, to rozetkę w drzwiczkach zasypowych otwieram + dół zostawiam na maksa, jak się zacznie palić węgiel -rozetkę zostawiam otwartą, a drzwiczki dolne zamykam i niech sobie radzi miarkownik, tak? Dmuchawy nie mam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tej strony zgadzasz się na Polityka prywatności.