Skocz do zawartości

palacz80

Nowy Forumowicz
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez palacz80

  1. Może i masz rację z tym mokrym kominem tylko u mnie dziwne jest to że tuż po remoncie (teoretycznie wtedy kiedy komin był "najmokrzejszy" - nie wiem co na to moja mama polonistka :D) paliło się rewelacyjnie a to dziwne zachowanie pieca zaczęło się po około 2 tygodniach palenia czyli w momencie kiedy komin powinien być już suchy. Dzisiaj zaobserwowałem jeszcze jedną rzecz: W kominie oprócz kanału spalinowego jest jeszcze kanał wentylacyjny z kotłowni. W trakcie remontu panowie z ekipy stawiającej komin jakimś sposobem zatkali ten przewód. W trakcie udrażniania wyjęli kratkę którą był przysłonięty otwór wentylacyjny w kotłowni - wyjęli ją na tyle skutecznie że nie da się jej ponownie zamontować :D i teraz na wysokości ok. 1,7 m mam pokaźnych rozmiarów dziurę wprost do kanału wentylacyjnego. Okienko którym jest doprowadzone powietrze do kotłowni znajduje się prawie dokładnie naprzeciwko tego otworu na wysokości ok. 1,5 m. Zastanawia mnie czy aby nie dzieje się tak że powietrze wpadające przez okienko zamiast być zaciągane do pieca jest przez ten otwór wciągane do kanału wentylacyjnego i przy spokojniejszym paleniu powoduje to zanik ciągu w kanale spalinowym a dodatkowo niższe temperatury na zewnątrz spotęgowały to zjawisko? Wyprowadźcie mnie z błedu jeśli mój tok myślenia nie jest prawidłowy. A może jeszcze jakieś inne sugestie?
  2. Witam, U mnie pojawił się ostatnio podobny problem i próbuję znaleźć jego przyczynę. Ale opiszę sprawę od początku: W związku ze zmianą konstrukcji dachu musiałem podwyższyć komin - urósł z ok. 9,5 m do 13 m. Zgodnie z prawami fizyki (chyba że się mylę) ciąg w wyższym kominie powinien być lepszy i tak też było (zaznaczam czas przeszły!). Zaraz po zakończeniu remontu przez pierwsze dni palenia (może ok. 2 tygodni) piec śmigał aż miło. Miałem nawet pewne obawy czy ciąg nie jest za mocny. Kilka dni temu zaczęły się jednak problemy. Przy pełnym otwarciu pieca pali się rewelacyjnie ale przy lekkim przymknięciu - miarkownik ustawiony na 60o ciąg stopniowo się traci aż do prawie całkowitego wygaszenia pieca. Sytuacja z dzisiaj: rano przed wyjściem do pracy załadowałem piec jak zwykle prawie do pełna, "rozkręciłem" do ok 60-65o, miarkownik ustawiłem na 60o i wyszedłem do pracy (palę tak od 4 sezonów i zawsze się sprawdzało). Po powrocie do domu po 11-12 godz. zazwyczaj na piecu było ok. 50-55o a na ruszcie resztki dopalającego się żaru. Dzisiaj na piecu było ledwie 35o a po otwarciu komory zasypowej jakież było moje zdziwienie jak zobaczyłem prawie taką samą ilość wkładu jaką zasypałem rano ledwo nadpaloną a jeszcze większe zdziwienie na mojej twarzy pojawiło się gdy jakieś 30 sekund po otwarciu klapki na max w piecu zaczęło się palić tak mocno że aż dudniało w kotłowni. Wyprzedzając część Waszych sugestii: piec wyczyściełm 5 dni temu do gołej blachy, czopuch czyściutki, komin czyszczony po zakończeniu remontu (ok. 4 tygodni temu) sprawdzałem lusterkiem przez wyczystkę i jest OK. Palę w dolniaku HEF-a (moim zdaniem jest rewelacyjny), paliwo - węgiel orzech + wszelkiego rodzaju odpady drewniane (po remoncie sporo mi tego zostało). Co Waszym zdaniem może być przyczyną takiego zachowania pieca?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tej strony zgadzasz się na Polityka prywatności.