Z góry wybaczcie za moją na prawdę mała wiedzę w tej dziedzinie... Proszę o pomoc.
Mianowicie... Najprawdopodobniej zamarzł zbiornik wyrównawczy (jest na strychu, gdzie temp. spadła poniżej 0) ogrzalem go farelką, później, dopuściłem wody do instalacji, i było słychać chlupotanie, więc zbiornik owinąłem watą. Następnie rozpaliłem w kotle, wszystko dobrze się rozpalało, temperatura na kotle 40 stopni (wystarczająca dla mnie jak na metraż około 60m2 i dwa piętra, 4 grzejniki na pierwszym piętrze, 2 grzejniki na drugim, na poddaszu, z tymże są dwa osobne obiegi, nie wiem jak to inaczej nazwać) wchodzę do domu, na dole grzejniki świetnie grzeją, ale na górze grzejniki zimne, nie słychać żadnego chlupotania. Ciepła woda dociera tylko do pewnego momentu, od głównej Rury zasilającej jakieś 50 cm jest ciepła, potem już nie. Co może być przyczyną?
Dodam, że pompa jest na 2-gim biegu. Problemy zaczęły się robić właśnie teraz kiedy na dworze 10 stopniowe mrozy... Nie wiem czy czasem nie zmarzła również rura na powrocie na poddaszu, która jest za ścianą, pod dachem, który nie jest ocieplony. Generalnie nic nie było ocieplone, bo wcześniej nie było to potrzebne. (Dla wyjaśnienia, walczę teraz z tą instalacją bo zmarł ojciec, który wiedział wszystko, ja niestety nie...) wracając do rury, próbowałem ja ogrzalewac przez ścianę i przed nią od grzejnika do tej ściany, ale nic nie ruszyło.. Dalej woda stoi w tym samym miejscu.
Myślałem też by włączyć pompę na 3ci bieg, ale boję się że coś rozsadzi, jak faktycznie woda w rurze jest zamarznięta...
Wcześniej nie było żadnych problemów, piec i pompa na dwójce radziła sobie wystarczajaco.
Teraz strach zasnąć.. Nie wiem co robić. Jakieś pomysły? Z góry dziękuję za pomoc. Sieć przeszukana... Dlatego postanowiłem napisać tu na forum.