Skocz do zawartości

robbas

Forumowicz
  • Postów

    28
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Treść opublikowana przez robbas

  1. Ja mam wejście do kotłowni bezpośrednio z wiatrołapu, tuż obok głównego pomieszczenia (salon z kuchnią) i blisko sypialni i w sumie lekki zapach pieca jest tylko w wiatrołapie. MPM stoi tuż za drzwiami do kotłowni, jakieś 0,5 m od nich i w domu nic nie czuć. Zaletą takiego rozwiązania jest to, że można zajrzeć do pieca w każdej chwili. Podstawa to dokładać do pieca dopiero jak zostanie tylko żar w palenisku - czyli tak jak było opisane powyżej jak temperatura na czopuchu spadnie poniżej 120 stopni. Po jakimś czasie palenia każdy wyczuje ile to zajmuje czasu dla aktualnego rodzaju drewna.
  2. Z tych górnych drzwi to raczej dymi jakoś tak z ich krawędzi, jakby z okolic sznura, bardziej jakby parowało. Ale to nie jest nic takiego co by stanowiło wielki problem. Ale z szamotem na środkowych drzwiach to może warto rozważyć.
  3. Dokładnie tak robię w mpmie i jedyny dym jaki mam (nie zawsze) po otwarciu drzwi zasypowych to unoszący z gorącej smoły zgromadzonej na tychże drzwiach. Całkowicie do przeżycia.
  4. Wydaje się, że jednak aż tak ciepło wczoraj to nie było. Może powinieneś dłużej pogonić na krótkim obiegu. U mnie wczoraj ciągło ładnie.
  5. A jest sens dołożenie takiego dyfuzora na ceglany komin? Mam przekrój wewnętrzny prostokątny o ile pamiętam 23 x 21 cm. Te dyfuzory mają przekrój okrągły, największy jaki znalazłem na aledrogo to 20 cm. Czy założenie takiego (może nawet z przedłużką 0,5 m) takiego dyfuzora na prostokątny komin o większym przekroju ma jakikolwiek sens?
  6. Chyba, że tak. U mnie przy pracy kotła kilka godzin dziennie, to bez ochrony powrotu miałbym temperaturę na powrocie przez większość czasu poniżej 40 stopni, w skrajnym przypadku to nawet 20 no bufor ładuje się przecież od góry. Te 60 stopni na dole bufora osuągam akurat pod koniec palenia, a czasem nawet nie.
  7. @Jaco123 tak do końca nie rozumiem, jak chronisz kocioł przed zimnym powrotem. Przecież niezależnie od temp załączania pompki i jej obrotów, to z bufora musi płynąć z samego dołu chłodna woda. Chyba, że masz przed powrotem podoięty bojler albo coś...
  8. Bardzo ciekawe są te wszystkie, opisane i pokazane przez Was sposoby rozpalania. Każdy ma inny opał i inne warunki i coś tam pod siebie wymyśli. Też się wspomagam palnikiem gazowym, ale takim małym turystycznym nakręcanym na kartusz wielkości większego dezodorantu. Zresztą tym samym polutowałem całą instalację kotłowni. Tylko, że moją kupkę drzazg traktuję płomieniem maksymalnie 30 sekund. Ja akurat nie zasypuję do pełna od razu, bo mi pasuję te kilka minut, w których wytwarza się żar i nagrzewa komin, wykorzystać na przycięcie za długich kawałków i ewentualne rozdrobnienie co większych. Tak sobie przygotowuje przez ten czas opału na dwa wsady i przy dorzucaniu mam już luz. @Lucjan92 - ja bym raz dla eksperymentu spróbował sam bufor nagrzać bez odbioru na podłogówkę. Jeszcze do głowy mi przychodzi inna myśl - czy dobrze działa ochrona powrotu - bo jak nie, to zimna woda z dołu bufora cały czas będzie wychładzała wodę w wymienniku kotła. A woda na powrocie z bufora jest chłodna prawie do końca nabijania.
  9. Bo taki kompleksowy poradnik to powinien producent zawrzeć w instrukcji. Ale pewnie nie chciał odstraszyć potencjalnych klientów.
  10. @Lucjan92 - Miałem tak samo w pierwszy dzień. Mam 14 stkę, więc nieco mniej, komin 7 m z cegły, bufor 1000 L, ochronę powrotu 60 stopni. Palę bez dmuchawy. Dzięki wskazówkom forumowiczów opanowałem kocioł i już nie narzekam. Już wyżej koledzy Ci napisali kilka wskazówek, moje się pokryją z nimi. A więc: 0. - wyj...łem zawirowywacz 1. Rozpalanie - musi chwilę zająć. Trzeba sobie piramidkę drzazg ułożyć tuż przed palnikiem. Oczywiście otwarta klapka krótkiego obiegu. Przy rozpalaniu otwarte tylko drzwi środkowe - klapka od popielnika całkiem zamknięta - wypinam miarkownik. W pewnym momencie da się usłyszeć i zobaczyć jak komin zacznie połykać ogień. W tym czasie powietrze wtórne na bramkę mam otwarte maksymalnie a na szamot albo wcale albo jakieś milimetry. 2. Wytworzenie żaru - tu ciągle przy otwartej klapie krótkiego obiegu i drzwiach środkowych - podaje na ognisko z drzazg trochę większe kawałki drewna. Trochę większe to znaczy takie prawie drzazgi, dokładam tego na wysokość bramki palnika - stopniowo - od strony drzwiczek można nawet dołożyć większe kawałki. Trwa to 5 - 10 minut. 3. Załadowanie na full - zamykam środkowe drzwi i otwieram załadowcze. Z tą dziurką w załadowczych nic nie robię, nie przeszkadza u mnie. Tu jest ważne aby ładować dość drobne szczapy - raczej nie większe niż 5 x 5 cm i nawet drobniejsze od strony wymiennika, natomiast grubsze od strony drzwiczek. Jak mam jakąś drobnicę pozostałą po rąbaniu, nawet korę to co którąś warstwę wrzucę. Na górze mogą być już nawet trochę większe i niekształtne kawałki odbłożone drobnicą lub klockami które mi zostają z obcinania szczap. przy układaniu trzeba zostawić po bokach przerwę od ścianek co najmniej po centymetrze żeby się nie zawiesiło. Zrobiłem sobie przymiar i docinam normalnie wyżynarką. 4. Wygrzanie komina - Zamykam środkowe, otwieram klapkę pp w popielniku, doczepiam miarkownik. Jak pisali koledzy wyżej - na tym etapie bardzo ważny jest termometr w czopuchu - kolejne ok 10 minut - aż dojdzie na czopuchu ponad 250 stopni, zazwyczaj na piecu mam już koło 50 stopni. Dopiero w tym momencie zamykam krótki obieg i obserwuję sobie płomień. Temperatura na czopuchu utrzymuje mi się zazwyczaj od 150 do 180 stopni. 5. Palenie - na początku ustawiam start pompki na 70 stopni i histerezę 5 stopni. Do kotłowni zajrzę za jakieś pół godziny i zwiększam start pompki do 76 stopni. Pompka pracuje jakieś 5 - 10 minut aż temperatura spadnie poniżej zadanej histerezy i się wyłączy. Znowu kilka minut temperatura rośnie aż osiągnie zadaną startu pompki. Zazwyczaj wszystko hula dobrze, ale czasem zdarzy się zawiecha opału, którą poznaję po spadku temperatury na czopuchu do poniżej 130 stopni i lichym płomieniu. Jak nie pomoże (ale zazwyczaj pomaga) przerusztowanie tym wichajstrem z boku to trzeba otworzyć ostrożnie drzwiczki zasypowe (zamnkąć klapkę popielnika i otworzyć klapkę krótkiego obiegu) i pomóc pogrzebaczem opaść opałowi. Na szczęście nie jest to bardzo częste zjawisko. Jak już się ładnie rozchula to zmniejszam pp do ok 50 - 60 % otworu, i pw na 50% lub nawet na grubość palca. W połowie drugiego wkładu zwiększam start pompki do 78 - 80 stopni. Cały czas z bufora trwa pobór na grzejniki i grzanie CWU. Drugi wkład robię po jakichś 2,5 godzinach (bo palę szybkopalnym i dość lichym drzewnem - wierzba, lipa sezonowane dwa lata). Te dwa wkłady wystarczają mi aby bufor nabić oraz bojler na jakieś 70 stopni. Zaczynam palenie jak mam bufor rozładowany 60 - 40 - 40 - 40 (to temperatura na termometrach od góry bufora). A po dwóch wkładach mam coś w stylu 78 - 70 - 70 - 60. A jak mi się nie chce zaglądać do kotłowni to po punkcie 4 ustawiam pompkę na 74, w trakcie drugiego wkładu na 78 i się nie przejmuję. Jakoś zawsze się wypala i bufor jest nabity. Mam wrażenie, że nawet jak się zawiesi to i tak po jakimś czasie opadnie i rozpali się na nowo. Największym minusem i zaskoczeniem dla mnie była wielkość, a raczej drobność szczap. Większe się paliły jak u Ciebie. Poradziłem sobie z tym poświęcając co którąś sobotę i przygotowują w kotłowni takie dwie komory dodatkowego dosuszania o pojemności około 0,9 mp każda. Jak wykończę jedną to zaczynam drugą, już dosuszoną i jednocześnie poświęcam kilka sobotnich godzin aby połupać i usypać drugą. Aktualnie spalam tą po prawej (jest węższa więc na początku była zasypana nieco wyżej), a po lewej mi dosycha sobotnia robota.
  11. U mnie się hakoś zakleszczyła solidnie na wcisk. Może miałem fuksa.
  12. Mam taki, naklejka właściwie wszystko wyjaśnia. Pod kapturkiem jest pokrętło. @Adamo123 ja tylko wierciłem, ta tulejka ma taki kształt, że się sama wkręci i trzyma bardzo mocno. Na wszelki wypadek dałem kleksa z uszczelniacza kominowego, ale chyba niepotrzebnie.
  13. Mam właśnie taki zaworek mieszający, z uwagi na dzieciaki. Prosta instalacja na pexie pomiędzy bojlerem a rozdzielaczem ciepłej wody. W sezonie słonecznym też nabijam bojler na maxa z fotowoltaiki i 120 litrów około 70 stopni wystarczy do wieczornej kąpieli 5 osób. @Piecuch19 - u mnie pompka co chodzi pulsacyjnie co około 4-5 minut, dopóki z buforu nie zacznie wracać cieplejsza woda, czyli w całym przekroju będzie dobrze ponad 60 stopni. Później dobicie bufora do ponad 80 jest już proste i szybkie.
  14. A z innej beczki to powiem wam, że wczoraj miałem pierwszy dzień od uruchomienia w piątek kotła, w którym przestałem być mieszkańcem kotłowni. Dzień wcześniej przygotowałem sobie dwa kosze podziabanego na sczapy maksymalnie 5x5 cm (nie licząc kilku większych kawałków o kształcie niekształtnym, którego żadna siekiera się nie imała) drewna. Rozpaliłem, ustawiłem powietrza według wcześniejszych obserwacji, ustawiłem uruchomienie bojlera na 50 stopni zasilanie bufora na 74 stopni z histerezą 3 stopni. Zostawiłem piec, po godzinie zmieniłem ustawienia powietrza (również na podstawie kilkudniowych kombinacji). Po jakimś czasie dorzuciłem drugi zasyp, zajrzałem dopiero na szacowane wyłączenie pieca. Bufor nabiłem przy jednoczesnym poborze na grzejniki, rodzinka wykompana bojler nagrzany na nastepny dzień - wszystko gra. No dobra, przyznam się, kilka razy z ciekawości zajrzałem do kotłowni, ale jako gość pod krawatem - płomień stabilny, na czopuchu 160 - 180 stopni, komin nie dymił. Czyli powoli się z MPMem zaczynamy rozumieć, nawet przestał na mnie prychać dymem. W weekend sobie popracuję ze trzy godzinki siekierą to powinienem mieć na dłuższy czas spokój. I jeszcze jedno - bojler mam podpięty poza buforem bezpośrednio do instalacji zasilającej. Powrót z bojlera dałem tuż przed króćcem powrotu do kotła, czyli z pominięciem zaworu zabezpieczającego kocioł (zawór 60%). Trochę się bałem tego rozwiązania, ale okazuje się, że sprawdza się znakomicie. Powrót z bojlera jest bardzo gorący - praktycznie w najgorszym momencie jakieś 5 stopni niżej niż zasilanie, więc póki pracuje pompka bojlera to dogrzewa powrót to temperatury zbliżonej do tej wypływającej z kotła. Tak więc gdy na kotle mam 75 - to powrót też mam powyżej 70. Dopiero jak się bojler nagrzeje i temperatura powrotu spada do 60% zgodnie z wolą zaworu ochrony. Pomiary odczytuję na bieżąco - mam termometr podłączony przed i po powrocie z bojlera. Tak to wygląda jak na zdjęciu w trakcie pracy kotła czyli pomiędzy 75 a 70 stopni, czyli dopóki z bufora wracała chłodna woda. Prawy termometr jest za powrotem z bojlera bezpośrednio przed kotłem, lewy zaraz za pompką z powrotu CO.
  15. A to chyba raczej do stłumienia ciągu, jak jest za duży. Tak przynajmniej wygląda
  16. Czytając ten temat natknąłem się na informację, że kilka osób zainstalowało RCK, dla poprawy ciągu kominowego. Na razie ciąg mam wystarczający do pracy bez zawirowywaczy (komin z cegły), jednak mam wrażenie, po kilku dniach palenia, że ciąg ten jest czasami niestabilny. Ogólnie wydaje mi się, że spełniam akurat minimalne warunki kominowe dla mpma. Czy pisząc o regulatorach ciągu kominowego macie na myśli te rury z pierścieniami i daszkiem montowane na komin, czy jakieś inne urządzenia wyciągowe na czopuchu? Wybaczcie głupie pytanie ale google po wpisaniu frazy "regulator ciągu kominowego" wyświetla bardzo różne urządzenia. Nawet zwykły miarkownik ciągu regulusa został określony tym mianem.
  17. Jeszcze dwa dni temu miałem tak samo. 14 kw ale to bez znaczenia. Dzięki podpowiedziom z forum, dziś trzeci dzień palenia i w sumie pali się całkiem nieźle. W moim przypadku pomogło przede wszystkim: - bardzo drobne posiekanie drewna, na takie mniej więcej kawałki jakie zazwyczaj wykorzystuje się do rozpalania ,przynajmniej w pierwszym wsadzie, w drugim można trochę zaszaleć i dać takie grube nawet do 4 cm 😉 - dzisiaj pompkę bufora uruchamiałem od 70 stopni i to jest chyba dobry wybór, natomiast pompka od bojlera (bo mam podłączony niezależnie od bufora) chodziła już od 65. Wcześniejszy odbiór ciepła powodował ciągłe zbytnie wychłodzenie kotła , a ten piec dopiero zaczyna żyć gdy ma dobrze powyżej 60 stopni. - bardzo ważne jest dawkowanie powietrza - mi pomogła rada, żeby go jednak za dużo nie było - przeczytaj ostatnią stronę, fajnie mnie pokierował Adamo123 Pocenie ciągle jest, z tego co piszą koledzy to powinno przejść po kilku dniach.
  18. No właśnie chodzi mi tylko o to, żeby uszczelnić wkład, i wypełnić przestrzenie między szczapami. Trochę mało ekonomiczne w porównaniu z trocinami, ale przy niewielkiej ilości i braku dostępu do trocin i innej zrębki może warto.
  19. No właśnie u mnie dopiero zaczęło się dość dobrze palić jak dałem cały wkład porąbanych na zapałkę. Kolejny wkład już mogłem trochę załadować trochę grubszy tak do 5 cm i też szedł dobrze. Niestety mam tak różne długości polan, że ciężko o szczelne ich ułożenie, te za długie ciąłem wyżynarką i odpady wrzucałem po bokach. Szkoda, że nie odsuszyłem sobie trocin z cięcia drewna. A próbowa ktoś na wierzch rzucić peletu?
  20. Nie mam pojęcia, sucha wierzba to lekka raczej jest. Kiedyś zorganizuję jakąś wagę do kotłowni to będę wiedział.
  21. Uff, w sumie to bufor nabity do 80 stopni. 6 godzin, 4 wsady. Teraz tylko opanować ten miarkownik, żeby dla odmiany kotła nie bujać za bardzo.
  22. Tak, zdaje sobie sprawę z kaloryczności, mam nawet za sobą ostatni sezon pracy z tym buforem. Wiem, że wierzba nie należy do najbardziej kalorycznych drzew, ale do tej pory paliła się całkiem spoko, oczywiście częściej trzeba dokładać ale kłopotu z utrzymaniem temperatury do tej pory nie miałem. Spalało się tego dużo więcej niż dębiny. Teraz już temperatura na kotle rośnie ponad 70 stopni, więc jakiś postęp jest. Na czopuchu 180, z komina dymu nie widzę. Teraz jednak mam bardzo duży płomień na palniku. Jaki jest najlepszy sposób w tym MPMie na skrócenie płomienia ale tak aby jednocześnie nie zgasić temperatury i jeszcze trochę dobić przynajmniej do 80 stopni?
  23. teraz mam mniej więcej coś takiego jak na zdjęciach. Kolor w rzeczywistości jest odrobinę niebieskawy, z tym, że tu akurat były bardzo długie płomienie, więc otworzyłem nieco te krótsze klapki i przytłumiłem zasuwkę pod klapką popielnika. Drewno mam takie se, bo wierzba i lipa, ale za to ponad suszone ponad 2 lata. W zaimprowizowanym śmieciuchu z ekogroszkowca z rusztem paliło się bardzo fajnie, chociaż szybko, ale wysoką temperaturę osiągało dość szybko. Zresztą w kom\minku idzie całkiem spoko. Teraz akurat porąbałem na drzazgi, takie jak do rozpałki i wrzuciłem cały zasyp takiej drobnicy. To się chyba pali najlepiej, ale i tak powyżej 65 stopni wejść nie mogę. Tak czy siak 4,5 godziny palenia i mniej więcej 2/3 bufora do 60 stopni się nagrzało. Bojlera, który mam podpięty niezależnie od bufora nawet jeszcze nie próbowałem. Patrząc po płomieniu to chyba nie jest problem z kominem i ciągiem a coś nie tak dopalaniem gazów. Czytam wykłady kolegi piecucha o dawkowaniu powietrza wtórnego i pierwotnego i próbuję coś wykombinować. Pomyśleć, że odpiąłem tego śmieciucha z ekogroszkowca, żeby rzadziej schodzić do kotłowni. Nie wiem, może o tej blasze na ruszt pomyślę, o której piszą koledzy w tym wątku.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tej strony zgadzasz się na Polityka prywatności.