Skocz do zawartości

Gundolf93

Forumowicz
  • Postów

    18
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

O sobie

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Gundolf93

Ciekawy

Ciekawy (3/14)

  • Współtwórca
  • Miesiąc później
  • Tydzień pierwszy zaliczony
  • Reacting Well Unikat
  • Oddany Unikat

Najnowsze odznaki

0

Reputacja

  1. Tylko z wanny zauważyłem, ale dla pewności sprawdzę jeszcze pozostałe odkręcając ciepłą na maksa kiedy na piecu będzie ponad 60
  2. No dobrze, tylko że letnia woda i ciepła woda leci normalnie (20-45 stopni), a problem zaczyna się dopiero jak jest bardzo gorąca (kiedy mam zadaną na piecu) a CWU ponad 50 po odczytaniu ze sterownika czy też mierzenia pirometrem.
  3. Wątpię. Odkręcam lewy kurek z zimną wodą - leci. Odkręcam kurek prawy, kiedy woda jest letnia - leci, z ciepłą - leci ale stopniowo coraz mniej, więc delikatnie przekręcam bardziej i jest ok. Natomiast wtedy gdy jest gorąca - chwilę leci słabo a po chwili kapie. I tak parę razy trzeba pokombinować aby w końcu normalnie lecieć zaczęła. Jakby brakowało ciśnienia wtedy, gdy piec osiągnie temperatury zadane.
  4. W tej instalacji brak jest zaworu mieszającego.
  5. Witajcie. Mam dość nietypowy problem. Gorąca woda (gdy ma ponad 50 stopni) leci bardzo słabo, wręcz kapie a po paru sekundach przestaje lecieć wcale. Czasem załapie jak kilkukrotnie zakręcę i odkręcę kurek... co najlepsze problem nie występuje kiedy woda ma temperaturę mniejszą (40-45) stopni, wtedy ciśnienie jest w normie. CWU jest na grawitacji, a zewnętrzny bojler elektryczny jest zakręcony 2 zaworami. (Korzystamy z niego jedynie latem i tam problemu nie ma, ale może też dlatego, że grzejemy wodę nie tak bardzo jak robi to kocioł). W kranach problem ten nie występuje a jedynie na drodze bojler -> wanna. Co może być przyczyną tego stanu rzeczy? Z góry dziękuję za odpowiedzi.
  6. Polepa zostaje, jak najbardziej. Obecnie podłogą jest wyżej wspomniana polepa + jakieś twarde płyty - coś jak HDF, ale trochę grubsze i różnego rodzaju ścinki gumolitów, folii itp, czyli wszystko co w ręce wpadło włącznie z kartonami. Usunąłem gumolity, dywany, folię i bezpośrednio na polepę z tymi płytami położyłem płyty pur co widać na zdjęciach (wyglądają jak panele.) Wełna czy styropian odpadają, ponieważ są to koszty, a materiał który posiadam mam prawie za darmo i jest o wiele lepszy jak styropian (twardy, niepalny, nie przyjmuje wilgoci...) O rozwiązaniu typu wełna będę myślał, kiedy zajmę się remontem dachu i komina, dlatego też jest obecne rozwiązanie jest tymczasowe (na 2-3 lata) i zastanawiam się czy ma sens takie ułożenie, gdzie nie wszędzie powierzchnia jest równa, wystąpi wiele mostków termicznych, a w miejscach gdzie mam drzwi do pokoju, czy dostęp do rewizji kominowej nie zastosuję tego wcale stąd ocieplenie będzie niepełne.
  7. Cześć! Ocieplenie poddasza płytami pur. Z racji, że użytkowane jest w 3/4 swojej powierzchni jako składzik i wydzielony jest jeden pokój (wakacyjny) w konstrukcji drewnianej, położone zostaną płyty osb mające na celu wydzielenie dojścia do tego pomieszczenia. Z czasem materiał będzie uzupełniany aby mogła powstać podłoga na całej powierzchni strychu. Obecnie na posadzce znajduje się coś w rodzaju starej polepy - trochę gliny, trochę trocin itp... na wielu forach czytałem, aby to wypełnienie pozostawić bo dociąża strop i służy jako paroizolacja więc myślę układać płyty bezpośrednio na to (tak jak na zdjęciu...) Niestety powierzchnia nie jest równa więc myślę dać to na zakładkę 7cm+7cm. O wysokość się nie martwię - ponad 3m do dachu. I teraz rodzi się takie pytanie, czy takie docieplenie (tymczasowe) ma jakiś sens? W miejscach gdzie jest chudziak obok pokoiku płyty ułożone są ściśle i równo (zdj nr2) natomiast na środku robi się nieciekawie, bo wszystko pod nogami pracuje. Dodatkowo w miejscach takich jak wejścia i drzwi tej izolacji dać nie mogę i z tego względu zastanawiam się, czy nie są to przysłowiowe "syzyfowe prace" bo ciepło z parteru i tak znajdzie swoje ujście, czy jednak taka izolacja polepszy komfort cieplny na dole? Z góry dziękuję za odpowiedzi. Zdjęcie z przymiarki w załączniku.
  8. Posiadam taki drut z szczotką na końcu - póki co zestaw bez podpinania na wiertarkę, czyli tani badziew. Zdania jestem takiego samego jak Ty - co pół roku/rok kominiarz z papierem, a co 3-4 tyg szczotką sobie komin samemu przelecieć. Wszystko w zależności jaki masz duży komin, bo u mnie z poddasza jak z dołu czyszczę będzie ok 5m i przy połowie już ciężko przepchnąć, bo drut się wygina. Zamontowałem więc szczotkę o mniejszej średnicy i po kilka razy ją wpuszczam w komin, zaś tą odpowiednią (20x20) przepycham z poddasza na dół. Do takiego czyszczenia w sam raz, ale będę rozglądał się właśnie za takim zestawem do wkrętarki i grubym drutem, który nie wywija się we wszystkie strony. Moim zdaniem warto nawet ten najtańszy kupić, bo wiele sadzy strąca się samym wpuszczeniem szczoty w środek.
  9. @bercus oczywiście, że byłoby lepiej... Ale póki co mam dmuchawę i jedyny otwór jaki mam to w dolnych drzwiczkach jako regulacja na śrubie. Świadom jestem, że dodatkowe powietrze nad palenisko to dopalanie gazów = efektywniejsze spalanie. Tak też było u kolegi, który dmuchawę wyrzucił i miarkownik wstawił. Tylko, że on ma nowszy kocioł DS a ja starego trupa GS, którego dopiero wymieniał będę... Tak więc w środku sezonu grzewczego, jak i jeszcze przez kolejny pomęczyć się z nim muszę.
  10. Niestety zmiana biegu z 3 na 2 powoduje dwie rzeczy: 1. Grzejnik w łazience (najdalej oddalony) na dole jest lekko letni zamiast ciepły 2. Piec przeciąga jeszcze bardziej temperaturę zadaną i potrafi dobić prawie do 70 stopni. Ponadto czytałem, że bez ochrony powrotu lepiej aby pracowała na najwyższym biegu aby szybciej cieplejsza woda wracała do kotła a nie już schłodzona. Osobiście też drażni mnie 3 bieg bo w salonie mam taki rezonans na rurkach i słychać lekko buczenie, przez co bieg pompki zmieniam ręcznie na II gdy już nie podkładam do pieca aby dłużej trzymało te 60 stopni. Co do komina - za tydzień wrzucę zdjęcia po 2 tygodniach od czyszczenia. Serio tego zbiera się bardzo dużo. Fakt faktem jestem na to trochę uczulony słysząc non stop o palących się kominach... Poza tym chyba lepiej co 2 tygodnie poświęcić godzinkę na czyszczenie niż raz na pół roku na dach wchodzić (dom wysoki i czyszczenie robię od dołu z poddasza najpierw do góry a potem do dołu i rewizja za piecem). Osobiście na ten dach bałbym nawet się wejść bez jakiejkolwiek asekuracji. @Gruner masz rację, u mnie często zapala się cały wsad bo kocioł na dmuchawie i ma otwór w dolnych drzwiczkach. Dlatego nigdy nie ładuję na maxa a pół na pół z drzewem jak palę od góry. Najlepiej krocząco, no ale to bieganie co godzinę jest w cholerę męczące, zwłaszcza teraz jak człowiek przeziębiony. Te wszystkie farfocle mam na każdym biegu dmuchawy, a nawet gdy palę bez niej, na naturalnym ciągu. Normalnie dmucham na 3/10 zwiększając do 4/10 w zależności ile opału wrzucę stąd też twierdzę, że powietrza kocioł zawsze ma.
  11. Cześć wszystkim. Albo popadam w paranoję, albo jestem już przewrażliwiony na tym punkcie, mianowicie chodzi o bardzo dużą ilość sadzy w piecu oraz w kominie... Kocioł czyszczę każdego dnia, przed każdym rozpaleniem (palimy w nim od 7 rano do 22 wieczorem przy mrozach i w okolicach 0 na dworze). Sadz, jaka się na nim osiada to lekkie wiórki z którymi radzi sobie zwykła szczotka. Żadnej smoły na szczęście nie mam. Sam komin zaś czyszczę średnio co 2 tygodnie wybierając niecałe wiadro 20l. Poniżej publikuję zdjęcia równy tydzień od szczotkowania komina. Kiedy słyszę ludzi i czytam posty, że czyszczą raz na rok, albo dwa razy do roku wybierając wiadereczko to nie mogę wręcz w to uwierzyć... Ponadto na długości komina cały dach jest uwalony czarnym osadem, co niemiłosiernie mnie denerwuje i psuje estetykę budynku. No dobra, wracając do tematu - co robię źle? Ja rozumiem, że użytkuję starego kopciucha, ale temperatury jakie trzymam na piecu zawsze są powyżej 55 stopni jak radził kominiarz dokonujący przeglądu. Zwykle sięgają one 58-60-66 stopni. Palimy węglem typu kostka mieszany z orzechem. Metoda, jaką praktykujemy to palenie kroczące ze względu na szybką potrzebę zagrzania instalacji z rana (małe dziecko w domu). Na weekendach palę w nim od góry, ale zważywszy na małą komorę załadowczą, po 3h takiego palenia już musimy podkładać albo czekać aż wygaśnie i procedurę przeprowadzać od nowa. Minusem palenia kroczącego jest podkładanie co godzinę, max dwie i bieganie non stop do kotłowni, a plusem zaś, że nie kopcimy jak inni sąsiedzi, z komina mamy śladowe ilości szarego dymu, a stara i dłuuuga instalacja osiąga temperaturę 3x szybciej. Czytałem wiele na forum na temat ochrony powrotu itp, jednakże będziemy wymieniać instalację dopiero za ok 2 lata (dopiero nabyliśmy dom z tym ustrojstwem i na ten rok wymiana ze wzgl finansowych i jakakolwiek przeróbka nie wejdzie w grę). Póki co jest to grawitacja z pompką obiegową na zasilaniu (pracuje na 3 biegu). Dodatkowo instalacja grzeje też CWU (grawitacyjnie). Moglibyście ocenić na podstawie moich, a także na podstawie własnych doświadczeń czy takie ilości sadzy są objawami do niepokoju? Od siebie dodam, że czyszczenie długiego na 10m komina co 2 tygodnie jest bardzo męczące i czasochłonne, nie wspominając już o ciągłym bieganiu do kotłowni, aby do pieca podłożyć. Z góry dziękuję za odpowiedzi i życzę miłej niedzieli!
  12. Czytałem o takim rozwiązaniu, mawiają na to rura wezyra, czy jakoś tak... Niestety w tym piecu komora spalania jest bardzo malutka i myślę, że tym zbyt bardzo ją zmniejszę. Od 2 dni podkładam węgiel metodą kroczącą - co prawda spalanie się trochę wydłużyło, bo teraz nie latam do kotła co godzinę, a co półtorej. Niestety w dalszym ciągu nie jest to zadowalający wynik przy ilości paliwa, które dostarczam, bo te wypala się bardzo szybko - a w końcu to wysokokaloryczna kostka. Powinna wię wolno wypalać i długo trzymać... Aktualne ustawienia: Zadana - 50 W podtrzymaniu - 5 min przerwa (nadmuch) w podtrzymaniu - 5 sekund Moc dmuchawy - 3 (wolny bieg ustawiony, stąd delikatnie dostarcza powietrze do komory, aby piec nie fuknął) Po rozpaleniu w ciągu godziny uzyskuję zadaną i piec pracuje sobie w podtrzymaniu. Wczoraj myślałem już, że doszedłem do ładu z temperaturą i sukcesywnie zwiększałem dawkę paliwa. Po paru godzinach palenia temperatura znów zaczęła podnosić się i osiągnęła 70 stopni z tendencją wzrostową. Było już grubo po północy więc zaprzestałem dalszych testów i wracam do nich ponownie jutro. Przeglądając też różne fora internetowe natknąłem się na przypadek bąbla powietrznego w kotle, przez co piec wchodził na dużą temperaturę a z pieca wydobywały się stuknięcia. (U mnie tak dzieje się przy 75 stopniach) Myślę, czy może u mnie nie jest podobnie. W końcu taki kocioł powinien żwawo pracować w temperaturach 50-70 stopni, prawda? Domyślnie alarm piecowy ustawiony był na 85 stopni, który zmieniłem w moim przypadku na 75 bo doglądanie kotłowni co chwila jest męczące. Sprawdzałem dzisiaj temperatury na kotle mamy - u niej dochodziło do 75 i nic się nie działo, nic nie stukało itp, tak samo u paru innych osób - piece dobijają do 70-75 i dalej temperatura stoi, hmm... Paru producentów zaleca w instrukcjach swoich kotłów takie postępowanie w przypadku bąbli powietrzych - utrzymanie temperatury 70 stopni przez kilka godzin. I jutro planuję się tym zająć. Efekt oczywiście opiszę na forum.
  13. Dosypałem węgla metodą kroczącą o 21:30 - więcej niż zwykle. Teraz dopiero jest żar z tendencją do wygaszenia w ciągu max godziny. Paląc od góry bałem się o powietrze wtórne, ponieważ żadne z górnych drzwiczek nie posiadają jakiegokolwiek wlotu powietrza. Na dole zaś jest klapka z śrubą - dystans między kotłem a wystającym gwintem to jakieś 0.5cm i to jedyna droga podawania powietrza oprócz dmuchawy. Na wielu forach jak i poradniku z czysteogrzewanie pisano, że w tym wypadku dmuchawa na minimum rozwiązuje sprawę jeżeli nie mam miarkownika ani wlotów do powietrza wtórnego. Znalazłem instrukcję tego (albo podobnego kotła), przemierzyłem też swój i wymiary się pokrywają. Niby kocioł wysoki, ale jest bardzo wąski. Stąd też przypuszczam, że chyba 12kw to max jego osiągów, ale mogę się mylić. Zdjęcia zarzucam w załączniku. Wracając do temperatury - dzisiaj max, jaki osiągnąłem to 64 na piecu w momencie gdy podłożyłem węgla i zajął się cały wsad, ale weźmy pod uwagę warunki, jakie mam obecnie za oknem - totalna wichura i w kominie aż dudni - powietrze wpływa w palenisko i studzi palący się opał. Żona przez cały dzień podkładając jak do tej pory (na żar) miała problem z dobiciem do 60, gdzie normalnie problem mamy odwrotny... Muszę jeszcze ogarnąć drzwiczki ochronne w komorze dolnej - chyba poprzednim właścicielom się wypaliły i ich nie ma. W tym przypadku zgarnąłem węgiel łopatą, a potem wyrównałem pogrzebaczem aby te nie stykały się z drzwiczkami. Popalę tak kilka dni i wnioski opiszę tutaj na forum. Dziękuję bardzo za odpowiedź!
  14. Rozpaliłem dzisiaj od góry sypiąc 4 łopatki węgla... Start godzina 19:37. 20:07 - wypalona podpałka i warstwa drewna. Zaczyna palić się węgiel. 20:20 - grzejniki w domu letnie... 21:02 - węgiel jara się na całego. W domu robi się ciepło. Temperatura jak widać na zdjęciu - dobija do 60 na piecu. Teraz - 21:15 i już prosi się o podłożenie.. Wytrzyma jeszcze max 1h. Rozpalane bez dmuchawy, uruchomiona została automatycznie przez sterownik przy 30 stopniach, jednakże moc, jaką ustawiłem to 3 i zmniejszyłem z czasem do 2. Po podbiciu do zadanej włącza się spokojnie z biegu 3 na jedyne 5 sekund co 5 minut. No i teraz tak - podkładam mało albo palę od góry - temperatura okej, ale węgla w godzinę idzie dość dużo... Paląc od dołu i podkładając po łopatce - latam do pieca co 40min -godzinę. Podkładając 3 łopatki - dłużej trzyma, ale temperatura leci powyżej 70 stopni. No i jak go ogarnąć? 3 wieczór i weekend spędzony na etacie "przy piecu"... Wszyscy mówią, że ten kocioł jest za duży, żona zaś twierdzi odwrotnie - że jest za mały. Hydraulik mówił że on max 12kw będzie miał... Może to faktycznie za mało jak na taką chałupę, gdzie na piętrze hula wiatr, a ocieplenie jest marne? Może dlatego większe porcje węgla piec gotują?
  15. Dzisiaj rozłupałem tą kostkę na dużo mniejsze porcje (przypominające orzech) i temperatura na piecu 58 max 60 stopni. Podkładam w dalszym ciągu po dwie małe łopatki, czyli w sumie co godzinę. Jutro sprawdzę na większej porcji węgla. Planuję wymieszać go z innym węglem, o mniejszej kaloryczności oraz drobniejszym. Jeżeli to nie pomoże - obłożę palenisko szamotem. Z dmuchawy póki co nie chcemy rezygnować - często palimy dopiero od popołudnia i zależy nam na dość szybkim rozpaleniu pieca... Dzisiaj zmieniłem nieco parametry - w podtrzymaniu nadmuch co 5 min przez 10 sekund, dmuchawa dalej na 4 - nie chcę kisić węgla tak jak wczoraj, gdzie przedmuchy miałem co 15 min, bo piec bardzo był zasyfiony i z rana miałem dodatkowe zajęcie w postci gruntownego czyszczenia. A co do samego kotła... Jest ktoś w stanie mi podać mniej więcej jego parametry oraz nastawy przy paleniu grubym sortymentem? Może ktoś ma podobny? Z góry dziękuję.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tej strony zgadzasz się na Polityka prywatności.