Nie mam aparatu żeby strzelić jakąś fotkę więc spróbuje opisać. W mojej konstrukcji można dostać się do tłoka odkręcając klapkę od tyłu. Sam tłok nie jest na stałe połączony z mechanizmem pchającym. Z motoreduktora wychodzi wałek, do którego zamocowane są dwie łapy wchodzące do środka podajnika. Trafiają one w odpowiednio wyprofilowane miejsca w tłoku. Po odkręceniu wałka obie łapy się opuszczają uwalniając tłok, który można wysunąć do tyłu. Nad tłokiem jest przykręcony kawałek płaskownika, który w założeniu ma uniemożliwiać przedostawanie się za niego opału. Żeby tłok wysunąć musiałem ten płaskownik również odkręcić tzn. urwać śruby o czym pisałem wcześniej. Po wysunięciu tłoka zobaczyłem pustą puchę podajnika, gdzie w każdym możliwym miejscu zalegał opał, i dalej już palenisko. Po wyczyszczeniu zmontowałem to i ustawiłem płaskownik w ten sposób, że lekko trze o tłok w czasie jego pracy.
Zajrzałem tam wczoraj i widzę, że znów zaczyna mi się przesypywać miał ale nie pod spodem tylko z boków płaskownika - jest tam około 5mm przerwy z każdej strony. Wydaje mi się, że tłok może czasami nie chodzić równolegle do prowadnic ponieważ mechanizm jest raczej mało precyzyjny i dorobienie płaskownika "na styk" mogłoby doprowadzić do jego blokowania. Myślałem o zamontowaniu jakieś grubej gumy która by "zamiatała" opał.
inv czy mógłbyś zajrzeć do swojego podajnika i napisać jak to jest u Ciebie zrobione?