Podepnę się pod temat - mam kocioł Galmet KWR (od razu dodam, że nie ja go kupowałem, tylko wyboru dokonał mój tato - ja bym raczej kupił coś dolnego spalania, no ale rodziców odwiedzam okazjonalnie) - czyli kocioł dolno-górnego spalania, czyli chyba najgorsze rozwiązanie.
Dziś rano chcąc zerknąć jak pali się w kotle, otworzyłem drzwiczki zasypowe i doszło do wybuchu - płomień przechodzący przez klapkę dostarczającej powietrze przebiegł mi przez stopy, buchnęło dymem a po drugiej stronie ściany wystrzeliła zaślepka od otworu wyczystkowego. Wg relacji mamy, która była w mieszkaniu na I piętrze, był słyszalny huk, zatrzęsło ścianami, w przeszłości brak podobnych incydentów (kocioł w domu od tego sezonu jesiennego).
Czy powyższe może być spowodowane zbieraniem się łatwopalnych gazów w komorze spalania? Kocioł, pomimo osiągania roboczej temperatury 60 stopni, ma tendencję do smolenia w komorze spalania, w momencie wybuchu na kotle było około 40 stopni, komora zasypana prawie w całości opałem, który w większości palił się jeszcze na dole. Wczoraj górna komora została oczyszczona.
W kotle palimy techniką uzupełniania od góry ekogroszkiem, zgarniając żar do przodu kotła przed zasypaniem, palenie od góry w tej konstrukcji bez przeróbek chyba odpada (nawet z ciekawości tak raz zapaliłem, ale po niedługim czasie i tak całość zajęła się ogniem).
Czy coś takiego jest normalne dla tej konstrukcji lub, jeśliby się powtarzało przy prawidłowej eksploatacji, mogłoby być podstawą do reklamacji?