Drodzy forumowicze,  
	w tym roku doprowadzono do mojej małej miejscowości (i domu) gaz. Zbiegło się to z awarią pieca na ekogroszek i postanowiłem wymienić piec na kocioł gazowy.
 
	Dom o powierzchni 160 m2, kwadratowa kostka z lat 70-tych, parter i piętro (bez piwnicy). Instalacja projektowana jako otwarta o ogromny przekroju rur, z kaloryferami żeberkowymi. Zbiornik przelewowy pod dachem na piętrze w najwyższym punkcie. Zasilany piecem o mocy 25kW  podajnikiem na ekogroszek zakupionym 15 lat temu. Zużycie węgla wtedy 8-10 ton na rok.
 
	7 lat temu - dokonałem termomodernizacji: 
	- wymiana stolarki okiennej, 
	- ocieplenie każdej ściany 20cm styropianu, 
	- na dachu styropapa 25 cm, 
	- wymiana wszystkich kaloryferów na nowe,  natomiast same rury zostały takie jak kiedyś 
	(jedynym nieocieplonym miejscem są fundamenty :-))
 
	Zużycie węgla spadło do 4-5 ton (ale zimy już nie te co kiedyś) i piec zaczął się dusić. Mimo minimalnej temperatury nastawy wody w kotle  na 40 st C (mniej się nie dało) piec zaczął przygasać, kotłownia się zadymiała. W domu mimo zamkniętych kaloryferów sauna (grube rury z doprowadzeniem wody grzały bardziej niż kaloryfery)
 
	Co jeszcze mogę dodać: 
	- w dotychczasowej instalacji ciśnienie na piecu 0.6, obieg wody w kaloryferach wymuszany pompą (bez niej też ciepło w kaloryferach też się rozpropagowało, ale wolniej), kotłownia w najniższej części domu. 
	- nie mam podłogówki, mam około 14 grzejników, 
	- woda podgrzewana bojlerem elektrycznym (co kosztuje mnie około 200 PLN /msc za prąd) - odległość między pionem "łazienkowym" a kotłownią 12 m (więc przerobienie tego to grubsza sprawa), 
	- do tej pory ustalałem temperaturę wody w domu ustawiając odpowiednią temperaturę na kotle na ekogroszek (40-50st, więcej nie było potrzeby), przy tej ilości wody w systemie i ociepleniu, dom miał taką "bezwładność" że każda zmiana była odczuwalna po paru godzinach, a gdy dom był nagrzany temperatura spadała średnio o 1 stopień na dobę (na wiosnę/jesień) gdy wyłączyłem kocioł - przez kolejne 3-4 dni było jeszcze ciepło.
 
	Przechodząc do meritum: 
	- mam już gaz doprowadzony do kotłowni, muszę zakupić kocioł gazowy. W tej chwili planuję zasilić nim tylko grzejniki, docelowo także ogrzewać wodę. Chcę to zrobić dobrze i ekonomicznie. Taki sposób ustawiania temperatury (poprzez regulację temp. wody w kaloryferach - jest dla mnie idealny, fajnie gdyby można było zakres temperatury obniżyć np. na między 30 a 50 stopni).  
	Miałem 3 instalatorów i każdy z nich przedstawił mi inną wizję: 
	- pierwszy zalecił przerobienie instalacji na układ zamknięty 
	- drugi radził zostawienie układu otwartego (bo podobno taki jest najbezpieczniejszy/najlepszy jego zdaniem) i zakup odpowiedniego pieca, przystosowanego do takich instalacji 
	- trzeci radził zostawienie układu otwartego (bo w układzie zamkniętym jest większe ciśnienie i może wszystko "p**ąć" w 50-letniej instalacji), ale zakup pieca do układu zamkniętego i zasilanie instalacji poprzez wymiennik ciepła (a po modernizacji instalacji już normalnie)
 
	Każdy z nich proponuje też inną moc pieca: 
	- jeden radzi piec o 25 kW (bo "mocy nigdy nie za wiele"), 
	- drugi radzi wg. swoich wyliczeń 11-12 kW i tradycyjny piec - tj niekondensacyjny, bo szkoda kasy a i tak nie wykorzystam efektu kondensacji, 
	- trzeci radzi piec kondensacyjny 19kW (Viesmanna - najdroższy piec, który ma za to moc minimalną 1.9kW i najlepsze sterowanie mocą), bo wg jego opinii piec będzie pracował cały czas utrzymując minimalną temperaturę w kaloryferach i to będzie najbardziej ekonomiczne  
	Dodatkowo pierwszy instalator chce wymienić mi komin a drugi i trzeci radzi komin "poziomy" - z tymi się akurat zgadzam.
 
	Jestem w tym temacie (instalacji c.o.) kompletnym ignorantem - a każdy z instalatorów (którzy są przedstawicielami różnych producentów pieców,  poleca inne rozwiązanie). 
	Czy któryś z forumowiczów mógłby mi "obiektywnie" ocenić ich pomysły?