Wczoraj hydraulik rozkręcił i sprawdził pompkę. Wszystko z nią jest OK. Obieg jest taki, że woda idzie z pieca nad sufit i stamtąd grawitacyjnie spada.
Sytuacja bez zmian - przy każdym podkładaniu drewna temperatura na piecu skacze do 90 stopni (mimo, że podkładam tylko 3 nieduże sztuki, drewno grabowe 9% wilgotności z pewnego źródła, więc wg mnie bardzo suche)... coś niesamowitego, żeby 3 nieduże kawałki drewna generowało taką energię, skoro 7 lat temu cały piec naładowany prawie pod korek nie przekraczał wspomnianych 70 stopni.... a jeśli chodzi o powietrze to jest tylko klapa na dole i nią reguluję dolot....tylko przy rozpalaniu otwieram ją na maxa, ale przy podkładaniu jest max w połowie otwarta, nawet może to być 1/3.... skoro to nie pompka to hmmm.... serwisant z Moderatora przyjechał, wyprostował tylko drzwiczki, by były trochę wykrzywione....myślał.... ale nic mu do głowy nie przychodziło, dlaczego taka mała ilość drewna powoduje prawie gotowanie wody w zbiorniku.... niby kaloryfery gorące jak jest te 90 stopni, mniej więcej równomiernie od góry do dołu (z tą różnicą że w kuchni najbardziej gorący, a w pokojach już mniej, ale pomimo tego temperatura kaloryferów w nich też wydaje się OK), czyli pompka działa.... ale męcząca jest cała doba, bo muszę śmigać do pieca co 1.5 godziny i podkładać max 3 kawałki....noce zarwane na maxa....człowiek mega niewyspany....więcej nie mogę podkładać, bo 100 stopni pewne jak nic i się woda gotuje.... 13 lat błogiego spokoju i nagle jakaś kwadratura koła z tym Moderatorem.... dzięki, że myślicie nad tematem... nie wiem, może w piecu pojawiły się nieszczelności i jest dodatkowy dolot powietrza... a może warto sprawdzić jaka jest temperatura powrotu wody... RAM w głowie mam już pełny na maxa od myślenia, marzę o 5 godzinach nieprzerwanego snu :-)