Skocz do zawartości

dgf

Forumowicz
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez dgf

  1. Zamierzam kupić czujnik czadu w najbliższych dniach. Jeśli chodzi o zawór, to u mnie jest trójdrożny - instalatorzy upierali się, że taki jest w sam raz. Nie wiem, jak zabezpieczyć temperaturę powrotu? Jakimś ustawieniem zaworu czy powinien być dodatkowy zawór bezpieczeństwa na powrocie? Nie jestem też pewna, jak prawidłowo ustawić ten zawór trójdrożny... ani na jaką szybkość nastawić pompkę c.o. :| Dziękuję za informację, że ta nastawa fabryczna to 55 stopni. Jakoś nie zauważyłam czy też przy próbnym rozruchu fachowcy zmienili... Nawet nie wiem. Czasem łatwiej przeczytać informację tutaj na forum niż skakać po sterowniku w tę i wewtę, żeby coś wykombinować. Poza tym każda taka informacja oszczędza mój czas, na szczęście... Niestety tracę go w tej chwili usiłując suszyć wilgotny miał i wybierając z niego kamienie :) Dziś zamierzam zamówić jakiś lepszy opał, tylko nie wiem co mi się uda załatwić. Potrzebuję czegoś na już; może się skończyć na workach groszku z marketu albo od nieautoryzowanego sprzedawcy...
  2. Oj tak, przydałyby się lekcje poglądowe. Co do opału, to ja dotąd próbowałam ten marny miał, na średnio wilgotno (tzn. taki jaki "przyszedł"), potem wysuszony, potem zmieszany w różnych proporcjach z groszkiem. Wychodzi mi na to, że ten miał, pewnie poniżej 20 kalorii, jest zbyt marny, żeby mi ogrzać dom. Idzie na 55 stopni na piecu, już od ok. dwóch dni, a w domu temperatura nie podniosła się powyżej 19 stopni. A przecież temeratura na piecu powinna być co najmniej 65 stopni? Zdaje się, ze producent tego "wymaga"... bo praca kotła na niższych temperaturach powoduje szybszą korozję i inne nieszczęścia. Wiem, że ilość powietrza reguluje się na wentylatorze :) Jednak do wczoraj nie wiedziałam, gdzie jest ta przysłona.. i tylko podwyższałam na sterowniku, ale nawet jak piec szedł na nadmuchu 10, to było za mało. Teraz otworzyłam "klapkę" na wentylatorze mocniej i jest ok. Tyle, że nie mogę podnieść wyżej temperatury :) a na dworze temperatura w tej chwili w okolicach zera. Chętnie wypróbowałabym ten prawdziwy ekogroszek, ale on ponoć produkuje spaliny o niższej temperaturze, i niszczy od wewnątrz komin, jeśli komin nie ma wkładu. Mój nie ma, i już i tak jest w złym stanie. Boję się, że jesli do końca zimy popaliłabym tym prawdziwym ekogroszkiem, to mógłby się całkiem rozpaść a ja i mama (i mój kot) moglibyśmy się zatruć czadem... :) Pozdrawiam.
  3. dgf

    Eko-groszek

    Skąd panowie bierzecie pestki i zboże? i jakie efekty cieplne dają te "paliwa"? w porównaniu z miałem np.
  4. Dziękuję za opinię. Wydaje mi się to całkiem prawdopodobne - ten wilgotny miał, a na dodatek były w nim kamienie :) Parę godzin temu przyjechał fachowiec, okazało się, że poszła zawleczka. Niestety nie miał przy sobie odpowiedniej na wymianę (ponoć w Taurusie są inne niż we wszystkich pozostałych kotłach?..) więc tak na łapu cału założył w miejsce zawleczki gwoździk... Podajnik chodzi. I mamy nadzieję, że będzie tak chodził do poniedziałku, kiedy to pan fachowiec ma znów przyjechać, już z odpowiednią zawleczką i kilkoma na zapas. Co ciekawe, kiedy fachowiec otworzył wyczystkę, żeby przekonać się co i jak, było tam z pół kilo pyłu. Pewnie nie jest to dobry objaw, i pewnie należy tę wyczystkę czyścić może nie tak często jak kanały, ale jednak... ale nikt mi nie powiedział jak. W instrukcji też o tym nie piszą. Będę chyba musiała w poniedziałek poprosić o lekcję poglądową. Czy może mi Pan napisać, czym Pan pali? Z góry dziękuję za odpowiedź.
  5. Bardzo dziękuję za kolejną odpowiedź. Właśnie odskoczyłam od kotła, żeby coś zjeść, a mama pilnuje, żeby się paliło (na awaryjnym ruszcie). Za półtorej godziny ma przyjechać fachowiec, więc już poczekam na niego i zobaczymy, co powie. Decydując się na wybór kotła z podajnikiem zdawałam sobie sprawę z tego, że do wygody ogrzewania gazowego wiele mu brakuje (podczas pobytów za granicą miałam okazję mieszkać w domach ogrzewanych gazem), jednak tu gdzie mieszkam nie ma nawet instalacji gazowej, więc trzeba by kupować te ogromniaste butle, poza tym najprawdopodobniej koszt montażu byłby o wiele większy, niż przy wymianie tradycyjnego kotła na ten z podajnikiem. Moim problemem (oprócz w tej chwili podajnika, czyli jak Pan pisze najprawdopodobniej zerwanej zawleczki) jest trudność z dobraniem właściwego opału. Nie wiem już gzie czytałam, że opał do tych kotłów powinien być o kaloryczności nie więcej niż 22, a ponieważ w momencie w którym usiłowałam nabyć pierwszy "rzut" pojawiły się nagle straszliwe problemy z awizacją, ostatecznie w mojej kotłowni wylądował miał o kaloryczności nominalnej 19-20, a rzeczywistej podejrzewam niższej :) Na dodatek częściowo bardzo wilgotny. Na szczęście kupiłam tylko 2 tony. To było na przełomie października/listopada 2008, zanim zaczął się na serio sezon grzewczy. Potem wyjechałam za granicę, i kiedy zrobiło się zimno, usiłowałam mojej mamie przez telefon przekazać jak ustawić sterownik. Nie potrafiła sobie z tym poradzić, nie kupowałam więc innego opału, przekonana, że problem z kotłem to po prostu problem mojej mamy z obsługiwaniem sterownika. Potem zrobiły się w Polsce mrozy, i mojej mamie częściowo zamarzło naczynie wyrównawcze oraz mały kaloryfer w pomieszczeniu, w którym się to naczynie znajduje. Nie potrafiła palić naszym miałem nawet ręcznie. Długo by opowiadać. W końcu wróciłam i zaczęłam się bawić sterownikiem. Kiedy już piec sobie szedł sam, temperatura w domu po kilku dniach zaczęła powoli rosnąć, ale wciąż nie byłam w stanie zmusić kotła by na miale osiągnął temperaturę powyżej 57 stopni. Co powodowało skraplanie się, cieknięcie z kotła, mnóstwo sadzy, itd... Poza tym mnóstwo nieprzepalonego opału w popielniku. W końcu kupiłam kilka worków groszku w markecie, i na tym piec podwyższał temperaturę lepiej. Tyle, że wciąż było mnóstwo nieprzepalonego opału w popielniku, a na dodatek musiałam zostawiać uchylone drzwiczki do popielnika, żeby groszek dostawał odpowiednią ilość powietrza - nadmuch na 10 (w skali od 1 do 10) nie dawał dość tlenu i w piecu powstawały tumany dymu, co dusiło ogień. Wczoraj piec szedł na mieszance domowej roboty: suchy miał zmieszany z groszkiem. Szedł sam, nie dymił, drzwiczki miał pozamykane, temperatura nie wiem, czy wzrosłaby do zadanej 63 (czy 65, już nie pamiętam), bo padł podajnik. :) W tej chwili mam w domu 16 stopni. Czy może Pan zasugerować, jaki opał najlepiej sprawuje się u Pana, i gdzie się Pan w niego zaopatruje? Tak na marginesie: mój dom jest nieocieplony, okna ma wymienione częściowo, dach nieocieplany, kaloryfery stare i część z nich lubi się zapowietrzać :) Będę ogromnie wdzięczna za jakieś sugestie na temat rodzaju opału, i jakiekolwiek inne rady.
  6. Dziękuję za odpowiedź. Kocioł jest na gwarancji więc będę dzwonić do sprzedawcy, bo "na krótko" sobie niestety sama podajnika nie podłączę. Myślałam, ze może przyczyną awarii jednak jest jakieś "proste" zakleszczenie się podajnika i mogłabym sama to odblokować. Kiedy "idzie" podajnik, słychać normalne odgłosy jego pracy, jednak nie przesuwa opału na palenisko. Nie słychać żadnych zgrzytów ani tarcia, a kiedy uruchomiłam go przy pustym koszu, widziałam, że płaszczyzna, która przy normalnej pracy się porusza, ani drgnie. Spróbuję jeszcze uruchomić podajnik w trybie pracy ręcznej :\ A nuż jednak coś tam utkwiło, jakiś mały kamyczek, i jednak ruszy? W miale, którego używam, niestety jest dość dużo kamieni. Wybieram je przed wrzuceniem opału do kosza, ale wszystkich pewnie nie udaje mi się znaleźć. Odkręciłam w nocy częściowo obudowę (Taurus ma taką blaszaną obudowę która ukrywa podajnik, dmuchawę itd.) i usiłowałam dojrzeć, czy jakieś kabelki nie wyglądają na przemieszczone, ale tak naprawdę nie wiem, jak one powinny wyglądać, więc nie jestem o wiele mądrzejsza po tej operacji. Denerwuje mnie okropnie, ze nie mogę znaleźć jakichś schematów w instrukcji czy nawet na stronach producenta, które pokazywałyby dokładnie, jak wygląda podajnik. Sterownik wydaje mi się, że działa poprawnie - włącza i wyłącza wszystkie funkcje, które mu zadaję. Ale jednak alarmu żadnego o zablokowanym podajniku nie było, a przestał on pracować w trakcie mojego pobytu w kotłowni. Przerzucałam wilgotny miał na podłodze, żeby go suszyć, i odruchowo co chwila sprawdzałam, czy temperatura na piecu rośnie, ponieważ wczoraj musiałam na nowo w piecu rozpalić po trwającej pół dnia przerwie w dostawie prądu. No i zobaczyłam, że temperatura jednak przestała rosnąć, zajrzałam więc do pieca, żeby sprawdzić jak się ma ogień na palenisku, i okazało się, że stopniowo wygasa, bo nie dostaje świeżego opału. Najpierw pomyślałam, że się opał skleił i zawiesił, ale miałam w koszu już naprawdę stosunkowo suchą mieszankę, a nawet przy nie tak suchej nie zawieszał się. Cóż, po dziesięciominutowej obserwacji okazało się, że jednak podajnik nie pracuje :) Jestem wyczerpana walką z tym moim cudem techniki :) Pracuję z domu, sprzed komputera, ale w tej chwili nie jestem w stanie pracować, bo w domu jest zimno jak diabli, a ja prawie ciągle siedzę w piwnicy. Wybrałam kocioł z podajnikiem, choć był to dla mnie ogromny wysiłek finansowy, ponieważ często wyjedżam, a moja mama ma chore dłonie i chciałam ułatwić jej ogrzewanie domu. Tymczasem teraz obie siedzimy prawie non stop w kotłowni, albo paląc ręcznie, albo kombinując z paliwem, żeby grzało a nie dymiło... a teraz jeszcze ten podajnik... :)
  7. Nie proszę, ale błagam o pomoc. Jestem już u kresu wytrzymałości z moim kotłem Taurus Gaur - tłokowcem na miał i groszek. Nie dość, że chyba kupiłam nieodpowiedni opał (zbyt nisko kaloryczny miał, który na dodatek okazał się mokry), to teraz na dodatek przestał pracować podajnik. Pomimo, że instrukcja obsługi twierdzi, że w razie zakleszczenia się podajnika (np. z powodu kamienia) na sterowniku pojawi się komunikat oraz wygenerowany zostanie sygnał dźwiękowy, nic takiego się nie stało. Ot po prostu temperatura na kotle zaczęła spadać i po oględzinach okazało się, że podajnik nie "chodzi". Nie wiem, jak stwierdzić, co jest przyczyną. Czy rzeczywiście utknął gdzieś jakiś kamień, czy stało się coś innego? Czy jest jakiś domowy sposób na odblokowanie? Co drodzy doświadczeni użytkownicy możecie mi doradzić? Kocioł ma co prawda ruszt awaryjny, jednak nie da się na nim palić całą noc bez konieczności dokładania opału. Marznę ja, marznie moja mama i marznie mój kot. I tak marzniemy już dwa tygodnie, pomimo tego, że z mamą pełnię na zmianę dyżury przy kotle, że do tej pory eksperymentowałam z różnymi rodzajami opału i z mieszankami własnej roboty. Po prawie dziesięciu dniach udało mi się temperaturę w domu podnieść do 18.5 stopnia C. - ale na dworze mamy w tej chwili ciepło jak na tę porę roku, i nie wiem, co będzie, jeśli (?) znowu wróci prawdziwa zima. A na dodatek kilka godzin temu diabli wzięli podajnik. Czy ktoś może ktoś mi coś doradzić?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tej strony zgadzasz się na Polityka prywatności.