Dziękuję za odpowiedź. Kocioł jest na gwarancji więc będę dzwonić do sprzedawcy, bo "na krótko" sobie niestety sama podajnika nie podłączę. Myślałam, ze może przyczyną awarii jednak jest jakieś "proste" zakleszczenie się podajnika i mogłabym sama to odblokować.
Kiedy "idzie" podajnik, słychać normalne odgłosy jego pracy, jednak nie przesuwa opału na palenisko. Nie słychać żadnych zgrzytów ani tarcia, a kiedy uruchomiłam go przy pustym koszu, widziałam, że płaszczyzna, która przy normalnej pracy się porusza, ani drgnie. Spróbuję jeszcze uruchomić podajnik w trybie pracy ręcznej :\ A nuż jednak coś tam utkwiło, jakiś mały kamyczek, i jednak ruszy? W miale, którego używam, niestety jest dość dużo kamieni. Wybieram je przed wrzuceniem opału do kosza, ale wszystkich pewnie nie udaje mi się znaleźć.
Odkręciłam w nocy częściowo obudowę (Taurus ma taką blaszaną obudowę która ukrywa podajnik, dmuchawę itd.) i usiłowałam dojrzeć, czy jakieś kabelki nie wyglądają na przemieszczone, ale tak naprawdę nie wiem, jak one powinny wyglądać, więc nie jestem o wiele mądrzejsza po tej operacji. Denerwuje mnie okropnie, ze nie mogę znaleźć jakichś schematów w instrukcji czy nawet na stronach producenta, które pokazywałyby dokładnie, jak wygląda podajnik.
Sterownik wydaje mi się, że działa poprawnie - włącza i wyłącza wszystkie funkcje, które mu zadaję. Ale jednak alarmu żadnego o zablokowanym podajniku nie było, a przestał on pracować w trakcie mojego pobytu w kotłowni. Przerzucałam wilgotny miał na podłodze, żeby go suszyć, i odruchowo co chwila sprawdzałam, czy temperatura na piecu rośnie, ponieważ wczoraj musiałam na nowo w piecu rozpalić po trwającej pół dnia przerwie w dostawie prądu. No i zobaczyłam, że temperatura jednak przestała rosnąć, zajrzałam więc do pieca, żeby sprawdzić jak się ma ogień na palenisku, i okazało się, że stopniowo wygasa, bo nie dostaje świeżego opału. Najpierw pomyślałam, że się opał skleił i zawiesił, ale miałam w koszu już naprawdę stosunkowo suchą mieszankę, a nawet przy nie tak suchej nie zawieszał się. Cóż, po dziesięciominutowej obserwacji okazało się, że jednak podajnik nie pracuje :)
Jestem wyczerpana walką z tym moim cudem techniki :) Pracuję z domu, sprzed komputera, ale w tej chwili nie jestem w stanie pracować, bo w domu jest zimno jak diabli, a ja prawie ciągle siedzę w piwnicy. Wybrałam kocioł z podajnikiem, choć był to dla mnie ogromny wysiłek finansowy, ponieważ często wyjedżam, a moja mama ma chore dłonie i chciałam ułatwić jej ogrzewanie domu. Tymczasem teraz obie siedzimy prawie non stop w kotłowni, albo paląc ręcznie, albo kombinując z paliwem, żeby grzało a nie dymiło... a teraz jeszcze ten podajnik... :)