Skocz do zawartości

TomaszKrakowczyk

Nowy Forumowicz
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Informacje o ogrzewaniu

  • Co ogrzewam?
    Obecnie jakieś pół miliona domów w Polsce i Europie jeden dom w Nowej Zelandii i kilka w Chile.
  • Instalacja
    Otwarte, zamknięte, grzejniki, podłogowe
  • Kocioł
    na wszystkie rodzaje paliw

O sobie

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Lokalizacja
    Pawłowice

Osiągnięcia TomaszKrakowczyk

Nowicjusz

Nowicjusz (1/14)

  • Pierwszy post
  • Tydzień pierwszy zaliczony
  • Miesiąc później
  • Od roku na pokładzie

Najnowsze odznaki

0

Reputacja

  1. Szanowni Forumowicze Od kilku dni śledzę wpisy pod tym wątkiem i szczerze mówiąc ogarnia mnie przerażenie... Nie z powodu awarii jaka spotkała Wasze urządzenia, bo tych widziałem już wiele, ale z powodu braku elementarnej wiedzy w zakresie eksploatacji kotłów na paliwa stałe. Poczułem się więc w obowiązku przedstawić moje zdanie. NIe ukrywam się, jestem "z branży", ukończyłem wydział kotłów i wytwornic pary, pracę dyplomową pisałem o kotłach na słomę, od 12 lat pracuję w firmie, która jest przedstawicielem producenta kotłów żeliwnych i sama produkuje kotły stalowe. Napisałem w swojej karierze setki tekstów do prasy budowlanej i branżowej właśnie na temat eksploatacji i awarii kotłów na paliwa stałe, regularnie prowadzę szkolenia, badania kotłów, mam kontakt z instalatorami, odwiedziłem dziesiątki kotłowni i co ważne, sam przez jakieś 15 lat regularnie eksploatowałem kocioł na paliwa stałe (węgiel, drewno) najpierw stalowy a później żeliwny. więc sądzę, że mogę merytorycznie podsumować to co widzę na zdjęciach i w opisach Waszych problemów. Na początku napiszę co może się z mojej strony wydawać niepoprawne, że nie ma znaczenia czy kocioł jest żeliwny, czy stalowy, ,nie ma też znaczenia czy z blachy 4 mm czy z blachy 6 mm, czy 8 mm bo ten parametr warunkuje owszem wytrzymałość kotła, ale na ciśnienie, nie na korozję. To jeden z rynkowych mitów, że kotły żeliwne są bardziej odporne na korozję. Owszem są bardziej odporne na ciśnienie bo testowane niektóre nawet przy ciśnieniu 8 bar, są bezpieczniejsze bo po rozgotowaniu nie robią wielkiego babuch tylko pękają, puszczają masę pary i pozostaje nam wymiana uszkodzonego elementu na nowy (żadnego spawania takich uszkodzeń nie polecam). Kotły żeliwne ponadto mają mniejsze gabaryty i często wyższe sprawności wobec jednostek stalowych o porównywalnej mocy. Są ponadto budowane z członów, dzięki czemu można je powiększać, pomniejszać, a zużyte elementy po prostu dokręcać. Tyle o zaletach żeliwa. Natomiast są to urządzenia tak samo wrażliwe na skład spalin i ich agresywność jak kotły stalowe (nie biorę pod uwagę kotłów ze stali kwasoodpornej bo i takie w życiu widziałem). Nie ma również większego znaczenia jakim paliwem zasilacie swoje kotły o ile jest to paliwo do tego kotła przeznaczone. Możecie więc stosować węgiel, możecie stosować drewno z małym ale...., pelety, agropelety (z dużym ale....), zrębki, wióry i inne pestki, ziarna, etc. Te ale, które zaznaczyłem powyżej to: drewno musi być suche. Sezonowane nie krócej niż 15 miesięcy, agropelety ze słomy takiej czy innej muszą być spalane WYŁĄCZNIE w ceramicznych komorach i kanałach spalinowych a jedynie dopalane gazy mogą być kierowane do nieosłoniętych żeliwnych czy stalowych części wymienników ciepła. Mokre drewno i paliwa ze słomy zawierają potężne ilości chloru w porówaniu do węgla. Chlor ten można usunąć poprze suszenie drewna, ze słomy niestety nie do końca choć i tak spalać należy słomę uwiędłą. Drewno sezonowane.... tak ale jak to zrobić, kiedy wszyscy (ja też mea culpa) kupujemy drewno w październiku by spalać go tuż po ułożeniu w pryzmę... Ja palę rekreacyjnie w kominku bez płaszcza wodnego i z mokrego drewna mam brudną szybę, kominek od środka i komin, wiem też, że skracam poważnie żywotność kominka paląc mokrym dębem czy bukiem (o tym za chwilę). Ci którzy mokre drewno ładują do kotła mają o wiele większe problemy bo dookoła paleniska mają wodę, która je wychładza. I o ile ja po 2 spalonych polanach mam pozostałe załadowane do kominka podsuszone wystarczająco by spaliły się już poprawnie, to w kotłach cały ładunek mokrego drewna nie ma szans się wygrzać dopóki kocioł nie osiągnie odpowiedniej temperatury na powrocie czyli powyżej 50*C. Takie mokre drewno w kotle się nie pali. Wszelkie mądre księgi wyraźnie podają, że utrzymanie spalania drewna o wilgotności typowej dla świeżego drewna na poziomie 30-50% jest prawie niemożliwe i bardziej przypomina wędzenie niż spalanie, z kotła i z komina leje się karbonizat i smoła, smrodek wędzonki na początku może i apetyczny z czasem zaczyna przeszkadzać a stan kotła zaczyna coraz bardziej przerażać bezsilnego w próbach oczyszczenia wymiennika użytkownika. Dodam, że takie spalanie w kotłach na gaz drzewny powoduje po kilku miesiącach konieczność wymiany kotła na NOWY, dlatego, że nie sposób ich na ogół oczyścić z narosłych złogów smoły, która przybiera postać szklistej powłoki, nie do usunięcia nawet mechanicznymi narzędziami. Jak się dorobić suchego drewna? Albo takie kupić, albo sobie wysuszyć kupując raz dwukrotną ilość paliwa potrzebną na sezon grzewczy, a w zasadzie powiedziałbym trzykrotną. Dlaczego? Świeże drewno ma wartość opałową 7200 kJ/kg sezonowane 15 m-cy 14400 kJ/kg czyli 2 x więcej. A więc pierwszego roku spalimy 2 x tyle drewna co za rok, później wystarczy już kupować tylko jeden zapas drewna na sezon ale na ten, który będzie za rok, bo w najbliższym spalimy drewno zakupione przed rokiem. PIerwsza więc i podstawowa zasada - paliwo musi być suche. Dotyczy to także węgla, szczególnie w kotłach na eko-groszek i większe sortymenty, a wynika wprost ze znanej sekwencji spalania. Najpierw cząsteczka paliwa jest podsuszana, następnie odgazowywana przy udziale temperatury z poprzednio rozpalonej (utlenionej) cząsteczki, a następnie powstały gaz jest spalany generując energię. Na każdy z tych etapów niezbędny jest określony czas, jeżeil więc na suszenie mokrego paliwa zużyjemy więcej czasu niż przewiduje równanie to niestety na pozostałe etapy czasu brakuje i spalanie jest niecałkowite, a to co niespalone osadza się w kotle i kominie. Jak napisałem do spalania potrzebna jest energia cząsteczek, które już się rozpaliły, jeżeli tej energii jest zbyt mało np. na skutek wychłodzenia komory spalania to niestety, również nie spalimy paliwa w sposób odpowiedni i sytuacja będzie analogiczna do tej z mokrym paliwem. Więc kolejna sprawa to odpowiednia temperatura spalania. W kotłach na paliwo stałe przyjmuje się, że zdrowa dla kotła temperatura powrotu to 55*C, a optymalna temperatura do spalania drewna to min. 60*C. Co jest szczególnie ważne przy kotłach na zgazowanie. Eksploatacja kotła przy niższych temperaturach czy to spalając węgiel, czy drewno powoduje wytrącanie kondensatu ze spalin na ścianach wymiennika i korozję niskotemperaturową od związków siarki w przypadku węgla lub od związków chloru w przypadku biomasy. Nie bez przyczyny piszecie te posty obecnie, po zimie, której nie było, podobne problemy dotknęły wielu użytkowników kotłów. Zapytacie więc OK, ale jak grzać dom temp. powyżej 60*C kiedy na zewnątrz rzadko spada poniżej 0? I tutaj kłaniają się rozwiązania instalacyjne, które są na razie traktowane jakoś po macoszemu, raczej jako ciekawostka niż jako rozwiązanie, które już wielu zastosowało i które zmieniło ich życie w kotłowni o 360*. To zawory mieszające, cześć z Was nawet pisze, że ma je zainstalowane, ale opisuje, że problemu są z rozpływem cieczy. Instalując zawór 3-drożny zawsze narażamy instalację na takie problemy, są to zawory gdzie na dwie rury wlotowe przypada jeden wylot bądź odwrotnie i zawsze instalacja będzie narażana na destabilizację pracy po przestawieniu zaworu. A poprawna praca instalacji to stabilny przepływ czynnika i brak skoków temperatury. Porównuję to zawsze do jazdy na 6 biegu wprost przeciwnej do ruszania z piskiem ze skrzyżowania co kilka minut. Taką pracę instalacji zapewni zawór 4-drogowy lub połączenie instalacji z kotłem poprzez zbiornik akumulacyjny.Za zbiornikiem można już instalować 3-drogowe zawory mieszające ponieważ nie pracują one z tak dużą różnicą temperatur jak w przypadku instalacji tuż za kotłem. Zbiornik akumulacyjny należy łączyć z kotłem poprzez termoregulator, który zagwarantuje wygrzanie kotła do odpowiedniej temperatury np. 72*C, a dopiero po wygrzaniu rozpocznie ładowanie zbiornika (bufora). Te rozwiązania są od lat stosowane w Skandynawii czy Europie Zachodniej, a także w Czechach, Słowacji, Austrii, Włoszech, itp. Nikt w tych krajach nie wyobraża sobie połączenia kotła na paliwa stałe z załadunkiem cyklicznym bezpośrednio z instalacją. To nie ma zupełnie sensu. Nastręcza tylko problemów, skraca żywotność kotła, komina i powoduje uciążliwości w eksploatacji. Warto również dodać, że zawory regulacyjne powinny mieć średnicę wylotu z kotła lub ze zbiornika akumulacyjnego i nie powinny kryzować instalacji poprzez redukcję średnicy. Do sterowania zaworami można stosować albo regulatory kotłowe z obsługą tzw. mieszacza, albo siłowniki zaworów wyposażone w tryb nastawy temperatury wg czujnika za zaworem. Są ogólnie dostępne w każdym sklepie instalacyjnym. Warto też zaznaczyć, że podobnie może temperaturę powrotu podnieść pompa przewałowa z tą jednak różnicą, że nie pozwala ona regulować temperatury na instalację, a to z kolei wymusza eksploatację kotła z niską temperaturą w okresach kiedy na zewnątrz jest ciepło i wracamy do punktu wyjścia. Wszystkie urządzenia regulacyjne zgodnie z przepisami instalujemy ZA odejściem do naczynia wzbiorczego czy przeponowego i ZA zaworem czy wężownicą schładzającą w układzie zamkniętym Kolejnym tematem jest sposób palenia. Najgorszy z możliwych to palenie w kotle górnego spalania poprzez narzucanie świeżego paliwa na rozżarzone paliwo. Może i wygodniej ale.... wychładzacie komorę spalania, odcinacie dopływ tlenu do paleniska, wychładzacie cząsteczki w trakcie spalania i to wszystko powoduje kopcenie i zanieczyszczenie kotłów. W kotłach górnego spalania należy więc palić OD GÓRY, prawie tak samo jak pali się palenisko retortowe. Spróbujcie a zobaczycie jak zmieni się Wasze życie :) Pali się dłużej, pali się czysto, pali się mniej i stabilniej. Temperatura spalin wbrew pozorom również jest niższa. Same zalety poza jedyną wadą, że po spaleniu trzeba rozpalać od nowa, ale w czystym palenisku bez żużla i z miałkim popiołem w popielniku. Jak widać z powyższego wpływ na zużycie kotła i komfort jego eksploatacji macie Wy sami i Wasz instalator czy to, czego od Niego będziecie wymagali. Ważne też by poznać swój kocioł i palić w nim tak, jak wymaga jego konstrukcja. Warto też czytać instrukcje obsługi. Mam nadzieję, że wyjaśniłem skąd problemy z trwałością kotłów. Nie ma znaczenia ciężar, grubość blachy itp. jeżeli kocioł będzie niepoprawnie eksploatowany. Oczywiście można dyskutować o żywotności urządzeń w zależności od materiału kiedy wszystkie będą poprawnie eksploatowane. Tutaj zapewne uwydatnią się różnice pomiędzy żeliwem, stalą i jej grubością czy gatunkiem. Ale najpierw po prostu trzeba nauczyć się w kotle palić i go czyścić. Niektóre osoby potrafią 2 x w tygodniu myć samochód, a nie czyszczą kotła nawet raz w miesiącu, nie rozumiem takiego podejścia. Pozdrawiam i życzę bezawaryjnej eksploatacji kotłów Tomek
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tej strony zgadzasz się na Polityka prywatności.