Czyszczony był niby pod koniec września, ale mam pewne wątpliwości, czy kominiarz się faktycznie do tego przyłożył... Wizyta była szybka, dał parę rad, wybrał sadzę tam u dołu, zgarnął prawie 100 zł i poszedł.
Palone było najpierw węglem niestety... Gdyby to zależało ode mnie od początku leciałby koks. Moja mama kupiła tanio węgiel od kolesi z Wałbrzycha, a tam wiadomo, jakieś biedaszyby itd. Węgiel był dosyć mokry na początku. Dodatkowo trochę się zmieszał z trocinami, którymi to moja mama wbrew mojemu sprzeciwowi chciała zabezpieczyć drzwiczki od piwnicy, by je uszczelnić. W połowie grudnia kupiliśmy koks. Najpierw było maks. 44 stopnie, potem coś się polepszyło i paliliśmy po 2 dni z rzędu non stop, temperatura była ok. 50 stopni, maks. 55. Potem paliło się na tyle dobrze, że 3 dni non stop lecieliśmy, nawet raz do 60 stopni dobiłem. Co prawda luft w dolnych drzwiczkach musiał być cały czas na full otwarty, żeby się cały czas tak samo paliło, ale i to dobre, biorąc pod uwagę to, że wcześniej było tak kiepsko.
Kiedyś jak paliłem bez najmniejszego trudu uzyskiwałem średnio 60 stopni, a jak się chciało to i 80 dobijało. Paliliśmy głównie koksem. Nasz piec jest właśnie przeznaczony do palenia koksem.
Czasem zdarzało się też, że nie miałem przez kilka dni suchego drzewa za dużo, więc trzeba było rozpalać z wilgotnym, więc to też się na pewno odbiło.