Skocz do zawartości

dasta

Forumowicz
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

O dasta

  • Urodziny 08.05.1957

Metody kontaktu

  • Adres strony www
    http://

O sobie

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Lokalizacja
    Krzywe Koło

Osiągnięcia dasta

Żółtodziób

Żółtodziób (2/14)

  • Pierwszy post
  • Starter dyskusji
  • Tydzień pierwszy zaliczony
  • Miesiąc później
  • Od roku na pokładzie

Najnowsze odznaki

0

Reputacja

  1. dasta

    Problem ze spalaniem miału

    Dzięki ;) Piotrek, to co piszesz pokrywa się z moimi przypuszczeniami, widziałem tu pewną analogię - z mokrego piasku zamek da się zbudować, a z suchego to się rozsypie. Domieszka też by pomogła, bo miał z dodatkiem groszku problemu nie sprawiał. No cóż, człowiek uczy się na błędach, wnioski wyciągnięte, do realizacji w następnym sezonie :) Pozdrowienia
  2. dasta

    Problem ze spalaniem miału

    Witam serdecznie, jakoś tak na początku marca, zakupiłem do swojego kotła mieszankę miału i ekogroszku w proporcji 1:1. Zaznaczam, że mam u siebie palnik bez retorty, takie coś przypominające korytko, ponoć przystosowane do spalania ekogroszku i miału. Mieszanka spalała się nawet nieźle, pojawiały się spieki, ale nie były specjalnie uciążliwe. Generalnie pilnowałem, aby nie zablokowały luki między brzegiem palnika, a ścianką kotła. Czyszcząc palnik przed północą miałem spokój do rana. Po spaleniu tony tej mieszanki poszedłem dalej i od środy próbuję palenia samym miałem (co zgodnie z zapewnieniem sprzedawcy miało nie sprawiać problemów). No i zaczęła się masakra :) , jeśli chodzi o samo spalanie, to jeszcze jakoś to idzie, owszem są spieki, ale w tej chwili najgorszym problemem jest samo podawanie miału. Na początku wrzuciłem do podajniku kilka wiader miału (na szczęście nie zapełniłem go po brzegi), po około dwóch godzinach od rozpalenia temperatura zaczęła spadać, a ogień przygasać, zacząłem wybierać to co wsypałem i okazało się, że na dole, nad wyjściem z podajnika do ślimaka zrobiło się coś w rodzaju kopuły, ten miał jakoś skleił się i za nic nie chciał spadać na ślimak, co spadło to się spaliło i na tym koniec. Teraz, żeby jakoś palić muszę co godzinę średnio dziobać w ten miał w podajniku, aby wymusić opadanie na ślimak. No cóż, ja bym nie powiedział, że ten mój kocioł może być opalany miałem ;)
  3. Nie mam, niestety :) Instalacja zaplanowana na następny sezon grzewczy, ten się muszę przemęczyć, mam nadzieję, że wiosenne klimaty już się nie wycofają. A póki co zmniejszyłem czas przerwy w trybie pracy o 3 sek. jak na razie znacznie więcej czasu niż poprzednio kocioł znajduje się w trybie podtrzymywania. Niestety znowu pojawiły się spieki na palenisku. Jutro sprawdzę jak zmieniło się dobowe spalanie.
  4. Dzięki za odpowiedź :) No właśnie się biję z myślami, czy te próby skrócenia czasu podawania idą w dobrym kierunku. Może trzeba wrócić do sugesti pana od sterowników i oba czasy dość istotnie zwiększyć, tym razem na spokojnie :) A może na początek jedynie zmienić proporcje między podawaniem, a pauzą. No cóż i chciałbym i boję się :) Chyba w czasie weekendu zmienię nastawy, a do tego co mam teraz zawsze mogę wrócić. A 85 m2 to parter, nad tym jest jeszcze poddasze, ocieplone.
  5. Witam serdecznie, Mój przypadek to nic nowego na forum, ale może ktoś się nim zainteresuje. Czytam posty z forum, staram się stosować do rad doświadczonych kolegów, ale jak dotąd rezultaty mam mizerne raczej :) . Przepraszam za długość postu, staram się dokładnie opisać problem, a mam za mało wiedzy, aby ocenić, które fakty będą przydatne, a które zbędne. A mój problem to jak w temacie - duże spalanie kotła na ekogroszek. Na pewno sedno tkwi w ustawieniach, próbowałem, ale nie bardzo wiem co dalej robić... Mam pleszewski kocioł KWM-SGR 19 KW z regulatorem Ognik Plus. Kocioł posiada podajnik samoczyszczący (wedle nomenklatury producenta) (jak tutaj: http://www.kom-ster.pl/produkty/uklady.jpg), jak się zdążyłem zorientować nie jest to "typowa" retorta, fakt ten może mieć znaczenie. Regulator daje do dyspozycji następujące parametry: Pa - pauza między dawkami paliwa , Pd - czas pracy podajnika (te dwa parametry dotyczą trybu pracy), Ob - limit obrotów dmuchawy * 10%, Po - podtrzymanie ognia w minutach (odstępy czasu między podawaniem paliwa), tP - czas pracy dmuchawy i podajnika w sekundach. Dom z lat sześćdziesiątych, cegła, nie ocieplony, powierzchnia 85 m2. Poddasze ocieplone 20 cm wełny mineralnej. Instalacja nowa, miedź, grzejniki nowe. CWU 120 l (na oko, bo "odziedziczony" po poprzednim właścicielu). Po zamontowaniu kotła instalator przyznał się, że tego typu podajnik widzi po raz pierwszy i nie bardzo wie jakie ustawienia zadać na początek, ustawił je zgodnie ze swoim doświadczeniem z podajnikami retortowymi, Pa = 30, Pd = 7, pozostałe parametry pozostawił bez zmian, czyli: Ob = 10, Po = 60, tP= 50. Kocioł według tych ustawień pracował kilka godzin, nie dochodził do zadanej temperatury ustawionej na 55 st., a następnie sterownik wyłaczał podajnik z komunikatem ALA3 (uszkodzony podajnik, źle ustawiona dawka paliwa, uszkodzony klin zła jakość paliwa). Próbowałem korygować ustawienia zmniejszając czas Pa, jednak nie udało mi się uzyskać ciągłej pracy kotła. Następnego dnia zadzwoniłem do pana kompetentnego w ustawieniach sterownika, którego numer dostałem od sprzedawcy. Na wstępie padło pytanie o rodzaj podajnika - czy retorta, czy samoczyszczący (stąd moje przypuszczenie, że ma to wpływ na ustawienia). Zgodnie z zaleceniami ustawiłem: Pa = 99 (maksimum), Pd = 30, Ob = 7, Po = 3, tP = 15. No i po zmianie jakiś efekt uzyskałem, temperatura rosła, nie było już ALA3, ale za to pojawiła się ALA1 (ogień w podajniku) :) . Kolejne telefony i rady, aby wprowadzać korekty czasem podawania (Pd). Zacząłem zmniejszać ten czas, nie ukrywam, że w tym momencie wpadłem w lekką panikę i zmiany wprowadzałem dość chaotycznie, po prostu bałem się tej ALA1 i sprzątania po niej (zasypany palnik, kupa węglą w popielniku, konieczność rozpalania itp). Krótko mówiąc po serii gorączkowo wprowadzanych korekt pozbyłem się ognia w podajniku na ustawieniach Pa = 77, Pd = 17, Ob=6, Po=3, tP=16 przy tych ustawieniach wróciła ALA3,a kocioł nie uzyskiwał odpowiedniej temperatury. Przez tydzień takich eksperymentów kocioł pochłonął mi 0.5 t. groszku :) . Przez cały ten czas na palniku tworzyły się grube spieki z czasem blokujące wyjście z palnika. Nie wiem, czy to efekt ustawień, czy marna jakość groszku. Od tego mometu zmieniłem groszek i usystematyzowałem korekty ustawień. Chciałem zredukować spalanie, dlatego szedłem w kierunku zmniejszenia czasu podawania, czasem pauzy korygując pojawiające się problemy z osiągnięciem zadanej temperatury kotła (55 st.) i ALA3 to w trybie pracy. W trybie podtrzymywania zwiększyłem czas Po do 4 min. Nie wiem, czy to dobry kierunek był. Po kilku dniach z ustawień wyjściowych jakie podałem i spalania 60 kg/dobę doszedłem do ustawień: Pa=63 Pd=12 Ob=6, Po=4, tP=15 spalanie około 42 kg/dobę - (to są wyniki z dnia dzisiejszego) Przez cały czas spalanie wolno, ale malało, no ale jak sądzę jest to wciąż dużo za dużo. Popiół jest cały czas podobny do popcornu, czasem grubszy, czasem drobniejszy, ale nigdy nie jest to pył, ani popiół przypominający ten z wypalonego papierosa (w międzyczasie miałem tydzień przerwy w eksperymentach ze sterownikiem, wypaliłem resztki węgla po starym kociołku, w tym czasie popiół był drobny i miąłki jak mąka). Kocioł po osiągnięciu zadanej temperatury pracuje w trybie podtrzymywania krótko, przez kilka minut, w czasie moich obserwacji ten czas zbliżał sie do 10 minut maksimum, a następnie ochładza się, przechodzi w tryb pracy, dalej ochładza się do mniej więcej 51-52 stopni i zaczyna się rozgrzewać. Ogólnie rzecz biorąc czas poświęcony na pracę (rozgrzewanie) jest znaaaaaaacznie dłuższy niż czas podtrzymywania. Nie wiem, czy tak powinno być. Przez cały czas przesłona dmuchawy jest otwarta na mniej więcej 50%. Nie widzę zmian w kolorze płomienia, bez względu na ustawienia wydaje mi się taki sam. Nie wiem, czy obrany przeze mnie kierunek zmian jest właściwy, może nie powinienem zmniejszać czasu podawania, a przeciwnie zwiększyć powiększając jednocześnie pauzę ? Dalej nie wiem też, czy cykle pracy w moim kotle są poprawne, czy też powinienem coś zmieniać w ustawieniach trybu podtrzymywania, aby czas pracy w tym trybie był dłuższy ? Tutaj nie za bardzo wiem jak manewrować dwoma dostępnymi w tym trybie parametrami (Po i tP). Nie czekam na gotową receptę, liczę na jakieś wskazówki :) Pozdrawiam serdecznie.
  6. Witam, Jestem co prawda jeszcze "zielony" jeśli chodzi o kotły na paliwo stałe, ale wtrącę swoje trzy grosze. W zeszłym roku przeprowadziliśmy się na wieś i naraz zamiast wygodnego, bezobsługowego kotła gazowego zasilanego z sieci mus było przesiąść się na całkiem inne urządzenie. Prawdę mówiąc zanim jeszcze zmieniliśmy miejsce zamieszkania byłem przekonany, że kocioł z podajnikiem na ekogroszek to jest źródło ciepła dla nas. Poczytałem trochę artykułów, trochę opini z forów, poczytałem o problemach z ustawieniami sterownika, ale założyłem, że jako informatyk poradzę sobie z nim bez problemów. Możliwości finansowe nie pozwoliły na zakup kotła przed sezonem grzewczym, więc na początek zostaliśmy skazani na kocioł jaki pozostawił nam poprzedni właściciel (kocioł to chyba za dużo powiedziane - ustrojstwo miało pozrywaną obudowę trzymającą się na paru nitach, czy śrubach, drzwiczki trzymające się na słowie honoru, a nie na zawijasach, a całość pokryta ładną równą warstwą rdzy, jak się potem dowiedzieliśmy, zostało toto przywiezione ze złomowca w miejsce kociołka który miał nam zostawić :) ). Można było kupić nowy kocioł, ale myśmy chcieli koniecznie z podajnikiem, więc postanowiliśmy póki się da korzystać z tego co jest dopóki finanse nie pozwolą na zakup. No i jakoś to grzało :) Ale.... każde rozpalenie to kotłownia cała w sadzy, dymie, kurzu. Pył przedostawał się do mieszkania mimo uszczelnienia drzwi (kotłownia jest dobudowana do domku, od części mieszkalnej oddziela ją sionka). W palenisku węgiel palił się jedynie blisko drzwiczek, trzeba było tego pilnować, podkładać opał co maksimum 2 godziny. Przez noc wygasał, ranek to najczęściej walka z ponownym rozpaleniem, potem wietrzenie kotlowni. Spalało toto tonę węgla przez 3 tygodnie. No ale jakoś grzało do połowy stycznia, kiedy to zamontowano nam nowy kociołek z podajnikiem. Święto w rodzinie :) Pan instalator stwierdził, że mamy jakiś nietypowy palnik, z którym on doświadczeń nie ma i ustawił "swoje" typowe parametry dla standardowej retorty (ten nasz palnik, to producent określa jako "samoczyszczący", coś na kształt rynny, rura podajnika przechodzi w takie cóś właśnie do rynny podobne). No i zaczęły się schody... Na początek sterownik co kilka godzin wyłączał podajnik sygnalizując ALA3 (brak paliwa, uszkodzony podajnik itp). Potem telefoniczne konsultacje ze specjalistą od sterowników, po korekcie dla odmiany ALA1 (ogień w podajniku). Kolejne konsultacje, kolejne korekty i w końcu kocioł pracuje w sposób ciągły, bez żadnych "AL", ale coby nie było za pięknie, to pali jak smok :):/ Na dobę w okolicach 60 kg. Czyli sporo więcej niż to stareńkie urządzenie ze złomowca !!! Żeby nie było wątpliwości, to dom ma 85 m2 z poddaszem ocieplonym 20 cm wełny. Ale jaki wielki by nie był, to nie mogę zrozumieć w jaki sposób nowoczesny, wysokosprawny, ekonomiczny, skomputeryzowany kocioł może palić więcej niż 19 letni zabytek ledwo trzymający się w całości. Rozumiem, że przede mną jeszcze wiele eksperymentów z odpowiednimi ustawieniami, ale dlaczego one tyle kosztują ?? Optymistycznie zakładałem, że różnica w cenie między kotłem z podajnikiem, a zwykłym nowym kotłem zwróci mi się w ciągu kilku sezonów, a tymczasem przez dobę "wrzucam" do kotła kole 30 zł i nie wiem kiedy (mam jeszcze odrobinę optymizmu więc piszę "kiedy", a nie "czy") spalanie zaczie mi spadać. Może to zboczenie zawodowe, ale wyobrażałem sobie, że takie same dane wejściowe podane do sterownika wygenerują takie same dane wyjściowe, a tymczasem tutaj jest zbyt wiele czynników na które nie mam wpływu, mam na myśli np wielkość domu, jego stan, komin, jakość węgla itp, itd. Może rozwiązaniem choćby częściowym jest sterownik PID, może zawór czterodrożny, ale i to i to musi poczekać. Gdybym dzisiaj miał jeszcze raz wybierać - kocioł z podajnikiem, czy bez, to sam nie wiem co bym wybrał. Gdyby poprzedni właściciel zostawił w miarę porządny kocioł bez podajnika, to też nie wiem, czy już bym do niego nie wrócił. No cóż na dzień dzisiajszy moje nastawienie do kotła z podajnikiem dobrze określa powiedzenie byłego prezydenta "jestem za, a nawet przeciw" :) Pozdrawiam.
  7. dasta

    witam serdecznie

    Witam wszystkich, na imię mam Staszek, od niedawna jestem właścicielem kotła z podajnikiem, a w ślad za tym paru nowych problemów na głowie :) Mam nadzieję, że znajdę pomoc w pozbyciu się przynajmniej większości z nich. Pozdrawiam :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tej strony zgadzasz się na Polityka prywatności.