Dzień dobry bardzo :)
Drodzy Panowie! Przede wszystkim dziękuję bardzo za poświęcenie tyle swej cennej uwagi mojemu piecowi :o
Przyznać ponadto muszę, że jestem pod wielkim wrażeniem. Nawet nie przypuszczałam, że forum o ogrzewaniu da mi więcej satysfakcji niźli obejrzenie np. "Dystrykt9" (swoją drogą nie polecam :)). Chylę przed Wami me czoło...
Uwielbiam takie analizy, sama choć laik i baba ponadto, lubię miętolić temat czekając na Eurekę. I tak przez całe życie. Jednak przejdę do rzeczy.
Wczoraj zaparłam się i nastawiając się z góry na uczynienie z mojego mieszkania wędzarni zaczęłam palić nieszczęsne gazety (m.in. Fakt, dostałam z kiosku, bo się nie sprzedawał :angry:). Nie wiem czy to wina Faktu, Wyborczej czy innego licha, ale jak się paliło, tak po jakiś 10 min. tak zaczęło się dymić, że nawet mój pies uwielbiający zapach wędzonej szynki, tym razem postanowił iść precz z domu (za jakiś czas zobaczyłam go hasającego z suką). Mój dzielny, niestrudzony mąż nie poddał się, palił nadal, kopcił, palił, smrodził, palił, wędził i... jak zahuczało! Jak zawiało! Jak pociągnęło! Byłam pod wrażeniem B) Nawet wilgotne drewno hajcowało się niczym dusza potępiona w piekle.
Ki diabeł siedział w kominie? Nie wiem. Może faktycznie pomogły zaklęcia (nie przytoczę, proszę wybaczyć :angry:), opić też opiliśmy, co nam tam (wprawdzie po fakcie, ale chyba też się liczy?). Teraz tylko zastanawiam się czy korek ten poszedł prosto do nieba czy zagnieździł się znów i czeka paskuda na moje uwędzenie, niecnie nabijając się ze mnie? Się zobaczy...
Pozdrawiam panów analityków ciepłowniczych ciepło niczym kafel z pieca.
Płeć ponoć piękna o wdzięcznym imieniu Kaflara...