Witam, w tematach około-remontowych jestem dość zielony a przede mną ważna decyzja.
Remontuję dom z 1972 r. Ocieplenie ścian, dachu, wymiana pieca węglowego na gazowy + wykończenie wnętrza.
W domu instalacja wodna jest na rurach stalowych o dużej średnicy - niewymienianych od nowości (czyli od 53 lat).
Gdy instalacja wodna nie jest używana przez jakiś czas (budynek obecnie niezamieszkany), na początku leci rudawa woda (korozja w rurach?)
W grudniu rozpaliliśmy w piecu, dom się zagrzał, nie było żadnego problemu z rurami - nic nie ciekło w piwnicy ani przy kaloryferach, nic nie pękło. Wcześniej dom stał nieogrzeany i niezamieszkany przez 9 lat.
Chcemy zrobić kuchnię całkowicie na nowo, w łazience chcielibyśmy zostawić kafelki i wannę (co jest niemożliwe przy wymianie rur, jak domniemam)
Jeśli rury są w złym stanie i mogą w ciągu kilku lat pęknąć (albo woda jest przez to niebezpieczna do spożycia) - chcielibyśmy wymienić rury, aby uniknąć kucia nowych kafelek, uszkodzenia mebli, ścian... wiadomo. Zmusiłoby to nas jednak do gruntownego remontu również łazienki, co zwiększa dodatkowo koszty.
Dlatego jeśli nie jest to konieczne i rury okazałoby się w dobrym stanie - wolelibyśmy je zostawić.
Jak myślicie, która opcja jest lepsza?
1. Powinienem zostawić te rury w spokoju, bo jeszcze min. 15-20 lat posłużą (oszczędność nie tylko na wymianie, ale również tańszy remont łazienki)
2. Wręcz przeciwnie - nie ma szans by po takim czasie i przy rdzawej wodzie rury były w dobrym stanie i na pewno są do wymiany na plastikowe (droższa opcja, ale ryzyko zalania jest zbyt duże, by je zignorować)
Pytanie bonusowe - myślicie, że ma sens zanieść wodę do przebadania w laboratorium, aby sprawdzić czy nadaje się do spożycia?