Cześć, czeka mnie remont kuchni i muszę zlikwidować jeden z dwóch grzejników, ponieważ będzie tam zabudowa szafkami. Padł pomysł, żeby po likwidacji grzejnika wykorzystać jego przyłącza i rozłożyć na podłodze ogrzewanie podłogowe. Obecnie podłoga to OSB na legarach, od spodu ocieplone stryopianem. Zastanawiam się naz sensem i sposobem położenia ogrzewania w tym pomieszczeniu.
Plusem systemu mokrego byłaby większa stabilność podłoża i z tego co doczytałem w innych wątkach również większa kondensacja ciepła przez podłogę. Stabilność może być dosyć kluczowa, ponieważ na podłodze będą płytki z trawertynu. Minusem zdecydowanie byłoby kładzenie tego ogrzewania i ciężkość materiałów. Jako, że jest to parter to podłoga powinna dać sobie radę, ale z tego co widziałem wylewka na OSB nie zawsze jest taka prosta, a patrząc na ilość narzędzi, być może prawie porównywalna cenowo.
System suchy z kolei jest bardzo prosty do ułożenia. Podobno można kłaść na nim płytki po zastosowaniu podkładu kompensacyjnego, no ale tani nie jest.
Tutaj parę pytań:
Czy macie doświadczenie z kładzeniem podłogówki na OSB i później kładzeniu na to płytek (w moim wypadku kamiennych)?
Czy jest sens podłączania się pod stare wyjście kaloryfera (zrobione z PEX-ALU-PEX), bez dodatkowych przeróbek instalacji?
Jaka powinna byc maksymalna długość pętli i jakie powino byc jej zagęszczenie na ogrzewanej powierzchni?
Dodatkowo, grzeję teraz piecem na ekogroszek. Część podłogi na parterze (w przedpokoju i łazience) jest już ogrzana podłogówką. Reszta powierzchni ogrzewana kaloryferami.
Poglądowy rysunek jak podłogówka ma wyglądać. Po prawej stronie jest kaloryfer, który zostaje.