Skocz do zawartości

waldemar530

Forumowicz
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia waldemar530

Nowicjusz

Nowicjusz (1/14)

  • Pierwszy post
  • Tydzień pierwszy zaliczony
  • Miesiąc później
  • Od roku na pokładzie

Najnowsze odznaki

0

Reputacja

  1. Witam. Dorzucę może co nieco z moich obserwacji, bo fachmanem w tej dziedzinie nie jestem, tylko metodą prób i błedów dochodzę do pewnych wniosków. Po pierwsze - może ktoś z forumowiczów, który to przeżył opisze co się dzieje gdy zapali się sadza w kominie i czym to grozi - to w kwesti podpowiadania żeby dać kopciucha do komina dla sprawdzenia ciągu - ja stanowczo odradzam takie operacje. Komin podobnie jak katalizator w samochodzie musi mieć swoją temperaturę dla prawidłowego działania - czyli spaliny z pieca powinny go nagrzać - niedogrzane ściany komina powodują to, że bardzo szybko zarastają sadzą. W ciepłym zaś kominie działa fizyka - ciepło unosi się do góry zasysając powietrze (dym) z pieca. Wniosek: za duży (niedogrzany)komin - brak "cugu" i dymienie z pieca. W moim domu niemiec wybudował komin, który w środku miał wymiary 50X50 cm! Problem z paleniem i dymieniem był. Wsadziłem do środka rurę 150 (wyjście z pieca)kolano i tak ze 3,5 metra rury kominowej w tym przepastnym kominie i problemy z paleniem i dymieniem ustały - nawet przy 18C na zewnątrz. Po drugie - jeśli chodzi o wysokość komina to zgadzam się że powinien być wyżej niż kalenica domu, bo wiatr wiejąc zawija na kalenicy i może być że dmucha prosto w niższy komin i wszystko zmienia kierunek - czyli zamiast uchodzić na zewnątrz jest wtłaczane przez piec do domu. Po trzecie - proste - ile wychodzi z komina - tyle musi wejść do pieca, a piec z kąd ma nabrać tyle powietrza jeśli kotłownia jest szczelna? Powodzenia przy pracach. Pozdrawiam.
  2. Rozbieranie i składanie camino to bajka, trzeba tylko pamiętać o kilku zasadach. Jest gdzieś film z rozbierania jakiegoś żeliwniaka, więc jest o co się podeprzeć. Ja do rozbierania użyłem siekierkę zamiast śrubokręta - bo ostrze cienkie i długie i mniejsze prawdopodobieństwo wykruszenia elementów - może też być bardzo szeroki przecinak. Miejsca od których powinniśmy zacząć rozbiórkę - wbijanie w moim przypadku siekierki - to wybrzuszenie górne i wybrzuszenie dolne, czyli jak najbliżej tulei. Uwaga tuleje też są żeliwne - trzeba to robić równomiernie - starać się aby różnica w szparce przy dolnej tulei i górnej tulei nie przekraczała ok. 1 cm. - dlaczego? - tulejka najnormalniej też może pęknąć i "mamy pozamiatane" jeśli nie mamy zapasowej. Do tulejki jest ok. 3cm. więc jak się segmenty rozejdą troszkę i tulejkę będzie już widać trzeba przestawić nasz przyrząd rozpierający(śrubokręt, przecinak lub siekierkę) tak aby jej nie uszkodzić przy dalszym wbijaniu. I w ten sposób "jedziemy" od pierwszego segmentu aż do ostatniego. Tulejki jeśli zostaną w którymś segmencie to lepiej ich nie ruszać bo po co - można zapamiętać czy zaznaczyć kolejność który z którym. Teraz szczotka stalowa na szlifierkę kątową i czyścimy segmenty - szczególnie krawędzie gdzie są pozostałości po starym uszczelniaczu i tulejki. Teraz co trzeba wiedzieć aby to wszystko poskładać do kupy. Z przedniego członu wykręcamy korek dolny calowy i miarkownik ciągu u góry lub zaślepke po nim. Musimy przygotować sobie dwie śruby do skręcania członów - wbrew opiniom nie chcą się zejść dobrowolnie a stukanie w cienkościenne żeliwo jest niebezpieczne - bo można je uszkodzić bardzo szybko. Jakie śruby? Ja próbowałem 12 i nie dałem rady czyli min, 16 ale nie więcej nic 1cal bo musi przecież przejść przez otwór po korku - a im większa śruba tym lepiej to możemy zrobić. W żadnym wypadku nie wkładamy śrub w "uszy" i nogi pieca aby go zciągnąć - te śruby zakładamy gdy człony już są poskładane - ich zadanie to tylko i wyłącznie trzymać wszystko w kupie aby się nie rozlazło - dlaczego? bo jak już wspomniałem żeliwo jest kruche - możemy ucho urwać, jeśli samo to pół biedy - jeśli wyrwiemy większą dziurę to lipa - przód lub tył do wymiany bo piec dziurawy(pouczenie Pana który sprzedawał części i miał reklamacje na uszkodzone uszy przy składaniu - chyba wie co mówi). Dobra - jak już segmenty wyczyścimy nakładamy uszczelniacze. Kupiłem silikon na 500oC. aby nanieść cieniutką warstwę "pro forma" na same tulejki - "przy wodzie" większej temp. nie nie powinno być, oraz uszczelniacz do pieców, kominków, palenisk etc. na 1200oC - ten uszczelniacz układamy w rowki na obrzeżach segmentu i pamiętajmy że rowki te są też na około gniazd tulejek (musimy uszczelnić - osłonić od ognia same tulejki i nasz silikon na 500 C - aby się nie wypalił) - nie żałujemy - co za dużo to się wyciśnie - ale będzie szczelne. Smarujemy, składamy, zakładamy śruby i skręcamy - pamiętamy o zasadzie z rozbierania - tzn skręcamy równomiernie. Jak segment "siądzie" jeden na drugim - zdejmujemy śruby ściągające - smarujemy następny segment, składamy, ściągamy i tak aż do końca. Jak piecyk będzie już kompletny zakładamy śruby które trzymają wszystko w kupie(dwie w nogach i dwie u góry). Teraz można wsadzić do pieca silną żarówke i pooglądać go z zewnątrz czy niema prześwitów między członami - jeśli są nakładamy z zewnątrz uszczelniacz ten na 1200C i zaklejamy dziurki - aby nie dymił na zewnątrz i nie brał lewego powietrza do paleniska(palenie niekontrolowane). Wstawiamy piecyk na miejsce, robimy próbę wodną czy nie cieknie, jeśli nie, rozpalamy i cieszymy się z dobrze wykonanej roboty - jesteśmy z siebie dumni. Uszczelniacz na 1200C długo schnie - twardnieje - ale jak się rozgrzeje piecyk to twardnieje w try miga. Jakby co - to pytać - co dwie głowy to nie jedna, a kto pyta nie błądzi. Powodzenia przy pracach. Pozdrawiam
  3. Witam. Miałem mały problem z camino ale już wszystko jest ok. Wyobraźcie sobie że od ponad 40 lat tłuką te piece i dalej mają wzięcie! W moim pękł tylny segment więc pojechałem do fabryki do Nowej Soli kupiłem nowy tył i wymieniłem w piecu z 1972 roku i pasował - nic się nie zmieniło. Kolego Leśniczówka - co głowa to rozum. Można do takiego wniosku dojść po lekturze większości postów. Nie spróbujesz nie uwierzysz. Twój piecyk jak wyczytałem na stronie Dozametu będzie miał ok. 20,93 kW. Jeden segment żeliwniaka kaloryfera ok.125 W. - gdzieś wyczytałem. Więc troszkę matematyki i już wiemy że tak skonfigurowany piecyk powinien "pociągnąć" ok. 167 żeber. Jak liczą zapotrzebowanie żeber na pomieszczenie - jedni na m2 inni na m3 - ta druga opcja jest chyba właściwsza. Reszta to sfera badań gdzie dołożyć, a gdzie starcza - tego nikt nie wyliczy dokładnie. Jak ciepłe jest pomieszczenie, jak szybko się wychładza, czy słońce w dzień pomaga, czy dzieciaki ganiają z pokoju do pokoju przez chłodniejszy korytarz i "wietrzą" pomieszczenie. Sam zmontowałem c.o. w domu - bez żadnej fachowej wiedzy i o dziwo działa. Moje doświadczenia w tej dziedzinie: pompa wody pracuje non stop - bo ciepło z pieca trzeba "przetransportować" do grzejników. Miarkownik ciągu? Dziwna rzecz i nie doskonała - wsad w piecu ciągle się pali - raz szybciej, a raz wolniej - długopalność? - im więcej nałożysz tym dłużej się pali. Ja zamontowałem sterowanie drzwiczkami popielnika na termostat i wydaje mi się że jest to bardzo dobre rozwiązanie. Z matmy nie byłem za mocny więc w obliczeniach może być babol - sorki ;-) Pozdrawiam
  4. Witam wszystkich caminowców. Siedem lat temu kolega chciał się pozbyć żeliwniaka więc go przygarnołem. Zastąpił blaszaka który zaczął przeciekać (postępująca korozja). Sześcioczłonowy camino KWD-K13 ogrzewa starą 130 letnią poniemiecką chałupę(ok.160m2 i 3,10 wysokości). Ponieważ moich emerytów ni jak nie szło przeszkolić z obsługi pieca c.o. (zawsze palili w piecach kaflowych) musiałem go zmodernizować, a mianowicie: termostat z bojlera z pokrętłem regulacji temperatury- czujnik przytwierdziłem do rury na wyjściu z pieca + mechanizm z wycieraczek malucha 126p i zmontowałem prosty układ - za niska temperatura - termostat daje sygnał - mechanizm otwiera małe drzwiczki popielnika - gdy temp. osiągnie ustawioną pokrętłem wartość - termostat daje sygnał - mechanizm zamyka popielnik - piec odpoczywa. Działało aż miło było patrzeć. W słoneczne dni gdy planeta dogrzewała przez okna mieszkanie otwierał się rzadziej, w nocy gdy było zimniej "załączał" się częściej. W normalnej eksploatacji z pompą wody pracował na ok. 40-44 st.C. - przy silnych mrozach ok. 50 st.C. na piecu - 30minut pracy i ok 60 pauzy. Z tym mechanizmem potrafił wytrzymać bez problemu ok. 14 godzin. No i się stało - pozostawiłem go bez opieki i mrozik przyłapał i uszkodził tylny człon - pękł. Mam teraz zgryza bo części zamienne są, ale czy będą pasowały? Moje "cacuszko" jest z 1972 roku, numer seryjny 10028. Na "oko" to samo, ale czy na pewno?. Może ktoś wie czy wymiary pozostały bez zmian - czy teraz kupiony tylny człon zapasuje na mój piecyk - czy też to już całkiem inna produkcja? Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tej strony zgadzasz się na Polityka prywatności.