Witam Wszystkich,
Mieszkam w domu o powierzchni ok. 170m2 (stare budownictwo - lata osiemdziesiąte, ocieplony dach i wymienione okna na plastikowe). Dom jest ogrzewany piecem LING 25 (25kW) na eko groszek, sterownik do pieca - Geco G-403-502, a pompa C.O. 25POr40C (o mocy: I bieg - 30W, II - 45W, III - 60W) ustawiona jest na WYJŚCIU z pieca. W domu znajdują się kaloryfery w postaci aluminiowych żeberek - 187sztuk (162 wysokich na 56cm, a pozostałe - 42cm). 104 żeberka (w tym 10 mniejszych) znajdują się na ok. 3-3,5m powyżej linii wody wypływającej z pieca, a reszta na ok. 1m. Do pieca jest dodatkowo podłączony boiler C.W.U. niestety nie wiem jaką moc ma pompka podłączona do niego, jeśli będzie to istotne to być może dam radę to sprawdzić. Układ ogrzewania NIE zawiera rozwiązania z zaworem 4-d.
A teraz wszystko po kolei:
Piec został zamontowany w lutym 2006 i na początku sprawował się dobrze - kaloryfery ładnie grzały i w domu można było chodzić wręcz na krótki rękaw. Wiem, że nieco później były jakieś problemy i piec nie mógł zaskoczyć. To chyba było podczas zamiany na tryb letni, ale czy zaraz w następne lato niestety nie pamiętam. W końcu jednak udało się jakoś ustawić, ale podczas następnego sezonu grzewczego w domu nie było już tak ciepło. Przez cały czas mnie nie było na miejscu i piecem zajmował się mój ojciec, w razie czego mogę podpytać na czym mogła polegać owa "awaria". W każdym razie kaloryfery były ciepłe do połowy. W związku z tym ojciec wymienił pompę do C.O. na taką o większej mocy 25POr60C (I bieg - 45W, II - 65W, III - 90W). Niby się poprawiło.
W tym sezonie są problemy prawie od początku. Temperatura na piecu była podnoszona z 60, na 65 i teraz na 70, podczas gdy temperatura na dworze była ok. 0 st. C. Podnoszenie temperatury właściwie nic nie zmieniało. Ojciec postanowił kupić jeszcze mocniejszą pompę. Ale teraz akurat jestem na miejscu i miałem okazje nieco zapoznać się z całą sytuacją.
A wygląda to tak:
Całych grzeje tylko 66 żeberek (większość jest na wysokości ok 3,5m). Chciałem załączyć odpowiedni schemat, ale instalacja założona w domu nie jest taka prosta do narysowania. Jeśli jednak okazałaby się pomocna, to mogę wykreślić coś na podobieństwo:).
W każdym razie 1 stycznia jak na dworze było ok. -2 st.C w "najcieplejszym" pokoju było jedynie 18 st. C (a na piecu 70) - wtedy zacząłem działać. Zabrałem się za ustawienie parametrów pieca, bo uważam, że sokoro wszystko chodziło dobrze zaraz na początku, to tak powinno pozostać bez dokładania kolejnych pomp. Ojciec chciał zainstalować prawdziwego potwora albo dołożyć drugą pompę (a nawet jeszcze dwie!), która wyciągałaby wodę z niektórych grzejników - tak żeby grzały całe. Obawiał się natomiast dotykania sterownika (poza ustawianiem temperatury na piecu), "żeby niczego nie zepsuć". Czytałem na tym forum, że instalowanie dodatkowych pomp może się skończyć tak, że cały obieg wody skupi się wyłącznie na nich.
Ustawienia pieca jakie odczytałem zanim zacząłem "zabawę", były następujące:
u0 - zadana temperatura wody wypływającej z pieca - 70 st. C
u1 - czas podawania węgla - 12s
u2 - czas postoju podajnika węgla - 50s
u3 - czas podtrzymywania - 55min.
u4 - opóźnienie wyłączenia wentylatora w podtrzymaniu - 51s (ustawiałem ten parametr na 43s, ale nie widziałem różnicy)
Popiół był w większości w postaci proszku, ale było też trochę żużlu (ale rozgniatałem go i w środku był wypalony).
Sporo czytałem o ustawianiu tych parametrów na forum i bezpiecznie zmieniłem na początku tylko czas podtrzymywania u3 - na 20min., tak jak najczęściej macie to ustawione u siebie. Tak naprawdę trudno powiedzieć, czy coś się zmieniło. Wydawało mi się, że tak - w domu było niby cieplej. Woda z kranu byłą wyraźnie cieplejsza.
Potem doczytałem, że ma być ładny "kopczyk":huh: powyżej linii rusztu. U mnie natomiast był to bardziej naleśnik. Więc stwierdziłem - trzeba dać więcej węgla, a przy okazji zmniejszę czas między podawaniami:
u0 - 70 st. C
u1 - 21s
u2 - 43s
u3 - 20min.
u4 - 51s
Zostawiłem tak piec na jakieś 3h, a jak wróciłem to oczom nie wierzyłem - na piecu było 58 st. C. Stwierdziłem "dobra - zamieniam wszystkie parametry tak jak ktoś z Was podawał":
u0 - 70 st. C
u1 - 23s
u2 - 37s
u3 - 20min.
u4 - 60s
Dodatkowo zmniejszyłem bieg pompki na I (było II)
I faktycznie, jak się zaczęło hajcować, to temperatura skoczyła na 70 st. C. Patrzyłem do pieca - był kopczyk i był płomień, że ho ho (wcześniej paliło się tak niemrawo). Płomień cały czas miał żółty kolor. Doszło do 70 st. C, tryb automatyczny się wyłączył i piec przeszedł w tryb podtrzymywania. Temperatura rosła - 72st. C (wcześniej też tak jakoś rosła, ale się nie przejmowałem, bo pomyślałem - bezwładność:)), tyle że tym razem zatrzymała się dopiero na 83 st. C! Otworzyłem drzwiczki, żeby w piecu "trochę" się ochłodziło. I w końcu się ochłodziło (drzwiczki w międzyczasie zamknąłem). Jak zaczęło spadać to zatrzymało się na 56! I zaczęło się wszystko od nowa.
Teraz wróciłem do początkowych ustawień (zanim zacząłem grzebać):
u0 - 70 st. C
u1 - 12s
u2 - 50s
u3 - 55min.
u4 - 51s
Ale jest to samo - nagrzeje się do 70, wyłączy tryb automatyczny, ale temp. rośnie do 78, a jak zacznie spadać to do 53 st. C. Pompka od C.O. wyłącza się poniżej temperatury 64 st. C. Wygląda to tak, że układ ogrzewania wpadł w drgania (o amplitudzie 23 st. C).
A kaloryfery cały czas nagrzewają się do połowy... Byłbym bardzo wdzięczny jak pomoglibyście mi wrócić do normalnego stanu pracy i przy okazji rozwiązać zagadkę kaloryferów nagrzewających się do połowy (na pewno nie są zapowietrzone). Chciałem wezwać majstra, który to zakładał, ale ojciec twierdzi, że on sam chyba nie do końca wie, jak to wszystko ma tam działać (kiedyś już go wzywał). Ale kto wie?
Z góry dziękuję Wam za pomoc!