Nawiązując komin sąsiada wygląda następująco:
- kąt nachylenia dachu mniej niż 12 st, komin został wymurowany na środku dachu na wysokości ok pół metra-na moje oko są w nim jeszcze 2 otwory wentylacyjne. Koleś, po interwencji, włożył rurę do otworu, z którego leci ten syf i wystaje sobie takowa na wysokość ok. 1-1,5 metra wzwyż. około 2 metry od tej rury znajduje się kalenica bliżniaczego budynku i ta rura jest od niej niższa. Na tą rurę, a w zasadzie konstrukcję prostokątną, sąsiad nałożył nasadkę (daszek..?) ale dzięki niej dym spadał centralnie na dół. Zdjął ją po naszej kolejnej próbie załatwienia polubownego sprawy. Moim zdaniem przekrój tej konstrukcji jest zbyt mały- nie wiem jaki ma piec, ale dom o wielkości jakies 150m2 i przekrój tej konstrukcji to jakieś 15/15cm, jest to blacha, nie wiem, czy włożył w to jakąś rurę... Generalnie pan sąsiad cały ten dom buduje i "udoskonala" bez żadnych pozwoleń, więc ten komin też jest wytworem jego wesołej twórczości typu "zrób se dom,bądź bohaterem". Po kilku naszych interwencjach dym w ciągu dnia był "miły"- biały, lecący cienką ścieżką ku górze, aż miło było popatrzeć:lol: Po godzinie 15-16, pan sąsiad zmianiał opał (?) i zaczynały się czary: szary, gęsty i gryzący syf. Nie wiem jak odnieść się do odległośći między kominem a sąsiednim domem, jaka powinna być zachowana, gdy domy stoją w niedalekiej od siebie odległości... Ale jeśli koleś pali czymś normalnym i ma wszystko dobrze zrobione, taka odległość nie ma chyba znaczenia? Sorry za niefachowe słownictwo, ja jestem tylko kobitą...:lol: