Skocz do zawartości

chaber69

Forumowicz
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia chaber69

Żółtodziób

Żółtodziób (2/14)

  • Pierwszy post
  • Współtwórca
  • Tydzień pierwszy zaliczony
  • Miesiąc później
  • Od roku na pokładzie

Najnowsze odznaki

0

Reputacja

  1. chaber69

    Czad?

    Ale ja w tych górnych drzwiach czy klapie (jakby to nie nazwać), to nie mam możliwości otwarcia mniejszej klapki, bo takiego czegoś tam nie ma. Wystarczy tylko uchylić te mniejsze drzwiczki na dole, żeby wszystko było ok? I szczerze powiedziawszy żadnego otworu wentylacyjnego poza drzwiami wychodzącymi na podwórze to ja tam nie widzę. Może po prostu nie wiem gdzie to jest, a jest to gdzieś schowane za rurami w kącie, bo przecież jak montowali to wszystko panowie przysłani z Urzędu Gminy to chyba nie mogli o takim czymś ważnym zapomnieć? Generalnie mam po prostu przez większość czasu otwarte te drzwi od dworu, które ok. 200 zamykam, ale też dłużej nie palę, bo nie ma po co. Jak będzie mróz trzaskający to będę musiała je zamknąć szybciej. Chyba zadzwonię w poniedziałek do Urzędu Gminy, żeby albo pokazali mi gdzie ta wentylacja albo ją w szybkim tempie wykonali.
  2. chaber69

    Czad?

    To jest mój piec, o którym pisałam - mam nadzieję, że można dostrzec co nieco, ale w korytarzu jest ciemno, nawet mimo zapalonej lampy. Tak sobie ostatnio myślałam, że skoro czad się wydziela w procesie spalania to czy jak ja zostawiam te drzwiczki dolne uchylone, to on tamtędy się nie wydostaje? Jak zamykam cały piec, to czasem się kiepsko pali i uchylam wtedy małe drzwiczki w drzwiach na dole - wtedy słyszę jak po dopływie powietrza od dołu piec łapie znowu porządny "cug". Wychodzi więc na to, że przez większą część palenia te piec musiałby być niedomknięty, ale czy wtedy ten czad nie będzie się wydostawał? To jest piec, który trzyma temperaturę, tylko pod warunkiem, że w nim się porządnie pali, tzn. są duże płomienie. Nie można nałożyć, drzewa i węgla i sobie iść odpoczywać, bo spali to szybko i trzeba dołożyć znowu bo temperatura spadnie, albo też nie spali się bo jest za dużo węgla i trzeba rozpalać od nowa. Kiepska sprawa z tym piecem, ale już się przyzwyczaiłam i nawet lubię w nim palić, ale nadal nie wiem czy wszystko jest o.k., choć sąsiadka się nie skarży.
  3. chaber69

    Czad?

    Wczoraj po południu na prośbę kominiarza jeszcze raz przeczyściłam piec i te miejsca, które sama czyszczę czyli kawal rury w korytarzu i klapka odśrubowywana z tyłu. Ponieważ niedawno tam czyściłam - w sumie nic wielkiego tam nie było do wyczyszczenia. W piecu paliło się wczoraj fantastycznie, na termometrze miałam 60, a w mieszkaniu pootwierane okna, bo trochę za wysoko było na piecu - 40 stopni by wystarczyło. A w piecu tylko dokładałam co godzinkę trochę drewna i szufelkę węgla. Paliłam od 16 do 18, dłużej nie a i tak było gorąco. Żadnego dymu, czadu czy czego tam jeszcze. Może to był jednorazowy wybryk mojego pieca, a może to był ich piec? Nie wiadomo, bo pan kominiarz nie stwierdził ani u mnie żadnych nieprawidłowości ani u nich. Chciałam bardzo serdecznie podziękować wszystkim, którzy odpowiedzieli na mojego posta. Zrobiłam zdjęcie swojego pieca, ale -niestety- jeśli chodzi o pewne kwestie techniczne to jestem kiepska i nie umiem przerzucić zdjęcia z telefonu na komputer. Postaram się to zrobić po podszkoleniu jutro i może wówczas któryś z Panów udzieli mi jakichś rad w kwestii palenia w moim piecu. Jeszcze raz dziękuję.
  4. chaber69

    Czad?

    U nich jest tak, że wchodzi się bezpośrednio do pokoju z korytarza, po lewej stronie w tym pokoju jest oddzielone pomieszczenie - ta mała kotłownia. O szczegółach technicznych nic nie wiem - panowie z gminy robili remont tego mieszkania i instalowali ten piec - był jakiś nadzór budowlany czy coś takiego, to chyba musi być wszystko u nich w porządku. Jakąś wentylację chyba muszą mieć, bo inaczej dawno by się podusili przecież.
  5. chaber69

    Czad?

    Sąsiedzi mają kotłownię w mieszkaniu, ale ona nie jest w pokoju, tylko został wybudowana dla kotłowni ścianka oddzielająca, tak że zrobili w tym dużym pokoju mały pokoik dla pieca. Sąsiedzi twierdzą, że dym przechodzi im nieszczelnymi drzwiami z korytarza i że to na pewno z mojego pieca, bo wczoraj go dokładnie obwąchali.
  6. chaber69

    Czad?

    To najbliższe wyglądem co znalazłam. Piec ma taki kształt, tyle że ma ten otwór do węgla na górze tak na ścięciu i tylko jeden otwór na dole, skąd się wybiera popiół i jednocześnie jest ten ruszt i wkładam tam papier do palenia, no i mieszam. W tych drzwiczkach są mniejsze drzwiczki, które można uchylić. Ten model na zdjęciu ma takie wajchy do zamykania - mój nie ma, klapę od góry się podnosi i zamyka normalnie a dół można tylko domknąć, ale dokręcić żadną w wajchą nie można.
  7. chaber69

    Czad?

    Na korytarzu nie ma okna, a jak otwieram drzwi przy wybieraniu popiołu z pieca i rozpalaniu, bo nie od razu złapie "cug" i wtedy rzeczywiście trochę dymi, ale tylko przez moment, to wychodzi i je zamyka, bo zimno. Postaram się poszukać w sieci, może znajdę gdzieś podobny, to napiszę co to za piec.
  8. chaber69

    Czad?

    Gmina zareagowała szybko, był pan kominiarz sprawdził wszystko, niby u mnie jest dobrze i dostałam zgodę na palenie w piecu. Na wiosnę mają piec wymienić na nowy. A pogotowia pani sąsiadka nie wezwała ani nie pojechała z dziećmi do lekarza. Nota bene widziałam dziś dwójkę młodszych - wyglądają kwitnąco. Nawrzeszczała na mnie razem ze swoją mamą przy kominiarzu i podsunęła mu pod nos torbę foliową, która trzymam w tym korytarzu z butelkami plastikowymi, krzycząc, że ją zatruwam bo palę butelki w piecu. A one tam po prostu są, bo w mieszkaniu nie mam na niej miejsca i jak się worek zapełni to wynoszę do kontenera na plastik. Moja córka jest astmatykiem i alergikiem - nie przyszłoby mi do głowy, żeby palić butelkami. Pani nakrzyczała, że mam te butelki usunąć natychmiast - ogólna schiza po prostu. Już sobie wyobrażam co będzie jak wrócę z pracy i zacznę palić. Dlatego właśnie pytałam czy robię coś nie tak.
  9. chaber69

    Czad?

    Sąsiedzi mają w mieszkaniu (kiedyś pokoju matki) oddzieloną małą kotłownię i swój piec, który zamontowano dwa lata temu, więc w porównaniu z moim to nówka. Palą drzewem.
  10. chaber69

    Czad?

    Witam serdecznie Jestem tu zupełnie nowa, ale od rana szukam informacji w internecie i trafiłam na to forum. Mieszkam w starym domu, którego właścicielem jest gmina. Wczoraj wieczorem sąsiadka wezwała straż pożarną twierdząc, że w jej mieszkaniu jest siwo od dymu i czuje czad, dzieci od tygodnia bolą głowy i brzuchy, wymiotują. Strażacy przyjechali, nie stwierdzili zadymienia ani obecności czadu. Ponieważ był już wieczór, w piecu się dopalało, a w mieszkaniu miałam prawie 23 stopnie (jak dla mnie upał) więc już nie musiałam dokładać, strażacy dali mi na piśmie zakaz palenia do czasu sprawdzenia przez kominiarza czy wszystko jest na pewno w porządku. Zerowy wynik stężenia tlenku węgła mógł być wynikiem tego, że w piecu się paliło już tak anemicznie. Zaczęłam się wobec tego zastanawiać czy ja w ogóle dobrze palę, bo może palę źle i stąd ten czad, którego tak właściwie niby nie było. Mamy wspólny korytarz, na którym stoi mój piec, ponieważ kiedyś kiedy rodzina była liczniejsza zajmowaliśmy cztery pokoje na parterze, po dwa po obu stronach korytarza. Z czasem zrezygnowałam z tej drugiej części. Kiedyś w tym miejscu gdzie teraz sąsiedzi mieszkali matka i brat i nigdy nie skarżyli się na jakiś dym czy coś takiego. Poproszę o opinię co powinnam zmienić w paleniu, żeby do takich sytuacji nie dochodziło. Sąsiedzi mieszkają w tym miejscu od dwóch lat i mówią, że zaczadzam ich regularnie i ze dzieci wiecznie się źle czują itd. Piec jest przede wszystkim dość stary - gmina wymieniła go ok. 10 lat temu, może 7-8. Ma otwieraną klapkę z przodu na górze i to coś na dole też się otwiera. Nie ma żadnej możliwości ustawiania temperatury czy nawiewu. Po prostu wkładam na dół papier, potem drobniejsze drzewo, potem trochę grubsze. Zapalam i czekam aż się rozpali. Jak widzę, że ciągnie, to dokładam więcej drzewa, a potem trochę węgla. Znowu patrzę czy się rozpali, z reguły tak, to wtedy przymykam trochę te drzwiczki na dole i za kilkanaście minut patrzę czy dalej się pali i wtedy znowu dokładam. Nie nakładam na raz za dużo do pełna ponieważ kilka razy tak się zdarzyło, ze temperatur podskoczyła niebezpiecznie do prawie 90-100 stopni, w rurach waliło, a zapach był taki, że szkoda gadać. Ale to było kilka lat temu, sąsiadów jeszcze wtedy nie było. Dlatego zaglądam do pieca co godzinę i dokładam, trochę drzewa, węgla i tak cały czas. Do palenia mam drzewo sosnowe, a węgiel jest suchy, ale brunatny, bo po prostu na inny mnie nie stać. Na termometrze mam temperaturę 45-50 a w pokojach 21-22 stopnie, a jak jest wyżej bo czasem bywa, to otwieram okna na przestrzał. Wczoraj kiepska jakaś pogoda była i kiepsko też się paliło i w zasadzie poza szufelką lub dwoma węgla to nawet nie wrzuciłam, tylko samo drzewo szło. I tak się teraz zastanawiam, czy jak się rozpali to mam cały czas trzymać te drzwiczki na dole zamknięte czy uchylone? W tych drzwiczkach jest takie małe coś mniejsze co też można uchylić, czyli drzwiczki zamknąć, a to małe uchylić? Generalnie jak zamykam wszystko to przestaje się palić, ale też jak zamykam drzwiczki to nie tak że je przykręcam czy coś, tylko domykam, a one żadne hermetyczne nie są - może tamtędy coś się ulatnia? Nie wiem co robić i co myśleć, bo mieszkam tam prawie 40 lat, palę sama od 3 lat i nigdy nic nam nie było.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tej strony zgadzasz się na Polityka prywatności.