Skocz do zawartości

niemand

Forumowicz
  • Postów

    19
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Informacje o ogrzewaniu

  • Co ogrzewam?
    dobrze ocieplone 240m2
  • Instalacja
    obieg wymuszony, 40m2 podłogówki + 10 grzejników panelowych.
  • Kocioł
    śmieciuch Telka 25kW, klon moderatora (?)

O sobie

  • Płeć
    Mężczyzna

Osiągnięcia niemand

Ciekawy

Ciekawy (3/14)

  • Pierwszy post
  • Współtwórca
  • Tydzień pierwszy zaliczony
  • Miesiąc później
  • Od roku na pokładzie

Najnowsze odznaki

0

Reputacja

  1. Kontynuujac. W mrozy sila rzeczy musialem przejsc na 'tradycyjny' sposob palenia. Poniewaz rano zawsze jeszcze byla dosc gruba warstwa zaru. Palilem jednak pewna modyfikacja. Po przerusztowaniu i zrzuceniu calego popiolu do popielnika zamykalem na chwile piec na maksymalnym ciagu aby zar sie rozpalil. Nastepnie przegarnialem zar na tyl pieca a z przodu zasypywalem warstwe wegla. Bardzo ladnie sie rozpalalo i trzymalo jeszcze kilka godzin. Kilkukrotnie w podoby sposob rozpalalem na noc. Dzieki temu, ze w komorze sa oplomki nie zasypuje calego zaru nowym opalem. Po przegarnieciu zaru na tyl pieca zasypywalem na ruszt warstwe wegla, czekalem az piec przeciagnie powietrze przez zar i go dobrze rozpali. Nastepie zasypywalem reszte porcji wegla i na to porcje brykietow. W ten sposob palilem ciagiem przez tydzien najwiekszych mrozow. Zaobserwowalem: - mialem bardzo maly spadek temperatury wody w obiegu do 42 stopni. - piec bardzo szybko lapal temperature pracy - temperatura byla bardzo stabilna - niestety do miarkownika musze dolozyc przeciwwage, poniewaz niechetnie sie otwiera przy spadku temperatury - w komorze gdzie byl zasyp pojawila sie warstewka smoly - powstawalo sporo popiolu, ktory w koncowej fazie zatykal ruszt i zamykal ciag, przez co opal sie kisil - efektem tego raz po otwarciu drzwiczek paleniska piec mi fuknal zapalonymi gazami. - w przypadku dobrej pogody i wysokiego cisnienia przymykalem nieco czopuch poniewaz ciag byl bardzo mocny i wyciagal mi plomien az za czopuch. - aby tak palic potrzebuje dosc grubej granulacji opalu min. 5cm, aby powietrze przez niego swobodnie przechodzilo. - w piecu osadzala sie warstwa sadzy, ktora spalala sie podczas rozpalania. Dzisiaj pogoda jest duzo gorsza (sypie snieg) i piec prze dzien wygasl, wiec rozpalilem od gory. W zasypie mialem tez sporo mialu wiec otworzylem rozetkew drzwiach zasypowych, poniewaz przez ruszt powietrze nie chce przejsc. I niestety wypalilo sie drewno, ktore uzylem do rozpalania i piec praktycznie wygasl. Czesc wegla lezaca na ruszcie na szczescie sie troche rozrzazyla, wiec otworzylem dolna klapke i rozpalilem piec na nowo. Na koniec podsumowanie zuzycia opalu. Przypomne do grzania jest 230m2 (piwnica, parter, pelne pietro), praktycznie caly parter to podlogowka, na gorze tradycyjen grzejniki i podlogowka w lazience. Bojler 220l wspomagany grzalka, ktorej zima wlasciwie nie uzywam. Na dobe palenia w temperaturach od -29 do -15 stopni zuzywalem ok 15kg wegla + 15kg brykietow noca; 5kg wegla i 15kg brykietow w dzien. Czas palenia od 21 (rozpalanie) do 6 - 7 rano. Niestety nie starczylo mi odwagi ;), zeby caly piec zasypac weglem i sprawdzic jak dlugo bedzie sie palil. Na koniec po obserwacjach w jaki sposob spala sie zasyp u mnie w piecu zastanawia mnie jedna rzecz. W dolniakach ruszt biegnie przez cale dno komory zasypowej. Powietrze jest dostarczane od dolu. Jakim wiec cudem opal spala sie w 'palniku'. Przeciez skoro powietrze omywa caly zasyp od dolu to powinien on sie stopniowo rozpalac az bedzie sie palil na calej powierzchni rusztu. A tak chyba nie jest.
  2. Ja u siebie przymykam czopuch jak juz piec rozpali sie na dobre. Nie wiem czy slusznie, ale tak wypraktykowalem opierajac sie na: - gdy czopuch jest otwarty ciag kominowy zasysa mi plomien poza piec, tak ze slysze jak w kawalku rury prowadzacej do komina wypala sie osad. Ponadto trace w ten sposob nardzo duzo ciepla, ktore nagrzewa kotlownie, a nie wode w piecu. - piec rozpala sie do duzo wyzszej temperatury niz potrzebuje. Zeby ja osiagnac musze calkowicie zamknac dolot powietrza. - w tym przypadku zuzywam takze wiecej opalu. Z tym, ze w piecu ani kominie nie osadza mi sie nadmiar sadzy.
  3. Niestety w sterownikach nie mam takiej mozliwosci. Pocwicze z roznymi ustawieniami. Ewentualnie moze cos da puszczenie powietrza rozetka?
  4. Kontynuując. Doszedłem już do takiej wprawy, że rozpalenie pieca do temperatury roboczej zajmuje mi max. pół godziny. Zasyp, który opisałem poprzednio starcza mi na całą noc. Żar leży w piecu cały dzień, przez co temperatura wody w piecu nie opada poniżej 40 stopni i następne odpalenie jest łatwiejsze. Daje się także odpalić piec od dołu, ale wtedy ciężej kontrolować temperaturę i mocniej dymi. Do rzeczy. Zamontowałem miarkownik (Afriso, ale to bez znaczenia). I wróciłem do punktu wyjścia. Miarkownik wykalibrowałem na temperaturę pokazywaną przez sterownik. Widać jak miarkownik pracuje, jednak: 1. Piec nie jest w stanie sam złapać temperatury pracy. Jest bardzo duży rozrzut temperatury 42 - 55 stopni przy miarkowniku ustawionym na 50 stopni. Pompa kaloryferów i CWU jest ustawiona na 50 stopni. Chwilę popracuje, temperatura opadnie do 45 i pompa staje. Temperatura się podniesie, pompa ruszy, ale zaraz temperatura opada. I tak w kółko 2. Piec potrafi sam się zdusić. Zasyp się kisi, zaczyna mocno dymić i osadzać sadzę. Gdybym nie otwierał klapki ręcznie to pewnie zgaśnie. Jak ręcznie otworzę klapkę i rozetkę w drzwiach zasypowych to dostaje zapłonu i potrafi mocno fuknąć. 3. Po 6 godzinach pracy cały zasyp jest wypalony. Temperatura wody w piecu spada do 25stopni. Na następne odpalenie trzeba zużyć więcej opału. Kaloryfery i CWU chodzą na jednej pompie uruchamia się w temperaturze 50 stopni, staje w temp. 45. Podłogówka chodzi na drugiej pompie. Uruchamia się w temp. 50 stopni, staje w temp 40 stopni. Brykiety mam w cylindryczne, wielkości puszek redbulla. Węgiel to gruby orzech (największe kawałki maja do 15cm) zmieszany z odrobiną miału (czyli pewnie ze zmiotką z placu ;))
  5. Wracajac do tematu. Zaczalem eksperymenty z weglem. Obecnie zasypuje w kolejnosci: ok 10kg wegla, 10kg brykietow, a na to wastwe drobnego wegla. Piec jest wypelniony w 3/4. W efekcie rozpala sie dalej tak samo dlugo. Jednak od momentu rozpalenia do calkowitego wypalenia opalu mija ok 10-12godz. Po ok. 2 godz od rozpalenia piec zaczyna utrzymywac stala temp. 50 - 55*C. zawartosc pali sie krotkim jasnym plomieniem. Widac niebieskie ogniki (CO, albo gazy z koksujacego sie wegla?). Komora pokrywa sie bardzo cienka warstwa smoly i cienka warstwa sadzy. Na razie troche obawiam sie zasypac caly piec weglem i rozpalic, poniewaz nie bede mial jak odebrac ewentualny nadmiar ciepla, a nie chce marnowac 200l wody z boilera. Ponadto podczas wcozrajszych wiatrow zona musiala zdusic piec czopuchem, rozetka powietrza wtornego, i klapka powietrza glownego, poniewaz rozgrzal sie do 75*C i temperatura dalej szla w gore. Palac tym sposobem od poczatku listopada zuzylem 120kg wegla, ok 200kg brykietow, ok 1/4 m^3 drewna. Teraz juz wiem, ze orzech, ktory kupilem jest za gruby. Nastepnym razem bede szukal drobniejszego. Ewentualnie kupie groszek. Zaczalem sie rowniez zastanawiac czy nie zrobic spadku z blachy od drzwiczek rusztowych w kierunku tylu pieca, poniewaz zostaje mi tam troche nie spalonego opalu. Dla przypomnienia zalaczam pogladowy rysunek wnetrza pieca.
  6. Wydzialy prawa raz na jakis czas organizuja dni darmowych porad prawnych. Wtedy studenci ostatnich rocznikow dostepni sa za darmo. Ponadto poszukaj na lokalnym portalu moze gmina, MOPS, albo jakas inna instytucja organizuje takie darmowe porady prawne.
  7. Witam ponownie. Widzę, ze dyskusja rozwinęła się w interesującym kierunku :) Ja natomiast czytałem to forum, jak również zalinkowane forum muratora. Po rozpoczęciu sezonu grzewczego miesiąc później niż w ubiegłym roku. Siedziałem w kotłowni i obserwowałem proces spalania. Co prawda nie wydłużyłem znacząco stałopalności na zasypie brykietu, jednak mam następujące obserwacje: 1. Przy zasypaniu samymi brykietami od góry ogień schodzi w dól, aż rozpali się cały zasyp i pali, a właściwie żarzy się warstwa ok 25cm (przy zasypie grubości ok. 60cm). Piec stosunkowo szybko łapie temperaturę. Dużo szybciej tez wraca do temperatury pracy po spadku wywołanym zimna woda na powrocie podczas rozpalania. W zależności od pogody pracuje na ok.54 - 62*C. Klapka popielnika jest uchylona minimalnie, podobnie jak rozetka klapy zasypowej. Klapa w czopuchu jest również przymknięta, ponieważ zauważyłem, że płomień jest bardzo długi i ciąg wyciąga go poza czopuch. Ponadto przy całkowicie otwartym czopuchu piec bardzo szybko rozpala się do temp. ponad 70*C na wyjściu i pali się bardzo krotko. 2. Przy zasypaniu brykietami z pewna ilością miału trocinowego ogień schodzi w dol w kierunku opłomek. Po jakimś czasie na gorze zasypu gaśnie i pali się na samym dole przy przegrodzie za opłomkami (jakby dolne spalanie). Piec rozpala się dużo dłużej. Trzeba również uchylić delikatnie klapę zasypowa, w przeciwnym przypadku nie potrafi wrócić po spadku do temperatury pracy. Gdy się rozpali również minimalnie przymykam klapę popielnika, całkowicie rozetkę klapy zasypowej i przepustnice czopucha. Robię tak ponieważ ciąg przy otwartej klapce i czopuchu jest bardzo mocny. Piec produkuje tyle ciepła, ze nie jestem w stanie go odebrać. Ponadto temperatura rośnie bardzo mocno. Jak wnioskuję bardzo łatwo jet w ten sposób rozbuchać piec. 3. Gdy zostanie ok. 10 - 20cm warstwa żaru, na którą po przegarnięciu jej w stronę opłomek i przegrody, zasypię ok. 15kg brykietu piec również bardzo mocno się rozpala. Wtedy także bardzo ciężko jest kontrolować temperaturę pracy (trzeba praktycznie zdusić płomień co generuje dymienie) 4. Zmieniłem również ustawienie zaworu 3D w obwodzie podłogówki. Teraz niezależnie od temperatury na piecu na podłogówki płynie woda o temperaturze max. 45*C.
  8. Widze, ze temat sie rozkręcił. Dziekuje za link do forum muratora, bede mial lekture na dlugie jesienne wieczory. Wracajac do tematu. Rozpalanie 'od dolu' stosuje latem gdy raz na tydzien, poltora przepalam w piecu pozbywajac sie makulatury. Na zime przestawiam sie na rozpalanie od gory. Gdy je dobrze opanuje bede musial nauczyc tez zone. W kwestii opalu to uzywam brykietow z trocin w granulacji mniej wiecej puszki coli. Do tego dokupilem 3t wegla orzecha w sredniej granulacji. Na tym sie bede opieral a drewno zuzyje do rozpalania. Mam teraz czasami jeszcze jeden maly problem. Gdy wrzuce za duzo papieru/tektury na gore przy rozpalaniu to cofa mi dym do kotlowni. Jednak jest to kwestia zaproszenia kominiarza na przeglad przed sezonem.
  9. W pierwszym sezonie walcząc z wodą i smołą zużylem dwa pudelka sadpalu. Teraz paląc od góry piec, czopuch i rura do komina są pokryte jedynie cieniutka warstwą sadzy. Natomiast w wyczystce komina są drobne granulki wypalonej sadzy, wręcz pył podobny do miału. Wnioskuję, że teraz palę w piecu prawidłowo. w tym tygodniu kupię węgiel i spróbuję zrobić próbę z węglem.
  10. Witam wszystkich. To mój pierwszy post na forum. Posiadam piec małego regionalnego producenta taki jak na obrazku poniżej. Uzupełniając rysunek: drzwiczki paleniskowe i zasypowe maja rozetki. Drzwiczki popielnikowe mają śrubę regulacji kąta uchylenia i klapkę z oczkiem do której pewnie można podłączyć miarkownik. Ruszt jest ruchomy z dźwignią do oczyszczania z popiołu. Kocioł ma dwa sterowniki. Pierwszy steruje dmuchawą i pompą obiegową kaloryferów i CWU. Drugi sterownik steruje pompą podłogówki. Z racji dostępu palę w nim drewnem oraz brykietami z trocin z fabryki mebli (granulacja 6 x 10cm). Piec pracował pełne dwa sezony. Teraz przygotowuję się do trzeciego. W związku z tym chciałbym podzielić się swoimi obserwacjami, a także chciałbym uzyskać pomoc w wypracowaniu jak najbardziej ekonomicznego sposobu palenia w tym kotle. Do rzeczy. Pierwszy sezon paliłem w kotle tak jak pokazywał mi monter. Czyli trochę papieru na sam dół, na to trochę tektury, potem drobne kawałki drewna i brykiet albo grubsze drewno. Gdy zawartość się trochę wypaliła dokładałem już tylko grube kawałki albo dosypywałem brykiet. Kocioł szybko łapał temperaturę ok 60*C jednakże pierwszy zasyp się kończył i po drugim temperatura leciała w dół i osiągnięcie temperatur wyższych niż 55*C było praktycznie nieosiągalne, albo wymagało stania przy piecu i sypania wiaderka za wiaderkiem. Dodatkowo dmuchawa bardzo szybko wydmuchiwała zasyp (30 litrów brykietu starczało na godzinę, dwie). Przez co przestałem jej używać. Dodatkowo całą zimę walczyłem z wodą lejącą się z komina i pieca, oraz zarastaniem komina smołą. Teraz już wiem, że było to spowodowane za niską temperaturą. Z komina niemiłosiernie dymiło gryzącym dymem. W połowie drugiego sezonu znalazłem to forum. Poczytałem trochę i zmieniłem sposób palenia. Zacząłem palić odwrotnie niż do tej pory. Czyli najgrubsze kawałki na sam dół. Na górę małe kawałki drewna, trochę tektury podlanej olejem opałowym i papier. Niestety teraz piec teraz rozpala się dwa - trzy razy dłużej. Dodatkowo zanim się rozpali muszę zostawiać uchylone drzwiczki zasypowe, aby nie zdusić płomienia (rozetki mają za małą wydajność). Ponadto nie da się palić ciągiem. Jednakże skończyły się problemy z wodą i smołą, a zasyp starcza na dłużej (4 - 5 godzin), osiągnięcie temperatury 70 - 80*C nie jest też żadnym problemem. Ciągiem steruję grawitacyjnie za pomocą przepustnicy w czopuchu i uchyleniem klapy popielnika. Temperaturę utrzymuję na poziome 60*C. W tym sezonie chcę zacząć używać węgla granulacji orzech. Zależy mi także na wydłużeniu pracy kotła na zasypie. W związku z tym potrzebuje waszych porad. Dom jest nowy, ocieplony styropianem 20cm. Strop pod strychem ocieplony wata szklana 25cm. Dach dachówka + membrana (tędy ucieka mi najwięcej ciepła). Praktycznie cały parter to podłogówka + 3 kaloryfery. Piętro do cztery pomieszczenia - 4 kaloryfery + jedna pętla podłogówki. Piwnica to kotłownia + 2 pomieszczenia (3 kaloryfery). W sumie ok. 170m2. Piec wg producenta ma 25kW na węglu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tej strony zgadzasz się na Polityka prywatności.