Skocz do zawartości

dpasta

Forumowicz
  • Postów

    33
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

O sobie

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

531 wyświetleń profilu

Osiągnięcia dpasta

Ciekawy

Ciekawy (3/14)

  • Pierwszy post
  • Współtwórca
  • Tydzień pierwszy zaliczony
  • Miesiąc później
  • Od roku na pokładzie

Najnowsze odznaki

0

Reputacja

  1. bardzo dziękuję za wszystkie porady. To jeszcze pytanie o miarkownik bo mnie kusi. Podoba mi się elektroniczny unister plus panel control. Nawet ktoś na forum sprzedaje taki zestaw. Pytanie jak się sprawdzi do tego kotła? Podoba mi się że steruje od razu pompą wody, czyli w obsłudze dużo się nie zmieni z tym że zamiast odpalać dmuchawę będzie otwierało klapkę. Czy to bardzo wydłuża proces rozpalania? czy lepiej takim miarkownikiem dopuszczać stale niewielkie ilości powietrza czy na zasadzie zamknięty/otwarty plus przedmuchy (widzę że ten unister ma taką opcję). A w przypadku mechanicznych miarkowników jak to wygląda? Jest miejsce dodatkowe do wkręcenia czy wkręca się go zamiast czegoś co jest teraz? I co z pompą? zostaje na starym sterowniku tylko od niego odpinam dmuchawę?
  2. rozruch dmuchawy jest normalny, tylko nie pracuje jednostajnie tylko tak "faluje". Jakbym włączał i wyłączał żelazko przy gorszej instalacji elektrycznej. Na 40% już tego nie ma - pracuje równo. Na 50 tak samo. Nie sprawdzałem jak jest na 20%. A czy przy większym otworze na wentylatorze w czasie kiedy nie pracuje nie idzie powietrze do pieca? Nie ma możliwości podciśnieniowo wymusić obrotu wentylatora? Nie chcę żeby nagle się okazało że rozpala na maxa bo go nic nie przydusza. Nie wiem czy ruszać tą wajchę od czopucha. Mam wrażenie że rusza się powyżej czopucha, tak jakby sama rączką się wyginała. Jeszcze ją złamię...
  3. Rozpalałem wczoraj ok 18, o 21 uzupełniłem zapas do wysokości otworu wsypu. Tak jak pisałem wcześniej palę kostką, mam wielkie kawałki które nawet nie chcą przechodzić przez drzwiczki (nie ja kupowałem). Na wczoraj wybrałem same małe kawałki, odpowiedniki orzecha. O godz 7:30 byłem przy piecu - 44 stopnie, jeszcze z 7cm warstwa żaru, ale na dzień nie dokładam bo później robi się ciepło. Jeśli chodzi o czas to jestem więcej niż zadowolony. Jeśli to norma z tymi wybuchami to dam sobie radę. Już opanowałem otwieranie żeby ich uniknąć, tylko pytanie czy nic się nie stanie w piecu jak te 10h nikt nie będzie zaglądał do zasypanego całego i rozpalonego. Komin czyszczony podobno w zeszłym roku. Z czopuchem jest problem taki, że ta rączka z kulką nie rusza się ani trochę. Jak zaspawana. Jest w pozycji takiej że wyjechała na maxa za ten grzebień. (Sam grzebień idzie po łuku od pieca w prawo. To ona jest nie tak jakby przy piecu tylko maksymalnie odsunięta.) Mam nadzieję że to znaczy że jest max otwarta. Jak rozumiem wymiennik to te płyty za drzwiczkami na samej górze? Kupiłem taki pręt z dokręcaną szczotą i 2 dni temu czyściłem trochę. Starałem się też długim prętem poprzepychać sadzę z czopucha do komina. Pręt wszedł głęboko w 2 górnych szczelinach więc zakładam że ten czopuch jednak otwarty. Przy rozpalaniu ładnie ciągnie dołem. Widać że ta klapka górna porządnie zarośnięta bo nie widać żeby się cokolwiek tamtędy ulatniało. Dzisiaj po pracy zajrzę z drugiej strony komina jak z sadzą, ale trochę jest tam pozastawiane to nie miałem jak sprawdzić na szybko. Ta dmuchawa już na 3 biegu chodziła bardzo nierówno, tak jakby miała skoki napięcia. Najchętniej bym się przestawił na miarkownik, ale to raczej na przyszłą zimę. PS. Acha, jak ustawię dmuchawę na 10-20% to to koło na niej na ile odkręcić? Ciężko ocenić ile jest teraz, bo od góry większa szpara od dołu mniejsza, ale raczej 5mm to nigdzie nie przekracza.
  4. Poszedłem teraz. Najpierw otworzyłem drzwiczki od rusztu, potem powoli górne. Nie było już efektu zassania i wybuchu, za to zaczęło dymić na piwnicę. Zamknąłem dolne i zaczęło ładnie wsysać grnymi. Czy to taka specyfika pieca, czy fakt gwałtownego zassania powietrza i jego wybuch w górnych drzwiczkach (zasypowych) spowodowany jest jakimiś gazami które powinny być jednak wyciągnięte? Co zrobić, zwiększyć częstotliwość przedmuchów a skrócić ich czas? Aktualnie jest 7min na 15sec. Wiem że dmuchawa to zło, ale jakiś czas tak musi zostać a nie chcę sobie zrobić kuku.
  5. Dziekuje. Ustawilem blache jak na rysunkach, juz nie lata jak sie rusza wajchą. Blisko blachy dałem gazety, trochę kartonu, trochę szczapek. Jak się rozpalio dałem węgiel, jak i on się rozpalił zasypałem do wysokości drzwiczek. Ustawiłem 55st. Po godzinie poszedłem, bylo 54st. Otworzyłem dolne drzwiczki, blisko żaru nie bylo, całość z tyłu blisko blachy. Otworzylem powoli górne drzwiczki, ładnie zassało spaliny i nic nie dymiło, węgiel od góry czarny, nie widać żaru. Poszedlem po 2h żeby uzupełnić na noc i zostawić. Temp. Prawie 60st. Na dole przy ruszcie już się paliło i to ostro. Ale najgorzej przy otwieraniu górnych drzwiczek. Sporo opału się wypaliło, paliła sie też dużo większa warstwa węgla!praktycznie cała. W momencie wpuszczenia powietrza - mały wybuch. Zamknąłem drzwiczki, otworzylem po 3 minutach i znowu zassało powietrze i wybuch. Dosypałem opału do wysokości drzwiczek i tak zostawiłem. Co jest nie tak? Da się te wybuchy wyeliminować samym sposobem palenia bez modyfikacji pieca? Dmuchawę ustawiłem na 50% na początku bo na 30 strasznie nierówno chodziła. Teraz zmniejszyłem do 40. Żona ma dokladać w ciągu dnia i nie chcę żeby jej coś wybuchalo.
  6. dziękuję za wskazówki. Niezbyt dokładnie widzę na tym zdjęciu. Czy ta blacha leży zawinięciem do dołu i w stronę wylotu spalin? czyli robi taki spadek w stronę drzwi do pieca? ma być dosunięta do końcowej ściany, bo tutaj wygląda jakby była jednak trochę bliżej środka. Jak rozumiem leży luzem, na niczym nie jest zaczepiona, a te 2 dziury przez to że pod nią jest pusto robią za wlot powietrza wtórnego? Edit: Nie zauważyłem pierwszego zdania nad obrazkiem :)
  7. Ponieważ to mój pierwszy post na forum, witam wszystkich serdecznie. Od razu przepraszam za odkopanie tematu sprzed 2 lat, ale to jedyny temat gdzie znalazłem informacje o "dzynglach" i "takich tam ruchomych czymś" :) Wprowadziłem się do domu, gdzie jest piec seko, z lewej wentylator, z prawej dźwignia do przerusztowania, w górnych drzwiczkach skręconych na śruby wystający dzyngiel. Jeżeli znajdzie się dusza skłonna odpowiedzieć na parę kwestii, to dla ułatwienia pytania w tekście wypunktuję. 1) Dzyngiel jest zapieczony, nie da się nim poruszyć. Czy da się to jakoś naprawić. Czy na siłę czy raczej środkami? Jak sprawdzić w jakiej pozycji jest aktualnie? Czy jeżeli okaże się że klapka jest zamknięta to to duży problem? Czy da się palić jak w tradycyjnym dolnym jeśli klapka jest zapieczona np. do połowy? 2) Na ruszcie jest taka blacha. Da się ją u mnie normalnie wyjąć jak się otworzy dolne drzwiczki potem taką kratę. z jednej strony jest "podwinięta". Po pierwsze jak powinna leżeć. Po drugie czy ma być na czymś zapięta (ma 2 otwory). Jak ją wsunę do końca i pomacham wajchą, to przesuwa się na przód komory i trochę wraca, ale już nie tak pod sam koniec. Czy ona ma leżeć płasko na rucie i którą stroną. Aktualnie leży na plecach, "zawijas" jest skierowany do góry w stronę przodu kotła. Tak jak wspomniałem lata sobie równo. Czy rozpalanie powinienem robić na tej blasze? Siedzę od 3 dni na forach, czytam, szukam, ale mam tylko taki zarys całości a wiele rzeczy to dla mnie zagadka. Kocioł jest po teściach, mocno sfatygowany, czasem udaje się napalić tak że się nie dymi przy otwieraniu drzwiczek zasypowych, ale częściej jednak kopeć idzie na piwnicę. Zwłaszcza jak się przez 2-3 dni pali, nie wygasza tylko dokłada. Chyba blokuje się wtedy ten tylny wylot spalin. Jeden dzień zaczęło aż się ulatniać z drzwiczek zasypowych. Kocioł ma i klapkę na dolnych drzwiczkach i wentylator. Wentylator ma koło wkręcane i odkręcane w celu regulacji dopuszczanego powietrza. Szczelina aktualnie jest może z pół centymetra. 3) Czy to podaje powietrze nawet jak wentylator nie chodzi? 4) Ustawiłem wentylator na 40%, był na 50. Dałem przedmuchy co 7 min po 15sec. Odpala się jak temp spadnie 2 stopnie poniżej zadanej. Czy coś zmieniać? Zanim poczytałem fora oczywiście w miarę ciepłe dni, to paliłem na 47st. Mam wrażenie że aż mi się drzwiczki zasypowe zalały smołą przez ten tydzień. Wczoraj już ustawiłem na 60. Na początku tylko na bojler, to piec doszedł nawet do 67 stopni. Dopiero puszczenie na grzejniki spowodowało spadek. No i kolejny problem - przy 60 stopniach sauna, nie wiem czy piec przeszacowany, bo w mrozy może będzie ok. Oczywiście żadnego zaworu 4d czy innego nie ma. Jedyna możliwość to puszczenie na grzejniki zaworem ręcznym tak na 30-50%. A to znowu wydaje mi się może zbytnio podgrzewać bojler. Na tą zimę nie mam za bardzo możliwości wprowadzać zmian w instalacji, 5) ale czy coś radzicie na przyszłość? Dodam że zasilane są 2 piętra. Na pierwszym stare żeliwne grzejniki i rury na 3 palce. Na górze mieszkamy my i przy remoncie wycięliśmy (spec wycinał znaczy) 3 stare grzejniki i masę rurek po całym domu. Zostały 2 stare wielkie po 20 żeberek i zamiast rurek są 2 odpowietrzniki automatyczne. Do tego puściliśmy sobie 4 nowe grzejniki pleksami pod płytkami/panelami. Jeden bardzo blisko głównych rur na przedpokoju i ten grzeje super (120wys, 45 szerokości) - pierwszy robi się ciepły. Jeden w łazience i jest też super, dodatkowo zrobiła się "podłogówka" na odcinku 2 metrów, bo są 2 zakręty i tam czuć pod nogami płytki że są ciepłe :) Do tego jest jeden w kuchni, aluminiowy panelowy do którego już jest parę metrów pleksy (najtańszy z Obiego, kwadrat o grubości ponad 10cm) i jeden na zamówienie, też dużo idzie rurek, ma 2 metry długości, 40cm wysokości i 6cm grubości. Wloty są na górze, wyloty na dole, po tej samej stronie. No i te 2 grzeją do połowy. Powroty są zimne. Teraz to mi odpowiada bo jest ciepło, ale czy jest jakiś pomysł na zimę? Domyślam się że jak woda ma szerokie rury to woli nimi krążyć niż pchać się w cienkie długie pleksy, ale może coś ktoś? 6) Może ten 2 metrowy powinien być podłączony krzyżowo? coś pomoże czy szkoda zachodu? Sporo pytań, ale po 30 latach w blokach wylądowałem w domu z piecem i nie chcę wszystkich potruć :) Mam wrażenie że teściowie nie do końca palili tak jak trzeba, tym bardziej że kupili nam kostki takiej, że trzeba młotem walić żeby przez drzwiczki przechodziła. Oczywiście często się zawiesza i potrafi w środku nocy zgasnąć, pomimo sporej ilości opału. Za każdym razem po wyczyszczeniu palenie jest super. Myślę że jakbym palił codziennie wieczorem, rano nie dokładał i palił znowu po południu to na takie pogody jak teraz ok. Ale chcę mieć możliwość palenia przez 2-3 dni bez zbytniego wygaszania. Za dnia pilnuje żona, ale raczej rozpalanie od zera czy wybieranie czegokolwiek na dzisiaj nie wchodzi w grę. Docelowo na zimę chcę móc napalić po południu, jakoś dotrzymać do rana, dołożyć przed pracą, potem ona może raz dołożyć i po po powrocie żeby co 2 dzień nie trzeba było rozpalać. Trochę zagmatwane, ale chodzi o to żeby na czysto rozpalać poniedziałek, środa, piątek itd. Aktualnie dokładane jest dosyć często, ale widzę że jakbym dobrze rozwalił kostki, zasypał w miarę szczelnie to i z 10-12h ten piec powinien się nie wygasić i nie wymagać dokładania. Po ostatnim czyszczeniu i napakowaniu mniejszymi kawałkami chodził od 1 w nocy do 13 następnego dnia (tylko wtedy było właśnie na 48stopni ustawione). Najważniejsze dla mnie na dzisiaj pierwsze 2 pytania. Jak ustawić tą blachę i czy na niej rozpalać? i jak naprawić ten dzyngiel z otwieraniem górnego wyjścia dla spalin (a może dobrze że się zapiekło i np. jest szczelnie i można palić w 100% dolnie?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Używając tej strony zgadzasz się na Polityka prywatności.